Tak, jak już wspominałam, do Savony
dotarliśmy około godziny 10. Po półgodzinnym załatwieniu
formalności, związanych z parkingiem i przekazaniem bagażu,
wybraliśmy się na spacer po mieście.
Podczas poprzedniego rejsu
wypływaliśmy z Genui, a z powodu ogólnej nieprzyjaźni pomiędzy
tymi dwoma miastami, chciałam porównać, które z nich jest
faktycznie lepsze ;) Jeśli miałabym zatem wydać osobistą opinię,
w moim rankingu wyżej pojawiłaby się Genua. W porównaniu z Savoną
ma ona zdecydowanie więcej do zaoferowania potencjalnemu turyście.
Jednakże, będąc w Savonie nie
mogliśmy przejść obok niej obojętnie i odwiedziliśmy kilka
atrakcji oraz przespacerowaliśmy się uliczkami Starego Miasta.
Zapraszam Was na relację z Savony!
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy od
wyjścia ze strefy portowej. Tuż za nią znajomy widok
czarnoskórych, próbujących wcisnąć selfie-sticki, parasolki, czy
inne szajsy (Moja rada: ignorancja, nienawiązywanie kontaktu
wzrokowego, ewentualne pogardliwe spojrzenie. Tak się już przyjęło,
że to zawsze ja spławiam takich ludzi. Gdy zaczepiają mojego
chłopaka, a on odmawia, drążą z nim dalej temat. W moim przypadku
wystarczy stanowcze „Nie!”;)).
Na tej uliczce znajduje się szereg
sklepików z pamiątkami i regionalnymi produktami. Na środku stoi
makieta centrum miasta. Zwróćcie uwagę, że jest na niej
uwzględniony statek pasażerski (być może ten, którym
płynęłam;)).
Opuszczając tę uliczkę, udaliśmy
się oczywiście w odwrotną stronę niż tłum turystów.
Przeszliśmy wzdłuż brzegu, podziwiając zacumowane jachty i
żaglówki.
Po drodze ujrzeliśmy śpiącą syrenę, z którą
musiałam się sfotografować.
Przy okazji powiem Wam, jak
prezentowała się pogoda. Jak widać mam na sobie ciepłe, zimowe
ubranie i buty, nadające się raczej na wiosnę, w których
jechałam. Takie odzienie w zupełności wystarczyło. Było co
prawda pochmurnie i zdarzyło się poczuć na skórze kilka kropel
deszczu, jednak temperatura była odczuwalnie wyższa niż w naszej
okolicy.
-> Naszym pierwszym punktem i zarazem
największą atrakcją była Fortezza del Priamar (Priamar Fortress).
Jest to obiekt militarny, forteca, umiejscowiona w niedalekiej
odległości od portu.
Godziny otwarcia: w czasie zimowym
9.00 – 18.30, w czasie letnim 9.00 – 24.00
Wstęp: bezpłatny
Na terenie fortecy znajdują się
również pozostałości archeologiczne.
Zakochałam się w tym widoku,
wyłaniającym się pomiędzy dwoma ścianami budynków. Mogłabym
tam stać i godzinami wpatrywać się w oddalone morze.
Uwagę przykuwa również sam budynek,
zbudowany w całości z surowej, brunatno-szarej cegły.
W centrum znajduje się sporej
wielkości plac. Z niego przedostać można się do kolejnych
pomieszczeń.
W fortecy znajduje się wiele przejść,
mostów, zakamarków. Momentami miałam wrażenie, jak gdybym cofnęła
się w czasie i znalazła w średniowiecznym grodzie.
To miejsce jest również świetnym
punktem widokowym. Z jednej strony można podziwiać Morze
Śródziemne, z drugiej roztacza się widok na miasto.
Na terenie fortecy w dalszym ciągu
znajdują się armaty.
-> Kolejnym punktem na naszej mapie było
przejście obok Torre del Brandale.
Muszę przyznać, że łatwo
przeszlibyśmy obok nich obojętnie, nie zauważając ich. Bardziej
widoczna jest wieża z zegarem.
Dość ciężkim do sfotografowania
obiektem jest Torre Leon Pencaldo – wieża, znajdująca się na ruchliwym skrzyżowaniu.
Naprzeciwko wieży znajduje się ulica
Via Paleocapa Pietro, a na niej
mnóstwo kramików i sklepów z pamiątkami. Tam właśnie
zaopatrzyliśmy się w kilka suwenirów.
Zbaczając z głównej drogi,
przeszliśmy obok Oratorio di Cristo Risorto.
Tuż obok ustawiona została kolejna
makieta miasta. W wąskich uliczkach panie sprzedawały
kwiaty.
Szybko doszliśmy do placu, noszącego
nazwę Piazza Goffredo Mameli, na którym znajduje się ciekawy
pomnik. Z tego, co słyszałam jest to pomnik
ku czci wszystkich poległych w czasie wojny, mający zmusić do
refleksji i zadumy.
Przy placu znajduje się
kawiarnio-piekarnia, w której piliśmy naszą przedpołudniową
kawę. Niestety nie pamiętam jej nazwy, jednak bardzo łatwo ją
znaleźć. Miejsce to wydaje się dość niepozorne. Idąc tam, nie
oczekiwałam nic dobrego, ale bardzo się myliłam.
Ta kawiarnia jest bardzo oblegana
przez klientów. Zaciekawił nas system, który tam panuje. Po
wejściu należy wyciągnąć swój numerek i czekać na jego
wywołanie (do tej pory widziałam coś takiego jedynie na poczcie).
W każdym razie wypiliśmy tam przepyszne latte (1.40 za szt.). Nieco
się ogrzaliśmy i wybraliśmy się w drogę powrotną.
Przy okazji chciałam Wam opowiedzieć
sytuację, która wywołała u mnie niemałe zgorszenie. Moją uwagę
zwrócił pewien ciemnoskóry mężczyzna, który kupował przed nami
kawę i usiadł przy jednym ze stolików. Owy mężczyzna, zaznaczę
dobrze ubrany, wyszedł wcześniej niż my. Przy wyjściu okazało
się, że stał on przed kawiarnią i żebrał. Ludzie mają
niesamowity tupet. Tym bardziej, chcąc wyciągnąć pieniądze od
kogoś, kto widział, że przed chwilą pił kawę w lokalu.
Kolejnym punktem, który chcieliśmy
odwiedzić, był plac Sisto IV, gdzie znajduje się okazały budynek
Palazzo del Comune.
Po
drodze do katedry – Cattedrale dell'Assunta – natrafiliśmy na
wieżę, którą wypatrzyliśmy z punktu widokowego fortecy.
Uliczki pomiędzy poszczególnymi
budynkami są tak wąskie, że czasem ciężko jest uchwycić na
zdjęciu cały obiekt. Tak było w przypadku wyżej wspomnianej
katedry.
Oczywiście warto czasem zboczyć z
wyznaczonej drogi. Tym sposobem trafiliśmy do Palazzo della Rovere,
gdzie znajduje się Kissing Point ;)
W tym miejscu stoi również regał z
książkami, gdzie można wymienić swoją przeczytaną lekturę na
pozostawioną przez kogoś innego.
Kilka zdjęć uliczek:
Kierując
się już bezpośrednio na statek natrafiliśmy na grono ludzi,
wyraźnie na coś czekających. Pierwsza myśl: „Może coś
rozdają?“. Szybko okazało się, ze stoją oni przed mostkiem,
który składa się w momencie przepływu jachtów do zatoki. Zatoka
zbyt duża nie była, zatem nie widziałam sensu oczekiwania na jego złożenie.
Tłum stawał się jednak coraz większy. W momencie, gdy pokonaliśmy ten odcinek drogi, co chwilę spoglądałam do tyłu, by przekonać się
jak ta niecodzienna sytuacja się rozwinęła. Mostek jeszcze długi
czas nie był zamykany, a wokół ludzi zaczęli przechadzać się
sprzedawcy parasolek (porzucając wcześniej swe cenne gadżety).
Ciekawa jestem, który z pasażerów statku dotarł na niego bez
portfela...
Mapę z opisywanymi przeze mnie miejscami, znajdziecie >>TUTAJ<<
*Wszystkie zdjęcia i filmy prezentowane w poście są mojego autorstwa i należą do mojej prywatnej kolekcji.
*Wszystkie zdjęcia i filmy prezentowane w poście są mojego autorstwa i należą do mojej prywatnej kolekcji.
Widok z góry na morze i miasto mmm cudowny! Podobnie jak ten magnes. Patrząc na zdjęcia i kojarząc jedynie Genuę, wydaje mi się, że polubiłabym jednak bardziej to drugie. W ogóle Genuę miałam odwiedzić w listopadzie, ale z niej zrezygnowałam i nieco żałuję. Może kiedy indziej nadrobię tę zaległość ;)
OdpowiedzUsuńOo i jeszcze kissing point i ta wymiana książek - ciekawe, dodatkowe atrakcje :)
UsuńPiękne miasto! :)
OdpowiedzUsuńJa kilka dni temu wrocilam z Lizbony, pogode mialam podobna do Twojej i rowniez mnostwo ulicznych przedawcow, ktorzy proponowali na zmiane (w zaleznosci od zmian pogody) okulary przeciwsloneczne, parasolki i oczywiscie selfie sticki.Koszmar.Savona musi byc bardzo ladna :)
OdpowiedzUsuńPiękna architektura :)
OdpowiedzUsuńMnie się Savona bardzo podobała jak tak byłam. Na Twoich zdjęciach jest też ślicznie pokazana. Ja raz kupiłam "szajs", tj. pelerynę we Florencji, bo pięknej słonecznej pogody nagle zaczęło mocno wiać i było prawie urwanie chmury. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! Może wspólna obserwacja?
OdpowiedzUsuńnie słyszałam nigdy o tej miejscowości, ale z Twojej relacji wynika, że jest to mimo wszystko miejsce warte odwiedzenia. widok z fortecy, jak i ona sama, są przepiękne. uwielbiam takie miejsca a jeśli rozciąga się z nich jeszcze tak piękny widok to tym bardziej chętnie bym się tam znalazła.
OdpowiedzUsuńa poza tym typowo włoskie uliczki, trochę chaosu... fajnie jest czasem zobaczyć miejsce, które na pierwszy rzut oka nie oferuje zbyt wiele :)
Słyszałam już o Savonie a Twoje zdjęcia i relacja potwierdzają, że to ciekawa, klimatyczna miejscowość.
OdpowiedzUsuńwidok pomiędzy tymi dwoma budowlami rzeczywiście świetny ;)a fortecę chętnie bym zwiedziła :)
OdpowiedzUsuńSandicious
Kolejna cudowna wyprawa ze wspaniałymi widokami i różnymi architektonicznymi perełkami. To naprawdę musiało być niesamowite przeżycie dla Was, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCUDOWNIE <# zazdrość na maksa - piękne zdjęcia, piękne miejsce :*
OdpowiedzUsuńpiękne miejsce a najlepszy jest kissing point :)
OdpowiedzUsuń