Jeśli
moje zużycia miałyby wyglądać przez cały rok tak samo jak w
styczniu, to byłabym bardzo zadowolona. Zauważyłam, że produkty z
wielu kategorii sięgnęły dna, a ja nawet tego nie odczułam –
poza potrzebą wyciągnięcia kolejnych kosmetyków z zapasów
naturalnie. Tak wiele produktów w mojej pielęgnacji zostało
zastąpionych, że aż prosi się o stworzenie aktualizacji do mojej
zimowej pielęgnacji. W planach mam jednak przygotowanie osobnego
wpisu o pielęgnacji moich włosów i przyglądnięciu się
dokładniej temu aspektowi mojego życia. Wracając jednak do
styczniowych zużyć: zobaczcie, jakie produkty udało mi się w
całości wykorzystać!
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!1) Żel pod prysznic i płyn do kąpieli Yves Rocher Pear & Cocoa
(edycja
limitowana)
Yves
Rocher to marka, którą określiłam mianem mojego odkrycia roku
2016. Od tamtej pory zdążyłam się bardzo zżyć i zaprzyjaźnić
z jej produktami. Bardzo chętnie sięgam po ich żele pod prysznic,
bądź kosmetyki dwa w jednym, czego przykładem jest ta wąska
buteleczka. Produkt ten użyć można było na dwa sposoby: jako
tradycyjny żel pod prysznic lub płyn do kąpieli. W obu przypadkach
sprawdził się on bardzo dobrze. Jego zapach powodował u mnie dość
mieszane uczucia i nie używałam go codziennie. Nie zawsze miałam
bowiem ochotę na tak intensywny i przenikliwy aromat kakao
połączonego z gruszką. Radziłabym zatem ostrożnie podejść do
tego zapachu i raczej nie kupować go w ciemno, bo nie każdemu
będzie on pasował. O ile naturalnie ten rodzaj trafi jeszcze do
sprzedaży, bo była to zimowa edycja limitowana.
Nie zawiera parabenów, pH neutralne dla skóry.
2) Żel
pod prysznic Revlon Natural Honey Coco Addiction
Ta
duża butla kokosowego żelu od Revlon była z nami praktycznie przez
połowę zimy. Zużywaliśmy ja bardzo długo i przez moment nawet
zastanawialiśmy się, czy ma ona jakieś dno. Nie oznacza to jednak,
że męczyliśmy się z tym produktem. Wręcz przeciwnie. Jako żel
spełniał on wszystkie swoje funkcje, a przy tym zapach kokosa był
wręcz obłędny i długo utrzymywał się na skórze i w
pomieszczeniu. Jeśli kiedyś rzuci mi się w oczy, to na pewno
wrzucę go do koszyka ponownie.
Zawiera olejek kokosowy.
3) Żel
do mycia twarzy Iwostin Purritin
Po
zużyciu mniejszego opakowania tego żelu byłam nim tak oczarowana,
że poprosiłam moją mamę o zakup pełnowymiarowego produktu. Po
wykończeniu tego opakowania mogę już śmiało powiedzieć, że
jest to mój ulubiony na tę chwilę żel do mycia twarzy. Kosmetyk
ten miał dość charakterystyczny, ale niedrażniący zapach i lekko
żółtawą barwę. Używałam go zarówno rano jak i wieczorem i
widziałam dużą poprawę kondycji mojej cery. Widać było, że
uspokoiła się ona pod wpływem działania tego żelu. Już
istniejące wypryski uległy natomiast szybszemu gojeniu. Na pewno
kupię go ponownie podczas pobytu w Polsce. Produkt jest
hipoalergiczny, przeznaczony do skóry tłustej i trądzikowej.
4) Krem
do twarzy Vichy Slow Age
Tę
miniaturę otrzymałam w prezencie urodzinowym od marki Vichy i z
ochotą zabrałam się za testowanie. Być może uznacie, że mogę
niewiele powiedzieć na temat takiego maleństwa, ale jest wręcz
przeciwnie. Te 10 ml starczyło mi na bardzo wiele użyć, a sięgałam
po ten produkt bardzo często. Głównie wędrował on na moją twarz
rano i już od pierwszego użycia widziałam sporą różnicę w
elastyczności i jędrności cery. Przyznam Wam szczerze, że nigdy
specjalnie nie interesowałam się produktami opóźniającymi oznaki
starzenia skóry, bo odkąd pamiętam ludzie nie wierzyli mi, że mam
tyle lat, ile w rzeczywistości. Nawet teraz zdarza mi się być
pytaną o dowód, a niedługo kończyć będę 27 lat. Nie oznacza to
jednak, że nie powinnam używać takiego rodzaju kosmetyków i ten
krem pokazał mi, że warto rozejrzeć się po tej półce. Tak więc
mimo że gołym okiem nie widzę u siebie zmarszczek i dosadnych
zmian na twarzy, to podczas stosowania specyfiku Vichy widziałam
poprawę w jej ogólnym wyglądzie. Cera była sprężysta w dotyku i
zaryzykowałabym nawet stwierdzenie: młodsza. Z tym kremem bardzo
się polubiłam i na pewno w niedługim czasie zdecyduję się na
zakup pełnowymiarowego produktu. Mam nadzieję, że większa wersja
ma inne opakowanie, bo z tym z biegiem czasu miałam spore trudności
z wydobyciem kremu (szpatułka nie docierała do dna buteleczki).
Nie zawiera parabenów, SPF 25.
5) Maska
oczyszczająca z glinką szarą Ziaja
Wydaje
mi się, że już kiedyś używałam tej maski, ale o dobrych
produktach warto powiedzieć kilkukrotnie. Osobiście uważam, że
jest to jedna z lepszych masek marki Ziaja. Ta maska miała szarą
barwę i konsystencję przypominającą glinkę, do której ktoś
dodał dużą ilość kremu. Całość dawała się w łatwy sposób
rozprowadzić po twarzy. Saszetka starczyła mi na pokrycie twarzy
oraz szyi. Po jej zmyciu efekt końcowy był wręcz rewelacyjny.
Twarz była widocznie oczyszczona, a przy tym przyjemna w dotyku. Nie
zauważyłam żadnego przesuszenia. Cera uzyskała równomierny
koloryt. Nie pojawiły się podrażnienia. Całość oceniam na duży
plus.
Zawiera pH neutralne dla skóry.
6) Mleczko
do demakijażu Bourjois Paris
Będąc
w długoletnim związku z wodą micelarną tej marki, zdecydowałam się
na świadomy skok w bok wprost w ramiona mleczka. Ta formuła
zupełnie nie przypadła mi jednak do gustu. Twarz nie była w 100%
oczyszczona, a przy tym cały proces aplikacji był dość
nieprzyjemny. Nie mogłam również używać go do demakijażu oczu,
gdyż bardzo je on podrażniał. Ostatecznie zużyłam go do mycia
pędzli i do tego celu nadawał się znacznie lepiej. Nie planuję
ponownych skoków w bok.
7) Woda
micelarna Bourjois Paris
Jest
to mój ulubieniec do demakijażu. Jak dotąd nie spotkałam żadnego
lepszego produktu, a i nie zamierzam go szukać, póki mam dostęp do
tej wody. Doskonale oczyszcza, nie powodując żadnych podrażnień
czy przesuszeń i nie pozostawia mgły na oczach. Produkt godny
polecenia.
Produkt hipoalergiczny, nie zawiera alkoholu.
8) Szampon
GlissKur Liquid Silk
Co
do tego szamponu mam mocno mieszane uczucia. Ostatnio często
napotykam się z podobną reakcją moich włosów na nowości, które
jej serwuję. Początkowo byłam bardzo zadowolona z działania.
Włosy po umyciu prezentowały się ładnie i zdrowo. Były lśniące
i lejące się. Do tego zyskały iście jedwabistą miękkość. W
czym więc problem? Dała o sobie znać moja skłonność do
powstawania łupieżu. Stąd też ratować musiałam się poniższym
tradycyjnym H&S, a GlissKur został ostatecznie zużyty na
końcówki. Nie pierwszy raz spotykam się z sytuacją, w której
moja skóra głowy nie toleruje produktów, które powodują świetną
kondycję ich długości. Polecam jednak tym, którzy nie zmagają
się z podobnymi problemami.
9) Szampon
przeciwłupieżowy Head&Shoulders Citrus Fresh
Ten
szampon towarzyszy mi już od lat i za każdym razem pomaga mi w
walce z łupieżem. Wersję Citrus
Fresh lubię chyba najbardziej ze względu na jej piękny
zapach i odświeżający efekt, który powoduje.
10) Odżywka
do włosów John Frieda Brilliant Brunette Hydration Conditioner
Już
kilkukrotnie miałam kontakt z tą konkretną odżywką i za każdym
razem jestem zadowolona z jej używania. Włosy po tym produkcie
wyglądają wyjątkowo dobrze, są miękkie i lśniące.
11) Masło
do ciała The Body Shop Frosted Cranberry
(edycja
limitowana)
Kolejna
grupa produktów, którą bardzo lubię i wśród których testuję
przeróżne warianty zapachowe są masła do ciała z TBS. Z zapasów
wygrzebałam małe opakowanie pochodzące z zimowej kolekcji o
zapachu mrożonej żurawiny. Sama konsystencja tego masła była
świetna i przypominała właśnie mięciutkie masło, dzięki czemu
łatwo rozsmarowywała się na ciele i dawała przyzwoitą dawkę
nawilżenia. Zapach miał jednak w sobie jakąś chemiczną nutę,
której nie potrafię do końca określić, a która nieco drażniła
mój nos. Po masła tej marki będę sięgać, jednak mój wybór
padnie z pewnością na inny aromat.
12) Kremowy
olejek do peelingu Kneipp
Podczas
jednej z kąpieli użyłam tej saszetki do peelingu. Całość
starczyła mi na pokrycie całego ciała. Sama konsystencja produktu
była dość specyficzna i przyrównać można ją do bardzo tłustego
kremu z dużymi drobinkami. Zawartość tej torebki wmasowałam w
ciało, po czym spłukałam. Ciało było bardziej tłuste niż
miękkie. Obecność olejków w składzie spowodowała, że skóra
wyglądała jak po wysmarowaniu się oliwką. Mnie nie do końca
przekonują olejki i nie odczuwam przyjemności w ich stosowaniu, a
że po użyciu peelingu Kneipp efekt miękkiej skóry nie utrzymał
się długo, to też nie zamierzam więcej sięgnąć po niego w
sklepie.
Kosmetyk naturalny.
13) Krem
do stóp Garnier Foot Intensywna Pielęgnacja
Bardzo
lubię czerwoną wersję Garniera przeznaczoną do skóry suchej i
popękanej. Dla moich stóp był to w wielu przypadkach ostateczny
ratunek. Przy systematycznym stosowaniu tego kremu stały się one
wyjątkowo miękkie i dobrze nawilżone. Mój mąż nawet śmieje się,
że są one tak miękkie, jakby nigdy nie dotykały ziemi ;)
14) Zabieg
kawowy Eveline Cosmetics Royal Spa Pedicure
Przyznam
szczerze, że nie do końca przepadam za tego rodzaju produktami. Tym
bardziej nie wiem, co kierowało mną, gdy wrzucałam go do koszyka. W
końcu jednak zebrałam się w sobie i postanowiłam wykonać ten
dwuetapowy zabieg na stopy. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona,
gdy okazało się, że peeling kawowy zawarty w saszetce doskonale
wypełnił swoje zadanie. Po otwarciu torebeczki czuć było
intensywny kawowy aromat. Kosmetyk miał gęstą konsystencję i
liczne granulki peelingujące. Był bardzo fajny w użyciu i choć
nie przepadam za zabiegami wykonywanymi na stopach, to ten sprawił
mi sporą przyjemność. Efekt po wykonaniu peelingu był świetny.
Skóra była wyjątkowo miękka. Druga część zawierała maskę na
stopy. Była ona jednak tak gęsta, że potraktowałam ją jak krem.
Miała ona eukaliptusowy zapach i widać było jej odżywczy wpływ
na skórę. Jestem pozytywnie zaskoczona tym produktem.
15) Mydło
w płynie Neutro Roberts
To
mydło przybyło wraz z nami z Włoch, więc pewnie nie prędko
miałabym okazję ponownego zakupu. Jednak czy jest to produkt
niezbędny? Nie sądzę. Mydło sprawdziło się dobrze przy
codziennych czynnościach wymagających umycia rąk. Miało przyjemny, aloesowy zapach, domywało dłonie i nie przesuszało ich, ale było przy tym
także okropnie niewydajne i zniknęło w mig.
16) Pasta
do zębów Elmex
Standardowa pasta, która zawsze jest w naszym
domu.
17) Plastry
do oczyszczania twarzy Balea
Przy
odpowiednim przygotowaniu twarzy do oczyszczenia porów te plastry
dają bardzo zadowalające efekty, dlatego też często je stosuję.
18) Perfumy
Pull&Bear Paris
Z
półki niedrogich, aczkolwiek ładnych perfum, które przyzwoicie
się utrzymują, z pewnością polecić mogłabym zapachy sieciówki
Pull&Bear. Pierwszy kontakt z ich wodami toaletowymi był
zupełnie przypadkowy, a zakończył się tym, że systematycznie do
nich powracam. Zapach Paris był bardzo delikatny, kwiatowy i
dziewczęcy. Fiolka idealnie mieści się w torebce, więc zabierałam
ją ze sobą wszędzie.
19) Perfumy
Magic Girl
Te
perfumy otrzymałam kiedyś w prezencie. Sama pewnie nigdy nie
zdecydowałabym się na ich zakup. Są one zdecydowanie zbyt słodkie
i egzotyczne jak dla mnie. W zapachu czuć dużo tropikalnych nut i
ponownie czystą słodycz. Nosząc ten zapach, dostawałam wręcz
nudności od tak ogromnej dawki słodyczy, dlatego zużyłam je jako
odświeżacz powietrza.
20) Maskara
L'oreal Volume Million Lashes Fatale
Z
maskarami L'oreal mam potworny problem. Wypróbowałam już kilka
rodzajów, a ciągle powtarza się ten sam schemat. Na początku ich
używania dają one wręcz okropny efekt! Rząsy są posklejane,
oblepione dużą ilością tuszu. Często powstaje po prostu jedna
wielka, nieestetyczna plama. Gdy sytuacja się zmienia i zaczynam je
lubić, praktycznie po paru dniach się kończą. Nie widzę zatem
sensu kupowania tak drogiego tuszu, by przez większość jego
„życia” męczyć się i wyklinać. W zapasach mam jeszcze jeden
rodzaj do wypróbowania i gdy już go skończę z pewnością nie
będę kupować tych maskar. Znam lepsze i tańsze produkty.
Produkty męskie:
21) Żel
do golenia Cien Men Fresh
Ten
żel został kupiony podczas któregoś pobytu w Polsce, gdy okazało
się, że mąż nie zabrał ze sobą produktów do golenia. W innym
przypadku pewnie w ogóle by po niego nie sięgnął. Był to taki
rezerwowy żel, stojący na półce w razie gdyby ktoś z naszych
gości zapomniał, a akurat u nas nocował i chciał się ogolić ;)
Mój mąż ocenił go jako typowego średniaka. Nie najgorszy w
działaniu, ale bardzo mało wydajny. Pozostanie on jednak fanem
produktów Gillette.
22) Antyperspirant
w sprayu Nivea Men Silver Protect
Ulubiony
dezodorant mojego męża, bez którego nie umie on normalnie
funkcjonować.
Próbki:
Perfumy
Jil Sander Eve - Ostatnio bardzo polubiłam się z tą marką
perfum, co nie oznacza jednak, że podobają mi się wszystkie jej
zapachy. Przykładem takiego produktu będzie seria Eve, która ma
ładny, kwiatowy aromat. Dla mnie jednak jest on zbyt przytłaczający
i za bardzo intensywny, bym mogła nosić go na co dzień.
Jak
zauważyliście pewnie na zdjęciach w tym miesiącu rozcinałam
produkty, z którymi żal było mi tak szybko się rozstać. Jeśli
Wy nigdy tego nie robiłyście, to zdecydowanie polecam Wam tę
czynność zwłaszcza przy opakowaniach-tubkach. Zarówno w przypadku
żelu do mycia twarzy jak i kremu do stóp, których opakowania
przecięłam, ilość kosmetyku w środku była jeszcze tak duża, że
starczyła mi na dobre 2 tygodnie systematycznego używania. Łączna
kwota zużytych kosmetyków (po przeliczeniu walut i zaokrągleniu)
wynosi w styczniu lekko ponad 260 zł.
Czy
znacie te kosmetyki?
Spore denko! Ja bardzo lubię olejki z Knapp:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Poszalałaś z tym denkiem :D
OdpowiedzUsuńTo fakt: mnostwo rzeczy sie nazbieralo :P
UsuńWow ile kosmetyków :D Uwielbiam odżywki od Johna Friedy :D
OdpowiedzUsuńZnam i bardzo lubię maseczkę Ziai oraz odżywkę John Frieda Brilliant Brunette ;)
OdpowiedzUsuńznam większość kosmetyków :D Super pomysł z przecinaniem opakowań :D mamy wtedy możliwość zużycia w 100% :D
OdpowiedzUsuńCo do Loreala, ja uwielbiam wersję czerwoną, jest najlepsza! Nie kruszy się, nie skleja, idealnie rozczesuje przy pierwszym jak i wtedy kiedy jest już lekko wysuszony :D No i ideał <3
dodaję do obserwowanych i zapraszam również do mnie :)
Czerwonej nie uzywalam, ale jestem juz na tyle zrazona, ze raczej nie siegne :P
UsuńAle Ci idzie uzywanie, szczerze zazdroszcze. U mnie z poczatkiem roku jakos mozolnie. Mam nadzieje ze to sie rozbuja ;)
OdpowiedzUsuńStyczen hulal, a w lutym zastoj ;)
UsuńDużo tego zdenkowałaś!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Pull $ Bear mają w ofercie zapachy... :-)
Maja, maja i to calkiem ladne :)
UsuńIleż kosmetyków się u Ciebie zużywa:D nie wiem ile czasu potrzebowałbym na te wszystkie cuda:D
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie żelem do mycia twarzy z Iwostin
Godny polecenia produkt :)
UsuńOgromne denko!
OdpowiedzUsuńJakos tak wyszlo ;)
UsuńNo proszę! Sporo tego!
OdpowiedzUsuńTeż rozcinam opakowania, a wszyscy się ze mnie śmieją, że robię to bez sensu, bo tam i tak nic nie ma. A tam właśnie jest! I to dużo! :)
Pozdrawiam ♥
One Masked Girl
Po pierwszym rozcieciu przekonaja sie, ile produktu wyrzucaja do kosza :P
UsuńJa przy większości tuszy mam ten problem, próbowałam już maxfactor, loreal, rimmel, maybelline, miss sporty ale wszystkie dają taki sam efekt zaraz po otwarciu, dopiero po jakimś czasie jest ok. ale Voume million lashes to mój ulubieniec ever:)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubie maskare Clinique, wiec moze warto wyprobowac cos z wyzszej polki?
UsuńO, widzę, że nie tylko ja przecinam opakowania, żeby wydobyć resztę :) Często kremy zatrzymują się przy samym denku.
OdpowiedzUsuńNiestety dosc czesto :P
UsuńJakie fajne denko :))
OdpowiedzUsuńA dziekuje :)
UsuńKosmetyków mało co znam. Sporo się ich nazbierało i przewaga jest tych co kupisz znów.
OdpowiedzUsuńOstatnio jestem raczej zadowolona z kosmetykow :)
UsuńZawsze z dużym zainteresowaniem czytam Twoje recenzje. Mamy podobne preferencje.
OdpowiedzUsuńPurpurowyKsiezyc
Milo to slyszec :)
UsuńNie znam żadnego z tych produktów. Z GlissKur miałam kiedyś szampon w wersji Volume, ale mi się nie sprawdził ;) Zużyłam, ale już nigdy po niego nie sięgnęłam ;)
OdpowiedzUsuńMysle, ze to kolejna marka, ktora sie kocha albo nienawidzi :P
UsuńCiekawe produkty! :)
OdpowiedzUsuńCiekawe produkty :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis :)
http://www.stylishmegg.pl/2018/02/kozuszek-i-bordowa-sukienka-z-falbankami.html
Wszystko to dla mnie nowości :D
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie żel. Uwielbiam produkty pachnące kokosem :)
OdpowiedzUsuńTo tez dobrze - troche zaoszczedzisz ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę ci żeby denko dalej było na tym samym poziomie :)
OdpowiedzUsuńciekawy blog fajne inspiracje
OdpowiedzUsuń