W ostatnim czasie każdą chwilę
wolnego czasu, którą znalazłam, przeznaczałam na czytanie. Nie
mogę powiedzieć, by tego czasu było ostatnio nad wyraz dużo, lecz
starałam się nie skupiać na wszelkich pochłaniaczach czasu i tym
samym dotarłam do ostatnich stron trzech książek. Zawsze po
ukończeniu takiej ilości prezentuję Wam moją opinię na ich temat
i tym razem nie będzie wyjątków.
Zapraszam na trzy mini-recenzje
książek!
Cała prawda o Francuzkach
Autor: Marie-Morgane Le Moel
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 276
Cena: 39,90 zł
Cała prawda o Francuzkach
Autor: Marie-Morgane Le Moel
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 276
Cena: 39,90 zł
Najwcześniej przeczytaną przeze mnie
książką była „Cała prawda o Francuzkach”. Zakupiłam ją po
przeczytaniu kilku krótkich recenzji i pochlebnych opinii na jej
temat. Jak wskazuje sam opis książki: „Jest to lektura
obowiązkowa dla wszystkich kobiet zafascynowanych Francją i
paryskim szykiem”. Czy mogę powiedzieć, że jestem ogromną fanką
francuskiej kultury? Niekoniecznie, lecz z chęcią odkrywam tajniki
obcych kultur i zwyczaje innych nacji, stąd uznałam, że ta pozycja
może mnie zainteresować.
Ta książka przedstawia obraz francuskich kobiet, a raczej zbiór stereotypów na ich temat. Podzielona jest na 9 głównych rozdziałów, w których autorka stara się „ugryźć” z różnych stron konkretny problem postrzegania Francuzek. Czy jej to się udało? Mam mieszane uczucia. Jak dla mnie niestety ta książka (potocznie mówiąc) nie trzyma się kupy. W tej pozycji literackiej znajduje się wiele biografii znanych Francuzek w pigułce. Jak najbardziej jest to dla mnie interesujące, gdyż lubię historyczne wtrącenia. Fascynuje mnie życie w poprzednich epokach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby te historie były odpowiednio rozbudowane. Tutaj natomiast mamy do czynienia z krótkim zarysem postaci, który czasem nie wyjaśnia nawet powodu umieszczenia tej opowieści w książce. Jestem zdania, że jeśli się za coś zabiera, to należy wykonać to dobrze, a nie od niechcenia. Nie mniej jednak te historyczne opisy były dla mnie najciekawszym punktem całej lektury.
Ta książka przedstawia obraz francuskich kobiet, a raczej zbiór stereotypów na ich temat. Podzielona jest na 9 głównych rozdziałów, w których autorka stara się „ugryźć” z różnych stron konkretny problem postrzegania Francuzek. Czy jej to się udało? Mam mieszane uczucia. Jak dla mnie niestety ta książka (potocznie mówiąc) nie trzyma się kupy. W tej pozycji literackiej znajduje się wiele biografii znanych Francuzek w pigułce. Jak najbardziej jest to dla mnie interesujące, gdyż lubię historyczne wtrącenia. Fascynuje mnie życie w poprzednich epokach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby te historie były odpowiednio rozbudowane. Tutaj natomiast mamy do czynienia z krótkim zarysem postaci, który czasem nie wyjaśnia nawet powodu umieszczenia tej opowieści w książce. Jestem zdania, że jeśli się za coś zabiera, to należy wykonać to dobrze, a nie od niechcenia. Nie mniej jednak te historyczne opisy były dla mnie najciekawszym punktem całej lektury.
Francuzki są uważane przez wielu za
ikony stylu. W tej książce znajdziemy jednak niewiele na ten temat.
Z dużym rozmachem opisano jednak kwestie polityczne, seks-skandale
we Francji, uczęszczanie Francuzów do domów publicznych. Druga
połowa książki w większości zajmuje się sprawą zdrad i
frywolnego podejścia do związków, o czym mnie osobiście trudno
było czytać. Raczej nie jestem przychylna tzw. „wolnym
związkom”.
Inną kwestią jest to, że czytając
książkę, miałam wrażenie, jak gdyby każdy rozdział był
wyrwany z kontekstu. Jak gdyby ktoś pisał poszczególne części w
zupełnie różnym czasie, a następnie ktoś inny poskładał je w
przypadkowej kolejności. Największym zastrzeżeniem co do tego
rozbudowanego felietonu był jednak mocno rysujący się
feministyczny wydźwięk. Momentami wręcz wyobrażałam sobie
złoszczącą się autorkę podczas pisania fragmentów jej wywodu.
Jak wspominałam na początku książka
ta miała dotyczyć stereotypów. I owszem: autorka przedstawiała co
jakiś czas obraz Francuzek, który ponoć funkcjonuje jako stereotyp
na ich temat (o większości nigdy nie słyszałam), a następnie
przedstawiała masę opowieści, która je potwierdzała tudzież
wyjaśniała kwestię jego powstania. Do tego momentu wszystko byłoby
w porządku, gdyby nie fakt, że nagle w autorce włącza się
feministyczny demon, podaje kilka liczb i rozpoczyna wywód pt: „To
wcale nieprawda”, a jedynym jej argumentem jest >>bo ja tak
mówię<<. Szczerze mówiąc nie wiem nawet komu mogłabym
polecić tę książkę. Ja na pewno do niej nie powrócę.
Lekcje francuskiego
Autor: Ellen Sussman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 271
Cena: 29,90 zł
Cena: 29,90 zł
Kolejna pozycja również wpasowuje
się we francuskie realia. Powieść „Lekcje francuskiego” to
historia skupiająca się na losach trzech nauczycieli języka
francuskiego, których metody nauczania są nieco odmienne od standardów oraz ich uczniów, których życie jest dość
mocno zagmatwane.
Początek książki zarysowuje
postacie korepetytorów i ich związek pomiędzy sobą. Jak przystało
na francuskie realia, a o czym dowiedziałam się z poprzedniej
książki, ich nastawienie do związków jest lekko mówiąc frywolne
i to, o czym czytałam w teorii, tutaj mogłam doświadczyć w
praktyce. Książka składa się następnie z trzech opowieści,
które są od siebie oddzielone. Nauczyciele rozstają się ze sobą
na cały dzień, prowadząc zajęcia z Amerykanami i ponownie
spotykają się dopiero pod koniec lektury.
W każdej historyjce poznajemy
obszerne historie uczących się. Czas teraźniejszy co chwilę
miesza się ze zdarzeniami z przeszłości i wprowadza to niemałe
zamieszanie. „Ekscytująca tajemniczość”, „porywy
namiętności” - jakkolwiek tego nie nazwać, dla mnie jest to po
prostu opowieść pełna zdrad fizycznych i mentalnych. Ten
bulwersujący stosunek do flirtów z kolegami męża czy chodzenia do
łóżka z kim popadnie (teorie z „Całej prawdy o Francuzkach”)
tutaj zataczają szerokie żniwa. Bohaterowie nie mają absolutnie
żadnego poszanowania dla instytucji małżeństwa i związku czy
szacunku dla swoich partnerów. Jak dla mnie to książka, która
stanowi obraz zepsucia francuskiego społeczeństwa. Do żadnego z
bohaterów nie zapalałam nawet nutką sympatii, a wręcz przeciwnie.
Niewątpliwym plusem tej książki jest fakt, że bardzo szybko się ją czyta i w sumie to jej jedyna zaleta. Cieszę się, że mam ją z głowy. Więcej nie sięgnę już po lektury z Francją w tle.
Niewątpliwym plusem tej książki jest fakt, że bardzo szybko się ją czyta i w sumie to jej jedyna zaleta. Cieszę się, że mam ją z głowy. Więcej nie sięgnę już po lektury z Francją w tle.
„Piąta aleja, piąta rano” to
książka, którą ciężko mi zakwalifikować i opisać. Tak
naprawdę poruszonych jest w niej tyle kwestii, że z trudem
przychodzi mi przedstawienie jej treści w kilku zdaniach. Mamy
bowiem przed sobą historię, której głównym tematem jest
stworzenie dzieła „Śniadanie u Tiffany'ego”. Książka obrazuje
kulisy powstania literackiej wersji tego znanego tytułu, a następnie
jego filmowej adaptacji. Dzięki niej zajrzeć można do umysłów
producentów, aktorów czy w końcu pisarza i dowiedzieć się, czym
kierowali się oni, pisząc kolejne kartki książki czy kręcąc
filmowe kadry.
Każdy element pracy nad tym dziełem
jest opisany bardzo szczegółowo. Podrozdziały są krótkie i
przedstawiają za każdym razem postawy zainteresowanych na przełomie
podanych lat bądź miesięcy. Ciekawym dla mnie aspektem tej
opowieści były wtrącenia, które ukazywały ogólne nastawienia
społeczne i chociażby fakt, jak wielki wpływ na ogólny nastrój
Amerykanów miały książki i filmy. Inną kwestią była także
ingerencja w tematykę filmu i jego cenzurowanie. Można zatem
wynieść z niej wiele ciekawostek z wiedzy ogólnej tamtego okresu
czasu.
Jeśli miałabym polecić tę książkę
konkretnej grupie osób, to w szczególności powinni sięgnąć po
nią fani kina, osoby, które zajmują się profesjonalnie bądź
amatorsko kinematografią, gdyż szczegółowe opisy ujęć pozwolą
poszerzyć im wiedzę w tej dziedzinie. Poleciłabym ją również
fanom książki i filmu „Śniadanie u Tiffany'ego, bo z jej pomocą
będą oni mogli zajrzeć za kulisy powstawania tych dzieł.
Dla mnie ta książka momentami była
nieco nudna, gubiłam się wśród bohaterów, bo nie do końca
znałam nazwiska tych wszystkich produkcyjnych szych z wielkiego
ekranu lat 50. i 60. (oczywiście poza postacią samej Audrey
Hepburn). Wykazałam się również absolutną ignorancją, gdyż
filmu jak dotąd nie widziałam. Zamierzam jednak go zobaczyć i
porównać opisy zza kulis z ich efektem końcowym.
Czy czytaliście którąś z tych
książek? A może macie ją w planach?
Ciekawa recenzja, trzecia pozycja prawdopodobnie trafi na listę do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPurpurowyKsiezyc
Nie słyszałam o tych książkach, ale może na którąś się zdecyduję. ;)
OdpowiedzUsuńChętnie zaobserwuję bloga i będę zaglądać częściej, pozdrawiam! :)
Ja też wcześniej nie słyszałem o tych książkach, ale może skuszę się na ich zakup dla kogoś z rodziny pod choinkę, myślę, że mogą się spodobać :)
OdpowiedzUsuńCiekawe recenzje choc ksiazki calkiem nie w moim guscie, wielkie uklony ze dalas rade do konca je zmeczyc hahaha :D Ja teraz pochlaniam Dziewczyne bez skory - po pierwszych stronach juz wiem ze mnie wciagnie bez reszty :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z nich - muszę nadrobić, bo zaciekawiły mnie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Nigdy nie słyszałam o tych książkach, ale wydają się być ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
W wolnej chwili zapraszam do mnie https://rubatosisme.blogspot.com/
Szkoda, że nie bardzo byłaś zadowolona z tych książek. Mnie żadna nie ciekawi, ale ja jestem jakoś nastawiona na anty- w stosunku do Francji :P Szkoda, że autorka pierwszej ma w sobie feministycznego demona :P
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała zacząć czytać ale zawsze brakuje mi czasu:(
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
WWW.KARYN.PL
Nie znałam ich, ale też nie jestem pewna czy to mój gust.:)
OdpowiedzUsuń"Piąta aleja, piąta rano" mam w swojej biblioteczce, ale jakoś nie mogę się zabrać za jej przeczytanie...
OdpowiedzUsuńFajnie że jeszcze ktoś czyta książki. Fajne recenzje.
OdpowiedzUsuńBrawa dla autora tego tekstu !
OdpowiedzUsuńWarto poczytać takie inspirujące wpisy!
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie bardzo ten wpis! Nie zatrzymuj się i rób swoje.
OdpowiedzUsuńNapisałabym, że fajny wpis, ale tego nie zrobię, bo ten wpis to prawdziwa petarda!
OdpowiedzUsuńsuper wpis
OdpowiedzUsuńArtykuł dobry , zresztą jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńArtykuł bardzo dobry ! zresztą jak zawsze :)
OdpowiedzUsuń