Zapraszam
Was na drugą część relacji ze stolicy Majorki. Link do poprzedniej
części znajdziecie >>TUTAJ<<.
Wychodząc
z Pueblo Espanol, wpadliśmy w wir wąskich i krótkich uliczek, w
których nie mogliśmy się odnaleźć. Prowadziła nas głównie
nasza intuicja, która musiała się w tym mieście sporo napracować.
-> Naszym oczom ukazał się w końcu kościół Parroquia I Concepcion
Sant Magi, który jak się później okazało był jednym z punktów
na naszej mapie, a tym samym pozwolił on nam odnaleźć się pośród
licznych zakamarków.
-> Nasza
droga prowadziła następnie przez park Parque de la Feixina, przez
który przepływa kanał Torrent de Sa Riera.
Drogowskazy,
znajdujące się w centrum, pomagały nam w trafieniu do celu.
-> Po
wejściu w Carrer de la Llotja ujrzeliśmy ciekawy budynek,
znajdujący się przy placu Placa de la Llotja. Niestety
plac był zastawiony wieloma niepotrzebnymi rzeczami, przez co nie
mogłam zrobić zdjęcia samego budynku...
-> Idąc
Passeig Dalt Murada, doszliśmy do głównych atrakcji Palmy, którymi
są Palacio Real de La Almudaina oraz Catedral de Mallorca. O ile
same budynki prezentują się pięknie i dostojnie, to już okolica
niekoniecznie: tłumy turystów, mnóstwo ludzi ze sztalugami, którzy
koniecznie chcą narysować naszą karykaturę i po raz kolejny
czarnoskórzy z podrobionymi torebkami. Zdecydowanie nie w ten sposób
wyobrażamy sobie podróżowanie...
Byłam
naprawdę zniesmaczona tym, że nie mogłam nawet stanąć i zrobić
zdjęcia, bo już miałam wciskane w ręce jakieś lewe towary (do
furii doprowadziło mnie rzucenie w moją stronę jakiś śmiesznych
koralikowych bransoletek, czego de facto nawet nie poczułam.
Zorientowałam się, gdy inny gość podbiegł i chciał za to 5
euro. Cóż, jego cenne ozdoby zostały po prostu wyrzucone z mostku,
przy którym stałam... UPS! ). Taka sytuacja doprowadziła do tego,
że po zrobieniu kilku szybkich zdjęć, ulotniliśmy się stamtąd.
Z
tego miejsca mogliśmy przez moment podziwiać widok na port, w tym
na nasz statek.
Odpuściliśmy
sobie przepychanie się pomiędzy ludźmi i udaliśmy się w bardziej
ustronne miejsce. Zeszliśmy w dół i udaliśmy się w kierunku
brzegu. Nie było tam nikogo, więc mogliśmy trochę odetchnąć.
Przy okazji powstały stamtąd poniższe ujęcia.
-> Następnie
udaliśmy się do zachwalanych łaźni arabskich (Banys Arabs). Muszę
szczerze powiedzieć, że zdjęcia, które widziałam wcześniej w
internecie są dość naciągane, a w rzeczywistości to miejsce nie
prezentuje się tak atrakcyjnie.
Godziny
otwarcia: 9.00 – 19.00
Wstęp:
2.50 euro
Po
odejściu od kasy wyszliśmy wprost na plac, na którym można
podziwiać różne gatunki roślin. Na
środku stoją również stoliki i krzesła.
W
tylnej części placu znajduje się coś na kształt kuchni. Jest tam
długi blat, a na murku ułożone są talerze i wazy. Spostrzegawczy
ujrzą również zlew.
W
budyneczku znajduje się sama łaźnia. Wejście do niej ma kształt
klucza.
W
jednym z pomieszczeń stoją dwie wazy.
W
drugim można było obejrzeć film, wyświetlany na tv. Przed nim
stało jedno krzesło, a całość ozdabiały wazy.
Jeśli
miałabym ocenić tę atrakcję, to nie dałabym jej więcej jak 3.
Cenę uważam za zbyt wysoka, jak na to, co mieliśmy okazję
zobaczyć.
-> Szukając
miejsca, w którym moglibyśmy się posilić, trafiliśmy na Placa de
Santa Eulalia. Zdecydowaliśmy się na obiad w Cafe Placa, gdzie
spróbowaliśmy także hiszpańskiego wina.
-> Tuż przy placu stoi kościół Parroquia de Santa Eulalia.
Centrum
Palmy to przede wszystkim dużo sklepików, kawiarenek itp. Wchodząc
w kręte uliczki, po których spacerują setki turystów, można
zaopatrzyć się praktycznie we wszystko. My zdecydowaliśmy się
między innymi na album.
Kilka zdjęć z ulic
Do
portu powracaliśmy tą samą drogą, którą już przejeżdżaliśmy.
Dojeżdżając do Parque de la Feixina, zdecydowaliśmy jednak podążyć w górę i
dorwać jeszcze jakąś kawiarnię (tłumy w centrum zniechęciły
nas do chodzenia po sklepach itp.). Popołudniową kawę wypiliśmy w La Fontana na Industria 6.
Po drodze zobaczyliśmy cudne młyny, w których urządzone były pizzerie.
Droga
do portu była bardzo skomplikowana. Dla tych, którzy zamierzają
sami zorganizować wypad do stolicy Majorki, mam małą radę.
Koniecznie zaopatrzcie się w dokładną mapę, na której będziecie
mieć wszystkie nazwy ulic. My co prawda zdobyliśmy taką (przy
katedrze można było wziąć za darmo plan miasta), a mimo to
wjeżdżając do dzielnicy industrialnej totalnie się zgubiliśmy.
Nie mogliśmy odnaleźć naszego miejsca pobytu na mapie. Tak, jak
już wspominałam, prowadziła nas po raz kolejny intuicja. Jakimś
cudem dotarliśmy do Avinguda de Joan Miro, którą poruszaliśmy się
cały czas prosto. Naszym oczom ukazał się w końcu Porto Pi.
Ogromne centrum handlowe, które widzieliśmy na początku naszej
podróży.
Z
tego miejsca już spokojnie kierowaliśmy się w stronę statku. Po
drodze spotykaliśmy ludzi, którzy również powracali, bądź w tym
miejscu rozpoczynali swój rejs. Po tym dniu mieliśmy jednodniową przerwę w zwiedzaniu – cały następny dzień spędziliśmy na
morzu, płynąć na Sycylię.
Jakie
są Wasze doświadczenia z podróżami na Majorkę? Które atrakcje
najbardziej Was zauroczyły?
jak fajnie zielono :) szkoda tylko, ze nie mieliscie za duzo slonca, ale nie ma sie co dziwic w koncu zima, pozdrawiam x
OdpowiedzUsuńIle pięknych zakątków ;]. Z chęcią powędrowałam z Tobą.
OdpowiedzUsuńGreat pictures.
OdpowiedzUsuńMimo tłumu ludzi w niektórych miejscach z przyjemnością bym tam pospacerowała. Podobało mi się :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca. :D Może kiedyś tam pojadę, bo naprawdę robi wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia ;) Marzę, że kiedyś też uda mi się pojechać w tak przepiękną podróż ;)
OdpowiedzUsuńMajorka jeszcze przed nami, piękne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie! ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) i świetne miejsca :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce :)
OdpowiedzUsuńkiedyś mocno upierałam się na to by tam pojechać :) lecz nie udało mi sie jeszcze tam dostać :)
OdpowiedzUsuńNa takiej wycieczce czułabym się jak ryba w wodzie, po prostu cudnie... Chętnie przygarnęłabym te zielone, duże butelki. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńZ każdym kolejnym wpisem nie mogę się napatrzeć na zdjęcia. Niesamowita przygoda. Tylko pozazdrościć :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ale świetne zdjęcia! Pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńTe płyny są faktycznie fantastyczne! W ogóle ta część miasta przypadła mi bardzo do gustu :) Nie dość, że bardzo zielono, to jeszcze kolor tych budynków, ahh. Coś wspaniałego. Szkoda tylko tego tłumu naciągaczy... Nieźle go załatwiłaś z tymi bransoletkami... Mnie naciągacze denerwowali w Paryżu :/
OdpowiedzUsuńSuper poczytać o Majorce z Twoje perspektywy. My jesteśmy tam ze względów służbowych dość często i do wielu rzeczy i miejsc już się przyzwyczailiśmy.
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce, ciekawa relacja
OdpowiedzUsuńJuż po zdjęciach widać że podróż była udana
OdpowiedzUsuńTo miejsce posiada swój oryginalny charakter. Niezwykła podróż.
OdpowiedzUsuńSuper miejsce na spędzenie wakacji.
OdpowiedzUsuń