Rozpoczęcie
nowego miesiąca zawsze wiąże się u mnie z zaglądnięciem do
torby ze zużytymi kosmetykami. Już pod koniec kwietnia zauważyłam,
że ciężko jest mi dorzucać do niej kolejne opakowania i wydaje
się być ona wypełniona po brzegi. Z premedytacją nie zaglądałam
jednak do niej, co robię zazwyczaj z ciekawości w trakcie miesiąca.
Chciałabym wykonać mały eksperyment i sprawdzić na sobie, czy
świadomość posiadania „wystarczającej” liczby zużytych
kosmetyków wpłynie w jakiś sposób na moje opróżnianie kolejnych
butelek i tubek. Wynik pokazał mi jednak, że najwidoczniej należę
do tych osób, które zużywają spore ilości produktów. Nawet
pomimo naszego wyjazdu wynik kwietniowych zużyć ocenić mogę na
bardzo dobry.
Zapraszam
Was zatem na przegląd moich kwietniowych zużyć kosmetycznych!
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
1) Kremowy
żel pod prysznic Tesori d'Oriente China Orchid
Kilka
włoskich kosmetyków pojawiło się w naszym domu po powrocie z
wyprawy do tego kraju. Dzięki nim mogłam wyrobić sobie opinie na
ich temat. Być może za bardzo uogólnię, lecz w moim odczuciu
włoskie kosmetyki są bardzo niewydajne. Ostatni z produktów, który
został mi do przetestowania, również nie odbiegał od tej normy.
Marka Tesori d'Oriente była mi wcześniej znana pod kątem zapachów
perfum i dezodorantów. Pierwszy raz sięgnęłam po żel pod
prysznic i nawet się nie spostrzegłam, gdy butelka okazała się
być pusta. Jeśli chodzi o jego zapach to był on bardzo specyficzny
i intensywny, nazwałabym go nawet orientalnym. Mnie już po kilku
użyciach zmęczył, a dodając do tego słabą wydajność i
wątpliwą przyjemność używania, nie będę go nawet szukać w
sklepach.
Nie
zawiera parabenów, silikonów, olejów mineralnych i barwników.
2) Żel
pod prysznic Nivea Waterlily & Oil
Od
dawna nie sięgałam po żele pod prysznic z Nivea, które kiedyś
bardzo lubiłam. Widząc kończące się pustki w mojej szafce i
promocje na nowe zapachy, skusiłam się na ciekawie wyglądające
wnętrze aromatu lilli wodnej. Zapach faktycznie był bardzo
przyjemny i kwiatowy. Wydajność ocenić można na mocną czwórkę,
a samo działanie kosmetyku uważam za zadowalające. Żel ten
świetnie się pienił i przypomniał mi za co lubiłam ich produkty.
Cieszę się, że przypomniałam sobie chwile w towarzystwie marki
Nivea i z chęcią będę częściej powracać do ich produktów.
3) Peeling
do ciała Terra Naturi Orange & Minze
Jest
to pierwszy produkt tej marki, po który sięgnęłam i niestety
poczułam się rozczarowana. Można naturalnie zachwalać pochodzenie
poszczególnych składników, jego naturalność, czy fakt, że jest
to kosmetyk wegański, ale co jeśli nie działa on w najmniejszym
stopniu? Ten peeling nie robił na ciele absolutnie nic. Drobinki
peelingujące były tak mikroskopijne, że nie było ich w ogóle
czuć. Podczas jego używania czułam się, jak gdybym nacierała
ciało kremem, który tworzy jakiś ochronny pancerz na mojej skórze.
W czasie brania prysznicu ciało było miękkie, ale był to efekt
chwilowy i nie miał nic wspólnego z usunięciem martwego naskórka.
Tuż po wyjściu z wody ciało powracało do wcześniejszego stanu.
Zapach w zależności od mojego nastroju był drażniący lub do
zniesienia. Niestety kosmetyk absolutnie nie spełnił moich
oczekiwań. W końcu zaczęłam używać go jako żel pod prysznic i
w taki sposób skończył swój żywot.
Produkt
wegański, nie zawiera silikonów, olejów mineralnych.
4) Szampon
do wrażliwej skóry głowy Guhl Sensitiv
Jak
już kiedyś wspominałam, od jakiegoś czasu zaopatruję się w
różne wersje szamponów Guhl, by wyrobić sobie zdanie na ich temat
i móc opisać Wam tę markę. Jestem już prawie bliska wyciągnięcia
wniosków, a tymczasem końca sięgnął szampon przeznaczony do
wrażliwej skóry głowy. Absolutnie szczerze mogę powiedzieć, że
spośród wszystkich rodzajów, jakie używałam, ten sprawdził się
u mnie najlepiej. Kosmetyk był delikatny, a jednocześnie doskonale
oczyszczał skórę głowy. Nie powodował żadnych podrażnień ani
łupieżu. Podczas całego okresu jego używania skóra była
wyciszona, uspokojona. Na tym działaniu jednak się nie skończyło,
gdyż włosy wyglądały równie dobrze. Były błyszczące i zdrowe
aż po same końce. Zapach produktu był dość neutralny, a
wydajność – dobra, biorąc pod uwagę moje częste sięganie po
niego. Z całą pewnością powróci on jeszcze w moje ręce.
5) Ampułka
do włosów Pantene Pro-V
Z
tym produktem Pantene Pro-V znam się bardzo dobrze. Od czasu do
czasu zaopatruję się w kilka tych 1-minutowych ampułek, które
działają na moich włosach prawdziwe cuda. Najczęściej jedna taka
tubka starcza mi na dwa użycia i tak było również tym razem.
Kremowa konsystencja z łatwością rozprowadzała się po włosach.
Po spłukaniu czuć było, że włosy są wygładzone, miękkie w
dotyku i dobrze odżywione. W dodatku pozostał na nich piękny
zapach. Polecam spróbować.
6) Koncentrat
do twarzy Yves Rocher Sensitive Végétal
Nie
ukrywam, że miałam co do tego produktu duże oczekiwania. Z
ogromnym smutkiem muszę przyznać, że jest to kosmetyk, po którym
nie widziałam najmniejszych efektów. Zacznijmy jednak od samego
opakowania, w którym znajduje się 40 ml ultranawilżającego i
delikatnego koncentratu z serii Sensitive Végétal. Zaletą
opakowania jest sposób wydobywania kosmetyku. Jest to buteleczka z
nietradycyjną pompką. W środku znajduje się bowiem coś na
kształt folii, która zmniejsza się w miarę zużywania produktu.
Taki system pozwala z łatwością wydobyć produkt, nawet gdy jest
go niewiele. Producent zaleca nakładać koncentrat na twarz rano i
wieczorem, co czyniłam na początku jego używania. Niestety po
użyciu ponad połowy butelki nie zauważałam najmniejszych efektów
jego używania. Nie działo się absolutnie nic. Nie czułam ani
obiecanej bomby nawilżenia, ani nie widziałam uspokojenia skóry.
Skończyłam go używać, jednak nie widzę sensu w kupieniu go drugi
raz.
Produkt
nie zawiera alkoholu, barwników, olejów mineralnych, parabenów i
perfum.
7) Maska
oczyszczająca Daytox Clay Mask
Swego
czasu dostałam kilka miniaturek produktów Daytox i dość ociągałam
się z ich wypróbowaniem. W końcu na pierwszy ogień ruszyła maska
oczyszczająca i już po jednym nałożeniu wiedziałam, że się
polubimy. Miniatura zawiera jedynie 20 ml, które jednak starczyły
mi na kilkukrotne jej użycie. Jednakże nie zawsze nakładałam ją
na całą twarz, a głównie na strefę T. Przy mojej tłustej i
trądzikowej cerze ta maska sprawdziła się obłędnie. Miała ona
dość charakterystyczny, lecz niedrażniący zapach. Konsystencja
przypominała nieco glinkową, lecz o wiele łatwiej dawało się ją
nałożyć ma twarz, a następnie zmyć. Po około 10 minutach maska
zaczynała wysychać, a następnie należało zmyć ją wodą. Efekt
był bardzo zadowalający: twarz była widocznie oczyszczona i wręcz
skrzypiała z czystości. Przy takim gruntownym działaniu nie
zauważyłam jednak wysuszania skóry, a wręcz przeciwnie była ona
miękka i miła w dotyku. Stosując systematycznie maseczkę
spostrzegłam również rzadsze występowanie niedoskonałości na
skórze. Cieszę się, że mam jeszcze jedną tubkę z tym produktem.
8) Chusteczki do demakijażu Rituals
Chusteczki do demakijażu pojawiają się u mnie okazyjnie. Zazwyczaj ma to związek z jakimś wyjazdem i tak było również tym razem. Na podróż do Polski zabrałam opakowanie nasączonych chusteczek od Rituals. Dały one radę usunąć pierwsze warstwy makijażu i byłam w stanie odświeżyć nimi twarz. Nie wysuszały i miały ładny, kwiatowy zapach. Nie wywołały żadnych podrażnień oczu. Naturalnie nie uważam by była to alternatywa dla tradycyjnego demakijażu, jaki stosuję, lecz na wyjazdy nadają się bardzo dobrze.
9) Złuszczająca
maska do stóp L'biotica
Ten
produkt pewnie większości z Was się doskonale znany. Jeśli nie
używałyście go osobiście, to z pewnością widziałyście go
wielokrotnie. Od dawna chciałam przetestować tę złuszczającą
maskę do stóp w formie skarpetek i w końcu nadarzyła się taka
okazja. W opakowaniu znajdują się dwie skarpetki nasączone
substancją, które powinno pozostawić się na oczyszczonych stopach
przez 60 do 90 minut. Ja trzymałam je przez nieco ponad godzinę. Na
złuszczanie naskórka czekałam 7 równych dni. Ku mojemu zdziwieniu
skóra nie schodziła mi najbardziej z pięt, jak się spodziewałam,
a ze środkowej i bocznej części stóp. Dla tych z Was, które
zastanawiają się kiedy najlepiej wykonać taki zabieg, mogę
powiedzieć, że lepiej nie pokazywać stóp w trakcie ich
złuszczania, gdyż widok nie należy do miłych. Skóra na stopach
złuszczała się przez kolejny tydzień i nastąpił efekt końcowy.
Wiem, że wiele osób osiąga po tych skarpetkach zniewalający efekt
i skórę miękką niczym pupa niemowlaka. Jak było u mnie? Stopy po
prostu wróciły do stanu sprzed założenia skarpetek. Być może
jest to najlepszy stan skóry, jaki jestem w stanie uzyskać?
Myślałam, że rezultat będzie lepszy, z drugiej strony widziałam
działanie tego produktu, więc nie mogę też wypowiedzieć się o
nim negatywnie. Nie wykluczam, że powrócę jeszcze do tej maski,
być może gdy moje stopy będą w strasznej kondycji.
10) Perfumy
Grace
Ostatnio
dobrze idzie mi zużywanie perfum, które mi się nie podobają ;)
Wykorzystuję je po prostu jako odświeżacze powietrza. Tym samym
kolejny flakon uległ wykończeniu. Otrzymałam je kiedyś, lecz
zdecydowanie nie był to mój zapach. Były zbyt duszące i
intensywne jak na mój gust. Na koniec ich żywota zepsuła się w
nich zakrętka i część psikająca.
11) Maszynki
jednorazowe Gillette Simply Venus
Udało
mi się zużyć również opakowanie maszynek jednorazowych od
Gillette, marki, która moim zdaniem jest najlepsza jeśli chodzi o
produkty do depilacji. Opakowanie zawierało cztery niebieskie
maszynki z podwójnym ostrzem. Były lekkie, miały fajnie
wyprofilowaną rączkę, która dobrze trzymała się w dłoni. Nie
powodowały one nadmiernych zacięć czy podrażnień. Często po nie
sięgam.
12) Płatki
kosmetyczne Elkos
W
jednym z wpisów na temat mojej pielęgnacji wspominałam Wam, że
zaczęłam rzadziej sięgać po płatki kosmetyczne, czego efekt
widoczny jest właśnie w Projektach Denko. Od dłuższego już czasu
nie pojawiło się żadne opakowanie płatków. Obecnie używam ich
głównie do demakijażu oczu. Pozostałe produkty stosuję bezpośrednio na twarz, co jest dla mnie o wiele praktyczniejsze i
mam wrażenie, lepiej działa na moją cerę. Te płatki same w sobie
są świetne. Nie rozwarstwiają się, nie gubią włosków i są
miękkie.
13) Woda
micelarna Bourjois Paris
Mój
ulubiony produkt do demakijażu, którego przedstawiać już nie
trzeba.
14) Emulsja
do higieny intymnej AA Intymna Sensitive
Emulsje
AA to produkty, których używam na okrągło do utrzymania higieny
miejsc intymnych. Praktycznie nie pojawiają się u mnie żadne inne
kosmetyki w tej kategorii, a nawet jeśli już się zdarzy, to
zazwyczaj są one porównywane z nimi. Wersja Sensitive jest moją
ulubioną.
15) Plastry
oczyszczające na nos Dermo pHarma+
Nie
pierwszy raz używałam również plastrów oczyszczających na nos
tej marki. Bardzo lubię ich działanie i przy odpowiednim
przygotowaniu twarzy do takiego zabiegu są one w stanie usunąć
znaczna część wągrów z okolicy nosa. Chętnie powracam do nich,
gdy tylko mam szansę ich zakupu w Polsce.
16) Pasta
do zębów Elmex
17-18) Suplementy
diety: Calcium, Fit for work (kompleksowy zestaw witaminy B)
Próbki:
-> Perfumy
Dior Home – ładne perfumy o męskim zapachu.
-> Krem
Nivea Care – bardzo poprawny krem, który daje odpowiednią dawkę
nawilżenia i pachnie jak typowy, pamiętany z dzieciństwa krem
Nivea. Jego próbki zazwyczaj towarzyszą mi w trakcie wyjazdów.
-> Lactacyd
Sensitive – To drugi rodzaj tego produktu w formie próbki, który
zużyłam ostatnio. Produkt poprawny, lecz niezachwycający.
-> Zestaw
John Frieda Luxurious Volume – Zestaw ten zawierał szampon,
odżywkę i produkt do nadania objętości włosom. Najlepiej
sprawdził się u mnie szampon, po którym moje włosy były
maksymalnie miękkie i przyjemne w dotyku. Efekt mnie oczarował. Z
odżywką miałam już nieco gorszy kontakt: włosy stały się po
niej nieco tępe w dotyku. Najgorzej sprawdził się ostatni krok
tego zestawu, który nie dość że nie spowodował objętości, to
jeszcze pozostawił na włosach osad niczym suchy szampon.
Jestem
zadowolona z moich kwietniowych zużyć. Zawsze gdy podczas miesiąca
wypada nam dłuższy wyjazd, moja torba świeci pustkami, a tym razem
wynik był całkiem udany. Zużycia tych kosmetyków nie spowodowały
jednak nadmiernej zmiany w mojej pielęgnacji. W większości
przypadków zostały one wymienione na kolejne opakowanie tego samego
kosmetyku. Kwietniowe Denko zaliczyć mogę do najtańszego w tym
roku. Łączna kwota zużytych kosmetyków nie przekracza 250 zł.
Co
sądzicie o moich zużyciach? Czy znacie te produkty?
Bardzo lubię żele z nivea, mój ulubiony zapach to hawai :)
OdpowiedzUsuńMusze wyprobowac :)
Usuńświetna sprawa :) zawsze z chęcią czytam o nowościach kosmetycznych :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe denko, u mnie właśnie wjechało zaległe denko
OdpowiedzUsuńDuże denko, a mimo to niczego z niego osobiście nie znam, jedynie z widzenia :)
OdpowiedzUsuńwieki już nie miałam wody micelarnej Bourjois!
OdpowiedzUsuńmialam krem od Yves Rocher wlasnie tej linii i to byla masakra, obecnie koncze tonik/plyn micelarny i nie jest zly, aczkolwiek marka mnie zrazila do swoich produktow. Co najgorsze kupilam ten krem pod wplywem Polskich Youtuberek i teraz widze jak sa obiektywne hihihi ;D
OdpowiedzUsuńNiestety ta seria mnie nie przekonuje, choc sama marke lubie.
Usuńspore denko. Ani jednego produktu nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńZnam jedynie skarpetki złuszczające i były całkiem ok ;)
OdpowiedzUsuńOgromne denko! Ostatnio zastanawiałam się nad kupieniem emulsji od AA, bo zazwyczaj sięgam po Lactacyd :) Ale skoro są tak dobre, to kupię :)
OdpowiedzUsuńSporo tych nowości ☺️niektóre znam.Nie testuję czesto szamponów do włosów bo skóra od razu robi się podrażniona.Chyba sama przetestuję ten szampon👉 Guhl😊
OdpowiedzUsuńTesori d'Oriente pięknie pachną, przeważnie, bo ta róża rzeczywiście nie :P ale faktycznie, włoskie komstyki są kompletnie niewydajne. Ciekawa jestem tych szamponów Guhl Sensitiv.
OdpowiedzUsuńFajne denko! :)
Widze, ze mamy podobne zdanie :)
UsuńDużo tego bardzo fajne produkty
OdpowiedzUsuńOd Tesori d'Oriente uwielbiam perfumy <3 Szczególnie zapach Fiore del Dragone ;)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdza się szampon i odżywka Pantene Pro-V. Ale jakoś nigdy nie wpadłam na to żeby kupić też ampułkę. Po Twojej rekomendacji chyba przyjrzę się im bliżej! :)
OdpowiedzUsuńU mnie wlasnie szampony niekoniecznie, ale wszelkie maski, odzywki itp. bardzo dobrze :)
UsuńOstatnio właśnie spróbowałam skarpetek złuszczających, z tym, że ja wytrzymałam niecałe pół godziny. Myślałam, że nic nie będzie działać ale jak już się zaczęło... potwierdzam, lepiej chodzić w skarpetach;) W każdym razie u mnie się sprawdziły i to kapitalnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Z chęcią wypróbowalabym tych ampułek do włosów, bo teraz mszczą się za te wszystkie lata eksperymentowania na nich :P hehe
OdpowiedzUsuńTą maske do stóp już dawno chce kupić ale nie wiem czy warto:)
OdpowiedzUsuńbuziaki:*
WWW.KARYN.PL
Hmmm jak mi jakiś żel, odżywka, szampon nie pasuje to wykańczam do mycia wanny albo prania swetrów w tym :)
OdpowiedzUsuńTakiego wykonczenia jeszcze nie probowalam. Oryginalny pomysl ;)
UsuńTroszkę tych produktów się nazbierało :)
OdpowiedzUsuńświetna notka, uwielbiam denka, bo można przeczytać szczere opinie o produktach. Koniecznie muszę wypróbować ten żel z Nivea, bo mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG TINYPURPOSE OFFICIAL / klik /
Mój instagram ♡ /klik/
email - tinypurpose@onet.pl
ciągle widzę te maski do stóp i chyba w końcu kupię sobie ;)
OdpowiedzUsuńLove.
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog
OdpowiedzUsuń