wtorek, 4 września 2018

Projekt Denko - sierpień 2018

Jak już wiecie z poprzedniego wpisu mój sierpień nie należał do udanych. Pod kątem kondycji mojej cery również muszę go tak nazwać. Po powrocie z urlopu zaczęłam zmagać się z ogromnym wysypem niedoskonałości na twarzy, co przypominało trądzik różowaty. Niestety wywołało to u mnie niechlubne wspomnienia czasów nastoletnich, gdy okropnie doskwierał mi ten problem. Ta sytuacja miała duży wpływ na zużycia kosmetyków w tym miesiącu. Z jednej strony starałam się robić wszystko, by sobie pomóc, z drugiej – jak najbardziej ograniczyć ilość zbędnych produktów. Obecnie mój stan nieco się unormował, a główny winowajca trafił do sierpniowego Denka. Komu mogę zawdzięczać moje problemy?

Zapraszam na sierpniowy przegląd zużytych kosmetyków!



Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!


1) Żel pod prysznic Fa Shower Secrets


W sierpniu zużyłam nowy żel pod prysznic marki Fa o bardzo letnim zapachu. Kosmetyk ten powstał w kooperacji z Luisą Lion, która jest niemiecką influencerką. Z tego też powodu produkt o zapachu białej brzoskwini trafił na rynek niemiecki. Sam żel był przyzwoity. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Spełniał swoje główne zadanie, a przy tym bardzo ładnie i letnio pachniał. Od żelu pod prysznic nie oczekuję niczego więcej.



2) Szampon nadający objętość Nivea Volumen Kraft & Pflege


Moje pierwsze doświadczenia z szamponami marki Nivea wspominam bardzo tragicznie. Wyrobiłam sobie wtedy zdanie na ich temat i zawsze dookoła powtarzałam, że dla mnie to jakaś tragedia. Ile to nasłuchałam się, że od tamtej pory to się wszystko zmieniło. To już nie są te same produkty i są świetne. Pech chciał, że przypadkowo dostałam szampon tej marki i postawiłam sprawdzić na własnej skórze (Przepraszam Cię skóro!), czy faktycznie coś się zmieniło. Zmieniło się! Wcześniej potrzebowałam zużyć połowę butelki, by odczuć negatywne skutki jego używania. Teraz wystarczyły dwa użycia, które zagwarantowały mi płaty łupieżu na całej skórze głowy. Przysięgam oficjalnie, że nigdy więcej nie sięgnę po szampony Nivea. Te butelkę zużył mój mąż, któremu nic nie jest straszne.



3) Krem-żel ultranawilżający Dermedic Hydrain3 Hialuro


Ten krem był moim pierwszym kontaktem z marką Dermedic. Czytając moją opinię, musicie jednak wiedzieć, że praktycznie nie miewam okresów, gdy moja skóra wymaga jakieś bomby nawilżenia. Od lat stosuję system matowania twarzy w ciągu dnia i nawilżania na noc, co sprawdza się u mnie na tyle dobrze, że zupełnie nie dostrzegam przesuszenia cery. Nie mam zatem poglądu, w jaki sposób ten kosmetyk działa na skórę odwodnioną czy przesuszoną. Z mojego punktu widzenia sprawdził się dobrze. Moja cera była dobrze nawilżona. Kosmetyk miał lekką, kremowo-żelową formułę. Szybko się wchłaniał i nie drażnił swoim zapachem. Wydaje mi się jednak, że słoiczek jest zdecydowanie za duży, by zużyć go w ciągu zalecanych 6 miesięcy. Ja nieco go przetrzymałam, bo nie widziałam żadnych oznak „zestarzenia się” produktu, lecz pod koniec używałam na szyję i dekolt. Dno jeszcze pokrywa krem, lecz postanowiłam już się z nim rozstać.




4) Koncentrat do ciała Yves Rocher 100% Shea Butter


Ten produkt marki Yves Rocher towarzyszył mi bardzo długo, bo tez sięgałam po niego w razie potrzeby. W tym niewielkim słoiczku znajdowało się 45 ml czystego masła shea. Tego składnika nie muszę chyba przedstawiać. Masło miało bardzo zbitą konsystencję, która rozpuszczała się pod wpływem ciepła ciała. Odrobina kosmetyku wystarczała, by rozsmarować jego warstwę na częściach ciała, które najbardziej potrzebują nawilżenia. W moim przypadku trafiał on głównie na pięty, dłonie oraz łokcie. Produkt ten pozostawiał bardzo tłusty filtr, który długo się wchłaniał, toteż używałam go głównie przed spaniem, czasem wzmacniając efekt działania, zakładając skarpetki czy cienkie rękawiczki. Kosmetyk bardzo dobry i przede wszystkim godny uwagi ze względu na skład ograniczający się do jednego składniku. Niestety przeszukując stronę internetową, nie znalazłam tego samego produktu. W podobnym opakowaniu dostępny jest jedynie balsam do rąk, który ma zaledwie dodatek masła shea.



5) Koncentrat wzmacniający do twarzy Biotherm Skin Oxygen


Koncentrat od Biotherm pozostawił po sobie miłe wspomnienia. Używałam go bardzo systematycznie (codziennie rano i wieczorem) i jego żywotność skończyła się po mniej więcej pół roku. Docenić należy w tym miejscu pompkę, która pozwala wydobyć produkt do ostatniej kropli. Moje doświadczenie z pompkami w kosmetykach pozwalało mi myśleć, że pod koniec aplikacji będę zmuszona do otwierania butelki i wygrzebywania produktu – w tym przypadku było jednak zupełnie inaczej. Moja cera bardzo dobrze przyjęła ten koncentrat. Jego formuła była lekka, szybko się wchłaniała, a jego działanie pozytywnie wpływało na szybkość gojenia się wszelkich zmian na skórze. Więcej o tym produkcie przeczytać możecie >>TUTAJ<<.




6) Balsam oczyszczający Lavera Hydro Effect Cleansing Balm

Jest i on! Sprawca mojego całego nieszczęścia. Otrzymałam go wraz z przesyłką od marki Lavera. Z tej serii mam jeszcze dwa inne produkty, lecz szczerze powiem, że po efektach balsamu boję się po nie sięgnąć. Po kilku pierwszych użyciach nie wystąpiły żadne negatywne zmiany, więc początkowo byłam z niego nawet zadowolona. Zabrałam go ze sobą na urlop w Polsce i zbiegło się to w czasie z pogorszeniem kondycji mojej cery. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że z pobytu w Polsce zazwyczaj powracam z przeróżnymi dolegliwościami i nieprzyjaciółmi na twarzy, co prawdopodobnie związek ma z jakością wody i zanieczyszczeniem powietrza (tak w ramach ciekawostki powiem, że pierwszą widoczną zmianą po emigracji do Szwajcarii była właśnie poprawa wyglądu mojej cery i brak symptomów ŁZS). Tym razem również wiązałam mój stan z pobytem w ojczyźnie, jednak objawy jakie się u mnie pojawiły były wręcz identyczne jak w najgorzej fazie mojego okresu dojrzewania. Twarz oraz żuchwę pokrywały drobne, czerwone krostki, które rozsiane były wszędzie i wyglądały potwornie. Jeszcze przez pewien czas po powrocie używałam tego kosmetyku, lecz gdy sytuacja nie polepszała się zaczęłam poszukiwania winowajcy, odstawiając kolejne produkty. Tym sposobem doszłam do winy balsamu, który przecież chronić ma skórę przed zanieczyszczeniami, jest wegański i w 100% naturalny! Niech mi teraz ktoś powie, że naturalne znaczy lepsze. 




7-10) Maski Neutrogena: Hydro Boost, Pure Boost, Ageless Boost, Illuminating Boost


Nowością na rynku kosmetycznym są hydrożelowe maski w płachcie od Neutrogeny. Same produkty, jak i ich testowanie, wspominam bardzo miło i z przyjemnością jeszcze kiedyś do nich powrócę. Spośród tego zestawu najlepiej sprawdziła się u mnie zielona maseczka oczyszczająca, która dała naprawdę widoczne efekty. Maski można pochwalić od strony praktycznej: łatwo i szybko się je nakłada, a przy tym można dopasować je do kształtu twarzy. Maski również są bardzo wygodne w noszeniu. Proces mojego testowania opisywałam >>TUTAJ<<.




11) Maska nawilżająca Oh K! Coconut Water

Ostatnia z trzech wzorowanych na koreańskie masek o intensywnie kokosowym zapachu. Nie ukrywam, że kupiłam je głównie ze względu na urocze opakowania. Efekt końcowy był dobry, ale nie rewelacyjny. Ot maska, jakich jest mnóstwo na rynku. Więcej o tym produkcie przeczytać możecie >>TUTAJ<<.




12) Maska węglowa oczyszczająca Bielenda Carbo Detox


Maska oczyszczająca od Bielendy to jedna z moich ulubionych maseczek do twarzy, których zapas mam zawsze w szafce. Odkąd pierwszy raz ją użyłam, wiedziałam, że bardzo się polubimy. Śmiało mogę powiedzieć, że to jej zawdzięczam sporą poprawę kondycji mojej skóry. Wprowadzenie do pielęgnacji tej maski (która starczyła mi na dwa użycia) oraz serum z tej samej serii spowodowało, że moja skóra powróciła do normy. Serdecznie polecam!



13) Maska oczyszczająco-ściągająca Ziaja Liście zielonej oliwki


Pierwszy kontakt z tą maseczką był dość dziwny. Miałam bardzo mieszane uczucia w kwestii jej działania. Sama aplikacja była dość nietypowa, a przy kontakcie z kremem moja skóra doznała znaczącego podrażnienia. Nasz „drugi raz” odbył się bez większych przygód. Maseczkę nałożyłam, ściągnęłam i większych efektów nie zauważyłam. No może poza standardowym wygładzeniem skóry i uczuciem miękkości. Nic nadzwyczajnego.

14) 1-minutowa kuracja do włosów Pantene Pro-V


Jest to moja ulubiona szybka kuracja do włosów, która bardzo dobrze działa na końcówki i ogólny wygląd. Tubka zawiera kosmetyk, który przy mojej obecnej długości, starczył mi na dwa użycia. Specyfik z łatwością rozprowadzał się po włosach, a przy tym obłędnie pachniał. Włosy za jego przyczyną były pięknie lejące się, błyszczące i odżywione. Lubię powracać do tej kuracji, na której efekty nie trzeba długo czekać.



15) Żel pod prysznic Rexona Cool Ice


Ten żel został zużyty przez mojego męża w dość szybkim czasie. Był to produkt dwa w jednym o dość tradycyjnym, męskim zapachu. Kosmetyk domywał skórę i dobrze się pienił. Można byłoby pomyśleć nad jego wydajnością, ale cena 1 fr., za jaką został kupiony, całkowicie odwzorowuje jego właściwości.


16) Antyperspirant w sprayu Nivea Men Silver Protect



17) Puder matujący Catrice All Matt Plus


Mój ulubiony puder matujący.


18) Płatki kosmetyczne Elkos Duo-Watte Pads



19) Pasta do zębów Elmex Sensitive Pluss


20) Suplementy diety: Magnez Vital Fruit




Jestem całkiem zadowolona z ilości zużytych w tym miesiącu kosmetyków. W dużej mierze ich używanie związane było z testowaniem nowości, więc koszt produktów wynosi lekko ponad 100 zł. Jak już wyżej wspominałam do mojej pielęgnacji wkroczyło nowe serum do twarzy z Bielendy. Do mycia używam obecnie zwykłego żelu pod prysznic Nivea, a krem Dermedic na dobre zastąpiony został kremem o podobnej formule z Biotherm. O nowościach w mojej pielęgnacji przeczytacie już niedługo w osobnym poście, który planuję dodać we wrześniu.

30 komentarzy:

  1. Niezłe denko, czekam na nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpisu z nowościami nie planuję, lecz w aktualizacji pielęgnacji napewno się pojawią :)

      Usuń
  2. O mamo nigdy nie pomyslalabym ze Lavera takie cuda robi na twarzy, szok o.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mojej twarzy niestety tak. Z naturalnymi kosmetykami mi nie po drodze :p

      Usuń
  3. Czy byłaś u lekarza ze swoimi problemami skórnymi/ od tego bym zaczęła, bo doszukiwanie się przyczyny w balsamie, "zanieczyszczeniu "powietrza w Polsce itd jest dziecinne i przykre w odbiorze. Mieszkam w Polsce całe życie, używam Lavery, i nigdy nie miałam krostek na żuchwie. Myślę, że wiele Polek nie ma tego problemu, więc proszę nie rób z Polski jakiegoś brudnego kraju, gdzie woda jest zła. W Polsce woda teraz jest dobra, spełniamy normy unijne, powietrze jest zanieczyszczone w zimie a nie w lecie. Przykro czytać jak ktoś uważa się za lepszą osobę, bo wyjechał. To są po prostu jakieś problemy dermatologiczne, które powinien zdiagnozować specjalista. Szwajcarski !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi czytać taką opinię. Nie uważam się za nikogo lepszego, a w kwestii zanieczyszczenia powietrza polecam przejechać przez Katowice niezależnie od pory roku. Podzieliłam się jedynie moimi spostrzeżeniami. Każdy reaguje inaczej na kosmetyki. To, co u mnie się nie sprawdza, niekoniecznie musi działać tak samo u Ciebie. Zresztą zawsze to powtarzam. Fakt, że mam problematyczną cerę, lecz w tym przypadku ewidentnie winny był ten produkt. Po jego odstawieniu wszystkie objawy zniknęły. A co do samego pobytu w Polsce: mnie również jest przykro, że podczas każdego pobytu cierpię i to nie tylko z przytoczonych powodów, ale także miewam spore problemy z układem trawiennym, a w tej kwestii zaręczam, że jestem zdrowa. Nie odbieraj tego osobiście, bo to również moja ojczyzna, którą kocham. We wpisie zaznaczyłam moje spostrzeżenia i to, jak zmiana klimatu na mnie wpłynęła. Ogromnie krzywdzące jest stwierdzenie, że uważam się za kogoś lepszego, bo jest właśnie zupełnie odwrotnie. Życzę Ci, żebyś nie odczuła nigdy takiej tęsknoty za rodzinnym miejscem.

      Usuń
  4. Śliczne zdjęcia! ;)
    Ja, gdy jeszcze nie używałam kosmetyków naturalnych uwielbiałam szampon do włosów Nivea, sprawdzał się idealnie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że te szampony mają wielu wielbicieli. Niestety u mnie się sprawdzają.

      Usuń
  5. Ja zupełnie nie jestem denkowa :) Nie mam cierpliwości do zbierania wszystkich pustych zużytych opakowań. Ale z miłą chęcią przeglądam wpisy na innych blogach poświęcone zużyciu, zawsze trafię na jakieś fajne nowości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najbardziej zaciekawiły mnie oczywiście maseczki i ta 1 minutowa kuracja do włosów, mogłaby być przydatna ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo duże denko! Znam z niego jedynie maskę węglową z Bielendy, reszty kosmetyków nie miałam okazji używać. A co do produktów naturalnych - ja jestem z tych osób, które są ignorantami w sprawie składu i nie przywiązują do tego zbyt wielkiej wagi. Kosmetyk przede wszystkim ma dobrze działać i nie robić krzywdy, jak jest jeszcze naturalny to super, ale nie można mówić, że wszystko co naturalne jest lepsze. I jak widać, u Ciebie też się to sprawdziło. Szkoda, że trafiłaś na takiego bubla, z którym Twoja cera wybitnie się nie polubiła :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie kontroluję tak ściśle składu. U mnie działa najczęściej metoda sprawdzenia na własnej skórze.

      Usuń
  8. Szampony z nivea się u mnie też nie za bardzo sprawdzają :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem ci szczerze, że nie znam ani jednego z tych produktów:) Marki znam ale produktów nie miałam okazji testować:)
    Buziaki:*
    Nowy post - WWW.KARYN.PL

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh very interesting products darling
    xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja zupełnie nie jestem denkowa, jestem niecierpliwa i bardzo denerwuje mnie zbieranie pustych opakowań do recenzji. Ale chętnie czytam inne blogi, poznając ciekawe nowości :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta maseczka Ziai Liście Zielonej Oliwki mi również nie przypadła do gustu :/ Podobnie jak szampony Nivea - od lat ich unikam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. spore to denko, miałam tylko czarną maskę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niezła produkcja ! Same nowości dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurcze ale masakra po tej Nivei, może jesteś uczulona na jakiś składnik albo coś.... ja czegoś takiego nigdy nie miałam.
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, ale na wszystkie rodzaje reaguję tak samo.

      Usuń
  16. woooow,mega sporo udało Ci się zużyć, a ja nawet nie znam tych produktów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to tak dużo. Dla mnie to raczej taka norma ;)

      Usuń
  17. Dziękuję. Mam nadzieję, że zagościsz na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...