środa, 27 czerwca 2018

Coś pysznego: Projekt 50 przepisów w rok #1

W planach na ten rok uwzględniam w dużym stopniu moją częstą obecność w kuchni. Zobowiązałam się bowiem do wykonania 50 zupełnie nowych, wcześniej nieznanych mi przepisów. Moje postanowienie zaczęłam skrupulatnie wypełniać od początku roku. Pierwsze sześć miesięcy już za mną, a to dobry pretekst do podsumowania moich częściowych osiągnięć. By ten wpis nie trwał całej wieczności, postanowiłam stworzyć swego rodzaju zestawienie z krótkim opisem. Jeśli jakaś potrawa lub wypiek bardziej Cię zainteresuje, daj znać w komentarzu, a z pewnością zamieszczę dokładny przepis w poście z serii „Cos pysznego”.


Dania obiadowe

1) Zapiekanka ziemniaczana – Być może to dziwne, ale robiąc zapiekanki do tej pory wybierałam zawsze wersje z makaronem. Było to zatem moje pierwsze podejście do zapiekanki ziemniaczanej, którą przygotowałam z mięsem mielonym, paprykami i cebulą. Efekt był zadowalający.


2) Potrawka azjatycka – Azjatyckie smaki to niecodzienny widok w naszym domu. Mój mąż nie za bardzo przepada za ryżem, który jakby nie patrzeć jest głównym składnikiem większości takich dań. Pokusiłam się mimo to na przygotowanie mojej wersji potrawki, która mi osobiście bardzo smakowała (LINK).


3) Łosoś – To moje odkrycie tego roku. Może się to wydać wręcz niewiarygodne, lecz dopiero kilka miesięcy temu polubiłam ten rodzaj ryby. Nigdy specjalnie nie smakował mi łosoś. W ogóle nie byłam zbyt dużą wielbicielką ryb. Przepadłam, gdy zaczęłam własnoręcznie przygotowywać je pod nasze preferencje i kupować w pewnym źródle, gdzie wiem, że dostanę zawsze dobrej jakości i świeży kawałek ryby. Teraz o wiele częściej pojawiają się u nas ryby na obiad i w formie przekąsek.

4) Pieczona ryba w sosie śmietanowym – Kolejnym podejściem do ryby była jej pieczona wersja. Dodatkiem był własnoręcznie przygotowany sos śmietanowy.


5) Duszona polędwica z dodatkami – Takie zestawienie smaków pojawiło się na moim talerzu po raz pierwszy. Poledwicę dusiłam w sosie własnym z dodatkiem papryki i cebuli. Zamiast zwykłych ziemniaków przygotowałam maślane purée z groszkiem konserwowym. Całość bardzo przypadła nam do gustu.


6) Idealne schabowe – Kotlety schabowe to danie, który każdy Polak zna. Powiedziałabym nawet, że w pewnych kręgach jest to symbol polskości. Naturalnie przygotowywałam je wcześniej już milion razy, lecz zawsze sugerowałam się sposobem przyrządzania mojej mamy. Były one dobre, lecz nie przepyszne. W tym roku nauczyłam się jednak wykonywać je tak, że nie można się oderwać od talerza!


7) Purée ziemniaczane z masłem i ziołami – W moim domu rodzinnym zazwyczaj jadało się do obiadu kartofle gniecione zalane sosem. Ostatnio jednak zasmakowałam w przeróżnych formach purée. Jednym z moich ulubionych połączeń jest wymieszanie ziemniaków z masłem i ziołami. Mogłyby one stanowić odrębne danie.

Ciasta

8) Ciasto z połówkami jabłek – Ciasta z jabłkami to wypieki, które często goszczą na naszym stole, bo oboje z mężem za nimi przepadamy. Ciekawą wersję tego rodzaju ciast odkryłam na początku roku i podzieliłam się przepisem na blogu (LINK). Fajna alternatywa dla zwykłego placka z jabłkami.


9) Ciasto marchewkowe – Przepis na to ciacho udostępniłam na blogu mniej więcej w okresie Świąt Wielkanocnych (LINK) i zauważyłam po komentarzach, że nie jest to rodzaj ciast, które zna każdy. Pewnie większość słyszała o nim, lecz nie próbowała. Jeśli zatem ktoś szuka dobrego przepisu, by spróbować, jak ono smakuje, ten będzie idealny. Ciasto wychodzi z niego miękkie i puszyste.


10) Ciasto z herbatnikami i serkiem mascarpone – To ciasto to prawdziwa bomba kaloryczna! Nie dość, że zawiera pół kilograma serka mascarpone, to jeszcze drugie tyle śmietany kremówki. Ale co zrobić, gdy jest ono tak pyszne? Przepis, który znalazłam nieco zmodyfikowałam. Do jego przygotowania użyłam ciastek karmelowych (zamiast kakaowych), a na wierzch trafiła moja mieszkanka pokruszonych ciasteczek, orzechów laskowych i migdałów.


11) Ciasto z bezą i malinami – Z wyglądu tego ciasta byłam bardzo zadowolona. Zazwyczaj mam ogromne wątpliwości w kwestii estetycznej moich wypieków i w wielu przypadkach zastanawiam się, czy w ogóle dodawać jakieś ich zdjęcia. To ciasto jednak wyjątkowo mi się spodobało, a i jego smak był bardzo dobry. Połączenie bezy i malin jest idealne (LINK).


12) Ciasto makowe – To bardzo proste ciasto, które z powodzeniem wykonać może każdy. Lista składników jest krótka i mało skomplikowana. Dla fanów maku będzie to dobra przekąska.


Słodkie przekąski

13) Placki z jabłkami i bananami – Nie wszystkie nowe przepisy wychodzą jednak dobrze. Przykładem są przygotowywane placuszki z jabłkami i bananami. Skusiłam się na ich przygotowanie, gdy miałam nadmiar obu składników w domu. Efekt był okropny, bo mimo spalenia z zewnątrz w środku pozostawały one surowe, więc natychmiast trafiły do kosza.

14) Herbatniki przekładane kremem – Dość prostym pomysłem na słodką przekąskę są herbatniki przełożone kremem. Do zrobienia nadzienia wykorzystałam masę maślaną w połączeniu z kaszą manny. Stwierdziłam jednak, że to zbyt nudne i połowę masy połączyłam dodatkowo z kakao, by mieć dwa warianty tej przekąski.


15) Bułeczki-zajączki – Bułeczki w kształcie zajączków robiłam naturalnie na Święta Wielkanocne. Poza fajnym wyglądem na wielkanocnym stole były one pyszne w smaku i idealne na śniadanie. Podczas przygotowania miałam również wiele frajdy w ich „lepieniu” (LINK).


W taki sposób zakończył się mój pierwszy pieczeniowy kwartał w tym roku. Mam nadzieję, że taka wersja wpisu przypadnie Wam do gustu, a wtedy z chęcią przygotuję kolejną aktualizację już w przyszłym miesiącu.

Które danie chcielibyście zobaczyć na swoim stole?

niedziela, 24 czerwca 2018

Wędrówka po Burgdorf, która stała się jednym z bardziej traumatycznych przeżyć w naszym życiu...

W ostatnim czasie główną formą aktywnego spędzania wolnego czasu, jaką wybieramy wraz z mężem, są wędrówki i piesze trasy. Piękna pogoda sprzyja ruszaniu się z domu, a jeśli przy okazji możemy obcować z naturą, to jesteśmy bardzo na tak. Jedna z tras, którą znalazłam w internecie, przebiegała przez miejscowość Burgdorf. Była to pierwsza tegoroczna wędrówka, która skończyła się dla nas jednym z bardziej traumatycznych przeżyć.

Co spotkało nas w tym mieście?



Burgdorf to miasteczko położone w środkowej Szwajcarii nad rzeką Emme. Jego nazwa składa się z dwóch członów: „Burg” oznacza zamek, a „Dorf” – wieś. Tym samym w łatwy sposób dojść można do wniosku, że w tej mieścinie głównym punktem, które na przestrzeni lat wyróżniało je spośród innych, był zamek.



Zwiedzanie Burgdorfu rozpoczęliśmy od wejścia na Stare Miasto. W Szwajcarii powszechnym zjawiskiem jest obecność pięknie utrzymanych i odrestaurowanych starówek nawet w malutkich mieścinach, przez co stają się one dobrymi celami turystycznymi.

Na budynkach na Starym Mieście znajduje się wiele odnośników do przeszłości. Są nimi na przykład historyczne malunki, zabytkowe okiennice czy szyldy liczące wiele dziesiątków lat. Samo miasto wydało nam się być bardzo spokojne i czyste.



Na naszej drodze pojawił się również zreformowany kościół miejski w późnogotyckim stylu, którego charakterystyczną cechą jest obecność 72-metrowej wieży.


Po zejściu trafiliśmy do małego parku z placem zabaw dla dzieci. Zobaczyliśmy tam imponujący budynek z małym ogródkiem. Dookoła otaczały nas kwiaty, a w centralnym punkcie dostrzegliśmy mały stawik z domkami dla kaczek.








Z miasta dostaliśmy się na szlak wędrowny, prowadzący w dużej części przez las. Następnie wyszliśmy na łąki. Z trasy obserwować mogliśmy miasteczko z oddali. Mieliśmy także widok na restaurację i gospodę. W niedługim czasie dotarliśmy do końca leśno-łącznej przeprawy, która kończyła się wraz z minięciem Bartholomäus-Kapelle, kapliczki będącej jednym z najstarszych zabudowań w tym regionie.





Następnie nasza droga biegła wzdłuż ulicy. Minęliśmy drewniany most (Wyningenbrücke). Weszliśmy do parku, gdzie mieszkańcy spędzali ten ciepły dzień, grając w piłkę, leżąc na kocach itp.




Z tego miejsca mieliśmy doskonały widok na zamek, którego niestety nie mieliśmy szansy odwiedzić, gdyż jeszcze przez dwa lata będzie odbywał się w nim remont. Jest to jednak budowla robiąca wrażenie nawet z takiej odległości.  

















































Miejscem niewątpliwie zapierającym dech w piersi jest kompleks skalny z piaskowca, który widzicie na zdjęciach. Na żywo prezentuje się on tak okazale i pięknie, że nie sposób oderwać od niego wzroku.





Następnie udaliśmy się w kierunku rzeki, skąd mogliśmy jeszcze lepiej przyjrzeć się pięknemu tworowi przyrody. Trafiliśmy na kamienną ścieżkę, a krocząc po niej słyszeliśmy jedynie szum wody i nasze myśli.




Kolejnym fascynującym widokiem były dla nas mini-wodospady, które wyrosły wprost przed nami. 






Na jednym ze zdjęć wyżej zobaczyć możecie bardzo charakterystyczne miejsce, które ukazuje przejście wydrążone w skale. Natychmiast skojarzyły się nam one z hobbicią wioską i zachęciły do tego, by znaleźć się blisko nich. Nie była to trasa naszej wędrówki, ale czy Wy odpuścilibyście sobie zobaczenie takiego miejsca?


























Postanowiliśmy cofnąć się do miejsce, w którym widzieliśmy ścieżkę prowadzącą na drugi brzeg rzeki. Nie była to jakaś mało uczęszczana ścieżka, wręcz przeciwnie: mijaliśmy wiele osób, wielu z nich towarzyszyły psy. Ja naturalnie rozglądałam się dookoła, chcąc uchwycić ładne zdjęcia natury.





I w tym momencie dochodzę do historii, która nam się przydarzyła. Do dziś nie wiedziałam, czy powinnam się nią z Wami dzielić. O moich obawach wspominałam zresztą na Facebooku. Odczekałam dwa tygodnie, by moje emocje nieco się uspokoiły, lecz gdy dziś o tym piszę ponownie powracają do mnie te uczucia.



Jak widzicie do tego wydrążonego przejścia w skale prowadzą schody, co ma niemałe znaczenie w tej historii. Mieliśmy nawet w planie wejść przez nie na górę, lecz odstraszyły nas tabliczki o groźbie zawalenia. Schody jednak nie były w żaden sposób zabezpieczone, więc było to jak najbardziej możliwe. My kierowaliśmy się dalej wydeptaną ścieżką, po drodze mijając jeszcze parę staruszków i dwie kobiety z gromadą psów. W pewnym momencie pozostaliśmy na drodze sami i znaleźliśmy się w miejscu idealnym wręcz do podziwiania tych skał oraz tak fascynującego kamiennego przejścia. Rozglądając się dookoła, szukając kolejnych kadrów do zdjęć, dostrzegłam w trawie kobiecą postać o bardzo zdeformowanym ciele. Nieruszającą się, nieoddychającą, martwą. Z natury jestem osobą spokojną i opanowaną, lecz doznałam wtedy szoku. Nie potrafiłam nad sobą zapanować. Może wydać się to dziwne, lecz nigdy nie miałam do czynienia z martwym człowiekiem. Absolutny szok.

Całe szczęście więcej zimnej krwi miał mój mąż, który od razu chwycił za telefon i zadzwonił na policję, która zjawiła się dosłownie w 2 minuty. Polecono nam dostać się do głównej drogi, by pokierować policjantów do tego miejsca, co też uczyniliśmy. Nie będę się wdawać w szczegóły, lecz spędziliśmy godzinę na składaniu zeznań. W tym czasie pojawiła się karetka (jedna, druga, trzecia), kryminolodzy i zabezpieczono miejsce, by nikt niepożądany nie wszedł do środka. Ja wraz z przyjazdem policji zdążyłam się ogarnąć i z powrotem twardo stąpać po ziemi. Mimo to wielokrotnie pytano nas, czy nie potrzebujemy pomocy psychologa. Panie z karetki oferowały, że mogą nam dać coś na nerwy, lecz stwierdziliśmy, że nie jest to potrzebne.

Z miasteczka wyjeżdżaliśmy z informacją, że owa kobieta nie żyje od kilku godzin i nie ma przy sobie dokumentów, lecz wygląda to na upadek właśnie z miejsca, do którego prowadzą te piękne, kamienne schody! W drodze powrotnej nadal rozmyślaliśmy o tym, co przed chwilą się wydarzyło. W międzyczasie poinformowano nas, że to nie jest dla policji czy pogotowia dziwna sytuacja, bo do wypadków w tym miejscu dochodzi tak często, że są już przyzwyczajeni. Nie potrafię w tym wszystkim zrozumieć, dlaczego więc to miejsce jest dostępne dla każdego. Dlaczego nie można zabezpieczyć wejścia?! Zastanawiała mnie również sytuacja kobiet z psami. Absolutnie dziwne było dla mnie to, że cztery psy nie idące na smyczy, nie pobiegły do ciała tej biednej kobiety. Jednak im dłużej nad tym rozmyślałam, tym bardziej byłam pewna w mojej opinii: Jeśli ktoś nie chce czegoś zobaczyć, to nie zobaczy. A ta sytuacja jest tego najlepszym przykładem.

Historia zakończyła się dla nas już po dwóch dniach. Policja z miasteczka zadzwoniła i poinformowała, że kobieta została zidentyfikowana, a jej córka bardzo chciałaby się z nami skontaktować. Było to naprawdę bardzo przejmujące uczucie i byliśmy niesamowicie wzruszeni, gdy opowiedziała nam ona historię swojej mamy i poinformowała, że była to jej 13sta próba samobójcza – tym razem niestety skuteczna... Głównie zapewniała nas ona jednak, że pokryje wszelkie koszty związane z naszym pobytem u psychologa, jeśli wywołało to na nas dużą traumę i wymagamy takiej pomocy...

W historii celowo pominęłam wszelkie szczegóły, tego co widzieliśmy, zeznaliśmy itp. ze względu na szacunek dla zmarłej.

Dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie tego wpisu.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...