sobota, 31 października 2015

Instagramowy mix zdjec

Październik był w moim przypadku miesiącem dość spokojnym. Początkowo mniejsza ilość pracy spowodowała, że nawet byliśmy w stanie pozwolić sobie na mały wypad (który pewnie niedługo zobaczycie ;)). Kolejne dni wiązały się już niestety z pracą (najbardziej bolały pracowite weekendy). Chłodne dni wyzwoliły we mnie jeszcze większe potrzeby gotowania i pieczenia, skąd ogromna ilość kulinarnych postów, które są już w przygotowaniu. Pod względem blogowym jestem bardzo wdzięczna, że miesięczna liczba wyświetleń dobiła 5 tys, a liczba ogólna zbliża się do 50 tys! W ostatnich miesiącach pojawili się także nowi obserwatorzy, a na dzień dzisiejszy jest 110 czytelników. W tym miejscu pragnę zatem serdecznie każdemu z osobna podziękować. Postem, który wzbudził największe zainteresowanie był w październiku wpis na temat regionu Berner Oberland (TUTAJ), a jeśli jeszcze nie zostawiliście pod nim swojego komentarza, nie zwlekajcie! ;) Na stronie klubpolek.pl na dniach pojawi się Galeria Październikowa, gdzie znajdziecie również moje zdjęcia. Zachęcam Was do zaglądania, gdyż będzie to zapowiedź tego, co zobaczycie na blogu w tym miesiącu :)

Instamix - Październik

Świetny smak - mleczna czekolada + Crème brûlée


Piękny wrzos pojawił się w moim domu


Upominek z Polski - delicje od Wedla


Wrześniowy PinkBox - LINK


Jeden z obiadów: makaron z kurczakiem w sosie własnym, fasolką i parmezanem


Jesień dotarła również do mnie


Relaks po pracy - jabłkowe Somersby


Kolejna wyprawa - jedziemy się wspinać


Nietypowe marshmallows otoczone twardą skorupką - lubię to!


Ciasto drożdżowe z jabłkami i kruszonką


Pisanie postu przy ciasteczkach korzennych - POST


Ziołowa herbatka z rana



Niecodzienny widok: Peelingi z Joanny w Szwajcarii


Urocze przesyłki - kartka od Kingi oraz paczka z nagrodami - POST



Rozkosz dla podniebienia - Lody Ben&Jerry's i czekolada Hershey's


Świeczka o zapachu kawy


Tak powoli i ociężale minął mi ten miesiąc. A jak wyglądał Wasz październik?
__________________________________________________________

Korzystając z okazji, chciałabym zapytać Was o zbliżający się okres świąteczny. Nie wiem, czy ktoś z Was jeszcze pamięta, ale w zeszłym roku grudzień był miesiącem świątecznych wpisów. Pojawiły się między innymi serie Pomysły na prezent oraz Świąteczne posty. Mogliście poczytać o Świętym Mikołaju z różnych zakątków świata, choince, wybrać prezent dla określonego typu osobowości znajomego, przeglądać haule zimowo-świąteczne i odwiedzić niemiecki jarmark świąteczny. Moje pytanie brzmi następująco: Czy bylibyście zainteresowani taką tematyką w tym roku? A jeśli tak to czy powinna ona być przeplatana z normalnymi postami, czy raczej zdominować bloga na czas świąt? Czekam na Wasze podpowiedzi!

czwartek, 29 października 2015

Jedz, pij, żuj #3 - Szwajcarskie ciastka

Nadszedł czas na kolejne testowanie jedzenia na blogu. Tym razem mam dla Was coś specjalnego. Staram się dobierać do tej serii kilka rodzajów konkretnego produktu, by móc przy okazji wybrać najsmaczniejszy kąsek. Tym razem pomysł podsunął mi mój ukochany, który wrzucił kilka opakowań do koszyka. Kruche ciastka, babeczki, mini-torciki, po prostu słodkie przekąski. Nigdy wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi, mimo że sklep odwiedzam regularnie, lecz po tych testach z pewnością to się zmieni.

Dziś przygotowałam dla Was test czterech słodkich przekąsek, które zakupić można w markecie Migros. Są one produkowane przez sieć piekarni Jowa, która zaopatruje tenże sklep w wypieki i pieczywo. Moich dzisiejszych bohaterów zakupiłam w promocji. W dużym opakowaniu znajdowały się 4 mniejsze. Produkty te mają dość krótką datę ważności (około 1 miesiąca).




Informacje o produktach:

1) Choc-Törtli
Cena: 3.60 CHF za 4 opakowania
Cena pojedynczego opakowania: 1.20 CHF
Pojemność: 75 g



Każde opakowanie zawiera jedno ciacho, które ma dodatkowe zabezpieczenie w postaci papierowego kartonika.


Sam wygląd już zachęca do spróbowania :) Torcik składa się z kruchego spodu, czekoladowego wnętrza i jasnego napisu Choc.


Ciastko przypomina w smaku świeżo upieczoną babeczkę. Kruchy i miękki spód łączy się z bardzo mocno czekoladowym środkiem. Nie jest to wyrób czekoladopodobny czy kakao, lecz najprawdziwsza czekolada. Wyczuwalne są również małe kawałki czekolady oraz zmielone orzechy laskowe. Ta część torcika jest bardzo puszysta i ma ciekawą konsystencję. Sam napis Choc jest bardziej chrupiący i ma smak migdała.

2) Amarello-Törtli

Cena: 3.30 CHF za 4 opakowania
Cena pojedynczego opakowania: 1.10 CHF
Pojemność: 75 g


Przy otwarciu każdego opakowania bardzo pozytywnie zaskoczył mnie fakt, iż ciastka nie są pokruszone i pięknie się prezentują.


Jest to miniaturka torta Amarello, którego podstawą jest kruche ciasto i wiśnie. Całość oprószona jest cukrem pudrem.


Podobnie jak w przypadku pierwszego torcika również tutaj mamy do czynienia z miękkim, kruchym ciastem. Jest to połączenia dwóch smaków: słodkiego i kwaśnego. 


Słodkości nadaje cukier puder, który jest dość wyczuwalnym składnikiem. Nadzienie stanowią z kolei kwaśne wiśnie. Ta kwaskowatość jednak bardzo dobrze współgra ze słodkim ciastkiem.




















3) Linzer-Törtli

Cena: 4.20 CHF za 4 opakowania
Cena pojedynczego opakowania: 1.40 CHF
Pojemność: 75 g



Mini-wersja dość znanego austriackiego tortu Linzer.


Mamy tutaj do czynienia ze specjalnym, ciemnym ciastem, typowym dla Linzer Torte. Środek wypełnia marmolada malinowo-porzeczkowa. Charakterystyczną cechą jest wzorek w postaci rombu na wierzchu ciastka.


Pierwszym smakiem, który dominuje w tym torciku jest wszechobecny cynamon. Jeśli ktoś nie jest jego fanem, to może mieć problem z entuzjazmem nad tą słodkością. Samo ciasto jest miękkie i orzechowe. Nadzienie jest przyjemnie malinowe.
















4) Nuss-Törtli

Cena: 4.20 za 4 opakowania
Cena pojedynczego opakowania: 1.40 CHF
Pojemność: 80 g



Chyba najmniej urokliwym torcikiem okazał się ostatni z próbowanych – torcik orzechowy.


W całości pokrywa go gruba warstwa kruchego ciasta, a w środku znajdziemy orzechowe nadzienie.


Tak jak wspomniałam, warstwa ciasta jest okropnie gruba i przez to torcik jest bardzo ciężki, ale i zbyt suchy. Konsystencja jest dość zbita. Nadzienie nie jest wilgotne, więc nie da się zjeść tego ciacha bez popijania. Orzechy, znajdujące się w środku, są skarmelizowane. W masie istnieją również małe, nierównomiernie rozmieszczone kawałki orzechów laskowych. Szczerze mówiąc, ich smak nie przypadł mi do gustu.

 Podsumowując te cztery ciacha moja top-lista prezentuje się tak, jak powyżej. Do moich ulubieńców z pewnością trafia Choc-Törtli – być może dlatego, że jestem ogromną czekoladoholiczką. Amarello i Linzer uplasowałabym na równym poziomie. Oba ciastka mają w sobie nuty smakowe idealne na zimne dni. Niestety Nuss-Törtli jest największą porażką tego zestawienia i na pewno już go nie kupię.

Takie mini-torciki to świetne rozwiązanie na przekąskę w ciągu dnia. Ciacho zamknięte jest w opakowaniu, więc będzie z całą pewnością świeże po otworzeniu. Tak naprawdę przypomina to zjedzenie kawałka ciasta na drugie śniadanie czy podwieczorek. Cena takiego smakołyku nie jest wysoka. Z pewnością poleciłabym je zapracowanym osobom, które w drodze do pracy mają chwile na kupno czegoś słodkiego. Ja już zaczynam rozglądać się za innymi rodzajami tych słodkości :)

Co sądzicie o takich przekąskach? Czy w Polsce istnieje możliwość kupna podobnych smakołyków? Które połączenie smakowe odpowiadałoby Waszemu podniebieniu?


niedziela, 25 października 2015

Cos pysznego #13 - Gruszki pięknej Heleny

Zachwyć swoich gości prostym, aczkolwiek bardzo efektownym deserem!

Składniki:

- Gruszka
- Lody waniliowe
- Gorzka czekolada 
- Cukier
- Laska wanilii
- Masło


Wykonanie:

Do garnka wlewamy 2 szklanki wody, dodajemy cukier i laskę wanilii. Całość gotujemy około 5 minut, aż cukier całkowicie się rozpuści.

Gruszki obieramy, wydrążamy nasiona, ale koniecznie zostawiamy ogonek, by można było łatwo wyciągnąć owoc.

Gruszki ustawiamy pionowo w gotującym się syropie. Pozostawiamy je na 10 – 15 minut (powinny być one dość miękkie, jednak nie za bardzo, żeby się nie rozleciały).

Miękkie owoce wyciągamy z garnka, osuszamy i studzimy.

W małym rondelku przygotowujemy polewę czekoladową (1 łyżka masła + tabliczka czekolady).

Na talerzu układamy gruszkę, dodajemy kilka kulek lodów waniliowych i polewamy gorącą czekoladą.


Wybaczcie małą ilość zdjęć, lecz było już późno, a deser ma swój urok właśnie w tym, że lody łączą się z gorącą czekoladą i gdybym poczekała nieco dłużej wyszłaby z tego jedynie papka. Zachęcam Was jednak do wypróbowania tego przepisu, gdyż połączenie tych trzech składników jest obłędne.

Jedliście już ten kultowy deser? Co sądzicie o takim połączeniu smaków?

środa, 21 października 2015

Perfekcyjny kącik nieperfekcyjnej Pani Domu #2

Witajcie kochani!

Pierwszy post z Kącika nieperfekcyjnej Pani Domu spotkał się ze sporym zainteresowaniem. Postanowiłam tym samym kontynuować serię i zamieścić kolejną dawkę domowych porad. Ostatnio poruszyłam temat systemu słoikowego (LINK DO POSTU), który wprowadziłam w ramach organizacji w moim domu. Swoją drogą, po ponad miesiącu funkcjonowania i przyjaźni z tymi małymi pomagierami, mogę śmiało stwierdzić, że był to strzał w dziesiątkę, a codzienne wykorzystanie przedmiotów w nich się znajdujących jest teraz nie tylko łatwe, ale i przyjemne.

W drugim poście cyklu chciałabym, byśmy w dalszym ciągu pozostały w mojej kuchni. Przy wirtualnej kawie (bądź herbacie, jak kto woli) pokażę Wam kilka gadżetów, które świetnie nadają się do organizacji miejsca i czasu.

Pierwszym jakże prostym, a przy okazji niezbędnym przedmiotem w mojej kuchni jest pojemnik na sztućce i nie tylko.

1) Pojemnik na sztućce
Sklep: Ikea
Seria: Ordning
Materiał: stal nierdzewna
Rozmiary: wys: 13.5 cm, średnica: 12 cm
Cena: 3.95 CHF / 6.99 zł



Jest to produkt tak uniwersalny, że można byłoby rozpisywać się godzinami nad jego zastosowaniem. W mojej kuchni zagościły dwa taki pojemniki: jeden z nich przeznaczyłam do suszenia umytych sztućców, w drugim z kolei umieściłam drewniane łyżki, chochelki itp.


Oba pojemniki, pomimo tego że stoją „na widoku”, nie sprawiają wrażenia nieporządku. Wręcz przeciwnie! Pasujące do siebie przedmioty ułożone są w jednym miejscu. Wygląda to estetycznie, a także jest praktyczne w użyciu. W końcu nie muszę szukać łyżek do sałaty, które wcześniej wiecznie zmieniały miejsce pobytu i należało otworzyć każdą szufladę, by trafić na ich ślad.


2) Pojemnik z przegródkami
Sklep: Norma
Materiał: plastik
Kolor: fioletowy
Wymiary: 25 x 16 x 9 cm
Cena: 2.99 euro za 2 szt.




 Któż z nas nie ma w kuchni miejsca, gdzie znajdują się wszystkie torebkowe artykuły: przyprawy, sosy, budynie, galaretki i inne „proszki”. A jak często zdarzyło Wam się znaleźć tam przeterminowany produkt lub najzwyczajniej w świecie połowa jakże potrzebnego Wam w tym momencie proszku do pieczenia znalazła się na dnie szafki? W moim przypadku produkty w proszku zajmują dość dużo miejsca. Jadąc do Polski robię spore zapasy sody oczyszczonej, kwasku cytrynowego, żelatyny, budyniów, przypraw, a także gotowych sosów na czarną godzinę. Takich produktów nie jestem w stanie kupić u siebie, a jednak czasem się przydają. Gdy zobaczyłam te pojemniki w tak radosnym kolorze od razu pomyślałam, że to coś, co z pewnością mi się przyda.


Te dwa małe pudełka usystematyzowały moje opakowania. Są one teraz ułożone w grupkach (każda przegroda to jeden rodzaj) oraz zgodnie z datą ważności, dzięki czemu zużywam najpierw ten produkt, który będzie jako pierwszy przeterminowany. Nie oszukujmy się. Gdybym trzymała je wszystkie razem w szufladzie pewnie brałabym ten, który pierwszy wpadnie mi w rękę.


Domyślam się, że jakiś Ktoś stwierdzi, iż szkoda marnować pieniędzy, a następny Ktoś nie będzie mógł znaleźć takiego pudełeczka. Moja rada? Taką rzecz można dostać zupełnie za darmo i znaleźć w pierwszym lepszym supermarkecie. Moje pierwsze wizyty w Polsce wiązały się w kupowaniem artykułów spożywczych kartonami (tak bardzo nie mogłam przyzwyczaić się do tutejszego jedzenia). Kupowałam budyń – brałam cały karton. Przyjeżdżając do domu, nawet nie przyszło mi do głowy, żeby go wyrzucać, bo przecież sprawdzi się on idealnie do uporządkowania wszystkich „proszków”. Z biegiem czasu zrezygnowałam z kupowania tak dużych ilości rzeczy, lecz często brałam nowy kartonik do ogarnięcia rzeczy na czas podróży lub gdy poprzedni już swoje wysłużył. Być może sklepowe kartoniki nie wyglądają zbyt pięknie, ale zawsze można je obkleić lub ładnie udekorować wedle upodobań, no i zazwyczaj i tak schowane są one w szafce.



 Kuchnia to miejsce, w którym oboje zawsze rozpoczynamy dzień. Siadamy przy stole do śniadania, popijamy kawę. Niezbędnikami, bez których nie wyobrażam sobie życia, a na które spoglądam milion razy dziennie są: zegar, kalendarz i korkowa tablica. Te trzy rzeczy znajdują się w sąsiedztwie stołu, dzięki czemu nigdy się nie spóźnię i nie zapomnę o ważnych rzeczach, które skrupulatnie zapisuje.
 























Jak widzicie ten miesiąc jest raczej spokojny. Nie mamy żadnych ponadplanowych zadań do wykonania, lecz są okresy, gdzie nie ma już miejsca na zapisanie kolejnych informacji. Wybór kalendarza również nie jest przypadkowy. Jak wiecie uwielbiam gotować i piec, stąd też prezent od mojej mamy – kalendarz z przepisami na każdy miesiąc.


Korkowa tablica to rzecz, która towarzyszy nam od pierwszych dni wspólnego zamieszkania. Znajdują się na niej ważne informacje, telefony, godziny otwarcia najczęściej odwiedzanych miejsc, daty ważniejszych wydarzeń, mój plan pracy, a także bony zakupowe czy rachunki umieszczane pod klamerką z napisem „Nie zapomnieć!” Tablice staram się uaktualniać mniej więcej raz na 2 miesiące lub częściej jeśli zachodzi taka potrzeba. Przechodząc koło niej, mój wzrok zawsze na nią pada, więc mogę mieć pewność, że nic ważnego mi nie umknie. Przydała się ona również wiele razy moim znajomym, którzy będąc u mnie zastanawiali się np. nad godzinami otwarcia urzędu, czy potrzebowali numeru do polskiego lekarza ;)

Jeszcze nie postawiłam kropki w tym poście, a już w głowie układa mi się schemat kolejnych dwóch poradnikowych wpisów. Mam nadzieję, że z entuzjazmem będziecie je przyjmować, gdyż (pomimo tego że są one bardzo pracochłonne) sprawiają mi ogromną frajdę.

Co myślicie o moich kuchennych pomocnikach? Posiadacie w swojej kuchni gadżety, które ułatwiają Wam organizację? Czy moje rady okażą się dla Was przydatne?
_________________________________________________________________________________

Jeśli szukasz pozostałych postów z serii Perfekcyjny kącik nieperfekcyjnej Pani Domu, znajdziesz je w zakładce Porady.

czwartek, 15 października 2015

Cos pysznego #12 - Bulki z sezamem

Moi drodzy!


Pod ostatnim postem z bułkami z makiem pojawił się komentarz, że lepsze są bułeczki z sezamem. „ Mówisz, masz!“ - chciałoby się powiedzieć. Dziś zatem mam dla Was kolejny świetny przepis, którego zepsuć się nie da ;)


Składniki:

500 g mąki pszennej
200 ml mleka
100 ml ciepłej wody
1 białko
50 ml oliwy
10 g drożdży suchych
1 łyżka cukru
1 łyżeczka soli

Dodatkowo:
1 żółto
1/4 szklanki mleka
sezam


Wykonanie:

Łączymy drożdże, cukier, 1 łyżkę mąki i kilka łyżek mleka i odstawiamy na moment przykryte ściereczką.

Do dużej miski wsypujemy resztę mąki, w której robimy „dołek”. Wlewamy pozostałą część mleka i wodę. Dodajemy wcześniej przygotowane drożdże i białko.

Zaczynamy wyrabiać ciasto (można to zrobić ręcznie bądź mikserem z hakiem). W czasie wyrabiania dodajemy oliwę, a pod koniec - sól.


Ciasto wyrabiamy do momentu aż będzie gładkie i miękkie oraz nie będzie lepić się do dłoni.

Gotowe ciasto przekładamy do miski wysmarowanej lekką warstwą oliwy. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1 h w ciepłe miejsce.
                                   ____________________________________

Wyrośnięte ciasto przekładamy na blat posypany mąką.

W zależności od Waszej fantazji możecie teraz wymyślić własny kształt bułek. Ja w tym przypadku rozdzieliłam ciasto na części i uformowałam z nich wałki długości 30 cm.



Wałki ułożyłam tak, jakbym chciała zawiązać ciasto w supeł. Jeden koniec schowałam pod spód, drugi włożyłam w środek bułki.


Bułeczki przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Ponownie przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 40 minut.

Wyrośnięte bułki smarujemy połączeniem żółtka i mleka, po czym posypujemy je sezamem.


Pieczemy je w temp. 180 stopni przez około 20 – 25 min.




Co sądzicie o takich bułeczkach? Kto z Was zabiera się za pieczenie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...