Luty
to jak wiadomo najkrótszy miesiąc w roku, a co za tym idzie zużywam
zawsze najmniej kosmetyków. Tego roku również nie było wyjątków,
ale też torba ze zużytymi kosmetykami nie świeciła pustkami: to
wszystko zasługa wykorzystanych w całości kosmetyków Rituals,
które testowałam. Połowa zdenkowanych kosmetyków powinna być Wam
dobrze znana, gdyż są to moje standardowe zużycia, które
pojawiają się bardzo często w postach tego typu. Zastanowić może
Was z kolei nieobecność ani jednej maski do twarzy, lecz śpieszę
wyjaśnić, że w końcu zabrałam się za zużywanie moich
pełnowymiarowych opakowań z maskami właśnie, toteż starczają mi
one na więcej niż jedno użycie. Po raz kolejny w denkowej torbie
pojawiły się perfumy. Chyba nadrabiam braki z zeszłego roku ;)
Zapraszam
na przegląd zużytych kosmetyków!
1) Różany
tonik do twarzy Evrée
Wypadałoby
zacząć od tego, że pomimo bardzo systematycznego używania (rano i
wieczorem) tonik ten posłużył mi na bardzo długo! Wręcz miałam
wrażenie jak gdyby nie miał się skończyć. Po kilku miesiącach
jego używania mogę śmiało powiedzieć, że żegnam go z miłymi
uczuciami, a i niewykluczone, że zdecyduję się na powrót. Mały
kryzys naszedł po około miesiącu używania, lecz był on
spowodowany jedynie moimi osobistymi preferencjami. Nie lubię
zapachu róż w kosmetykach. Odrzuca mnie on na tyle, że nie jestem
w stanie obiektywnie wypowiedzieć się o produkcie. Tutaj jednak
zagryzłam zęby, kryzys przeszedł bokiem, a mi przestał
przeszkadzać aromat kosmetyku i zaczęłam doceniać jego
właściwości. Ten tonik bardzo przyjemnie odświeżał twarz i
uspokajał ją tuż po gruntownym oczyszczeniu. Dzięki niemu
zaczęłam w inny sposób używać tego rodzaju produktów. W kąt
rzuciłam płatki kosmetyczne, a kosmetyk wydobywałam poprzez
bezpośrednie spryskiwanie twarzy i zauważyłam, że ten sposób
działa na moją twarz o wiele lepiej. Ogólnie mówiąc - przyjemny
produkt.
2) Żel
do golenia Gillette Satin Care Olay Vanilla Dream
Z
żelami Gillette Satin Care polubiłam się już jakiś czas temu. Co
prawda wersja fioletowa nie ma sobie równych, lecz postanowiłam
wypróbować inny rodzaj (No dobra. Mojego ulubieńca nie było w
sklepie). Pod wieloma względami ten produkt nie różnił się od
używanego wcześniej Violet Swirl. Żel przy kontakcie z wodą
zamieniał się w piankę, która z łatwością pokrywała konkretne
miejsce, po czym ułatwiała jego depilację. Ogromnym plusem jest
to, że skóra po goleniu tym produktem jest miękka i nawilżona.
Wręcz nie wymaga nakładania kremu. W moim przypadku uniknęłam
także podrażnień, które często pojawiały się po użyciu innych
produktów.
3) Ochrona
przed czynnikami zewnętrznymi Galderma Daylong Sun&Snow
Ten
produkt nie sięgnął dna, lecz stracił już swą datę ważności.
Szczerze mówiąc, użyłam go zaledwie kilka razy. Sam pomysł
produktu, jak i jego praktyczność mogłyby sprawdzać się
świetnie. Jest jednak kilka ale.
Sztyft zawiera lotion z filtrem przeciwsłonecznym 30. Przeznaczony
jest do użytku na wszystkich częściach ciała, które wystawione
są na działanie promieni słonecznych takich jak: nos, uszy, usta.
Trochę sceptycznie podeszłam do stosowania tego produktu do
wszystkich tych miejsc. Produkt niby bezzapachowy i bezbarwny, lecz
nie dało nanieść się go na makijaż, a nawet pod (podkład
dziwnie się rozmazywał w okolicy nosa). Nie kupiłabym tej formy
ochrony przeciwsłonecznej, gdyż takie produkty używa się
zazwyczaj sezonowo, a ze względu na wielkości opakowań wolę
używać je z partnerem – tu ze względów higienicznych mamy do
czynienia z produktem ściśle przeznaczonym dla użytku jednej
osoby.
4) Peeling
do twarzy Venus
Tej
saszetce dałam trzykrotnie szansę – dokładnie tyle produktu
znajdowało się w środku, że można było użyć go właśnie trzy
razy. Co to właściwie za produkt? Pod względem konsystencji jest
to chłodny żel, w którym zanurzonych jest kilka drobinek. Z
premedytacją mówię tutaj kilka, gdyż jak na peeling to moim
zdaniem zdecydowanie za mało. W dodatku nakładając ten kosmetyk na
twarz, a następnie masując, nie wyczuwałam żadnego złuszczania
naskórka i taki był właśnie efekt. Zerowy. Powiedziałabym, że
równoznaczny rezultat uzyskuję, nakładając dużą dawkę kremu
nawilżającego, a przecież nie jest to produkt do nawilżania, lecz
peelingowania. Hmm... Jeśli to jest polepszona formuła, to wolę
nie znać poprzedniej.
5) Olejek
do kąpieli Lush Malting Marshmallow
Testowanie
produktów marki Lush rozpoczęłam od posiadanego najwcześniej
olejku do kąpieli o nazwie Malting Marshmallow. Jest to mała
kuleczka, która z jednej strony ma złotą barwę, z drugiej różowe,
brokatowe wykończenie. Produkt ten pachnął delikatnie watą
cukrową i zawartymi w nazwie piankami marshmallow. Po kilku minutach
kontaktu z ciepłą wodą ze złotej części zaczęły odchodzić
drobinki w kierunku wody (wyglądało to jak słoneczne centrum, z
którego rozproszone zostały promienie słoneczne). Drobinki
znalazły się w wannie, lecz szybko zniknęły i nie osadziły się
na ciele. Ilość piany spowodowanej przez ten produkt była
minimalna. Po wyjściu z kąpieli skóra była lekko naoliwiona i
nawilżona. Ten dodatek polecić można fanom olejków do kąpieli.
Mnie nie zachwycił aż tak bardzo.
6) Perfumy
Hugo Boss Woman
Przez
bardzo długi czas były to moje ulubione perfumy, które
oszczędzałam jak tylko mogłam. Otrzymałam je na urodziny, tuż po
tym, gdy zachwyciłam się otrzymaną niegdyś próbką. Zapach ten
opisywałam w poście o moich ulubionych perfumach (LINK), do którego
przeczytania Was zachęcam. Piękny zapach, do którego chciałabym
jeszcze powrócić.
7) Szampon
przeciwłupieżowy Garnier Fructis Citrus Detox
Najczęściej
używany przeze mnie szampon z serii Fructis. Zadowala mnie pod
względem działania, oczyszczenia skóry głowy, jak i samego
zapachu. Uwielbiam cytrusowe nuty. Powracam do niego ciągle.
8) Szampon
odbudowujący Guhl Tiefen Aufbau
Miniatura
szamponu, którego zużyłam niedawno duże opakowanie. Fajna
buteleczka na wyjazdy. Dla mnie to kosmetyk, którego mogę używać
na końcówki włosów. Ładnie je nabłyszcza i sprawiają one
wrażenie odżywionych – LINK do poprzedniej opinii.
9) Puder
matujący Catrice All Matt Plus
To
jedyny puder, którego używam i będzie się on pojawiać zawsze.
Miałam również inne przygody, lecz ostatecznie na twarz trafia
zawsze Catrice, który spełnia w 100% moje oczekiwania do tego
rodzaju kosmetyku. Mogę polecić osobom, które oczekują
nierzucającego się w oczy wykończenia makijażu czy zwykłego
zmatowienia na co dzień.
10) Płyn
do płukania jamy ustnej Colgate Plax Cool Mint
Mój
ulubiony płyn do płukania jamy ustnej to właśnie Colgate.
Systematycznie do niego powracam. Daje przyjemne odświeżenie i ma
łagodny posmak. Ważne jest dla mnie również to, że nie zawiera
alkoholu.
11) Pasta
do zębów Elmex Sensitive Plus
Kolejny
niezbędnik w moim domu to Elmex w wersji do zębów wrażliwych.
Myślę, że nie trzeba przedstawiać tej pasty.
Kosmetyki
męskie:
12) Antyperspirant
w sprayu Adidas Adipure
Wykończone
i sprawa została skończona. Tak można byłoby podsumować żywot
tego dezodorantu w naszym domu. Mój mąż (wielbiciel Nivea Men) nie
czuł się zadowolony z działania tego antyperspirantu ani jego
zapachu, więc nie zamierza do niego powrócić.
13) Żel
pod prysznic Balea Men Sensitive 3 w 1
Gdy
mąż zaopatruje się w żele pod prysznic Balea, z pewnością do
koszyka trafi wersja Sensitive. Przyjemny zapach, dobre działanie,
słaba wydajność, lecz wyjątkowo niska cena sprawiają, że mąż
chętnie jej używa.
-> Kosmetyki
Rituals: rozgrzewający peeling, mydło mandarynkowe, szampon
energetyzujący, pianki pod prysznic, zele i olejek pod prysznic
W
ostatnim czasie wykorzystałam w całości sporo kosmetyków Rituals,
które testowałam na blogu. Odsyłam Was tutaj do dwóch części
mojego testu, gdzie znajdziecie wszystkie informacje >>LINK<<.
Nie chciałabym się tutaj powtarzać, ani spłycać moich opinii,
więc powiem tylko, że marka w całości zrobiła na mnie bardzo
pozytywne wrażenie.
-> Suplement
diety: Witamina C
Wśród
suplementów diety dominowała w tym miesiącu witamina C, po którą sięgałam codziennie ze względu na niedawno przebytą chorobę oraz
zmienną pogodę za oknem.
Tak
prezentują się zatem moje drobne zużycia w lutym. Ilość zapasów
kosmetycznych zmniejsza się z każdym miesiącem i powoli zaczynam
odczuwać brak chociażby takich podstaw jak żele pod prysznic, co
jest wyjątkowo dobrym sygnałem. Całkiem niedawno wprowadziłam
nieco nowości do mojej pielęgnacji, ale o nich opowiem Wam w
osobnym wpisie z pielęgnacyjną aktualizacją, który planuję
przygotować jeszcze w tym miesiącu.
Czy
znacie któryś ze zużytych przeze mnie kosmetyków?
Raczej nie znam, właśnie dlatego lubię takie "denka":)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Chyba nie widzę tutaj niczego, co mogłabym znać. Ale to dobrze, lubię poznawać nowości =) A Twoje denko wcale nie jest takie małe, nie przesadzaj - dobrze poszło! =)
OdpowiedzUsuńStyczniowe-rekordowe Denko daje mi mylny obraz rzeczywistości :)
UsuńNie znam tych kosmetyków, ale z chęcią wypróbowałabym niektóre z nich. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię ten tonik Evree :D
OdpowiedzUsuńpołowy nie znam :(
OdpowiedzUsuńMialam te perfumki Hugo tez je lubilam ;)
OdpowiedzUsuńFajne denko 💟
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z kosmetyków, ale ten puder matujący mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńTeż mam ten tonik z Evree i końca nie widać :D jest bardzo wydajny :)
OdpowiedzUsuńtonik jest czaderski :D ❤
OdpowiedzUsuńLubilam tonik z Evree, ale teraz wole hydrolaty. A ten zel do golenia kupilam kiedys przez przypadek (chcialam inna wersje) i dla mnie zapach byl zbyt ciezki
OdpowiedzUsuńSuper obszerne recenzje :*
OdpowiedzUsuńChyba nie znam żadnej z tych rzeczy. Ale dla odmiany uwielbiam wszystkie kosmetyki o różanym zapachu!
OdpowiedzUsuńTonik różany miałam i zgadzam się, że jest niesamowicie wydajny ;)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków, ale perfumy mnie ciekawią ;) Z chęcią zapoznam się z ich zapachem ;)
OdpowiedzUsuńMarka Evree bardzo mnie kusi ;)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale chyba nie miałam żadnego z tych kosmetyków :(
OdpowiedzUsuńZaden wstyd, zawsze mozna nadrobic co ciekawsze ;)
UsuńJa z LUSH najbardziej lubię szampony i odżywki w kostce ;)
OdpowiedzUsuńTych akurat nie uzywalam :P
UsuńKilka produktów kojarzę z blogów, ale żadnego nie stosowałam.
OdpowiedzUsuńSpore zużycie :). Nic z tych rzeczy nie używałam nigdy.
OdpowiedzUsuńmi się na razie udało w życiu zdenkować jedne perfumy ;)
OdpowiedzUsuńmega dużo fajnych pomysłów - polecam !
OdpowiedzUsuń