Tegoroczna
Wielkanoc w Szwajcarii była bardzo pogodna. Poczułam się nawet jak
za starych, dobrych czasów, gdy Poniedziałek Wielkanocny był
dniem, który kojarzył się z pierwszymi, ciepłymi promieniami
słońca i można było wyjść na rodzinny spacer w samej bluzie. W
tym roku postanowiłam (na tyle, na ile było to możliwe) powrócić
do tej tradycji. Wraz z mężem wybraliśmy się do miejscowości
Neuchatel, gdzie spacerowaliśmy po porcie i starówce. W
dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Wam tę uroczą portową
część Neuchatel. Myślę, że zauroczy Was ona równie mocno jak
mnie.
Zapraszam
na spacer po porcie!
Nasz
spacer rozpoczął się tuż przy porcie. Neuchatel (niem. Neuenburg)
położone jest przy jeziorze Lac de Neuchatel, co bardzo podwyższa
urokliwość tego miejsca. Bariera wodna jest jednocześnie granicą
kantonalną, która przedziela kantony: Neuchatel, Fryburg i Vaud.
Warto również zaznaczyć, że to jezioro, które w niemieckiej
części kraju znane jest jako Neuenburgersee, jest jednocześnie
największym jeziorem w Szwajcarii. Miasta, leżące przy jeziorze na
całej jego długości są w całości francuskojęzyczne.
Port
w Neuchatel jest pełen zacumowanych łódek, kutrów i jachtów.
Większość z nich była tego dnia nieużywana, lecz pojawiło się
kilku śmiałków, którzy zapuścili się nieco dalej od brzegu i
odpoczywali na kołyszącej się tafli wody bądź łowili ryby.
Nasz
wzrok zwróciły natychmiast ustawione przy brzegu małe budki, które
wymalowane były na przeróżne kolory i wzory w taki sposób, że
nie było sposobności, by zobaczyć dwa takie same. W tych budkach
właściciele wodnych pojazdów składują przybory i podręczne
przedmioty, które przydadzą się im podczas dnia spędzonego na
jeziorze.
Większe
łodzie, które w sezonie wykonują rejsy wokół jeziora, opatrzone
są w nazwy kantonów lub miejscowości, a także herby i godła.
Co
jakiś czas naszym oczom ukazywały się ciekawe detale. Czasem
powstałe ręką natury, innym razem człowieka. Jedną z konstrukcji,
przy której stanęliśmy było coś na kształt krótkiego molo.
Mimo że na tę platformę prowadzą schody, to przejście na nie
było zamknięte. Jak widać dla niektórych nie stanowiło to
żadnego problemu.
W
pewnym momencie z promenady ujrzeliśmy piękny widok, na który
składała się nie tylko falująca tafla wody w połączeniu z
kamienistym brzegiem, lecz także wystające z oddali miejskie
zabudowania, ułożone kaskadowo i góry pokryte warstwą chmur.
Takie widoki warto uwieczniać.
Port
po obu stronach kończy się promenadą, która jest często
odwiedzana przez mieszkańców i turystów. Na drodze nietrudno
spotkać było rodziny z dziećmi, starsze panie karmiące kaczki,
biegaczy i rowerzystów czy też zwykłych spacerowiczów. Druga
strona portu okazała się być równie urokliwa. W tym miejscu
stworzona została promenada z prawdziwego zdarzenia. Po drodze było
mnóstwo możliwości relaksu nad wodą. Ławeczki ze stolikami,
miejsca do grillowania, budki z fast foodami i lodami, a przede
wszystkim ogrom atrakcji dla dzieci, w tym stacjonarny lunapark z
karuzelami i loteriami fantowymi.
W
tej części jeziora naszą uwagę zwrócił gatunek kaczek, który
zamieszkiwał przyporcie. Przyznam szczerze, że po raz pierwszy
widziałam te czerwonookie kaczki stroszące pióra w taki sposób,
że wyglądały momentami jakby miały irokezy na głowie. Nie
mogłabym jednak przejść obojętnie i o nich zapomnieć, tak więc
teraz już wiem, że owy gatunek to hełmiatka.
Kierując
się w stronę największego skupiska hełmiatek, dotarliśmy w końcu
do jednokierunkowej dróżki, prowadzącej do ławeczki z przedziwną
rzeźbą siedzącej postaci, której jedna z rąk była skrzydłem.
Nie tylko w okolicy portu, ale także w całym mieście nietrudno znaleźć nawiązania do okresu Belle Epoque. Przykładami są malowidła na budynkach wzorowane na tamtych czasach, czy ścianki, na tle których można zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
O
tym okresie rozkwitu przypominają również pomniki czy ciekawostki,
na które natknąć można się spacerując po mieście. Mi udało
się wypatrzeć piękny rysunek kobiety odzianej w dawny strój
kąpielowy. Przedstawia on Marthę Robert – kobietę, która jako
pierwsza przepłynęła jezioro wpław. Zajęło jej to 3 godziny i
50 minut.
Port
w Neuchatel to idealne miejsce na rodzinne spacery. Potrafię
wyobrazić sobie jak przyjemnie musi tam być w czasie upalnego dnia.
Z portu udaliśmy się następnie na starówkę i krążyliśmy
wzdłuż ulic wyłączonych z ruchu. Jakie ciekawe miejsca udało nam
się tam zobaczyć? Przekonacie się już niedługo w kolejnym
poście!
Chętnie bym się wybrała na taki spacer i zobaczyła te wszystkie ładne miejsca. Świetne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńPiekny port, kiedys bylam czesto w Neuchatel, obecnie od lat nie odwiedzalam :D
OdpowiedzUsuńAle super wyjazd! Też chciałabym kiedyś pojechać do Szwajcarii :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
Dzięki Kochana za kolejny spacerek :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne miejsce, latem musi przyciągać mnóstwo turystów.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Piękne miejsce!
OdpowiedzUsuńChętnie na taki spacer też bym się wybrała. Uwielbiam jezioro i widoki na niego :)
OdpowiedzUsuńpięknie tam! uwielbiam takie miejsca :)
OdpowiedzUsuńprzepis super sprawa !
OdpowiedzUsuń