Mam nadzieję, że mieliście spokojne
Święta Wielkanocne, a Wasze brzuchy nie bolą od nadmiaru jedzenia
na świątecznym stole. Być może mieliście szansę skorzystać z
pięknej pogody i wybrać się na poniedziałkowy spacer, tak jak i
ja to zrobiłam. W takich wyjątkowych okolicznościach zakończyliśmy
w tym roku marzec. Ten miesiąc kojarzy mi się głównie z dwoma
czynnościami. Praktycznie nie można było oderwać mnie od
pieczenia i książek, co zresztą widoczne jest na zdjęciach z tego
miesiąca. Ich tematyka jest głównie okrojona do tych dwóch
aspektów życia, które wypełniały w dużej mierze mój czas
wolny.
Na blogu próbowałam wprowadzić
pewne zmiany. Być może część z Was zorientowała się, że przez
jeden dzień można było zamieszczać komentarze poprzez Google+. Ta
opcja jednak zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Bardzo
chciałam wprowadzić możliwość komentowania na dwa sposoby:
poprzez wspomniane konto Google+ przy zachowaniu dotychczasowego
sposobu z Bloggera dla osób, które nie posiadają powyższego
konta. Niestety nie jestem na tyle obeznana w temacie, by tego
dokonać, a nowy sposób komentowania nie do końca przypadł mi do
gustu, głównie dlatego, że nie otrzymywałam żadnej informacji o
pojawiającym się komentarzu (chyba, że o czymś nie wiem i można
to jakoś ustawić). Po powrocie do starego systemu część
komentarzy zamieszczonych pod jednym z ostatnich postów została
automatycznie usunięta, więc nie myślcie sobie, że zrobiłam to
celowo, czy coś mi się w nich nie podobało.
Na Instagramie nie dodałam w tym
miesiącu zbyt dużo zdjęć, a mimo to coś się ruszyło i zyskałam
całkiem zadowalające wyniki. Pojawiło się nawet zdjęcie, które
w mig zdobyło ponad 100 polubień, co w moim przypadku jest nie lada
sukcesem i spowodowało ogromny uśmiech na twarzy.
Na początku marca zakończyłam
układanie ostatnich, ale i najładniejszych puzzli, jakie posiadam.
Od tamtej pory niestety nic nowego nie wpadło w moje ręce.
W tym miesiącu wypróbowałam nowy
smak Oreo. Ogólnie nie jestem wielką fanką tych ciastek, ale lubię
sięgać po nietypowe warianty smakowe, dlatego nie mogłam sobie
odmówić smaku Ice Cream. Jeśli miałabym go opisać, to
przypominał on połączenie lekko jagodowego posmaku z dużą
ilością mięty. Jak widać nadzienie było raczej skromne.
Pierwszą książką, jaką skończyłam
czytać w marcu była Księga stylu Coco Chanel. Jej krótką
recenzję znajdziecie już na blogu – LINK. Po wyprawie do Niemiec
mogłam rozkoszować się zapasem jogurtów Almighurt, które
ubóstwiam i mogłabym je jeść na okrągło. Smak Schoko-Cappuccino
świetnie nadaje się na drugie śniadanie przy kawie.
Projekt Denko – luty – LINK
Wydawać by się mogło, że w tak
krótkim czasie zużyję mało kosmetyków, lecz ja byłam zadowolona
z tej ilości. Zawsze to kolejna rzecz odjęta z zapasów, a tym
samym zbliża się czas szaleństwa podczas zakupów kosmetycznych ;)
Pierwsza połowa marca była w
Szwajcarii mroźna, lecz pogodna. Cieszyło mnie to, zwłaszcza że
mogłam wyciągnąć w końcu z szafy mój szary płaszczyk, który
bardzo lubię.
Przez dużą część miesiąca budził
mnie właśnie taki widok. Nie pozwólcie się jednak zwieść.
Temperatura spadała zazwyczaj poniżej zera i było okropnie zimno.
Jednym z niedzielnych śniadań była
kasza manna z rodzynkami i suszoną żurawiną, której nie jadłam
od wielu miesięcy. Rozpoczęłam czytanie kolejnej lektury. Z tą
książką poszło mi bardzo szybko i uporałam się w dwa
popołudnia (LINK).
Co zrobić, gdy ma się ochotę na coś
słodkiego, a domowe półki świecą pustkami? Urozmaicić sobie
maślane ciasta, przekładając je dwoma rodzajami masy na bazie
kaszy manny: w wersji waniliowej i kakaowej. Po schłodzeniu –
pychotka.
W końcu zabrałam się za porządki
na książkowych pólkach i wybrałam te lektury, do których już nie
powrócę. Z natury jestem osobą, która nie lubi widzieć
dwukrotnie tych samych rzeczy i dotyczy to nie tylko miejsc czy
filmów, ale też książek. Mam nadzieję, że uda mi się je
sprzedać, bądź wymienić.
Kolejna książka rozpoczęta. Córka
Kleopatry absolutnie mnie wciągnęła (choć przyznam, że
miałam do niej dwa podejścia i za pierwszym razem wiele lat temu
zatrzymałam się po przeczytaniu pierwszych kilku stron i ją
odłożyłam). Teraz rozglądam się za książkami, które wyszły
spod ręki autorki, bo tematyka jest niezwykle interesująca. Po
długiej przerwie spróbowałam ponownie kuleczek Mozarta i dopiero
wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi ich smaku.
Jakieś selfie powinno się pojawić,
więc proszę w wersji czarno-białej.
Dobrnęłam do ostatnich stron książki
Dziewczyny z okładki, do której podobnie jak powyżej
robiłam dwa podejścia. Żałowałam takiego zakończenia, ale mniej
więcej od połowy stron zaczęło robić się całkiem ciekawie.
Przyjemna lekturka na kilka wieczorów. W kuchni spędzałam już
wtedy więcej godzin niż w sypialni i wyszło mi takie ciacho na
zimno z serkiem mascarpone.
Testowanie koreańskich masek w
płachcie zakończyło się nieco inaczej niż sobie to wyobrażałam
– LINK.
Wygrzebane randkowe zdjęcie.
Wiosna w pełni. Żonkile są tego
najlepszym przykładem. W tle piękna kwiatowa torba z New Yorkera z
drobnymi zakupami, które pokażę już niedługo na blogu.
Lider dzisiejszego instagramowego
zestawienia. Zdobywca największej ilości polubień;) Ciasto z
malinami i bezą, które jest równie pyszne (a może nawet i
bardziej) jak wygląda :D
Nowa bluza, która idealnie
odzwierciedla mój humor ostatnimi dniami. No i zamiłowanie do
leniwców ;)
Relaks z kulą Lusha. Tak piękne
odcienie uzyskać można, wykorzystując Rocket Science. Wrażenia:
głównie wizualne.
Jedno z moich ulubionych ostatnio dań obiadowych to polędwiczki w sosie własnym. Tu w towarzystwie
papryki i puree ziemniaczanym z groszkiem.
A co Wy najczęściej robiliście w marcu? Jakie wspomnienia pozostawił Wam ten miesiąc?
o mniam, ale bym zjadła to OREO :D
OdpowiedzUsuńU mnie marzec minął głównie na spacerach wzdłuż plaży i pisaniu na blogu ewentualnie czytaniu książek ;)
OdpowiedzUsuńUdanego kwietnia !
Nic tylko zazdrościć ;)
UsuńKsiazke COCO musze dorwac ;) Jak zwykle kochana swietny mix <3
OdpowiedzUsuńJeśli miałabyś ochotę, to mogę Ci ja podesłać :)
UsuńŚwietne zestawienie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWynajdujesz bardzo ciekawe książki...muszę tę o Coco gdzieś dorwać!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Ja nigdy nie chciałam mieć komentarzy poprze Google+. Zdecydowanie wolę tak jak jest na blogu. Działo się u Ciebie w marcu sporo. Mój był racze nudny, a teraz czekam na wiosnę :)
OdpowiedzUsuńWlasnie ja po niecalym dniu zrezygnowalam z tych komentarzy. Moze jeszcze kiedys powroci jakis pomysl na modernizacje ;)
UsuńŚwietny pomysł na wpis, bardzo przyjemnie się go czytało i oglądało. PS Zaobserwowałam na insta ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi milo :) Na Instagramie bywam dosc czesto ;)
UsuńFioletowe oreo :o Ale to zabawnie wygląda :o
OdpowiedzUsuńRozne juz dziwy widzialam w formie Oreo. Teraz weszly np. mietowe, orzechowe i ze strzelajacymi cukierkami w srodku :)
UsuńCiekawe książki i pyszne ciasta, idealny marzec ;).
OdpowiedzUsuńDla mnie jak najbardziej :)
UsuńChętnie bym poukłada jakieś puzzle, ostatnio mam szansę tylko na takie dziecięce do 24 elementów :D
OdpowiedzUsuńU mnie skonczyly sie zapasy, ale musze koniecznie sobie jakies sprawic ;)
UsuńCiekawe zdjęcia. :) Świetny jest ten płaszczyk i ta bluza. :) Mi marzec minął dość szybko i z dobrymi książkami. Ciekawe jak będzie w kwietniu. :)
OdpowiedzUsuńOby podobnie ;)
UsuńDla mnie to takze najlepsze rozwiazanie. Nawet gdy zostawiam jakies tytuly na pozniej, to i tak ostatecznie po nie nie siegam drugi raz.
OdpowiedzUsuńopakowanie oreo a rzeczywistość to bardzo odległe światy :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog
OdpowiedzUsuń