środa, 19 września 2018

Wrocław w deszczu: Co udało nam sie zobaczyc?

Wrocław to rodzinne miasto mojego męża, więc byliśmy w nim już nie raz. Zazwyczaj nasz pobyt tam kończy się tak samo: przechadzamy się po dobrze znanych (nawet mi) uliczkach i wysłuchuję po raz kolejny opowieści z dzieciństwa, które znam na pamięć. Ten wyjazd miał być jednak inny. W końcu mieliśmy wybrać się tam jako turyści z mapą w ręku i planem na odwiedzenie kilkunastu miejsc. Plany zepsuła nam jednak pogoda, dlatego też musieliśmy bardzo szybko porzucić nasz harmonogram i stworzyć nowy.

Jak wyglądał nasz tegoroczny pobyt we Wrocławiu?


Moja opinia zamieszczona w tym wpisie będzie zupełnie subiektywna, bo wręcz nie jestem w stanie opisywać tych przeżyć bez emocji. Nawet dziś gdy wspominam sam hotel dostaje białej gorączki. Na moje nieszczęście mój mąż zajął się zorganizowaniem noclegu (przecież to jego rodzinne miasto!) i poinformował mnie, że zatrzymujemy się niedaleko starówki w hotelu Campanile. Informację tą przyjęłam do wiadomości, przełknęłam cenę noclegu i pojechaliśmy. Na wstępie przywitała nas beznadziejna pogoda i Wrocław od teraz kojarzyć będzie mi się tylko ze strugami deszczu. Takie rozpoczęcie urlopu totalnie mnie podłamało, a gdy doszły do tego problemy z hotelem, miałam ochotę uciekać z tego miasta.

O samym hotelu mogłabym napisać dramat. Już nawet nie chcę mi się opisywać wszystkiego, co nas tam spotkało. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że moje zażalenie miało długość prawie dwóch stron A4, a hotel przyznał mi rację, zwracając część poniesionych kosztów, więc moje roszczenia były uzasadnione. Głównie uciążliwa była budowa, która odbywa się przy samym hotelu, o czym nie zostaliśmy ani razu poinformowani, a kontaktowaliśmy się z hotelem kilkukrotnie. Przez nią mieliśmy problem z parkowaniem auta czy w ogóle wjazdem, gdyż dochodziło do sytuacji, w których ciężarówka zajmowała cały wjazd na prowizoryczny parking i wyładowywała towar, a my musieliśmy czekać aż panowie skończą, co kosztowało nas czas i nerwy. Eh! Naprawdę nie polecam!

Tuż po przyjeździe wybraliśmy się na wrocławski Rynek. We Wrocławiu w dalszym ciągu towarzyszył nam nasz przyjaciel, którego gościliśmy w Szwajcarii. Był to jego pierwszy pobyt w tym mieście, więc nie mogło obejść się bez wizyty na Starym Mieście. Jak widać pogoda bardzo nie dopisała, lecz nawet w tak pochmurny dzień wrocławskie kamieniczki prezentowały się pięknie.


Naturalnie po ponad 10-godzinnej podróży byliśmy bardzo głodni, a wycieczka do Wrocławia nie może się udać bez odwiedzenia Starego Młyna i zjedzenia ich wyjątkowych pierogów. Przez cały nasz pobyt byliśmy tam stałymi klientami, a jeśli będziesz we Wrocławiu koniecznie skosztuj ich piecuchów. Pierwszego wieczora zamówiliśmy po 5 piecuchów – każdy o innym smaku. Delektowaliśmy się i odgadywaliśmy który jest który. Do picia z kolei dostaliśmy przepyszną lemoniadę truskawkową. Następny wieczór w Starym Młynie spędziliśmy na słodko: w ruch poszły pierogi z owocami, które również były bardzo dobre.

















Spacerując po uliczkach Wrocławia w mżawce odnajdywaliśmy kolejne krasnale, kryjące się w różnych zakamarkach. Wszyscy stwierdziliśmy, że to naprawdę fajny pomysł, a do tego zabawa nie tylko dla maluchów.




Wieczorem dotarliśmy również pod Pomnik Anonimowego Przechodnia, który tworzy 14 odlanych z brązu postaci, umiejscowionych na dwóch chodnikach oddzielonych przejściem dla pieszych. Miejsce to jest niezwykle ciekawe i pomimo deszczu zatrzymaliśmy się przy nim dłuższą chwilę i debatowaliśmy nad interpretacją tego dzieła.


Następnego dnia mieliśmy zaplanowaną wizytę we wrocławskim zoo. Mieliśmy nawet myśli, by z niej zrezygnować, ale z braku lepszych opcji zdecydowaliśmy się na odwiedziny w tym miejscu. Przyznam Wam szczerze, że od samego początku ten ogród zoologiczny nie przypadł mi do gustu. Pewnie w jakimś stopniu wpływ na to miały opowieści zza kulis, których usłyszałam całą masę z pierwszej ręki i podejście ludzi, których spotkaliśmy.




Nasza wizyta w zoo była nieco inna, ponieważ wejść mogliśmy od zaplecza na część wybiegów. Z bliskiej odległości podziwiać mogliśmy na przykład niedźwiedzia himalajskiego. Nasz „przewodnik” opowiedział nam nieco o swoich podopiecznych i ciekawostkach z nimi związanymi. 


























Ze względu na okropną ulewę postanowiliśmy wejść do Afrykarium, którym tak bardzo szczyci się Wrocław. Już od wejścia spotkała nas niemiła sytuacja. Rozumiem, że w okresie letnim szatnia jest nieczynna, lecz tego dnia było naprawdę zimno i przeraźliwie mokro. Ludzie wchodzili do budynku, ociekając wodą. Pierwszą myślą jest zostawienie mokrego odzienia i parasoli w szatni. Niestety ochrona tego obiektu nie brała pod uwagę takiej opcji. Na nic zdały się tłumaczenia, że chcemy pozostawić ubrania na własną odpowiedzialność. Staliśmy tam dłuższą chwilę, bo autentycznie z naszych kurtek ciekła woda i nie chcieliśmy poruszać się tak po obiekcie i rzeczy ludzi, którzy odkładali je na wieszaki były bez słowa wyrzucane poza szatnię. Dla mnie było to chore zachowanie.





Co do samego Afrykarium? Cóż mogę powiedzieć. Być może na polskie realia jest to duże przedsięwzięcie. Nie wiem, jak tego rodzaju miejsca wyglądają w Polsce. Odwiedzając jednak wiele ogrodów zoologicznych za granicą mogę powiedzieć, że to mnie nie powaliło na łopatki. Naturalnie cały obiekt był mocno przeludniony i pełen wycieczek małych dzieci, co powodowało u nas jedynie chęć przejścia do kolejnych pawilonów.



W Afrykarium poza basenami pełnymi ryb i wodnych stworzeń znaleźć można wybiegi zwierząt znanych z tego regionu świata. 
 



Jednym z bardziej obleganych miejsc był basen z tunelem podwodnym, który pozwalał na obserwację ryb przepływających nad naszymi głowami. Wszystko to jednak w teorii, bo tunel stworzono z takiego materiału, że praktycznie rozmywał się obraz, patrząc na ryby (a może po prostu szyby były tak brudne...). 



Wizualnie najbardziej podobał mi się wybieg pingwinów afrykańskich, który podziwiać można było z różnych perspektyw, w tym z górnego tarasu widokowego.





Dotarliśmy również do mini-lasu deszczowego, co ponownie mnie smuciło. Bywając w takich miejscach, jestem przyzwyczajona, że zwierzęta poruszają się tam nad głowami. Tu jednak wszystkie (nawet jaszczurki) zamknięte były w klatkach. Małpy poruszały się jedynie kratowymi tunelami. Efekt lasu tropikalnego tworzyła zatem jedynie dekoracja i atmosfera. Uprzedzam pytania: nadal mieliśmy przy sobie nasze ciepłe ubrania, których nie dało się zostawić w szatni.





Oglądanie zwierząt na wybiegach w tak dużej ulewie nawet nie wchodziło w grę. Postanowiliśmy zatem kierować się do miejsc, które będą stanowić dla nas ochronę przez doszczętnym przemoczeniem. Przeskakiwaliśmy zatem pomiędzy pawilonami, które moim zdaniem nie należą do najlepszych punktów tego zoo. Z żalem opuszczałam między innymi pawilon z małpami, gdzie zwierzęta ewidentnie były chore i przykro było patrzeć na ich nienaturalne zachowania.




Z przykrością zamówiliśmy również tam obiad. Podejście pani, która nas obsługiwała, wołało o pomstę do nieba. Tak aroganckiej osoby, która z pogardą traktuje własnych klientów jeszcze nie widziałam. Kobieta obsługiwała nas z założonymi rękami, a my zapłaciliśmy prawie 100 zł za obiad bardzo wątpliwej jakości. Niestety wyszliśmy stamtąd ze złymi doświadczeniami.

Nie mogąc zrealizować naszych planów, wybraliśmy się zatem do kina na Pasażu Grunwaldzkim, gdzie obejrzeliśmy najnowszą część Jurassic Park.



Bardzo chciałam zajrzeć na Stare Jatki i sfotografować Pomnik „ku czci Zwierząt Rzeźnych”, jak i okolicę, w której się znajduje. Niestety nawet w deszczu miejsce to było bardzo oblegane, a zwierząt nie dało się upamiętnić na zdjęciu, gdyż były ciągle dosiadane przez dzieci. 


Wieczorami pogoda nieco się poprawiała, więc wtedy mogliśmy pospacerować i podziwiać oświetlone budynki i fontanny. Ze względu na wątpliwą aurę nie zabierałam nawet aparatu z hotelu, dlatego zdjęcia nie są wybitnej jakości, zwłaszcza te nocne.




Zaszliśmy również do Galerii Neonów, która była dość polecaną atrakcją w godzinach wieczornych. Pomysł wydaje się być całkiem udany, lecz spodziewałam się czegoś z większym rozmachem.




Ostatni dzień naszego pobytu zaczął się wyjątkowo dobrze, a to za sprawą wybornego śniadania, które jedliśmy w restauracji Kurna Chata. Niby zwykła jajecznica, a dała nam kopa pozytywnej energii na cały dzień. 


Naszego znajomego odprowadzaliśmy z kolei na Dworzec, ponieważ wybierał się on już do domu, a nas czekała jeszcze podroż do Krakowa. Tym samym trafiliśmy właśnie do budynku Głównego Dworca i muszę przyznać, że byłam faktycznie pod wrażeniem rozmachu, z jakim stworzono te wnętrza. Wejście na dworzec wiązało się z odkryciem miasta w mieście. Całość była również na tyle dobrze zorganizowana, że bez trudu odnaleźliśmy odpowiednie miejsce.


Na koniec udaliśmy się do Uniwersytetu Wrocławskiego, by na własne oczy zobaczyć jego piękne sale. Przyzwyczajona do tego, że we Wrocławiu poruszałam się bez aparatu, tym razem zwyczajnie o nim zapomniałam i wypominałam to sobie przez całą drogę. Zdjęcia z tego miejsca również wykonywałam zatem telefonem.

Sama ekspozycja była dla mnie bardzo ciekawa, a eksponaty świetnie zaprezentowane. Wśród nich znalazły się takie perełki jak: zanurzone w formalinie zwierzęta czy tablica przedstawiająca kolory oczu.





Barokowe aule zrobiły na mnie również ogromne wrażenie. Zarówno Aula Leopoldina jak i Oratorium Marianum stanowią istną wędrówkę w przeszłość. Zdobienia, freski i malunki są tak piękne, że nie sposób od nich oderwać wzroku. Pierwsza z sal była co prawda w remoncie, ale to już moje turystyczne szczęście, którego nie przeskoczę.








Aula Leopoldina






Udaliśmy się także na Wieżę Matematyczną, z której mogliśmy przyjrzeć się miastu z pewnej wysokości. Ciekawostką, jaką można tam spotkać, są statystyki dotyczące temperatur w kolejnych porach roku i miesiącach. Fascynujące jest to, w jaki sposób zmienił się klimat na przestrzeni tych dziesięcioleci. Odwiedzenie Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego uważam za obowiązkowy punkt podczas zwiedzania Wrocławia.







Na koniec pragnę zaznaczyć, że post zawiera moją subiektywną opinię, która powstała na podstawie konkretnych doświadczeń, które mnie spotkały. Nie uważam, że Wrocław czy Polska nie są piękne, a moja opinia z pewnością uległaby zmianie, gdyby czynniki zewnętrzne były bardziej sprzyjające. Z tego zdaję sobie sprawę.

A czy Ty odwiedziłeś/-łaś Wrocław? Jakie były Twoje wrażenia z tego miasta?

36 komentarzy:

  1. Byłam niedawno we Wrocławiu. Bardzo spodobało mi się to miasto.
    Ja też spotkałam na swojej drodze krasnale:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam kilka lat temu we Wrocławiu ale to było lato i pogoda była przepiękna co sprzyjało spacerom. Lubię Wrocław i mam zamiar wrócić tam kiedyś i odnaleźć wszystkie Krasnale. Niestety deszcz potrafi zepsuć plany dlatego zawsze trzeba mieć jakąś alternatywę "pod dachem". Na szczęście deszcz nigdy mi nie pokrzyżował moich urlopowych planów ale za to mgły nie lubię bo kiedyś mi przysłoniła cudne widoki http://trzymajacsiechmur.blogspot.com/search/label/Lecco

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj szkoda ze pogoda niedopisala a sprawa z hotelem, az przypomnialo mi sie szukanie noclegu we Wloszech hahaha ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba sama skasowałam sobie komentarz :P W każdym razie pisałam, że uwielbiam wrocławskie zoo, byłam wielokrotnie i mam zupełnie odmienne odczucia, ale nigdy nie trafiłam na złą pogodę ani nie korzystałam z szatni w Afrykarium ;) Nie widziałam też tam nigdy chorych małp, a tunel podwodny był idealnie przejrzysty ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie byłam we Wrocławiu, a kiedyś mi się to marzyło ;)
    Szkoda, że aura nie sprzyjała i kiepsko wspominasz ten pobyt.

    OdpowiedzUsuń
  6. chciałam wybrać się do Wrocławia w te wakacje, ale cóż - lato minęło, i jakoś tak nie wyszło. a miałam w te wakacje zwiedzać Polskę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiękne zdjęcia! Tyle ze teraz nie myślę o niczym innym,tylko o piecuchach :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam we Wrocławiu dobre kilka lat temu i bardzo mi się to miasto spodobało :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrocław jest pięknym miastem i mimo deszczu jest co pooglądać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Planuje wycieczkę do Wrocławia na wiosnę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj jak ja dawno nie byłam we Wrocławiu!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ech, nie widzę mojego ukochanego krasnala Życzliwka :( Wrocław uwielbiam. Byłam tam nieraz, ale nie na typowym zwiedzaniu. Zawsze wiązało się to z oglądaniem w pubie meczu mojego klubu wraz z innymi fanami z całej Polski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba na niego nie trafiłam. Ja uwielbiam Pierożka, ze względu na nasze uwielbienie do tego dania :D

      Usuń
  13. Nigdy nie bylam w Wrocławiu, ale to wrocławskie Zoo wyglada super!

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo lubię to miasto - ma swój klimat! W Afrykarium byłam z moimi dziećmi dwa razy, za każdym razem było świetnie. Nie mieliśmy problemu ani z szatnią ani z innymi rzeczami.
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Byłam we Wrocławiu, ale krótko i prawie nic nie zobaczyłam. Chciałabym jechać tam jeszcze raz i bardziej zwiedzić to miasto. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Byłam we Wrocławiu kilkukrotnie - wczesną wiosną, czy zimą miasto mnie nie zachwyciło, ale w słońcu robi wrażenie, więc rzeczywiście, czynniki zewnętrzne często potęgują naszą opinię. O słynnych pierogach słyszałam, ale nie jadłam - zawsze jak próbuję je zjeść, to w lokalu nie ma miejsca :( Co prawda podczas mojej ostatniej wizyty dwa tygodnie temu nawet nie próbowałam się tam dostać... I właśnie wtedy byłam w słynnym zoo i afrykarium, i myślałam, że coś ze mną jest nie tak, że mnie to miejsce nie zachwyciło, skoro wszyscy tak je polecają. Rzeczywiscie, zwierzęta są jakieś dziwnie osowiałe, niektórym widać żebra, a afrykarium nie robi wrażenia przez mega wielki tłum ludzi i ciągłe zatory. Jedyne, co mi się w nim podobało, to pingwiny, nic więcej. Moim zdaniem cena jest totalnie niewspółmierna i na pewno nie wrócę. Za to polecam Ogród Japoński, jest piękny! Oraz Mostek Pokutnic, świetne miejsce. Ja za to będę pamiętać o Wieży Matematycznej przy Uniwersytecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cenie nawet juz nie chcialam wspominac. Gdybym miala ja zaplacic, to w ogole bym sie zalamala. Widze, ze w wielu kwestiach sie zgadzamy :)

      Usuń
  17. Ja ogólnie nie popieram idei zoo i w sumie nie wiem po co one istnieją, serio nie każdy musi widzieć w życiu nosorożca na żywo, więc już lepiej bym się pewnie nastawiła do rybek, jakoś mam zawsze poczucie, że są mniej męczone.

    OdpowiedzUsuń
  18. Amazing photos, dear! The architecture is stunning!
    Hugs ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Nigdy jeszcze nie byliśmy we Wrocławiu, ale mam nadzieję że kiedyś tam dotrę i po innych dużych ciekawych miastach. Ciekawa ta Wasza wycieczka i ciekawe miejsca, no i jeszcze jedzonko, pierożki hmmm pycha :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam Wrocław! Lubię patrzeć, jak się zmienia. Może nie wszystkie zmiany mi się podobają, ale większośc jest na plus. To jedno z bardziej zielonych miast, z wieloma parkami i miejscami, gdzie można wypocząć (mam nadzieję, że następnym razem obejrzysz go w słońcu i zmienisz zdanie!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byla to moja pierwsza wizyta we Wroclawiu. Tak jak wspominalam nie uwazam, ze to brzydkie miasto. Ten pobyt jednak nie byl udany.

      Usuń
  21. Wrocław wydaje się taki piękny :D muszę kiedyś go odwiedzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. wrocław i krakow najpiekniejsze polskie miasta <3

    OdpowiedzUsuń
  23. krótko zwięźle i na temat brawo Ty !

    OdpowiedzUsuń
  24. Twój wpis jest w 2/3 tak negatywny, że aż odechciewa się czytać. Weszłam tutaj, szukając pomysłów na atrakcje na deszczowy dzień we Wrocławiu, w którym mieszkam, a w zamian dostałam głównie informacje, gdzie ci się nie podobało... Wiem, że to subiektywne odczucia, ale gdybym nie znała Wrocławia to pomyślałabym, że szkoda zachodu i lepiej w ogóle tu nie przyjeżdżać. Pretensje o absurdalne rzeczy (brak szatni w Afrykarium latem - nie rozumiem zdziwienia), sposób opisywania w stylu księżniczki na ziarnku grochu - zawsze coś będzie nie tak... Nie rozumiem, czemu ten wpis wyświetlił mi się jako jeden z pierwszych w Google w ramach odpowiedzi na pytanie, co zobaczyć podczas deszczu we Wrocławiu. Nie znalazłam tu cennych wskazówek, a jedynie marudzenie. Wszystko dobre, ale widziałaś lepsze, mogło być lepiej wykonane itp.

    OdpowiedzUsuń
  25. Przykro mi, ze nie spelnilam Twoich oczekiwan

    OdpowiedzUsuń
  26. To miejsce bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  27. To miejsce bardzo ciekawie wygląda.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...