niedziela, 21 lutego 2016

BlogTrip #4 - Savona, włoskie miasto portowe

Tak, jak już wspominałam, do Savony dotarliśmy około godziny 10. Po półgodzinnym załatwieniu formalności, związanych z parkingiem i przekazaniem bagażu, wybraliśmy się na spacer po mieście.

Podczas poprzedniego rejsu wypływaliśmy z Genui, a z powodu ogólnej nieprzyjaźni pomiędzy tymi dwoma miastami, chciałam porównać, które z nich jest faktycznie lepsze ;) Jeśli miałabym zatem wydać osobistą opinię, w moim rankingu wyżej pojawiłaby się Genua. W porównaniu z Savoną ma ona zdecydowanie więcej do zaoferowania potencjalnemu turyście.

Jednakże, będąc w Savonie nie mogliśmy przejść obok niej obojętnie i odwiedziliśmy kilka atrakcji oraz przespacerowaliśmy się uliczkami Starego Miasta.





Zapraszam Was na relację z Savony!

Naszą wyprawę rozpoczęliśmy od wyjścia ze strefy portowej. Tuż za nią znajomy widok czarnoskórych, próbujących wcisnąć selfie-sticki, parasolki, czy inne szajsy (Moja rada: ignorancja, nienawiązywanie kontaktu wzrokowego, ewentualne pogardliwe spojrzenie. Tak się już przyjęło, że to zawsze ja spławiam takich ludzi. Gdy zaczepiają mojego chłopaka, a on odmawia, drążą z nim dalej temat. W moim przypadku wystarczy stanowcze „Nie!”;)).

Na tej uliczce znajduje się szereg sklepików z pamiątkami i regionalnymi produktami. Na środku stoi makieta centrum miasta. Zwróćcie uwagę, że jest na niej uwzględniony statek pasażerski (być może ten, którym płynęłam;)).
























Opuszczając tę uliczkę, udaliśmy się oczywiście w odwrotną stronę niż tłum turystów. Przeszliśmy wzdłuż brzegu, podziwiając zacumowane jachty i żaglówki. 


Po drodze ujrzeliśmy śpiącą syrenę, z którą musiałam się sfotografować.



Przy okazji powiem Wam, jak prezentowała się pogoda. Jak widać mam na sobie ciepłe, zimowe ubranie i buty, nadające się raczej na wiosnę, w których jechałam. Takie odzienie w zupełności wystarczyło. Było co prawda pochmurnie i zdarzyło się poczuć na skórze kilka kropel deszczu, jednak temperatura była odczuwalnie wyższa niż w naszej okolicy.
























-> Naszym pierwszym punktem i zarazem największą atrakcją była Fortezza del Priamar (Priamar Fortress). Jest to obiekt militarny, forteca, umiejscowiona w niedalekiej odległości od portu.



Godziny otwarcia: w czasie zimowym 9.00 – 18.30, w czasie letnim 9.00 – 24.00
Wstęp: bezpłatny



Na terenie fortecy znajdują się również pozostałości archeologiczne.
























Budynek jest porośnięty bujną roślinnością.



Zakochałam się w tym widoku, wyłaniającym się pomiędzy dwoma ścianami budynków. Mogłabym tam stać i godzinami wpatrywać się w oddalone morze.

























Uwagę przykuwa również sam budynek, zbudowany w całości z surowej, brunatno-szarej cegły.

























W centrum znajduje się sporej wielkości plac. Z niego przedostać można się do kolejnych pomieszczeń.

























W fortecy znajduje się wiele przejść, mostów, zakamarków. Momentami miałam wrażenie, jak gdybym cofnęła się w czasie i znalazła w średniowiecznym grodzie.




To miejsce jest również świetnym punktem widokowym. Z jednej strony można podziwiać Morze Śródziemne, z drugiej roztacza się widok na miasto.





Na terenie fortecy w dalszym ciągu znajdują się armaty.


-> Kolejnym punktem na naszej mapie było przejście obok Torre del Brandale


Muszę przyznać, że łatwo przeszlibyśmy obok nich obojętnie, nie zauważając ich. Bardziej widoczna jest wieża z zegarem.
























Dość ciężkim do sfotografowania obiektem jest Torre Leon Pencaldo – wieża, znajdująca się na ruchliwym skrzyżowaniu.



Naprzeciwko wieży znajduje się ulica Via Paleocapa Pietro, a na niej mnóstwo kramików i sklepów z pamiątkami. Tam właśnie zaopatrzyliśmy się w kilka suwenirów.




Zbaczając z głównej drogi, przeszliśmy obok Oratorio di Cristo Risorto.


Tuż obok ustawiona została kolejna makieta miasta. W wąskich uliczkach panie sprzedawały kwiaty.
























Szybko doszliśmy do placu, noszącego nazwę Piazza Goffredo Mameli, na którym znajduje się ciekawy pomnik. Z tego, co słyszałam jest to pomnik ku czci wszystkich poległych w czasie wojny, mający zmusić do refleksji i zadumy.


























Przy placu znajduje się kawiarnio-piekarnia, w której piliśmy naszą przedpołudniową kawę. Niestety nie pamiętam jej nazwy, jednak bardzo łatwo ją znaleźć. Miejsce to wydaje się dość niepozorne. Idąc tam, nie oczekiwałam nic dobrego, ale bardzo się myliłam.


Ta kawiarnia jest bardzo oblegana przez klientów. Zaciekawił nas system, który tam panuje. Po wejściu należy wyciągnąć swój numerek i czekać na jego wywołanie (do tej pory widziałam coś takiego jedynie na poczcie). W każdym razie wypiliśmy tam przepyszne latte (1.40 za szt.). Nieco się ogrzaliśmy i wybraliśmy się w drogę powrotną.


Przy okazji chciałam Wam opowiedzieć sytuację, która wywołała u mnie niemałe zgorszenie. Moją uwagę zwrócił pewien ciemnoskóry mężczyzna, który kupował przed nami kawę i usiadł przy jednym ze stolików. Owy mężczyzna, zaznaczę dobrze ubrany, wyszedł wcześniej niż my. Przy wyjściu okazało się, że stał on przed kawiarnią i żebrał. Ludzie mają niesamowity tupet. Tym bardziej, chcąc wyciągnąć pieniądze od kogoś, kto widział, że przed chwilą pił kawę w lokalu.

Kolejnym punktem, który chcieliśmy odwiedzić, był plac Sisto IV, gdzie znajduje się okazały budynek Palazzo del Comune.
























Po drodze do katedry – Cattedrale dell'Assunta – natrafiliśmy na wieżę, którą wypatrzyliśmy z punktu widokowego fortecy.


Uliczki pomiędzy poszczególnymi budynkami są tak wąskie, że czasem ciężko jest uchwycić na zdjęciu cały obiekt. Tak było w przypadku wyżej wspomnianej katedry.


























Oczywiście warto czasem zboczyć z wyznaczonej drogi. Tym sposobem trafiliśmy do Palazzo della Rovere, gdzie znajduje się Kissing Point ;)

























W tym miejscu stoi również regał z książkami, gdzie można wymienić swoją przeczytaną lekturę na pozostawioną przez kogoś innego.
























Kilka zdjęć uliczek:









Kierując się już bezpośrednio na statek natrafiliśmy na grono ludzi, wyraźnie na coś czekających. Pierwsza myśl: „Może coś rozdają?“. Szybko okazało się, ze stoją oni przed mostkiem, który składa się w momencie przepływu jachtów do zatoki. Zatoka zbyt duża nie była, zatem nie widziałam sensu oczekiwania na jego złożenie. Tłum stawał się jednak coraz większy. W momencie, gdy pokonaliśmy ten odcinek drogi, co chwilę spoglądałam do tyłu, by przekonać się jak ta niecodzienna sytuacja się rozwinęła. Mostek jeszcze długi czas nie był zamykany, a wokół ludzi zaczęli przechadzać się sprzedawcy parasolek (porzucając wcześniej swe cenne gadżety). Ciekawa jestem, który z pasażerów statku dotarł na niego bez portfela...



Mapę z opisywanymi przeze mnie miejscami, znajdziecie >>TUTAJ<<

*Wszystkie zdjęcia i filmy prezentowane w poście są mojego autorstwa i należą do mojej prywatnej kolekcji.

13 komentarzy:

  1. Widok z góry na morze i miasto mmm cudowny! Podobnie jak ten magnes. Patrząc na zdjęcia i kojarząc jedynie Genuę, wydaje mi się, że polubiłabym jednak bardziej to drugie. W ogóle Genuę miałam odwiedzić w listopadzie, ale z niej zrezygnowałam i nieco żałuję. Może kiedy indziej nadrobię tę zaległość ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo i jeszcze kissing point i ta wymiana książek - ciekawe, dodatkowe atrakcje :)

      Usuń
  2. Ja kilka dni temu wrocilam z Lizbony, pogode mialam podobna do Twojej i rowniez mnostwo ulicznych przedawcow, ktorzy proponowali na zmiane (w zaleznosci od zmian pogody) okulary przeciwsloneczne, parasolki i oczywiscie selfie sticki.Koszmar.Savona musi byc bardzo ladna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się Savona bardzo podobała jak tak byłam. Na Twoich zdjęciach jest też ślicznie pokazana. Ja raz kupiłam "szajs", tj. pelerynę we Florencji, bo pięknej słonecznej pogody nagle zaczęło mocno wiać i było prawie urwanie chmury. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zdjęcia! Może wspólna obserwacja?

    OdpowiedzUsuń
  5. nie słyszałam nigdy o tej miejscowości, ale z Twojej relacji wynika, że jest to mimo wszystko miejsce warte odwiedzenia. widok z fortecy, jak i ona sama, są przepiękne. uwielbiam takie miejsca a jeśli rozciąga się z nich jeszcze tak piękny widok to tym bardziej chętnie bym się tam znalazła.
    a poza tym typowo włoskie uliczki, trochę chaosu... fajnie jest czasem zobaczyć miejsce, które na pierwszy rzut oka nie oferuje zbyt wiele :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam już o Savonie a Twoje zdjęcia i relacja potwierdzają, że to ciekawa, klimatyczna miejscowość.

    OdpowiedzUsuń
  7. widok pomiędzy tymi dwoma budowlami rzeczywiście świetny ;)a fortecę chętnie bym zwiedziła :)
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejna cudowna wyprawa ze wspaniałymi widokami i różnymi architektonicznymi perełkami. To naprawdę musiało być niesamowite przeżycie dla Was, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. CUDOWNIE <# zazdrość na maksa - piękne zdjęcia, piękne miejsce :*

    OdpowiedzUsuń
  10. piękne miejsce a najlepszy jest kissing point :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...