Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moja pielegnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moja pielegnacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 czerwca 2019

Plan pielęgnacji - lato 2019

Lato przychodzi dość opornie do Szwajcarii i częściej dni wypełnione są strugami deszczu, zamiast promieniami słońca. Nie tracę jednak nadziei na przyjście cieplejszych chwil, które umożliwią nam wyjazdy i spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Wkroczenie w kolejną porę roku jest także dobrym czasem na przyglądnięcie się swojej pielęgnacji. Ponownie zabrałam się zatem za stworzenie planu pielęgnacyjnego, którego zamierzam przestrzegać przez najbliższe trzy miesiące.

Jakich kosmetyków zamierzam używać latem?

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

Kilkukrotnie wspominałam już, że znalazłam lek na zło, które mnie spotkało. Moją ulubioną wodę micelarną Bourjois odkryłam na jednej z kosmetycznych stron internetowych w Szwajcarii, dzięki czemu po wykończeniu poprzedniej butelki mogłam sięgnąć po kolejną. Jest to mój najlepszy sposób na demakijaż twarzy. W użyciu w dalszym ciągu jest żel węglowy od Bielendy, który pewnie niedługo ulegnie zużyciu. Już dziś mogę wydać mu pozytywną opinię. Jest to jeden z najlepiej oczyszczających żeli, który pozostawia przyjemne uczucie na twarzy.



W moich zapasach znajduje się jeszcze żel od Bourjois, który kiedyś dostałam. W końcu nadszedł jego czas i będzie następcą czarnej mazi od Bielendy. Jednocześnie jest to mój ostatni żel do zużycia, więc śmiało mogę zacząć rozglądać się za jakimś małym zapasikiem. Jeśli chodzi o tonik to obecnie testuję coś nowego. Jest to kosmetyk marki Nature, który wzbogacony jest o formułę micelarną. W składzie znajdują się roślinne ekstrakty, w tym nagietek i rumianek. W dodatku jest on bezalkoholowy. Jak do tej pory jestem z niego bardzo zadowolona.

Pielęgnacja twarzy

W mojej pielęgnacji twarzy znalazło się nieco za dużo produktów. Głównie jest to spowodowane testowaniem kilku kosmetyków, które otrzymałam np. od marki Vichy. Zacznijmy jednak od początku: na co dzień używam dwóch produktów marki Naturaline. Jest to szwajcarska firma, która ostatnio przekonała mnie do siebie i coraz częściej sięgam w jej kierunku. Już wiosną rozpoczęłam przygodę z różanym serum i mimo że nie przepadam za tym składnikiem w kwestii samego zapachu, to z kosmetyku jestem zadowolona. Podobne odczucia towarzyszą mi podczas używania kremu nawilżającego pod oczy, który zawiera algi.



Obecnie nie jestem w stanie wybrać głównego kosmetyku, który używałabym codziennie do pielęgnacji twarzy. W ostatnim czasie najczęściej sięgałam po produkt, na który akurat miałam ochotę. W użyciu jest zatem krem nawilzajacy Lavera Hydro Effect, który przeznaczony jest na dzień. Mi jednak średnio odpowiada jego tłustawa konsystencja i do tej pory korzystałam z niego głównie, gdy w ciągu dnia nie ruszałam się z domu. Ewentualnie nakładałam go na noc. W gorszych momentach służy mi Effaclar Duo+, który w moim przypadku wędruje często na całą twarz. Poza swym głównym działaniem zapewnia mi dodatkowo matowy efekt przez cały dzień.

Dzięki wspominanym wcześniej testom w mojej pielęgnacji pojawiły się nowości od Vichy. Jednym z produktów jest pielęgnacyjny krem Phytosolution z serii Normaderm o lekkiej formule, który ma działanie nawilżające i przeciwtrądzikowe. Drugim z kolei - booster nawilżający na okolice oczu – Mineral 89. Pierwsze wrażenia są jak na razie pozytywne, a na uwagę zasługują również wysokiej jakości szklane buteleczki, w których zamknięte zostały kremy.

Pielęgnacja dodatkowa

Dodatkowo staram się używać peelingu mineralnego marki Biotanique, który całkiem dobrze oczyszcza twarz z suchego naskórka. Peelingowanie nie należy jednak do moich mocnych stron, więc zużywanie kosmetyków tego rodzaju przychodzi mi bardzo powoli. Kilkukrotnie sięgnęłam już w stronę maski oczyszczającej Lavera, która ma konsystencję zielonej glinki. Moim skromnym zdaniem jest to najlepszy kosmetyk z tej serii produktów Lavery. Latem nie miewam dużych problemów z suchymi ustami, więc wystarczy mi ochrona, którą daje balsam Kiehl'sa.
























Higiena i pielęgnacja ciała

Do mojej łazienki zawitało lato. Za oknem pogoda nieciekawa, ale u mnie pełna gama kolorów. Do mycia ciała używam teraz boskiego żelu Elkos z wersji limitowanej Paradies Vogel, które zachwyca nie tylko opakowaniem, ale też zapachem. W okresie letnim zamierzam także używać pianek pod prysznic Balea w wakacyjnych wersjach zapachowych. Pierwszy kontakt z nimi mam już za sobą i muszę przyznać, że jest dobrze! Do higieny intymnej standardowo służyć będzie mi emulsja od AA Intymna.



W tym momencie nie posiadam wielu produktów przeznaczonych do kąpieli. Jeśli już wybieram ten rodzaj błogiego wypoczynku w pianie, to towarzyszy mi płyn do kąpieli Kneipp o pięknym zapachu moringi. Ilość piany, która powstaje z jego udziałem, jest nadzwyczaj duża, a w dodatku pozostawia on skórę przyjemnie nawilżoną. W użyciu są także dwa peelingi do ciała. Nowo otwartym opakowaniem jest kosmetyk od Joanny o zapachu gruszkowym, po który sięgnęłam po raz pierwszy. Wcześniej miałam kontakt z tymi produktami, lecz nie używałam wcześniej tego wariantu zapachowego. Mam także za sobą pierwsze użycie peelingu kawowego Body Boom – marki, która jest ostatnio dość znana. Nie chciałabym jednak wypowiadać się na jej temat. Potrzebuję nieco więcej czasu na dokładne przyjrzenie się jej.  
























Pielęgnacja ciała idzie mi ostatnio raczej opornie. Głównym kosmetykiem w tej kategorii jest lotion Bebe Young Care z bambusem. Jest to taki średni produkt dla osób, które nie mają większych problemów ze skórą. Zajmie mi jeszcze trochę czasu zużycie dużej butli. Nadal używam kojącego kremu do skóry wrażliwej Balea, który trafia na ciało po goleniu i świetnie łagodzi podrażnienia. Krem do rąk od Kiehl's, który ostatecznie mocno mnie przesuszył, wymieniłam natychmiast na krem z proteinami jedwabiu z Ziaji. Jest to wielki powrót do tej marki i kosmetyku, który przed laty bardzo dobrze się u mnie sprawdzał. Krem z łoju jelenia marki Fusswohl był ostatnim kosmetykiem przeznaczonym do stóp, jaki miałam w zapasach. Obecnie do tego celu używam kremu, który akurat mam pod ręką. Otworzyłam także opakowanie intensywnie nawilżającego kremu Kneipp, który długo już leży w mojej szafce.

























Pielęgnacja włosów

Niewiele zmian zajdzie latem w pielęgnacji moich włosów. Do ich mycia wykorzystam szampon wzmacniający Garnier Fructis z serii Cucumber Fresh z ogórkiem i cytryną (polski odpowiednik nosi nazwę po prostu Fresh). Standardowo mam także w planach wyciągnięcie szamponu Citrus Fresh od Head&Shoulders. Od jakiegoś już czasu używam maski z granatem również od Fructis, którą moje włosy wypijają z radością. Ponadto od czasu do czasu spryskuję je kosmetykiem od Gliss Kur, który nie tylko ułatwia rozczesywanie, ale także pozostawia przyjemną lekkość i miękkość.





























Zapachy

Chyba jestem jedną z nielicznych osób, które zużywają perfumy do końca, przed zakupem kolejnych flakonów. Lato jest świetnym momentem na wykorzystanie lekkich, cytrusowych zapachów. Zamierzam korzystać z wakacyjnego rodzaju Jil Sander Sun o dwufazowej formule. Poza tym zapachem do torebki jest cytrusowa nuta, którą kupić można w sklepach Bershka. Nowością jest z kolei delikatny, kwiatowy aromat Betty Barclay.



W użyciu znajdują się także dwa antyperspiranty. Moim absolutnym ulubieńcem w tej dziedzinie jest spray Rituals o obłędnym zapachu kwiatu wiśni i mleka ryżowego, który działa przez bardzo długi czas. Nie używałam lepszego produktu. Nieco mocniejszym zapachem jest deo Tesori d'Oriente w wersji Muschio Blanco, który jest przykładem intensywnego i długo utrzymującego się kosmetyku.

























Czy miałyście kontakt z którymś z tych kosmetyków?

piątek, 22 marca 2019

Plan pielęgnacyjny: wiosna 2019

Ostatnio cierpię na absolutny brak czasu, a pisanie jednego postu na bloga zajmuje mi nawet kilka dni. Staram się jednak organizować na tyle, by w tygodniu pojawiły się minimum 2 nowe wpisy. Na dziś postanowiłam przygotować szybki wgląd do produktów, które towarzyszyć będą mi wiosną w mojej pielęgnacji. Wiem, że takie aktualizacje spotykają się z Waszym zainteresowaniem, toteż bez zbędnych wstępów zachęcam do lekturki.

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

W ostatnim czasie zużywam zapasy mojego ulubionego płynu micelarnego Bourjois Paris, z którym przyszło mi się pożegnać na dobre. Obecnie stosuję niebieską wersję do oczyszczania twarzy z makijażu wodoodpornego, który pojawiał się dotychczas w mojej pielęgnacji na przemian z fioletowym micelem tej samej marki. W dalszym ciągu stosuję hydrolat z zieloną herbatą od Bielendy. Do tej pory zużyłam pół butelki i jestem zadowolona z jego działania. Przyjemnie tonizuje i odświeża cerę. Przy codziennym stosowaniu nie odczułam żadnych negatywnych oznak. Gdy ta butelka ulegnie zużyciu, co mimo wydajności produktu może nastąpić tej wiosny, przejdę do testowania toniku marki Naturé, który będzie dla mnie absolutną nowością i nawet sama nazwa nigdy wcześniej nie obiła mi się o uszy.



Wraz z początkiem zimy rozpoczęłam używanie żelu węglowego od Bielendy i nadal sięgam w jego kierunku. Po użyciu połowy opakowania muszę powiedzieć, że sprawdza się on nadzwyczajnie dobrze. Węglowa seria w stu procentach wpasowuje się w oczekiwania mojej cery. Już po kilku dniach stosowania zauważyłam dużą poprawę na twarzy. Zniknęły przebarwienia, a krostki szybko się goiły. Przy tym świetnie matuje on moją tłustą cerę i dokładnie oczyszcza.

Podstawowa pielęgnacja twarzy

Z puli produktów, których używałam zimą niewiele pozostało. Ogólnie zauważyłam tendencję spadkową, jeśli chodzi o kremy, które zalegały mi zawsze na łazienkowej półce. W tym momencie testuję nadal kosmetyki z kalendarza adwentowego Kiehl's, toteż mały słoiczek z kremem na dzień skończę w pierwszej kolejności. Zbliżam się powoli do opisania Wam moich wrażeń o tych produktach. Następnie planuję systematycznie sięgać po krem marki Lavera. Miałam do niego już kilka podejść i przyznam szczerze, że jakoś niespecjalnie mnie on „kupił”. Ze względu na jego konsystencję nie wiem także, czy będzie mi się z nim dobrze współpracować, nakładając go na dzień pod makijaż. W pogotowiu mam jednak Effaclar Duo+, który u mnie ma także rewelacyjne właściwości matujące, więc będę używać tych produktów zamiennie. Do pielęgnacji okolic pod oczami wybrałam dwa produkty: na dzień krem Naturaline, który towarzyszy mi już jakiś czas, a na noc – testowany krem Kiehl's. Nie potrafię jednak ustosunkować się do działania tych produktów, bo ja nie mam żadnych problemów ze skórą w tym regionie i nakładam je jedynie profilaktycznie.



Pielęgnacja dodatkowa

Do dodatkowej pielęgnacji twarzy zaliczam kojący krem Pharmaceris, którego już niewiele mi zostało. Myślę, że tej wiosny ostatecznie się z nim pożegnam. Gdy miewam gorsze okresy, twarz smaruję na noc maścią cynkową, która działa cuda. Do peelingowania nadal używam peelingu Biotanique. Na usta trafia z kolei standardowo Carmex. Otwarty jest także balsam Kiehl's, lecz nadaje się on tylko, gdy usta nie są mocno spierzchnięte.




Higiena i pielęgnacja ciała

Jak wiadomo żele pod prysznic są kosmetykami, które najczęściej wymienia się w łazience. Na okres wiosenny postanowiłam przygotować sobie żele marki Elkos, których opakowania i zapachy od razu kojarzą mi się z cieplejszymi dniami. Po pierwszych użyciach mogę powiedzieć, że zapowiada się naprawdę dobrze. Tej wiosny wykończę również emulsję do higieny intymnej AA. Standardowy produkt, który pojawia się w mojej pielęgnacji. Z poprzedniego zestawienia pozostał mi jeszcze peeling myjący Rituals o obłędnym zapachu mleka ryżowego i kwiatu wiśni. Jest to tego rodzaju produkt, z którym nie chcę się żegnać i czasem moje używanie go kończy się na otwarciu zakrętki i powąchaniu. Jeśli jednak zdecyduję się na ostatni krok, to zastąpi go peeling z Joanny o zapachu truskawkowym. Wielki powrót od lat nieużywanego produktu.



Pielęgnacja ciała idzie mi bardzo opornie i najczęściej w zapasach dominują u mnie kosmetyki do tego celu. Nie mam jednak problemów ze skórą na ciele i żeby doprowadzić do jej wysuszenia, musiałabym chyba udać się na Alaskę. Niezmiennie zatem do tego celu służy mi balsam Bebe Young Care w wersji bambusowej. Butelka jest tak duża, że nie wykorzystałam nawet 3/4. Na skórę podrażnioną (a więc głównie po depilacji) nakładam krem do cery wrażliwej od Balea, który bardzo lubię. W pielęgnacji stóp pomaga mi krem Fusswohl z łoju jelenia. Nie brzmi zachęcająco, ale jest rewelacyjny. Natomiast mój plan zamiany poprzedniego kremu do rąk z Garniera na krem Ziaji totalnie nie wypalił. W międzyczasie zaczęłam testować produkty Kiehl's, a wśród nich znalazł się właśnie krem do tego celu. Do zachwytu mi daleko, ale nie lubię otwierać kilku produktów naraz.




Pielęgnacja włosów

Ponownie dotarłam do stanu rzeczy, w którym moim włosom niewiele potrzeba. Dlatego też nie będę przesadzać z ilością kosmetyków. Do ich mycia zaczęłam już stosować szampon z kofeiną Alpecin. Po kilku spotkaniach zauważyłam jednak, że nie jest to produkt, którego mogę używać codziennie, a jedynie od czasu do czasu, więc będę musiała zaopatrzyć się w jakiś dodatkowy kosmetyk. Otwartym produktem jest maska do włosów marki Garnier Fructis. Dostałam niedawno wersję z granatem, która co prawda w założeniu nie jest przeznaczona do mojego rodzaju włosów, lecz mimo to sprawdza się jak do tej pory świetnie i zamierzam nadal ją stosować. W zapasach ostała mi się także moja ulubiona ampułka do włosów Pantene Pro-V, którą z przyjemnością zużyję. Postaram się także sięgać w stronę odżywki bez spłukiwania Gliss Kur, którą dostałam w prezencie. O ile nie będzie ona obciążać moich włosów, będę jej systematycznie używać.





Produkty do kąpieli

W tej kategorii nie mam wielu kosmetyków w zapasie. Podczas spędzania czasu w wannie towarzyszy mi często płyn do kąpieli Kneipp. Używałam go już kilkukrotnie i byłam zadowolona nie tylko z samego zapachu, ale także z ilości i trwałości powstałej piany jak i pielęgnacyjnych właściwości, jakie za sobą niesie. Idealne zakończenie wieczoru. Miałam także szansę zastosowania u siebie nowości marki Body Boom, która rozszalała się na blogach. Zdecydowałam się na zakup peelingu kawowego z kokosem i po pierwszej aplikacji pozostały mi dobre wspomnienia. Zobaczymy, czy nadal będzie mi się dobrze współpracować z tym produktem.



A czy Wy planujecie pielęgnację na wiosnę? Znacie kosmetyki, których używam?

wtorek, 11 grudnia 2018

Plan pielęgnacyjny: zima 2018

Nim się obejrzałam jesień chyli się ku końcowi, a mi przyszło przygotować kolejny wpis z aktualizacją mojej pielęgnacji na najbliższy czas. Nie ukrywam, że patrząc na ostatki w opakowaniach kosmetyków w mojej łazience, pomyślałam, że dobrze byłoby zużyć wszystko, co mi zalega i wejść w Nowy Rok z nową pulą kosmetyków. Nie dajmy się jednak zwariować! Nie zamierzam nakładać na siebie osiem warstw kremów, by tylko tego dokonać. Byłabym jednak zadowolona, gdyby udało mi się to zrobić. W związku z tym, że mam kilka produktów, które starczą mi jeszcze na maksymalnie 2 – 3 użycia, zdecydowałam już nie pokazywać w dzisiejszym wpisie prawie pustych butelek, a od razu ich następców. Myślę, że to ułatwi Wam jego odbiór, a śmieci pozostawię do Denka.

Zachęcam do zapoznania się z moim planem pielęgnacyjnym!

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

Przez okres jesienny podczas demakijażu towarzyszył mi płyn micelarny z Bielendy. Była to wersja nawilżająca w dużej butelce. Mam go jeszcze odrobinę na dnie, lecz niedługo trafi do Denka i tam przeczytacie o nim więcej. Dziś mogę Wam zdradzić, że w moim przypadku lepiej sprawdziła się wersja różowa, choć ta również nie była zła. W okresie zimowym z radością powrócę do mojej ulubionej wody micelarnej z Bourjois, której mam już niewiele w zapasach. Poprzedni tonik również jest na wykończeniu, więc z powodzeniem przedstawić mogę jego następcę. Tym razem będzie to nowość, lecz także od Bielendy. Pierwszy raz będę mieć do czynienia z hydrolatem, a w Polsce skusiłam się na serię „Zielona herbata”.


























Jeśli chodzi o oczyszczanie twarzy, to już kilkukrotnie używałam żelu do mycia twarzy Iwostin Purritin i za każdym razem sprawdzał się u mnie dobrze. Obecnie wykańczam kolejne opakowanie. Gdy go zużyję, planuję sięgnąć po żel węglowy Carbo Detox. Jak widać zimą królować będzie u mnie marka Bielenda. Ten produkt również jest dla mnie nowością. Choć zazwyczaj staram się nie wprowadzać do mojej podstawowej pielęgnacji kilku nowych kosmetyków naraz, to teraz jestem do tego zmuszona. Nie posiadam bowiem żadnego znanego mi kosmetyku w obu kategoriach. Pocieszam się jednak, że maseczki z tej węglowej serii sprawdzają się u mnie świetnie i może żel będzie równie dobry i nie spowoduje żadnych problemów.

Podstawowa pielęgnacja twarzy

W skład podstawowej pielęgnacji twarzy wchodzi serum węglowe z Bielendy (po raz kolejny ta marka). Zużyciu uległa już ponad połowa buteleczki i naprawdę jestem z niego bardzo zadowolona. Widzę jego pozytywny wpływ na cerę za każdym razem, gdy po niego sięgam. Śmiało mogę powiedzieć, że przyspiesza on u mnie golenie się wszelkich niedoskonałości. Zimą nie zamierzam z niego rezygnować. W użyciu jest nadal aktywny krem eliminujący niedoskonałości od Iwostin. Mam go jeszcze trochę w opakowaniu, ale z pewnością niedługo się skończy. Po jego wykorzystaniu chciałabym zrobić sobie od niego przerwę, bo zauważyłam, że moja skóra już się do niego przyzwyczaiła i nie działa on tak skutecznie jak kiedyś. Z ogromną obawą podjęłam decyzję o następnym kremie na dzień, który będę stosować. Jest nim produkt od Lavery z serii Hydro Effect. Być może pamiętacie, że żel z tej serii spowodował u mnie okropny wysyp niedoskonałości i wylądował w koszu. Mam nadzieję, że krem wykorzysta szansę, która mu dałam.























Na noc w dalszym ciągu zamierzam nakładać krem Biotherm Skin Oxygen. Ze względu na jego żelową konsystencję jest on niezwykle wydajny i nie doszłam nawet do połowy tego słoiczka. Krem pod oczy Anneyake pojawił się w ostatnim Denku. Teraz z kolei pod oczy wędruje kosmetyk Naturaline. Ja nie mam nadmiernych problemów z tymi okolicami, więc kremów tego rodzaju używam dla zasady. Ciężko jest mi nawet wypowiedzieć się, czy jest on dobry czy też nie. Okaże się pewnie za kilka lat.

Pielęgnacja dodatkowa

Poczynając pewne zmiany w podstawowej pielęgnacji mojej twarzy, postanowiłam nie wprowadzać już więcej nowości. Od czasu do czasu zamierzam zatem sięgać ze sprawdzonych produktów. Do peelingowania twarzy służyć będzie mi mineralny peeling marki Biotanique. Gdy moja cera będzie potrzebować ukojenia, trafi na nią krem kojący Octopirox od Pharmaceris. Planuję częściej oczyszczać twarz przy pomocny węglowej maski. Z czystym sercem mogę tu wymienić rewelacyjne maski węglowe z Bielendy, a także pełnowymiarową maskę Charcoal. W przypadku nasilonego trądziku na noc standardowo nakładać będę maść cynkową, która sprawdza się bezbłędnie, a w walce z suchymi ustami pomoże mi Carmex.



Higiena i pielęgnacja ciała

Nie jestem w stanie powiedzieć, ile żeli zużyję w ciągu zimy. Jak wiadomo jest to dość „chodliwy” kosmetyk. Ten chłodny okres rozpocznę jednak pod mało zimowego zapachu. Żel pod prysznic Fa to połączenie lotosu i frezji. Ten aromat jest tak cudowny, że nie mogłam się powstrzymać przed jego wystawieniem. Swoją drogą ostatnio coraz częściej znajduje ciekawe wersje żeli od Fa. Jesień również zaczynałam z tą marką. Mój mąż zużyje w najbliższym czasie ostatni z żeli I am w naszych zapasach. Do końca zimy zamierzam również wykorzystać czarne mydło z Rituals, które dobrze oczyszcza, a przy tym nadaje się także do peelingowania ciała. Jeśli już mowa o peelingu, to tutaj również marka Rituals i nie ukrywam mój ulubieniec, którego odnalazłam dzięki kalendarzowi adwentowemu. Przeznaczony pod prysznic peeling w wersji Sakura nie tylko pięknie pachnie, ale także świetnie działa: jest skuteczny, a jednocześnie delikatny dla skóry. Mój ideał! Nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że do higieny intymnej używać zamierzam kolejnej emulsji od AA Intymna. Po skończeniu żelu powracam do tej konsystencji, która zdecydowanie bardziej mi pasuje.





Po wymęczeniu lotionu do ciała z The Body Shop, którego zapach zaczął mnie w pewnym momencie bardzo przytłaczać, nadszedł czas na coś innego. Wybór padł na lotion z Bebe Young Care Bamboo Dream. Jestem już po pierwszych użyciach i póki co jestem zadowolona z jego działania. Na podrażnienia po goleniu używam w dalszym ciągu kremu do skóry wrażliwej z Balea. Bardzo sobie go cenię i często powracam. To opakowanie również powoli się kończy. W kwestii pielęgnacji stóp i dłoni nie zanotowałam żadnych zmian. Nadal sięgam po krem z łoju jelenia Fusswohl oraz czerwoną wersję Garniera. Ten drugi może mi się skończyć tej zimy, więc w zapasie czeka już krem z proteinami jedwabiu z Ziaji, który wieki temu bardzo lubiłam.



Pielęgnacja włosów

Jeśli chodzi o włosy, to jestem raczej minimalistką. Nie sposób znaleźć u mnie mnóstwa kosmetyków przeznaczonych do ich pielęgnacji. Na swoje szczęście natura obdarzyła mnie grubymi i zdrowymi włosami, które rosną tak szybko, że nie sposób ich zatrzymać. W najbliższym czasie szamponami, które będą mi towarzyszyć, będą produkty Pharmaceris. Już dziś mogę powiedzieć, że świetnie sprawdzają się one do włosów przetłuszczających oraz łojotokowej skóry głowy, którą niestety posiadam. No ale coś za coś. Od dłuższego czasu włosy na długości od uszu w dół myję jedynie odżywką i tutaj postaram się zużyć balsam do włosów Seboradin. Przyznam jednak, że meczę się z nim zwłaszcza w kwestii samego opakowania, które utrudnia wydobycie kosmetyku. Otworzyłam również maskę z Fructis z jagodami goji, którą dostałam. Co prawda jest ona przeznaczona do włosów farbowanych, ale moje włosy „piły” ją hektolitrami, więc zamierzam nadal jej używać. Do końca tego roku postanowiłam również olejować włosy tak często, by zużyć olejek arganowy, który posiadam.



Inne

Naturalnie za sprawą kalendarza adwentowego w moje ręce wpadły nowe miniaturki kosmetyków z Kiehl'sa. Tę markę już od dawna chciałam wypróbować, a taki kalendarz jest świetnym rozwiązaniem. Muszę jeszcze znaleźć dogodny czas na testowanie tych produktów, ale na pewno w okolicach wiosny możecie liczyć na zbiorczy wpis poświęcony tym produktom. Na zdjęciu kilka z tych, które do tej pory pojawiły się w kalendarzu.



Czy znacie te kosmetyki? Jak sprawdziły się one u Was? Czy moje punkty pielęgnacyjne pokrywają się z Waszymi?

niedziela, 16 września 2018

Plan pielęgnacji: jesień 2018

Już od roku przygotowuję plany pielęgnacyjne wraz z przyjściem kolejnej pory roku. Muszę przyznać, że okazało się być to dla mnie bardzo przydatne i jeszcze bardziej skupiam się na tym, by zużywać do końca otwarte kosmetyki, zanim otworzę coś nowego. Wraz z moimi kosmetycznymi planami tworzę w głowie również pewną organizację i punkty pielęgnacyjne, które staram się skrupulatnie wypełniać. Dzięki oficjalnemu zapoznaniu Was z moimi planami zaczęłam między innymi regularnie używać krem pod oczy, co wcześniej przychodziło mi ze sporą trudnością. Tym chętniej zabieram się za stworzenie kolejnego wpisu z tego cyklu. Jesień już tuż za rogiem. Jakie kosmetyki będą mi towarzyszyć podczas tej pory roku?

Zapraszam do lektury!

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

Być może pamiętacie, że w okresie letnim postanowiłam przetestować nowość, jaką był dla mnie kojący płyn micelarny od Bielendy. Po około trzech miesiącach używania jego duża butla jest już prawie na wykończeniu, więc z pewnością trafi ona do wrześniowego Denka i wtedy poświęcę jej więcej czasu. Widząc jednak następcę tego kosmetyku, możecie wywnioskować, jak sprawdziła się u mnie różowa wersja. Kolejnym produktem do demakijażu jest bowiem ponownie płyn Bielendy – tym razem jednak nawilżający (wersja niebieska). Podczas pobytu w Polsce zorientowałam się, że nie zabrałam ze sobą żadnego micela (miałam go przelać do mniejszej buteleczki i ostatecznie zapomniałam), dlatego już pierwszego dnia pognałam do Rossmanna i mimo tak dużego wyboru nie mogłam znaleźć nic innego, jak rozsławioną Bielendę. Nie powiem, żeby było mi z tego powodu przykro. Jako że butelkę tą otworzyłam już podczas urlopu, to będę teraz kontynuować jej zużycie.




































Latem zdołałam zużyć zarówno żel do mycia twarzy Selfie Project, jak i tonik Biotherm. W ich miejsce wstawiłam dobrze znane mi produkty. By doprowadzić moją cerę do ładu po niemiłych wydarzeniach, które ją spotkały, zaczęłam stosować żel Iwostin Purritin, który sprawdza się u mnie bardzo dobrze (może powinnam nawet powiedzieć najlepiej?). Drugim sprawdzonym kosmetykiem jest witaminowy tonik do twarzy marki Bourjois Paris, który doskonale tonizuje i pozostawia przyjemne uczucie świeżości.

Podstawowa pielęgnacja twarzy

Wśród kosmetyków, które używam jako podstawy do pielęgnacji twarzy, pojawiła się jedna nowość, która od razu podbiła moje serce. Jest to serum węglowe Carbo Detox od Bielendy. Jak widać z tą marką polubiłam się tak dobrze, że coraz częściej po nią sięgam. Ostatni zakup w postaci serum również spotkał się z moim uwielbieniem. Z jego pomocą moja cera zdecydowanie poprawiła swoją kondycję i miał on bardzo pozytywny wpływ na wszelkie zmiany już po kilku użyciach. Póki co jestem nim oczarowana. Krem Iwostin Purritin to w dalszym ciągu produkt, który wędruje na moją twarz na dzień i jest niezawodny w swojej roli. To już chyba trzecie opakowanie, jakie używam.



W celu nawilżenia twarzy wieczorem nakładam na nią krem o żelowej formule Biotherm z serii Skin Oxygen, który opisywałam już na blogu. Jest to produkt niezwykle wydajny, dlatego będzie mi dane go używać przez dłuższy czas i pewnie nie zdążę zużyć go do końca daty ważności. Pod oczy w dalszym ciągu używam kosmetyk Annayake w małej czerwonej tubce, która jak na swoje wymiary jest niezwykle wydajna.

Pielęgnacja dodatkowa

Moje zapasy kosmetyczne zmniejszają się systematycznie, więc w pielęgnacji dodatkowej nie znajduje się zbyt wiele zbędnych produktów. Twarz zamierzam nadal peelingować przy pomocy peelingu mineralnego Biotanique, który jak dla mnie daje zadowalające efekty. Do uspokojenia twarzy używam od lat kremu kojącego Pharmaceris Octopirox. Na gorsze dni i zmiany trądzikowe przydaje się w apteczce maść cynkowa. Wraz z przyjściem jesieni zamierzam wprowadzić do mojej pielęgnacji pełnowymiarową maskę z aktywnym węglem. Chłodną porą moje usta potrzebują dodatkowej pomocy i tym samym do końca roku planuję wykorzystać słoiczek Carmexu. Miniatura do przetestowania to Vichy Mineral 89.




Higiena i pielęgnacja ciała

Nie chcę pokazywać Wam resztek żeli, które kończą się powoli w mojej łazience, dlatego wyciągnęłam już kolejny produkt pod prysznic. Jest nim kremowe mleczko kokosowe z Fa. Wraz z tą butelką mogę oficjalnie powiedzieć, że wykorzystałam wszystkie zapasy żeli i w końcu mogę się oddać przyjemności kupowania. Do higieny intymnej od lat używam marki AA Intymna. Obecnie stosuję żel z serii Fresh, który powinnam wykończyć do końca tego roku. Po długim nieużywaniu peelingu do ciała powróciłam do najlepszego (moim zdaniem) produktu na rynku kosmetycznym, jakim jest peeling pod prysznic z Rituals. Nie wyobrażam sobie używać innego kosmetyku. Co jakiś czas sięgam także po czarne mydło tej samej marki.


Tak jak podejrzewałam po lecie w kwestii pielęgnacji ciała niewiele się u mnie zmieniło. Podczas opałów ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam było otaczanie mojej skóry innymi substancjami niż woda. A prawdą starą jak świat jest fakt, że balsamy do ciała zużywa się dość długo. Tym sposobem kolejny sezon męczę się z balsamem The Body Shop, którego mam nadzieję niedługo się pozbyć. Krem do skóry wrażliwej Balea nadal wędruje na skórę podrażnioną po goleniu. Krem do rąk pochodzi z Garniera, a do stóp używam produktu z Fusswohl. Być może w międzyczasie zechcę dorzucić coś do tej pielęgnacji, ale zdecydowanie poczekam z tym na znaczne ochłodzenie.




Pielęgnacja włosów

Przez najbliższy czas planuję, by moje włosy miały do czynienia z szamponem John Frieda w wersji dla brunetek. Nie jest to mój pierwszy kontakt z tym produktem, a po zużyciu części opakowania mogę już wspomnieć o lekkim pogłębieniu koloru, który u mnie nastąpił. Do oczyszczania skóry głowy używać będę z kolei standardowego Head&Shoulders, który towarzyszy mi od lat. Z balsamem do włosów Seborabin jakoś mi nie po drodze. Nie mam przyjemności z jego używania, więc podejrzewam, że dokupię w międzyczasie jakiś nowy kosmetyk.




Inne

W ciągu najbliższych tygodni zamierzam się częściej maseczkować. Wpływ na moją decyzję miała masa zalegających masek, które kupowałam swego czasu na potęgę, a których daty ważności sięgają kryzysowej granicy. Zatem maski na twarz!

Na zdjęciu maski, które pójdą na pierwszy ogień.
































Znacie te kosmetyki? Jak wygląda Wasz plan pielęgnacyjny na jesień?

czwartek, 21 czerwca 2018

Plan pielęgnacji - lato 2018

Lato przyszło w tym roku bardzo wcześnie. Praktycznie od początku maja mogliśmy cieszyć się ciepłymi dniami z temperaturą przekraczającą 20 stopni. Mnie taki stan rzeczy bardzo ucieszył. Panujące do tej pory warunki pogodowe nie są dla mnie meczące, lecz przyjemne. Z radością obserwowałam bujną roślinność, która w mig pojawiła się w mojej okolicy. Wraz z przyjściem kalendarzowego lata chciałabym pokazać Wam kosmetyki, których planuję używać w najbliższym kwartale i opisać krótko mój plan pielęgnacyjny. W porównaniu do planu wiosennego nie zaszły w nim jakieś wyjątkowo duże zmiany, gdyż należę do osób, które zużywają do końca produkty przed otworzeniem kolejnego opakowania.

Bez zbędnego gadania zapraszam na przegląd kosmetyków, których obecnie używam.

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

Niestety moja ulubiona woda micelarna z Bourjois Paris nie jest już dostępna w sprzedaży. Co prawda mam jeszcze w zapasach kilka sztuk tego kosmetyku, lecz na okres wakacyjny wyciągnęłam nowość do przetestowania. Kojący płyn micelarny od Bielendy widziałam wielokrotnie na różnych stronach, więc postanowiłam go wypróbować. Według zapewnień producenta produkt ten ma zastępować wodę, mydło, mleczko i tonik. Cóż ja używam go do zwykłego demakijażu. Miałam z nim do czynienia już wielokrotnie i muszę powiedzieć, że nie jest najgorszy, jednak w porównaniu z moim ulubieńcem potrzebuje o wiele więcej czasu, by usunąć makijaż. Zobaczymy, czy moja pierwsza recenzja zmieni się z czasem.



Żel do mycia twarzy marki Selfie Project jest już ze mną dobre pół roku i pewnie w ciągu najbliższego miesiąca zużyję go w całości. Na plus ocenić mogę jego wydajność oraz delikatność. Produkt ten nie powoduje u mnie żadnych podrażnień, a przy tym daje zadowalające efekty. Skóra faktycznie jest po jego użyciu oczyszczona. Osobiście nie zauważyłam za jego sprawą zwężenia porów czy przeciwdziałania w powstawaniu niedoskonałości, lecz mimo to daje mu dobrą 4+. Do tonizowania w dalszym ciągu używam lotionu od Biotherm, który opisywałam niedawno w teście (LINK). Ten kosmetyk bardzo dobrze współgra z moją cerą i zauważyłam spore korzyści płynące z jego stosowania. Więcej przeczytać możecie w mojej recenzji.

Podstawowa pielęgnacja twarzy

W mojej podstawowej pielęgnacji twarzy nie zmieniło się zbyt wiele. Szczerze mówiąc, nie lubię dokonywać w tej kwestii jakiś diametralnych i częstych zmian. Po zużyciu kremu Alverde o limonkowo-jabłkowym zapachu, zaczęłam systematyczniej otwierać słoiczek z kremem w formie żelu chłodzącego od Biotherm. Jest to produkt, który z powodzeniem aplikować można na twarz zarówno rano jak i wieczorem. Jeśli moja twarz ma gorsze dni, nakładam na nią cienką warstwę kremu eliminującego wypryski marki Iwostin z serii Purritin. Jest to tuż obok Effaclaru Duo+ mój dobry sprzymierzeńca w walce z niedoskonałościami. Na noc pozostawiam sobie ultranawilżający krem od Dermedic, z którym niedługo będę musiała się rozstać. Nie zużyłam go nawet w połowie, a data ważności już się kończy.



W kwestii serum do twarzy mam otwarte dwa kosmetyki: od marki Biotherm intensywny koncentrat o mlecznej konsystencji oraz małą, aczkolwiek wydajną tubkę od Anneyake serum przeciwzmarszczkowego o działaniu wygładzającym, po które sięgam co kilka dni. Krem pod oczy to w dalszym ciału produkt Anneyake, który sprawdza się przyzwoicie i starcza na wiele użyć.

Pielęgnacja dodatkowa

W gorące dni do łask powróciła maseczka z Yves Rocher o działaniu chłodzącym. Produkt ten ma przyjemny zapach granatu i faktycznie daje uczucie chłodu na twarzy. Sprawdza się idealnie zwłaszcza po dłuższym pobycie na zewnątrz. Niweluje lekkie zaczerwienienia i odświeża twarz. Podobnie kojący efekt daje krem marki Pharmaceris Octopirox. Jest to kosmetyk, do którego powracam od lat. Potrafi on poradzić sobie z moimi przebarwieniami w okolicy nosa, a przy tym nie zapycha porów. Maść cynkowa od miesięcy trafia na twarz czy ramiona w momencie, gdy widzę na nich nadmierny wysyp. Nowością wśród kosmetyków do twarzy jest mineralny peeling marki Biotanique, często chwalony w internecie. Jak do tej pory miałam z nim styczność tylko kilka razy, więc nie chcę jeszcze wydawać opinii, lecz zapowiada się dobrze. Miniatury Daytox są nadal w użyciu.


























Higiena i pielęgnacja ciała

Obecnie do mycia ciała używam żelu pod prysznic marki Revlon. Jest to seria Zen z białą herbatą, w której da się wyczuć jakąś męską nutę zapachową, lecz przypomina mi produkty kosmetyczne, których używałam w dzieciństwie. Miły powrót do tamtego okresu. Żele Revlon są wydajne, a przy tym dobrze się pienią i przyjemnie pachną, więc polecam! Tuż po wykończeniu tego żelu zamierzam sięgnąć po nowość od marki Fa o zapachu białej brzoskwini. Do utrzymania higieny intymnej używam jak zawsze marki AA Intymna. Tym razem jest to jednak żel odświeżający Fresh. Pomyślałam, że taka żelowa konsystencja lepiej sprawdzi się podczas upałów, lecz w przyszłości pozostanę wierna emulsja tej marki. Do zrobienia peelingu oraz dodatkowego oczyszczenia ciała używam produktów od Rituals. Peeling pod prysznic z serii Sakura to najlepszy kosmetyk tego rodzaju, jaki używałam. Wraz z tym opakowaniem odnalazłam mojego absolutnego życiowego ulubieńca (a teraz oszczędzam jak mogę to opakowanie...). Drugim produktem jest czarne mydło z dodatkiem eukaliptusa, które bardzo dobrze oczyszcza. Przy pomocy rękawic można nim również wykonać peeling.


Okres letni jest dla mnie zawsze kłopotliwy pod względem pielęgnacji ciała i nakładania wszelkich mazideł, bo … najzwyczajniej w świecie nie chce mi się tego robić! Dlatego też kosmetyki przeznaczone do tego celu to w dalszym ciągu gęsty lotion z The Body Shop o intensywnym zapachu Smoky Poppy, balsam do skóry wrażliwej Balea, który nakładam po depilacji na podrażnioną skórę oraz masło shea od Yves Rocher. Do utrzymywania nawilżenia dłoni używam czerwonego kremu Garnier, który szybko się wchłania, a przy tym wykonuje perfekcyjnie swą powinność. Ponownie sięgnęłam również po krem z łoju jelenia marki Fusswohl, który świetnie sprawdził się ostatnio na moich stopach.


























Pielęgnacja włosów

Paradoksalnie im dłuższe mam włosy, tym mniej produktów na nie nakładam. Widać to dokładnie w moim planie. Obecnie używam szamponu Head&Shoulders w wersji cytrusowej, który dobrze oczyszcza moją skórę głowy, pozostawia przyjemny cytrusowy zapach i odświeżające uczucie. Po jego wykończeniu planuję otworzyć gigantyczną butlę Garnier Fructis w wersji SOS Repair, której pewnie nie skończę do nadejścia jesieni. Nowym produktem jest dla mnie balsam do włosów od Seboradin, który ma regenerować suche końcówki. Być może w międzyczasie sięgnę po jakieś jednorazowe maseczki. Już za miesiąc mam nadzieję pozbyć się moich długich piór.



































Inne

W okresie letnim zamierzam przetestować zestaw kosmetyków, który otrzymałam od marki Lavera. Będzie to mój pierwszy kontakt z tą marką, więc jestem jej okropnie ciekawa. Są to kosmetyki z serii Hydra Effect, w których skład wchodzą: balsam oczyszczający, krem na dzień i maska detoksykująca. Z pewnością będę dążyć do przeprowadzenia ich testu na blogu. Na lato wyciągnęłam także znany żel aloesowy, do którego również będę podchodzić po raz pierwszy. Zastanawiam się, czy mnie nie zawiedzie.



A jak wygląda Wasz plan pielęgnacyjny? Czy kolejne punkty Waszej pielęgnacji pokrywają się z moimi? Znacie kosmetyki, których używam?

czwartek, 15 marca 2018

Plan pielęgnacji - wiosna 2018

Wielkimi krokami zbliża się do nas wiosna. Powoli zaczyna się ją czuć w powietrzu. Drzewa zielenią się, niebo ma ponownie piękną, błękitną barwę, a rankiem budzą nas odgłosy ptaków. Zmieniająca się pora roku jest zatem dobrą okazją do przyglądnięcia się naszej pielęgnacji. Przez okres zimowy udało mi się zużyć całkiem sporo produktów i wykańczam powoli zapasy. W dzisiejszym poście chciałabym podsumować moją zimową pielęgnację i pokazać Wam kilka produktów, których zamierzam używać w czasie wiosennym.

Zapraszam do lektury!

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

W okresie zimowym zużyłam 2 opakowania mojej ulubionej wody micelarnej Bourjois Paris. Sprawdza się ona u mnie tak dobrze, że (dopóki nie jest to konieczne) nie zamierzam się z nią rozstawać. Myślę, że wiosną dna sięgną kolejne dwie butelki.

W styczniu wykorzystałam jeden z lepiej działających na wymagania mojej cery żelów do mycia twarzy, jakim był żel marki Iwostin Purritin. Od tamtego czasu używam systematycznie żelu z wyciągiem z białej wierzby Selfie Project. Po ponad miesiącu jego stosowania mogę stwierdzić, że jest to kolejny produkt, który z pewnością zostanie ze mną jeszcze przez najbliższe 3 miesiące. Jak do tej pory mam na jego temat pozytywne zdanie. Co prawda nie mogę przyrównać go do wcześniej stosowanego, który poza oczyszczaniem miał również szereg innych zalet i pomagał w walce z niedoskonałościami. Żel Selfie Project bardzo dobrze oczyszcza, ale nie zauważyłam żadnego większego działania.



Do tonizowania używam z kolei nowości. Po wielu miesiącach pożegnałam się ze zgarniającym dobre opinie różanym tonikiem Evrée. Po nim nadszedł czas na lotion marki Biotherm, który otrzymałam w prezencie świątecznym wraz z dwoma innym produktami od tej marki. Niech nie zwiedzie Was niewielkie zużycie produktu, gdyż również sięgam po niego systematycznie od ponad miesiąca. Zmieniłam jednak sposób nakładania toników i obecnie wydobywam ten lotion za pomocą pompki na dłonie lub bezpośrednio na twarz, po czym wklepuję go delikatnie, podobnie jak serum. Zrezygnowałam przy tej czynności z wacików i jest to dla mnie nie tylko bardziej praktyczne, ale również pobudzające dla cery. Na temat samego produktu miałabym już dziś sporo do powiedzenia, więc jeśli jesteście ciekawe, to z chęcią przygotuję na blogu test tych produktów.

Podstawowa pielęgnacja twarzy

Zazwyczaj staram się, by w jednoczesnym czasie nie wprowadzać do mojej pielęgnacji samych nowości. Lubię przyjrzeć się jednemu kosmetykowi i jego działaniu, by nabrać pewności, że nie jest on przyczyną nieprzyjemności pojawiających się na twarzy czy ciele. Sięgając po nowości w dziedzinie oczyszczania – żel oraz tonik, postanowiłam pozostawić podstawową pielęgnację cery bez zmian.



Jedynym testem, jaki się u mnie pojawił, jest drugi produkt Biotherm – serum w formie koncentratu Skin Oxygen. Do tej pory używałam serum Yves Rocher z serii Sensitive Végétal. W dalszym ciągu sięgam po niego, lecz jedynie rano. Dlaczego zdecydowałam się na wprowadzenie drugiego produktu o podobnym wydawałoby się działaniu? Przyznam szczerze, że serum YR używam po to, by je zużyć. Nie widzę żadnego działania. Z tego względu wprowadziłam do pielęgnacji intensywne serum z Biotherm, które już od pierwszych użyć bardzo spodobało mi się pod względem konsystencji i efektów, które powodowało. Obecnie towarzyszy ono mojej wieczornej pielęgnacji.

Krem pod oczy, którego używam to bez zmian mała tubka od Annayake. Krem ten jest lekki i szybko się wchłania. Przyjemnie wygładza okolice oczu. Jego wydajność również można ocenić na plus.

Wśród kremów do twarzy na dzień i na noc także nie zaszły żadne zmiany. Rankiem sięgam po matujący krem Alverde o pięknym zapachu jabłka i limonki. Produkt przyjemny w użyciu, szybko się wchłaniający i nie wysuszający skóry. Wieczorną dawkę nawilżenia gwarantuje mi krem w formie żelu marki Dermedic o nazwie Hydrain3 Hialuro, którego zostało mi jeszcze pół słoiczka. Lubię go ze względu na lekką, niezapychającą konsystencję. Dzięki niemu moja cera ani razu nie zmagała się z przesuszeniem.

Pielęgnacja dodatkowa

W skład pielęgnacji dodatkowej wchodzą kosmetyki, których używam w zależności od potrzeb mojej cery i problemów, które cyklicznie się pojawiają. Przy cerze trądzikowej zmagam się z dość często występującymi wypryskami. W czasie tych „gorszych dni” smaruję twarz wieczorem maścią cynkową. Pojedyncze wypryski traktuję Effaclarem, z którym musiałam zrobić sobie przerwę w stosowaniu, gdyż moja skóra za bardzo się do niego przyzwyczaiła i nie działał on już tak dobrze. Obecnie ponownie wrócił do łask. Jako, że powoli sięga on już dna (w niedługim czasie powinnam również wykończyć krem na dzień Alverde) w kolejce czeka już następca, którym jest aktywny krem eliminujący niedoskonałości Iwostin Purritin. Miałam z nim już wcześniej do czynienia i działał on bardzo dobrze, dlatego z chęcią do niego powrócę.



Wśród kremów dostrzec można także kojący krem Pharmaceris Octopirox. Jest to produkt skierowany do osób z łojotokowym zapaleniem skóry, z którym przyszło mi niestety żyć i został mi przepisany przez lekarza. Nie stosuję go codziennie, a jedynie w okresach, w których zauważam zaczerwienienie czy podrażnienie okolic, które objęte są chorobą. Od czasu do czasu również profilaktycznie.

W moich kosmetykach znajduje się również olejek do twarzy z Alterry, którego głównym składnikiem jest bio-granat. Sięgam po niego jednak bardzo rzadko, co widać po jego zużyciu (w buteleczce znajduje się jeszcze nieco ponad połowa produktu). Nie znaczy to, że ten kosmetyk jest zły. Po prostu moja cera (tłusta i trądzikowa) nie miewa problemów z tak dużym przesuszeniem, toteż nie potrzebuję aż tak dużej dawki nawilżenia, jakie daje ten olejek. U osób ze skórą suchą z pewnością sprawdziłby się lepiej. Na koniec zostawiłam małe tubki z produktami marki Daytox. Muszę zwrócić szczególną uwagę na oczyszczającą i detoksykującą maskę do twarzy Clay Mask. Nie miałam zbyt dużych oczekiwań wobec tych produktów, a jak się okazało, maska absolutnie podbiła moje serce. Używałam jej już kilkukrotnie, a miniatura jest nadal prawie pełna. Aplikuję ją, gdy tylko widzę, że moja twarz potrzebuje dodatkowego oczyszczania, a ta maska pod tym względem działa cuda. Nie dość, że cera jest idealnie oczyszczona, to jeszcze nie ma śladów przesuszenia.

Peelingi

W kwestii peelingowania ciała pomocny okazał się być kalendarz adwentowy z Rituals i to właśnie peelingi tej marki obecnie używam. Absolutnym odkryciem dla mnie jest ryżowy peeling myjący z serii Ritual of Sakura, którego używa mi się z ogromną przyjemnością i zawiera wszelkie cechy, którymi powinien wyróżniać się idealny peeling. W łazience stoi również peeling z Terra Naturi. Od czasu do czasu sięgam także w jego kierunku, lecz nie ukrywam tylko po to, by go zużyć. Jak dla mnie mogłabym po prostu używać go jako żelu pod prysznic, bo nie spełnia on swojego podstawowego zadania. 




Kosmetykiem wielozadaniowym, który nazwałabym także peelingiem jest czarne mydło z Rituals. Wypowiadałam się już na jego temat w teście tej marki (LINK). Dodam tylko, że zaczęłam używać go w połączeniu z rękawicą do gruntowanego oczyszczania zarówno ciała jak i twarzy i efekty są bardzo zbliżone (a nawet lepsze!) od tych pozostawionych przez peeling. W zapasach mam jak na razie sporo maseczek peelingujących, więc nie będę kupować peelingu przeznaczonego stricte do twarzy.

Higiena i pielęgnacja ciała

Wśród żeli pod prysznic w końcu (!) nadszedł czas na wykorzystanie włoskich nowości. Jak do tej pory niewiele mogę na ich temat powiedzieć, gdyż dopiero wchodzą do użycia. Na pierwszy ogień pójdzie wspomnienie lata i zapach kokosa. Drugi kosmetyk z tej dziedziny to kremowy żel pod prysznic o zapachu chińskiej orchidei marki Tesori d'Oriente. Na nasz kwietniowy wyjazd przygotowałam z kolei produkt dwa w jednym szampon i żel myjący od Jil Sander. Był to dodatek z zestawu prezentowego perfum, które otrzymałam na Święta. O higienę intymną dbam niezawodnie z produktami AA Intymna, co nie zmienia się już od lat.



Za pielęgnację ciała muszę poważnie się zabrać, gdyż przyznam szczerze ostatnio trochę odpuściłam. W tym miesiącu zużyłam bardzo fajny lotion do ciała z Rituals, który również dojrzeć mogliście w teście, a jego miejsce zajął lotion z The Body Shop z serii Smoky Poppy, którą niegdyś bardzo lubiłam. Jako że charakteryzuje się ona bardzo intensywnym zapachem, to doprowadziłam do sytuacji, w której nieco zmęczył mnie ten aromat. Świadomie zdecydowałam się na kilkomiesięczną przerwę i teraz będzie dobry czas na powrót tej woni do mojej pielęgnacji. Po goleniu sięgam po delikatny krem przeznaczony do skóry wrażliwej z Balea, którego używa mi się bardzo przyjemnie.



Po zimie moje stopy nie wyglądają tak źle, jak sobie to wyobrażałam. Kiedyś często zmagałam się z popękaną i szorstką skórą. Teraz jednak ma się ona bardzo dobrze. Po wykończeniu idealnego dla mnie kremu do stóp z Garniera chciałam utrzymać pozostawiony przez niego efekt i mniej więcej raz w tygodniu nakładałam sporą warstwę masła shea z Yves Rocher. Rezultat mojego postępowania jest jak najbardziej zadowalający, więc zamierzam w dalszym ciągu tak je stosować.

W ramach testów otworzyłam dwa opakowania kremów do rąk (zazwyczaj tego nie robię, ale była to wyjątkowa sytuacja). Myślę, że w czasie wiosny uda mi się zużyć minimum jeden z nich. Po wersję czerwoną sięgam wielokrotnie w ciągu dnia i widać już jego spore zużycie. Ma obłędny zapach i podoba mi się zarówno jego szybkie działanie, jak i natychmiastowa wchłanialność.

Pielęgnacja włosów



Tutaj z chęcią przekieruję Was do całego postu, który pojawił się niedawno o mojej obecnej pielęgnacji włosów – LINK. Nie chciałabym się powtarzać, a tam znajdziecie absolutnie wszystko, o czym mogę się wypowiedzieć pod tym względem. Nadmienię tylko, że obecnie w mojej „włosowej” pielęgnacji nie znajduje się nadmiar produktów, a sposób ich mycia nieco zmienił się w ostatnim czasie.

Pielęgnacja ust

Przez cały zimowy okres zmagałam się z przesuszonymi ustami, które potwornie mi pękały i dość mocno odczułam na nich panującą za oknem aurę. Pomimo wcześniejszych założeń nie używałam jednak sporej ilości produktów, a jedynie jednego. Przeprosiłam się z Carmexem. Wiem, że sporo na niego plotłam, ale ostatecznie nieco bardziej się przekonałam i przyzwyczaiłam do jego piekącego uczucia. Muszę przyznać, że tylko on działał natychmiast na moje problemy i nakładałam go nawet kilka razy dziennie. Popękane usta występują teraz u mnie coraz rzadziej, ale jeśli nadal będę cierpieć z ich powodu, to na pewno będę otwierać ten słoiczek.



Inne

W najbliższym czasie pragnę przetestować wszystkie kule z Lusha, jakie posiadam za co już się zabrałam. Chciałabym jak najdokładniej opisać Wam produkty, które zakupiłam i w końcu odpowiedzieć na nurtujące pytanie: „Czy tak naprawdę warto kupować kule z Lusha?”.

Czy wśród tych produktów znajdujecie znajome opakowania? Czy Wasza pielęgnacja pokrywa się w jakimś stopniu z moją?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...