sobota, 5 maja 2018

Ballada o ślubnych przygotowaniach #7 - Oczekiwania a rzeczywistość

Korzystając z okazji naszej rocznicy ślubu i pobytu w tym samym miejscu, w którym obchodziliśmy zarówno ceremonię jak i wesele, mieliśmy szansę ponownie przejść się tymi samymi uliczkami, obcować z tymi samymi ludźmi i przebywać w tych samych pomieszczeniach. Takie warunki pozwoliły nam na bardzo dokładne przypomnienie sobie tamtych chwil, a wspomnienia stały się bardzo żywe. W takich okolicznościach wpadłam na stworzenie pewnego nietypowego podsumowania. Widziałam sporo blogowych wpisów na temat ślubów i wesel, gdzie opisywano przebieg uroczystości i w większości przypadków zachwalano ten dzień jako najlepszy w życiu. Ja pokusiłam się o drobną analizę naszych oczekiwań i odzwierciedlenia planów w rzeczywistości.

Czy wszystko poszło po naszej myśli?



Jako przyszła Panna Młoda szukałam naturalnie inspiracji w internecie. Przejrzałam mnóstwo stron i wpisywałam różne kombinacje kolorystyczne, by znaleźć chociażby zamysł naszej dekoracji. Rozpoczynając poszukiwania nie miałam żadnego pomysłu, jak ma to wyglądać. W końcu przypadkowo trafiłam na zdjęcia w odcieniach bieli i fioletu i zakochałam się. Wydał mi się to najlepszy kolor, jaki może się pojawić na naszej sali weselnej i który będzie do nas pasował. Założyłam osobny folder, do którego trafiać zaczęły wszystkie warte uwagi zdjęcia dekoracji, wyglądu stołów, pojedynczych detali, bukietów ślubnych i tortów w tej tonacji. Do tej pory go nie usunęłam, więc mogę dziś świetnie porównać moje zamiary z efektami.

Kilka inspiracji:




Dekorację sali weselnej chciałam początkowo zlecić zewnętrznej firmie. Kontaktowałam się z kilkoma, które znajdowały się zarówno w okolicy jak i nieco dalej, lecz ceny były wręcz niewyobrażalne (kwota za dojazd często podwyższała ją o prawie połowę). W dodatku żadna z firm nie potrafiła zorganizować mi tego, czego oczekiwałam. Zamarzyłam sobie bowiem lawendę. Byłam w stanie zapłacić dużo więcej, by ją mieć, ale okazało się, że jednak nie wszystko można kupić. Biorąc pod uwagę te dwa aspekty, stwierdziłam, że jeśli i tak nie będę mieć tego, czego chcę, zdecyduję się w ciemno na dekorację oferowaną przez salę w Mierzęcinie. Miało być delikatnie, prosto, bez zbędnych detali. Delikatne akcenty w postaci fioletowych kwiatów. Na okrągłych stołach pojawiły się zatem niskie bukiety na samym środku i pojedyncze róże na chusteczkach. Nasz stół był dodatkowo ustrojony girlandą w tym samym stylu, a za nami stały wazony na długich nóżkach z bukietami. Niestety wygląd ten muszę odtworzyć sobie jedynie w pamięci, gdyż sala była przygotowywana na ostatnią chwilę i w momencie przyjazdu fotografa, praktycznie nie było co fotografować. Pod tym względem byliśmy nieco rozczarowani, bo jestem ogromną fanką detali i chciałam mieć uwieczniony wystrój sali w szczegółach. Co do samego ozdobienia sali to wysłałam jedynie kilka przykładowych zdjęć, które znalazłam w sieci i całość pozostawiłam dekoratorce. Jej praca absolutnie zasługuje na wyróżnienie, bo oczekiwałam dość pospolitego wystroju, a całość pozytywnie mnie zaskoczyła.



Wygląd sali weselnej w momencie przyjazdu fotografa. Sala nie była jeszcze skończona.

Idealnie spisała się również kwiaciarnia. Tutaj podobnie posłużyłam się wysłaniem przykładowych zdjęć z sieci, lecz z kwiaciarką nie miałam żadnego kontaktu. Całość spraw związanych z dekoracjami i kwiatami załatwiałam poprzez organizatorkę imprez w Mierzęcinie, która spisała się w swojej roli bardzo dobrze. Ba! Nawet w dniu ślubu to ona odebrała moje wiązanki (identyczne bukiety dla mnie i mojej świadkowej oraz do butonierek męża i świadka) i dostarczyła mi je do pokoju. Pamiętam, że na ostatnią chwilę doprosiłam jeszcze o dodatkowe kwiaty do włosów, co doradziła mi fryzjerka i również nie stanowiło to żadnego problemu, a ostatecznie nawet nie doliczono mi ich do rachunku. Widząc mój bukiet jak i kwiaty z sali weselnej, byłam oczarowana. Efekt był lepszy niż mogłam sobie wyobrażać.

Moje inspiracje w kwestii bukietu ślubnego:




Mój bukiet:


Czytając wiele artykułów i wpisów ślubnych i słysząc informację, że sale wynajmować należy już 3 lata wcześniej, a ostateczne decyzje w kwestii chociażby liczby gości na ślubie muszą być podane już na pół roku przed uroczystością, byłam wręcz przerażona. Prawda okazała się być zupełnie inna. Umowy podpisaliśmy wprawdzie rok wcześniej, lecz wiele szczegółów zmieniało się w trakcie tego roku dość znacznie. Ostateczną liczbę gości dostarczyć musieliśmy na tydzień przed, a drobniejsze zmiany wprowadzane były nawet w dniu ślubu. Dzień przed weselem wraz z mężem i kilkoma panami z obsługi obróciłam jeszcze do góry nogami plan ustawienia stołów, o którym dyskutowaliśmy miesiącami, a co ostatecznie nie do końca mi się podobało.



                                        Sala pałacowa podczas naszej ceremonii ślubnej.

Jednak nie wszystkie nasze oczekiwania zostały spełnione ponad normę. Były także wypadki, których zupełnie się nie spodziewaliśmy, a które napsuły nam sporo nerwów. Chyba najwięcej stresu związanego było z samym przybyciem gości. Nie wspominałam Wam o tym, lecz na trzy dni przed ślubem otrzymaliśmy wiadomość o tym, że kilkoro gości nie zjawi się. Miedzy innymi był to samochód wiozący zagranicznych gości. Długi czas przed ślubem organizowaliśmy wszystko tak, by goście nie mieli problemu z dotarciem. Wymyśliliśmy, że spakujemy ich w jedno auto z kierowcą i w ten sposób zmniejszą się chociażby koszty ich dotarcia do innego kraju. Pomysł uważałam za udany do momentu, gdy okazało się, że nasz kierowca spowodował stłuczkę na kilka dni przed ślubem i straciliśmy tym samym 4 osoby spośród gości. Namieszało to nieźle naszej tablicy z rozmieszczeniem gości przy stołach i mimo że brzmi to śmiesznie, na trzy dni przed ślubem zaprosiliśmy kogoś na ich miejsce.

Nasi goście byli poinformowani, że dzień po ślubie bezpośrednio wybieramy się do domu, do Szwajcarii. Z tego też powodu prosiliśmy, by nie zjawiali się z kwiatami (nie chcieliśmy też niczego w zamian), byśmy nie mieli problemu z nimi. I tak nie moglibyśmy ich zabrać, a nie chcieliśmy by goście niepotrzebnie wydawali pieniądze. Mimo naszych zastrzeżeń wielu z nich się nie posłuchało i bukiety kwiatów dołączane były do prezentów. Pałac również nie chciał ich zatrzymać, co skończyło się dla nas marnowaniem czasu. Wszystkie kwiaty zawieść musieliśmy do moich rodziców, czego nie mieliśmy już w planach. Ostatecznie nasz wyjazd opóźnił się o dobre dwie godziny i wyjechaliśmy późnym popołudniem, a zmęczenie po nocnej zabawie spowodowało, że byliśmy zmuszeni zatrzymać się po drodze w hotelu, bo nie byliśmy w stanie dalej jechać. Do Szwajcarii wróciliśmy o wiele za późno, przez co z drogi musieliśmy kontaktować się z naszymi pracami i brać urlop na żądanie w ostatniej chwili. Ciąg zdarzeń rozpoczęty przez … kwiaty.



Nasz ślub oraz wesele było robione w całości pod nas. Nie interesowało nas zdanie innych i komentarze typu: „Trzeba było zrobić wesele tam”, „A dlaczego nie będzie rodziny od strony szwagra męża mojego dziadka” itp. Cieszę się, że mieliśmy takie podejście, bo tak czy inaczej w żadnym przypadku nie da się wszystkim dogodzić. Jak dla mnie to szczyt tupetu, ale po ślubie dochodziły do mnie zdania twierdzące, że coś się komuś nie podobało. Jedni mówili, że muzyka była super, inni na nią narzekali. Tak samo różne zdania otrzymywaliśmy na temat jedzenia czy obsługi. Nie da się dogodzić każdemu, a skoro i tak zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony, to najlepiej jest wykonać to po swojemu.


Przyznam Wam, że nie jestem fanką alkoholu i zakrapianych imprez. Denerwuje mnie obecność pijanych osób i zawsze unikam takich spotkań. Organizując wesele, całkiem poważnie chodziło mi po głowie, żeby zrobić imprezę bezalkoholową. W tym przypadku niestety posłuchałam „rad” rodziny i nie byłam z tego zadowolona. Alkohol miał pojawić się symbolicznie, by nie było sytuacji, w której którykolwiek z gości doprowadził się do mocno nietrzeźwego stanu. Nawet zaznaczaliśmy większości, że na naszej imprezie wódka nie będzie przelewać się wiadrami i dawaliśmy do zrozumienia, że nie będzie to wesele z rzyganiem za stodołą. Niestety nawet jeśli wydaje Ci się, że znasz kogoś bardzo dobrze, możesz się nieźle pomylić. Ja oczekiwałam nieco innego zachowania ze strony mężczyzn, ale gdy w grę wchodzi alkohol ludzie dostają małpiego rozumu i kilka ewenementów sprawiło nam nie lada problem. Chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie nie potrafią bawić się bez alkoholu.



Wiem jednak, że wpływ na to miał jeden istotny czynnik, którego nie dopilnowałam. Dla przyszłych par młodych mam tutaj jedną ważną radę: nie krępujcie się pytać nawet o rzeczy, które wydają się Wam dziwne i oczywiste. Ja nie zainteresowałam się wielkością kieliszków do alkoholu, bo wydało mi się normalne, że będą one klasyczne. Na stołach stanęły jednak istne szklanki, których wielkość była ponad dwa razy większa niż standardowego kieliszka, co pogrążyło kilkoro gości nieznających umiaru. Jeśli jestem już z Wami na tyle szczera, to przyznam Wam, że do tej pory jeden z kolegów, który popłynął na tyle, że miałam ochotę go wyprosić z przyjęcia, nie jest w stanie spojrzeć nam w oczy. Po co doprowadzać do takich sytuacji?

Wraz z mężem obawialiśmy się o naszych gości zza granicy, którzy nie porozumiewali się w języku polskim. Baliśmy się, że czegoś nie zrozumieją, że nie będą wiedzieć dokąd pójść itp. W Mierzęcinie zaznaczyliśmy, by obsługa posługiwała się językiem angielskim lub niemieckim i faktycznie takie osoby pojawiły się na zmianie. My ze swojej strony usadziliśmy ich przy stolikach w ten sposób, by znalazły się w nich osoby, które znają któryś z języków. Kilkoro naszych znajomych uczęszczało ze mną na filologię języka niemieckiego, więc byli nam oni bardzo użyteczni w wyjaśnianiu, co właśnie dzieje się podczas wesela. Ostatecznie goście zagraniczni (zwłaszcza z Niemiec i Szwajcarii) byli zachwyceni naszym ślubem i wspominają go do dziś podczas spotkań. W niemieckojęzycznych krajach przyjęcia weselne nie są tak hucznie świętowane i taneczne, więc byli nieźle zaskoczeni, ale wszystko bardzo im się podobało. Usłyszeliśmy nawet, od jednego z małżeństw, że gdy ich dzieci będą brać ślub, chcą by wyglądało to właśnie w ten sposób, co było dla nas niezmiernie miłe.



Jednym z ostatnich punktów naszego wesela były oczepiny, których do ostatniego momentu miało nie być. Nie jestem zwolenniczką takich zabaw, które źle mi się kojarzą. Nie widzę nic śmiesznego w przebijaniu balonów za pomocą pośladków czy przekazywaniu sobie zapałki w ustach czy butelek pomiędzy udami. Przykro mi, lecz mnie to nie bawi, a żenuje. Z obawą podjęliśmy jednak decyzję, że krótkie oczepiny mogą się pojawić. Nasza wodzirejka nie chciała nam zdradzić zbyt dużo, co dodatkowo nieco nas stresowało, jednak ostatecznie nasze oczepiny wyszły z klasą i były przezabawne. Goście pękali ze śmiechu i wszyscy dobrze się bawili, nawet z pominięciem erotycznopodobnych zabaw.

A jakie Wy macie doświadczenia w tym temacie? Czy Wasze oczekiwania pokryły się w 100% z rzeczywistością? A może ten dzień jeszcze przed Wami?

13 komentarzy:

  1. piękne inspiracje! :D może i ja kiedyś zajmę się przygotowaniami własnego wesela :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sliczne wesele mieliscie <3 Gratuluje i zycze wielu wspanialych lat z okazji rocznicy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow dziwię się, że od razu po ślubie zdecydowaliście się wracać i iść do pracy. Cieszę się, że impreza w większości była udana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie mielismy innego wyjscia. Nie dostalismy urlopu w jednoczesnym czasie :P

      Usuń
  4. Świetne inspiracje i przepiękną miałaś sukienkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że tylko ja jestem taka dziwna, że takie "zabawy" na weselach mnie żenują, a nie bawią... Piękne połączenie kolorystyczne, uwielbiam lawendę i fiolet, ale nigdy nie pomyślałabym, że można to wykorzystać w dniu ślubu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne inspiracje, ale mimo, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik mogą pojawić się jakieś niespodzianki...
    Pozdrawiam!:)

    xxBasia

    OdpowiedzUsuń
  7. też nie bardzo chcę oczepiny. Alkoholu u nas na weselu nie będzie. Nie zapraszamy wielu osób i w tym pomijam sporą część mojej rodziny, bo nie chcę kłótni. Mamy problem z salą, bo będzie około 30. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubie te Twoje weselne wpisy bo jak sobie pomyśle, że mnie jeszcze czeka wesele (jestem tylko po cywilnym) to aż mam dreszcze...

    OdpowiedzUsuń
  9. organizacja wesela to nie lada wyczyn... i szczerze mówiąc nas przeraża... dlatego tak zwlekamy z podjęciem tej decyzji. A co do alkoholu, ja nie mam nic przecieko niemu i przyznaję, że sama od niego nie stronię. Ale jak zawsze umiar jest wskazany, zwłaszcza na takich imprezach.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...