wtorek, 25 czerwca 2019

Coś pysznego #59 - Torcik z musem cytrynowym

Torcik bez okazji? Dlaczego nie! W tym roku odmówiłam sobie stworzenia tortu na własne urodziny, więc nadrobić mogę to, wykonując taki rodzaj ciasta wielokrotnie w ciągu roku. Od dawna miałam chęć na ciasto cytrynowe, lecz jego tradycyjna forma nieco mi się znudziła. Tym samym sięgnęłam po wyżyny i przygotowałam torcik, którego główna część składa się z musu cytrynowego. Ciacho jest bardzo puszyste i z pewnością wpasuje się w gusta tych, którzy lubią lekko kwaskowe, cytrynowe smaki.


Składniki:

4 jajka
150 g cukru pudru
45 g kakao

115 g masła
1 szklanka cukru
sok z cytryny
4 jajka
skórka z cytryny
1 szklanka śmietany kremówki

Wykonanie:

Żółtka z 4 jajek utrzeć z cukrem pudrem na jasną i gęstą pianę. Dodać przesiane kakao i zmiksować.
W osobnym naczyniu ubić białka. Pianę dodać delikatnie do masy kakaowej i wymieszać łyżką. Powstała masa powinna być puszysta.

Tortownicę (moja miała średnicę 24 cm) wyłożyć papierem do pieczenia. Wlać do niej ciasto i wyrównać.
Włożyć do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i piec przez 30-40 min.
Ciasto wyjąć z piekarnika i pozostawić w formie do wystudzenia.

W małym garnuszku zagotować sok z cytryny (około 0.5 szklanki) z połową szklanki cukru do jego całkowitego rozpuszczenia. Zdjąć z palnika.


Żółtka (4 szt) utrzeć z pozostałą częścią cukru tak, by powstał kogel-mogel. Dodać gorący sok z cytryny, cały czas miksując.
Całość przełożyć z powrotem do garnka i zagotować. Masę mieszać, uważając by się nie przypaliła.
Zagotowaną, gorącą masę przełożyć do misy miksera i zmiksować przez kilkanaście minut. Powinna ona ostygnąć i podwoić swoją objętość.

Miękkie masło pokrojone w małą kosteczkę dodawać po łyżeczce do masy, nie przerywając miksowania. Na koniec dorzucić skórkę z cytryny.

W osobnym naczyniu ubić śmietanę kremówkę, a następnie dodać ją do ubitej masy. Całość wymieszać łyżką. W tym miejscu można spróbować masę i ewentualnie trochę dosłodzić.
Masę przełożyć na upieczony spód i wyrównać.


Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodać około 200 g cukru. Upiec bezę, wykładając blachę piekarnika papierem do pieczenia i rozsmarowując ją na kształt okręgu o średnicy 24 cm.
Torcik udekorować wypieczona beza i schłodzić w lodowce.

Uwaga! Na drugi dzień torcik może być nieco kwaskowy. Później smaki się „przegryzają” i zyskuje pyszny orzeźwiający smak.

A czy Wy lubicie cytrynowe ciasta?

piątek, 21 czerwca 2019

Grand Tour of Switzerland, czyli jak zwiedzić całą Szwajcarię!

Temat dzisiejszego wpisu chciałam podjąć już jakiś czas temu, ale jakoś nie mogłam się do niego zebrać. Opisywana przeze mnie trasa jest dość obszerna, a sam przebieg obejmuje wiele punktów, z których część jest nowością także dla mnie. Wydaje mi się jednak, że ta akcja skierowana do turystów jest niezwykle ciekawa i praktyczna, dlatego z chęcią przybliżę Wam atrakcje, które polecane są przez organizatorów Grand Tour of Switzerland. Z pewnością będzie to pomocne dla osób, które zamierzają odwiedzić Szwajcarię, bądź zaledwie zechcą przez nią przejechać i zatrzymać się po drodze w ciekawym miejscu.

Czym jest Grand Tour of Switzerland?

Grand Tour of Switzerland to nazwa turystycznej akcji, która pozwala turystom na gruntowne poznanie kraju czekolady i zegarków. Rozpoczęła się ona w roku 2015, lecz stała się sławna dopiero od zeszłego roku, kiedy to na ulicach widoczne stały się specjalne znaki, a największe atrakcje zostały oznaczone logiem Grand Tour.


Trasa Grand Tour przebiega przez całą Szwajcarię i stworzona została z myślą o zwiedzających kraj samochodem lub motocyklem. Łącznie wynosi ona 1643 km i prowadzi do 44 najważniejszych zabytków i atrakcji, w tym do 11 miejsc umieszczonych na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Droga kieruje turystę do 51 ciekawych miast i miasteczek oraz pokazuje 22 jeziora. Najwyżej położonym punktem na tej trasie jest słynna przełęcz Furkapass, która dostarcza niezapomnianych wrażeń (LINK), a najniżej – Lago Maggiore (jezioro).

Ten turystyczny szlak samochodowy prowadzi także przez szwajcarskie autostrady, więc należy zaopatrzyć się w winietę. Jej koszt to 40 fr. i jest ważna przez rok. Z naklejką podróżować można wszystkimi drogami bez żadnych dodatkowych opłat. Nie istnieje możliwość zakupu tańszej, „turystycznej” winiety. Niczym na szlakach wędrownych, również na drogach i autostradach pojawiły się brązowe znaki z logo Grand Tour, które wskazują poprawny kierunek. Tym samym z pewnością nie da się zgubić na tej trasie. Zaleca się także poruszanie zgodnie z ruchem wskazówek zegara.


W największych atrakcjach Szwajcarii umieszczone zostały specjalne spoty fotograficzne (Foto-Spot). Są to czerwone ramki w kształcie herbu z napisem Grand Tour oraz nazwą miejsca. Mają one dwie funkcje. Po pierwsze mogą w nich zrobić sobie zdjęcia turyści, a po drugie ze względu na ich umieszczenie można ładnie skadrować zabytek, którego nazwa widnieje na ramce.

Według organizatorów na pokonanie tej trasy wystarczy tydzień (przy zastrzeżeniu, że każdego dnia spędzimy 5 godzin w podróży i będziemy przemieszczać się jedynie do głównych punktów wycieczki). Warto jednak zaznaczyć, że przebiega ona przez 5 alpejskich przełęczy, które nie są otwarte przez cały rok. Stuprocentową pewność możemy mieć jedynie, podróżując w sezonie letnim.


Idąc o krok dalej, Szwajcaria wprowadziła także trasę dla fanów podróżujących pociągami – Grand Train Tour of Switzerland. Jest ona nieco krótsza: 1285 km, a po drodze nie brakuje pięknych panoramicznych widoków. Wzorem dla stworzenia Grand Tour była amerykańska Route 66.

Dokładny opis trasy zobaczyć można na stronie grandtour.myswitzerland.com, która utworzona została w 12 językach. Całość podzielona jest na krótsze odcinki, które pozwalają przedostać się z jednej większej miejscowości do drugiej. Po drodze rozmieszczone są największe atrakcje (Highlights). By mój wpis był kompletny chciałabym przybliżyć Wam polecane dla turystów miejsca. W każdym kolejnym poście (łącznie z dzisiejszym) przedstawię Wam trzy kolejne odcinki trasy z opisem miejsc, które warto tam zobaczyć. Naturalnie znajdziecie także odniesienie do moich relacji, jeśli zamieszczałam takowe na blogu.

Poniżej znajdziecie opis odcinków trasy. Przy pomocy strzałek oznaczyłam główne punkty trasy tzw. Highlights. Pozostałe miejsca są polecane przez organizatorów Grant Tour, lecz zwiększają one długość ogólnej podróży.

Odcinek: Zürich – Appenzell
Metropolia Zürich i historyczne Stare Miasto (LINK). Znanym zabytkiem i symbolem miasta jest Grossmünster – kościół z 1100 r., a jego „małżonką” jest Fraumünster. To miasto jest przykładem połączenia historii i nowoczesności. Do tej drugiej kategorii zaliczyć można nowopowstałą dzielnicę Trendquartier (Zürich West). Dla lubiących muzea obowiązkowym punktem powinno być Muzeum Narodowe (Landesmuseum), przedstawiające historię Szwajcarii. Zürich to miasto wielu muzeów, więc warto zaznajomić się z ich listą.



Zamek Kyburg z historycznym muzeum opowiadającym historię jego istnienia.

Pozwalające na doznania artystyczne miasto Winterthur. Zajrzeć można tam do Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Oskara Reinhardta czy Muzeum Fotografii. Znanym miejscem jest także Technorama – interaktywne centrum nauki z 500 stacjami, w których odkryć można tajniki nauki i technologii. Naturalnie nie można pominąć starówki.

Marthalen to mniejsza wioska, która położona jest wśród winnic. Wyróżnia się charakterystycznymi domami zrębowymi o biało-czerwonej barwie. Dla chcących pobyć w towarzystwie natury polecane jest Zentrum Thurauen.



Schaffhausen i spektakl wodny Rheinfall (LINK). Jedną z największych atrakcji Szwajcarii jest wodospad na Renie, który oferuje wspaniałe widoki. Skorzystać można ponadto z tras parku linowego, prowadzącego nad wodospadem. (FOTO-SPOT)



Jedne z piękniejszych i najbardziej wyjątkowych zabudowań znajdują się na starówce w Stein am Rhein. Malunki na ścianach miałam okazję zobaczyć osobiście i ocenić mogę tę starówkę jako najpiękniejszą, jaką widziałam w Szwajcarii.



Nad Jeziorem Bodeńskim zajrzeć można do Muzeum Napoleona, w którym zachowany jest oryginalny wystrój. (FOTO-SPOT)

Historyczne centrum Arbon z zamkiem pośrodku to kolejny punkt dodatkowy na trasie.

Sankt Gallen i jego największa atrakcja, jaką jest kompleks Stiftsbezirk St. Gallen, w którego skład wchodzi barokowa katedra (LINK) i biblioteka, która znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Wyjątkowe miejsce, które trzeba zobaczyć na własne oczy. Poza tym zajrzeć można do Muzeum Sztuki oraz Muzeum Tekstyliów. Ciekawym punktem jest także Czerwony Plac pokryty czerwonym dywanem. (FOTO-SPOT)


W Stein (AR) zwiedzić można serowarnię pokazową (Schaukäserei), gdzie produkowany jest ser Appenzeller. Oczywiście liczyć można na degustację. Obok stoi także Muzeum Folkloru.

Ten odcinek kończy się w wiosce Appenzell, która znana jest ze swojego „wiejskiego” charakteru. W tym miejscu zaspokoić można także swe kubki smakowe, próbując szwajcarskich smaków: piwa z Appenzell, alkoholu Appenzeller Alpenbitter czy wspomnianego wcześniej sera.


Odcinek Appenzell – Sankt Moritz

Przejazd kolejką Säntis-Schwägalp sam w sobie jest imponujący. Prawie tak samo jak spojrzenie na okolice z punktu widokowego, znajdującego się na wysokości 2500 m. (FOTO-SPOT)

Zamek Werdenberg i Muzeum Schlangenhaus położone są w miejscowości Werdenberg i tworzą kompleks opowiadający historię 800 lat rządów na tym terenie.

Będąc już tak blisko warto jest zajrzeć do małego państewka – Liechtenstein i jego stolicy Vaduz.



Trasa prowadząca przez Taminaschlucht doprowadzi do groty źródlanej mieszczącej się w barokowej łaźni, z której korzystali niegdyś królowie.

Przy pomocy Älplibahn podziwiać można wyjątkowe widoki szwajcarskich Alp i zdobyć wiele szczytów. My na przykład wspięliśmy się na Vilan (LINK).



Jednym ze światowej sławy zabytkiem mieszczącym się pomiędzy miejscowościami Schiers i Schuders jest jedyny w swoim rodzaju most łukowy Salginatobelbrücke. W dole rozciąga się wąwóz.


Chur, czyli najstarsze miasto w Szwajcarii, w którym odkryć można Rhätisches Museum. Doceniana jest także sama starówka.

Szwajcarski Grand Canyon znany także jako Ruinaulta to cudowny wąwóz powstały w wyniku cofania się lodowca.



Davos to jeden z bardziej znanych szwajcarskich kurortów (LINK), którey chętnie wybierają nie tylko turyści, ale także mieszkańcy. Jest to przede wszystkim świetna wypadowa na alpejskie szlaki i idealne miejsce do sportów zimowych. (FOTO-SPOT)

Udostępniony do zwiedzania Zamek Tarasp, który kryje w swych wnętrzach sale rycerskie, stare sypialnie i kaplicę zamkową.

Klasztor St. Johann w Münstair to obiekt wpisany na listę UNESCO ze względu na najlepiej zachowane wczesnośredniowieczne freski. Stanowi rzadki przykład architektury z epoki Karolingów.


St. Moritz to kolejny górski kurort nazywany miejscem narodzin alpejskiej turystyki zimowej. W miasteczku znajduje się Muzeum Segantini, które przedstawia życie tego włoskiego artysty. (FOTO-SPOT)

Odcinek St. Moritz – Lugano

Wiadukt, który nazywany jest dziełem sztuki kolei retyckiej (Rhätische Bahn). Spektakularna budowla o długości 63 km położona jest w malowniczym otoczeniu. Od 2008 r. wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Najlepszym miejscem do sfotografowania jest mieścina Filisur. (FOTO-SPOT; Pontresina)



Pozostając w temacie kolei państwowych, w miejscowości Bergün odwiedzić można także muzeum kolei Albula, które posiada kolekcję 400 eksponatów z przekroju ostatnich 400 lat.

Viamala-Schlucht to mistyczny wąwóz, którego historia sięga czasów przed Chrystusem. (FOTO-SPOT)

Wioska Zillis znana jest z kościoła św. Marcina (St. Martinskirche), w którego wnętrzu odkryć można sufit pokryty 153 obrazami. Wyjątkowość tego miejsca jest tym większa, że jest to jeden z nielicznych oryginalnych sufitów zachowany w całości.


Ruiny zamku Mesocco we włoskojęzycznym kantonie.

Będąc już w tej części kraju, nie powinno się odpuścić wizyty w Bellinzonie, która nazywana jest miastem zamków (LINK). W tym wyjątkowym mieście stoją trzy twierdze, które wpisane zostały na listę UNESCO. Są to budowle średniowieczne, które od razu wzbudzają zachwyt turystów. Bellinzona to jednak nie tylko zamki, ale po prostu piękne miasteczko o włoskim charakterze. (FOTO-SPOT)


Wybierając się na wędrówkę po okolicznych lasach, dotrzeć można do mostu wiszącego, który jest najdłuższym mostem tybetańskim w Szwajcarii.

Locarno to miejsce, gdzie poczuć można włoski klimat (LINK). Jest to także najcieplejsze miasto w tym kraju. Niedaleko w miejscowości Tenero znajduje się najbardziej charakterystyczny mostek kamienny, który prezentowany jest na większości zdjęć turystów z kantonu Ticino. Ponte dei Salti jest z pewnością godny uwagi.



Pomiędzy Locarno a Lugano znajduje się ciekawe miejsce o nazwie Monte Tamaro. Wyjątkowy punkt widokowy znajduje się w górach. Znanym punktem wycieczek jest także kościół Santa Maria degli Angeli von Mario Botta.

Lugano to miasto palm, które samo w sobie robi wrażenie (LINK). Spacer po starówce z pewnością dostarczy samych pozytywnych odczuć. Poza tym w Lugano zajrzeć można do Galerii Sztuki, Muzeum Hessa czy Szwajcarskiego Muzeum Celnego.


Miejscem, które zachwyci zarówno dzieci jak i dorosłych, jest Szwajcarski Park Miniatur w Melide (LINK), w którym przyjrzeć można się najważniejszym atrakcjom i budynkom w tym kraju. To taka trasa Grand Tour w pomniejszeniu.

Urocze miasteczko Mendrisio z kamiennymi zabudowaniami na starówce to ostatni punkt tego odcinka (LINK). (FOTO-SPOT)


Pozostałe spoty fotograficzne:
Altnau (Bodensee)
Alpstein, Brälisau
Die sieben Churfirsten, Wildhaus (widok na 7 szczytów)
Pizolgipfel
Heidihaus, Maienfeld
San Bernardino
La Punt
Monte San Giorggio, Bissone
Tremola



Pozostałe polecane atrakcje, na które poświęcić trzeba więcej czasu:
Rejsy statkiem po Jeziorach: Bodeńskim i Walen
Schaffhausen, a w nim twierdza Munot, Museum Allerheilligen i historyczne Stare Miasto
Punkt widokowy Ebenalp
Punkt widokowy i park linowy Kronberg
Wędrówka tematyczna: Moor Themenweg Schwägalp
Resort Wellness Bad Ragaz
Schellenursli-Dorf Guarda
Szwajcarski Park Narodowy
Trasa wędrowna Via Spluga
Punkt widokowy Cardada Cimetta (FOTO-SPOT)
Ogród botaniczny, Piazzogna
Ascona (FOTO-SPOT)
Monte Brè

Polecane przeze mnie miejsca na tej trasie:
Do tej listy dodałabym jeszcze Jezioro Zuryskie, które jest moim skromnym zdaniem najładniejsze w Zurychu. Warto obejrzeć je z kilku stron, a może wybrać się drogą wzdłuż niego, by cieszyć się tym pięknym widokiem w podróży (również nocą!).

Na całodniową wycieczkę nadaje się idealnie Zoo Zürich (LINK), które jest świetnie zorganizowane i pełne atrakcji nie tylko dla najmłodszych. Godny uwagi jest zwłaszcza las tropikalny Masoala (LINK).


Piękna jest także okolica Walensee. Przy dobrej pogodzie można się zatrzymać tam na szybką kąpiel czy ekspresowe opalanie.

Do tej listy dorzuciłabym bez wątpienia tamę GoldenEye (LINK), która znana jest z jednej części Jamesa Bonda. Co odważniejsi mogą, śladem mojego męża, skoczyć tam na bungee.

Dajcie znać, co sądzicie o tej akcji i polecanych atrakcjach!

wtorek, 18 czerwca 2019

Plan pielęgnacji - lato 2019

Lato przychodzi dość opornie do Szwajcarii i częściej dni wypełnione są strugami deszczu, zamiast promieniami słońca. Nie tracę jednak nadziei na przyjście cieplejszych chwil, które umożliwią nam wyjazdy i spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Wkroczenie w kolejną porę roku jest także dobrym czasem na przyglądnięcie się swojej pielęgnacji. Ponownie zabrałam się zatem za stworzenie planu pielęgnacyjnego, którego zamierzam przestrzegać przez najbliższe trzy miesiące.

Jakich kosmetyków zamierzam używać latem?

Demakijaż i oczyszczanie twarzy

Kilkukrotnie wspominałam już, że znalazłam lek na zło, które mnie spotkało. Moją ulubioną wodę micelarną Bourjois odkryłam na jednej z kosmetycznych stron internetowych w Szwajcarii, dzięki czemu po wykończeniu poprzedniej butelki mogłam sięgnąć po kolejną. Jest to mój najlepszy sposób na demakijaż twarzy. W użyciu w dalszym ciągu jest żel węglowy od Bielendy, który pewnie niedługo ulegnie zużyciu. Już dziś mogę wydać mu pozytywną opinię. Jest to jeden z najlepiej oczyszczających żeli, który pozostawia przyjemne uczucie na twarzy.



W moich zapasach znajduje się jeszcze żel od Bourjois, który kiedyś dostałam. W końcu nadszedł jego czas i będzie następcą czarnej mazi od Bielendy. Jednocześnie jest to mój ostatni żel do zużycia, więc śmiało mogę zacząć rozglądać się za jakimś małym zapasikiem. Jeśli chodzi o tonik to obecnie testuję coś nowego. Jest to kosmetyk marki Nature, który wzbogacony jest o formułę micelarną. W składzie znajdują się roślinne ekstrakty, w tym nagietek i rumianek. W dodatku jest on bezalkoholowy. Jak do tej pory jestem z niego bardzo zadowolona.

Pielęgnacja twarzy

W mojej pielęgnacji twarzy znalazło się nieco za dużo produktów. Głównie jest to spowodowane testowaniem kilku kosmetyków, które otrzymałam np. od marki Vichy. Zacznijmy jednak od początku: na co dzień używam dwóch produktów marki Naturaline. Jest to szwajcarska firma, która ostatnio przekonała mnie do siebie i coraz częściej sięgam w jej kierunku. Już wiosną rozpoczęłam przygodę z różanym serum i mimo że nie przepadam za tym składnikiem w kwestii samego zapachu, to z kosmetyku jestem zadowolona. Podobne odczucia towarzyszą mi podczas używania kremu nawilżającego pod oczy, który zawiera algi.



Obecnie nie jestem w stanie wybrać głównego kosmetyku, który używałabym codziennie do pielęgnacji twarzy. W ostatnim czasie najczęściej sięgałam po produkt, na który akurat miałam ochotę. W użyciu jest zatem krem nawilzajacy Lavera Hydro Effect, który przeznaczony jest na dzień. Mi jednak średnio odpowiada jego tłustawa konsystencja i do tej pory korzystałam z niego głównie, gdy w ciągu dnia nie ruszałam się z domu. Ewentualnie nakładałam go na noc. W gorszych momentach służy mi Effaclar Duo+, który w moim przypadku wędruje często na całą twarz. Poza swym głównym działaniem zapewnia mi dodatkowo matowy efekt przez cały dzień.

Dzięki wspominanym wcześniej testom w mojej pielęgnacji pojawiły się nowości od Vichy. Jednym z produktów jest pielęgnacyjny krem Phytosolution z serii Normaderm o lekkiej formule, który ma działanie nawilżające i przeciwtrądzikowe. Drugim z kolei - booster nawilżający na okolice oczu – Mineral 89. Pierwsze wrażenia są jak na razie pozytywne, a na uwagę zasługują również wysokiej jakości szklane buteleczki, w których zamknięte zostały kremy.

Pielęgnacja dodatkowa

Dodatkowo staram się używać peelingu mineralnego marki Biotanique, który całkiem dobrze oczyszcza twarz z suchego naskórka. Peelingowanie nie należy jednak do moich mocnych stron, więc zużywanie kosmetyków tego rodzaju przychodzi mi bardzo powoli. Kilkukrotnie sięgnęłam już w stronę maski oczyszczającej Lavera, która ma konsystencję zielonej glinki. Moim skromnym zdaniem jest to najlepszy kosmetyk z tej serii produktów Lavery. Latem nie miewam dużych problemów z suchymi ustami, więc wystarczy mi ochrona, którą daje balsam Kiehl'sa.
























Higiena i pielęgnacja ciała

Do mojej łazienki zawitało lato. Za oknem pogoda nieciekawa, ale u mnie pełna gama kolorów. Do mycia ciała używam teraz boskiego żelu Elkos z wersji limitowanej Paradies Vogel, które zachwyca nie tylko opakowaniem, ale też zapachem. W okresie letnim zamierzam także używać pianek pod prysznic Balea w wakacyjnych wersjach zapachowych. Pierwszy kontakt z nimi mam już za sobą i muszę przyznać, że jest dobrze! Do higieny intymnej standardowo służyć będzie mi emulsja od AA Intymna.



W tym momencie nie posiadam wielu produktów przeznaczonych do kąpieli. Jeśli już wybieram ten rodzaj błogiego wypoczynku w pianie, to towarzyszy mi płyn do kąpieli Kneipp o pięknym zapachu moringi. Ilość piany, która powstaje z jego udziałem, jest nadzwyczaj duża, a w dodatku pozostawia on skórę przyjemnie nawilżoną. W użyciu są także dwa peelingi do ciała. Nowo otwartym opakowaniem jest kosmetyk od Joanny o zapachu gruszkowym, po który sięgnęłam po raz pierwszy. Wcześniej miałam kontakt z tymi produktami, lecz nie używałam wcześniej tego wariantu zapachowego. Mam także za sobą pierwsze użycie peelingu kawowego Body Boom – marki, która jest ostatnio dość znana. Nie chciałabym jednak wypowiadać się na jej temat. Potrzebuję nieco więcej czasu na dokładne przyjrzenie się jej.  
























Pielęgnacja ciała idzie mi ostatnio raczej opornie. Głównym kosmetykiem w tej kategorii jest lotion Bebe Young Care z bambusem. Jest to taki średni produkt dla osób, które nie mają większych problemów ze skórą. Zajmie mi jeszcze trochę czasu zużycie dużej butli. Nadal używam kojącego kremu do skóry wrażliwej Balea, który trafia na ciało po goleniu i świetnie łagodzi podrażnienia. Krem do rąk od Kiehl's, który ostatecznie mocno mnie przesuszył, wymieniłam natychmiast na krem z proteinami jedwabiu z Ziaji. Jest to wielki powrót do tej marki i kosmetyku, który przed laty bardzo dobrze się u mnie sprawdzał. Krem z łoju jelenia marki Fusswohl był ostatnim kosmetykiem przeznaczonym do stóp, jaki miałam w zapasach. Obecnie do tego celu używam kremu, który akurat mam pod ręką. Otworzyłam także opakowanie intensywnie nawilżającego kremu Kneipp, który długo już leży w mojej szafce.

























Pielęgnacja włosów

Niewiele zmian zajdzie latem w pielęgnacji moich włosów. Do ich mycia wykorzystam szampon wzmacniający Garnier Fructis z serii Cucumber Fresh z ogórkiem i cytryną (polski odpowiednik nosi nazwę po prostu Fresh). Standardowo mam także w planach wyciągnięcie szamponu Citrus Fresh od Head&Shoulders. Od jakiegoś już czasu używam maski z granatem również od Fructis, którą moje włosy wypijają z radością. Ponadto od czasu do czasu spryskuję je kosmetykiem od Gliss Kur, który nie tylko ułatwia rozczesywanie, ale także pozostawia przyjemną lekkość i miękkość.





























Zapachy

Chyba jestem jedną z nielicznych osób, które zużywają perfumy do końca, przed zakupem kolejnych flakonów. Lato jest świetnym momentem na wykorzystanie lekkich, cytrusowych zapachów. Zamierzam korzystać z wakacyjnego rodzaju Jil Sander Sun o dwufazowej formule. Poza tym zapachem do torebki jest cytrusowa nuta, którą kupić można w sklepach Bershka. Nowością jest z kolei delikatny, kwiatowy aromat Betty Barclay.



W użyciu znajdują się także dwa antyperspiranty. Moim absolutnym ulubieńcem w tej dziedzinie jest spray Rituals o obłędnym zapachu kwiatu wiśni i mleka ryżowego, który działa przez bardzo długi czas. Nie używałam lepszego produktu. Nieco mocniejszym zapachem jest deo Tesori d'Oriente w wersji Muschio Blanco, który jest przykładem intensywnego i długo utrzymującego się kosmetyku.

























Czy miałyście kontakt z którymś z tych kosmetyków?

sobota, 15 czerwca 2019

Czy warto odwiedzić Monako? #1 - Pierwsze wrażenia.

Głównym celem naszego kwietniowego wyjazdu było Monako. Od dawna chciałam zobaczyć to małe, bogate państwo, które ma tyle do zaoferowania. W związku z tym, że było to takie moje drobne marzenie, postanowiliśmy spełnić je z okazji drugiej rocznicy ślubu. Jakie wrażenie zrobiło na mnie Monako? Czy uważam, że warto się tam wybrać? Na te pytania znajdziecie odpowiedź we wpisach poświęconych temu miejscu.
























Do Monako wybraliśmy się pociągiem z Nicei i zdecydowanie polecam tę formę dojazdu. Dzięki temu uniknęliśmy korków, poszukiwania parkingu i sporych opłat za pozostawienie auta. Za bilet dla jednej dorosłej osoby w tę i z powrotem zapłaciliśmy 8,20 euro. Z głównej stacji Nice Ville dotarliśmy do Monaco-Monte Carlo w około 25 minut, przejeżdżając pięć stacji. Bilet na pociąg kupić można w biurze obsługi klienta lub w automacie, jednak korzystając z drugiej opcji trzeba nastawić się na zapłatę jedynie monetami.

Monako zachwyciło mnie już od pierwszego spojrzenia. Po wyjściu z dworca trafiliśmy na jedną z przykładowych ulic. Od razu zauważyliśmy wyjątkową czystość i bardzo dobre zorganizowanie. Każdy zakątek był świetnie zagospodarowany i przemyślany. Nie było żadnych pustych przestrzeni. Również dało się to zauważyć w budowie budynków. Często wyglądało to jak gdyby pomiędzy dwoma blokami wciśnięto dodatkowy budynek, by nie marnować miejsca. Miało to jednak ciekawy charakter, a przy tym praktyczne zastosowanie.


























Inną ciekawostką, którą zauważyliśmy już w pierwszych minutach pobytu tam, byli ludzie na skuterach. Mieszkańcy bardzo często poruszali się tymi pojazdami, co samo w sobie nie dziwi. Otwarliśmy jednak oczy szeroko ze zdziwienia, widząc że za kierowcą takiego skutera siedzi małe dziecko z ledwością utrzymujące głowę w ciężkim kasku. Myśleliśmy, że to przypadek, jednak przechodząc obok przedszkola, uświadomiliśmy sobie, że tak wygląda rzeczywistość w Monako. Dzieci podwożone są do szkół na skuterach!


























W Monako zauważyłam zamiłowanie do natury, na którą nie szczędzi się tam miejsca. Każdy skwerek, uliczka czy rondo jest upiększone ozdobnymi roślinami.





Najlepszy widok na miasto mieliśmy z okolicy ogrodu egzotycznego. Charakterystyczny wygląd zabudowań, port, a wreszcie widoczne w całości Wzgórze Zamkowe – klimat Monako jest wyjątkowy.




Z góry podziwiać można po raz kolejny świetną organizację małego państwa. Ze względu na brak miejsca wykorzystywane są nawet dachy budynków. Można na nich dostrzec tarasy, małe parki i ogródki, a nawet deptaki, po których można przejść z jednego dachu na drugi. Ponadto to zauważyliśmy, że ludzie nie spacerują ze swymi psami po „zwykłych” chodnikach, lecz przechodzą z własnych domów na … dachy innego budynku i tam je wyprowadzają. Wyglądało to niczym „miasto w mieście”.



Monako jest tak małym państwem, że nie trudno je opuścić bez zorientowania się. My – zachwyceni zwykłymi zabudowaniami – poruszaliśmy się wzdłuż drogi i nagle odkryliśmy, że jesteśmy już we Francji, a granica już dawno została przekroczona.


Poruszanie się po Monako jest dość specyficzne. Nie wszędzie znaleźć można bowiem zejścia w dół. Domy ułożone są na wzgórzu kaskadami do samego portu. Na niższe piętra przejść można głównie schodami, które znajdują się tylko w niektórych miejscach. Wiele z nich należy do prywatnych budynków i posiadłości i są zablokowane. Tak więc jeśli przegapi się odpowiednie zejście trzeba pokonać kawał drogi, a czasem nawet cofać się, by zejść z górnych partii miasta. Gdzieniegdzie skorzystać można jednak z wind, które są świetnym udogodnieniem i ułatwieniem w zwiedzaniu.


Jednym z głównych punktów umiejscowionych wysoko w górze jest ogród egzotyczny (Jardin Exotique de Monaco), który chętnie odwiedzany jest przez turystów. Ogród stworzony został w 1933 roku i zawiera zbiór licznych sukulentów, w tym imponujących kaktusów. Jest on także ułożony na klifie, kaskadowo, a alejki pokonywać należy slalomem.





























Sukulenty sprowadzone zostały z wielu krajów i kontynentów: Ameryki Północnej i Środkowej, Republiki Południowej Afryki czy Półwyspu Arabskiego. 








Poza wspaniałymi gatunkami roślin podziwiać można naturalnie piękne widoki na Monako i jego najbardziej okazałą dzielnicę Monaco-Ville. 



























Mało osób wie, lecz w cenie biletu wejść można także do jaskini. Wejście możliwe jest tylko z przewodnikiem i odbywa się zawsze o pełnej godzinie. Przewodnik, na którego trafiliśmy, nie mówił zbyt dobrze po angielsku, więc zachwyciliśmy się jedynie efektami wizualnymi.



























Na trasie pokonać należy 300 kroków. Warto zaopatrzyć się w stabilne obuwie, gdyż jest tam ślisko i mokro. W środku obejrzeć można wielkie sale z imponującymi stalaktytami i stalagmitami.


























Na terenie ogrodu znajduje się także Muzeum Antropologii Prehistorycznej założone przez księcia Alberta I w 1902 r. W środku znaleźć można prehistoryczne eksponaty, w tym szkielet mamuta. Pochodzą one z wykopalisk prowadzonych na terenie Monako, które trwają do tej pory.



























Godziny otwarcia:
od lutego do kwietnia i w październiku: 9:00-18:00
od maja do września: 9:00-19:00
od listopada do stycznia: 9:00-17:00

Bilety wstępu:
dorośli: 7,20 euro
dzieci i młodzież (od 4 do 8 lat) oraz studenci (do lat 30): 3,80 euro
dzieci poniżej 4 lat: gratis

W cenie biletu zawarte jest wejście do Ogrodu Egzotycznego, Jaskini i Muzeum Antropologii Prehistorycznej.


Jeden z punktów widokowych wzbogacony jest o stół orientacyjny z przedstawieniem najważniejszych miejsc, które można stamtąd zobaczyć.
















































Ulice Monako są pełne ciekawych detali i pomników. 



W tej okolicy zajrzeliśmy jeszcze do małego parku Princess Antoinette, który oferuje dużo zieleni, atrakcji dla dzieci, a nawet spotkać można tam pasące się kozy.




W tym miejscu pozostaje mi zakończyć dzisiejszy wpis, by nie przerażał swą długością. Już dziś zapraszam na kolejną odsłonę Monako, którą przygotuję dla Was tuż po powrocie z urlopu.

Czy odwiedziliście już Monako?



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...