Nadszedł
w końcu czas na jeden z najchętniej czytanych wpisów, czyli
Projekt Denko. W tym miesiącu udało mi się zużyć kilka
produktów, z którymi musiałam się trochę namęczyć. Ostatnio
moje opinie są coraz bardziej krytyczne, toteż w tym poście
dominować będzie czerwień. Znalazł się jednak także jeden
absolutny hit. Jeśli chcesz wiedzieć, co nim jest, nie czekaj!
Zapraszam
do lektury!
Legenda:
Kolor
zielony – Kupię ponownie!
Kolor
pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem/Kupie w innej wersji
zapachowej
Kolor
czerwony – Zdecydowanie nie kupię!1) Żel pod prysznic Dove go fresh Granat i Werbena cytrynowa
Na
początku muszę zaznaczyć, że nie jestem fanką żeli Dove. Wiem,
że mają one wielu sprzymierzeńców, jednak ja jestem do nich
negatywnie nastawiona i zdania nie zamierzam zmieniać. Ostatnią
butelkę Dove zużyłam tylko dlatego, by się go ostatecznie pozbyć.
Jak dla mnie są one dość średnie. Mogłyby nieco bardziej się
pienić i być bardziej wydajne. Tym razem jednak zapach okazał się
być trafiony. Aromat granatu w kosmetykach zawsze spełnia moje
oczekiwania. Po raz kolejny miałam zastrzeżenia co do butelki, która
załamuje się w środkowej części i nie utrzymuje swej wagi
podczas wykańczania produktu. Wraz z tą wersją ostatecznie kończę
zabawę z żelami Dove. Jest wiele innych marek, które bardziej mi
odpowiadają.
2) Żel
pod prysznic Balea Men Fresh 3 in 1
Żele
pod prysznic Balea, które kupić można w niemieckiej drogerii DM,
nie są wyjątkowo wydajnymi produktami, ale ze względu na ich cenę
(około 0.50 euro) można im to wybaczyć. Przy każdym ich żelu mój
ukochany systematycznie wyłamuje (niespecjalnie) końcówkę do
otwierania. Wersja z morskimi minerałami miała dość przyjemny,
męski zapach. Nadawała się zarówno do mycia ciała, jak i włosów,
choć z tym drugim radziła sobie nieco gorzej.
3) Szampon
przeciwłupieżowy Garnier Fructis Citrus Pure
Dawno
już nie używałam tej wersji szamponu Fructis i wydaje mi się, że
jeszcze nie było jej w żadnym Denku. Co do spisywania się w moim
przypadku produktów do włosów tej marki nie muszę się chyba
rozpisywać. Praktycznie co drugi post tego typu zawiera właśnie
Fructis. Wersja Citrus Pure działała w moim przypadku również
bardzo dobrze. Miała fajną, żelową konsystencję i świeży,
cytrusowy zapach. Używając go rano, dawałam sobie takiego
odświeżającego kopniaka. Jako szampon przeciwłupieżowy spełniał
swoje zadanie, oczyszczał skórę głowy, a włosy były po nim
długo świeże.
4) Szampon
Envy Professional Gentle Cleansing Shampoo
Ten
szampon został przysłany mi, lecz zużył go mój narzeczony. Gdyby
tego nie zrobił, wyrzuciłabym go zaraz po pierwszym użyciu. Miał
on konsystencję wody i mniej więcej taki sam był w działaniu.
Podobnie jak odżywka, którą opisywałam w zeszłym miesiącu miał
paskudny, roślinny zapach. Działanie? Zerowe. Po godzinie włosy
były przetłuszczone, jak gdybym w ogóle ich nie umyła. Mojemu
ukochanemu niewiele potrzeba, jeśli chodzi o pielęgnację włosów.
Najchętniej używa do tego celu żelu pod prysznic, toteż zużył
ten produkt w całości, ale również nie wyrobił sobie pozytywnej
opinii na jego temat.
5) Serum
do twarzy Lancome Advanced Génifique
Ta
malutka próbeczka starczyła mi na bardzo długi czas, mimo że
używałam jej codziennie rano. Zawierała ona przezroczyste serum o
konsystencji wody. Nakładając je na twarz, natychmiast się
wchłaniało. Miało jednak lekko alkoholowy zapach. Według
zapewnień producenta po 7 dniach powinny być widoczne pierwsze
efekty stosowania serum, a twarz powinna wyglądać młodziej, być
rozświetlona itd. Być może moja twarz nie jest jeszcze na tym
etapie, lecz osobiście nie zauważyłam żadnych efektów.
6) Pasta
do głębokiego oczyszczania twarzy Ziaja Liście Manuka
Pamiętam
czasy, gdy było o tej paście bardzo głośno. Jedni ją kochali,
inni nienawidzili. Ja zaliczyłam oba te uczucia względem niej.
Początkowo zupełnie nie mogłam się do niej przekonać. Nie można
jej oczywiście zarzucić, że nie peelingowała twarzy, bo robiła
to aż zanadto. Po każdym użyciu moja twarz była silnie zaogniona
i widocznie podrażniona. Z biegiem czasu jednak cera się
przyzwyczaiła i coraz chętniej ją przyjmowała, a ja częściej
jej używałam. Ostatecznie jednak jej data ważności się skończyła
i muszę wyrzucić opakowanie, nie zużywając peelingu do końca.
>>Strona internetowa-PL<<
7) Oczyszczający tonik Mixa Przeciw niedoskonałościom
Następca: Peeling do twarzy Lubex
7) Oczyszczający tonik Mixa Przeciw niedoskonałościom
Mam
bardzo mieszane uczucia co do tego toniku, mimo iż zużyłam całą
butelkę i powinnam wyrobić sobie o nim zdanie. Samo działanie było
całkiem w porządku. Tonik oczyszczał skórę, ale nie zauważyłam
zmatowienia, czy redukcji wydzielanego serum. Zaletą był brak
alkoholu w składzie, więc nie wysuszał on skóry. Odrzucał mnie
nieco jego zapach, który kojarzył mi się z męską wodą kolońską.
Ostatecznie (biorąc pod uwagę, że i tak mam do niego utrudniony
dostęp) nie kupię go ponownie.
Produkt nie zawiera parabenów.
8) Maseczka
oczyszczająco-ściągająca Ziaja Liście zielonej oliwki
Przyznam,
że ta maseczka wywołała u mnie efekt zaskoczenia. Produkt o białej
barwie i gęstej konsystencji łatwo aplikowało się na twarz.
Niestety ilość kosmetyku w saszetce nie starczyła mi na pokrycie
całej twarzy, o szyi nie wspominając. Przez cały czas noszenia tej
maski (około 15 minut) odczuwałam na twarzy chłód. Mimo że
bardzo oszczędnie nałożyłam ją na okolice oczu, to zaczęły
mnie one szczypać i były zaczerwienione. Już po kilku minutach
czuć było ściągniecie na twarzy, a maseczka zaczynała zasychać,
aż ostatecznie zamieniła się w skorupkę, która pękała przy
jakiejkolwiek mimice twarzy. Wyglądało to trochę jak odpadający
tynk ze ściany ;) Do zmycia maseczki potrzebowałam dużej ilości
wody i nieco ciężej było ją usunąć np. z płatków nosa i
innych zakamarków. W ostateczności moja skóra była bardzo
widocznie oczyszczona, a efekty bardzo zadowalające. Niestety po
nałożeniu warstwy kremu (zresztą również z Ziaji) twarz zaczęła
mnie piec i pojawiło się spore zaczerwienienie w strefie T. Pomimo
to nie skreślam jej. Mam jeszcze drugie opakowanie i mam nadzieję,
że te objawy nie wystąpią ponownie.
Zawiera
naturalne pH.
9) Maseczka
regenerująca z glinką brązową Ziaja
To
kolejna maseczka Ziaji, którą wypróbowałam w tym miesiącu. Maska
miała brązowo-szary odcień i konsystencję, przypominającą maź.
Całkiem dobrze rozsmarowywało się ją na twarzy i szyi, lecz ilość
produktu ponownie była nietrafiona (po całościowej aplikacji
pozostała mi dosłownie odrobina – za dużo by wyrzucić, za mało
by użyć ponownie na całą twarz. Obawiałam się zmycia tego
mazidła, ale ostatecznie nie było tak źle. Ściągnęłam ją po
15 minutach. Twarz nie była zaczerwieniona, ani podrażniona. Wyglądała ładnie i była sprężysta. Nie zauważyłam jednak
spektakularnych efektów.
Zawiera naturalne pH.
10) Maseczka
uspokajająca CadeaVera After-Party Maske
Tej
maski użyłam rankiem po nie do końca przespanej nocy. Jak mówi
sama nazwa jest to maseczka, którą aplikować powinno się po
imprezie, więc według zaleceń producenta tak właśnie uczyniłam.
Miała ona bardzo rozkoszny, egzotyczny zapach i miło było położyć
się na 15 minut i zrelaksować się, mając ją na sobie. Przyjemny
produkt, który zadziałał na mnie odprężająco, dał dodatkowo
sporą dawkę nawilżenia twarzy, która była mięciutka i widocznie
rozpromieniona.
11) Maskara
Clinique High Impact Mascara – MÓJ HIT!
Jest
to bez wątpienia hit tego Denka! Zakochałam się w efekcie, który
daje ta maskara. Jest to co prawda dość kosztowny produkt i nigdy
wcześniej nie spodziewanym się, że jestem w stanie kupić
jakikolwiek kosmetyk kolorowy za taką cenę, lecz bez wątpienia
warto! Dzięki bardzo fajnej, szerokiej szczoteczce z łatwością
pokrywała każdą rzęsę. Pięknie wydłużała i podkręcała
rzęsy, a przy tym dawała bardzo naturalny efekt.
Następca: Maskara L'oreal Volume Million Lashes So Couture
12) Krem
nawilżający Neutrogena
Produkty
marki Neutrogena mają dość dobrą opinię wśród kremów do skóry
bardzo suchej. Będąc w sklepie, natknęłam się na ten krem, który
notabene był produktem rok 2012, a że skończył mi się właśnie
kosmetyk, który przeznaczałam do pielęgnacji nadmiernie
wysuszonych części ciała, to postanowiłam wypróbować tę
norweską formułę. Już w nazwie widać, że powinien być to
produkt szybko wchłaniający się, lecz niestety nie do końca
spełnił to założenie. Pozostawiał tłustą warstwę jeszcze
kilka godzin po użyciu. Co do samego efektu nawilżającego, to z
najbardziej przesuszonymi miejscami (pięty, łokcie) nie dawał
sobie rady. Jeśli ktoś ma mało wymagające ciało, to może się u
niego sprawdzić. Nie czułam potrzeby stosowania go na twarz, więc
w tej kwestii się nie wypowiem, ale wydaje mi się, że zadziałałby
zapychająco.
13) Olejek
do kąpieli Dr. Hauschka Moor Lavendel Bad
Te
olejki są często polecanymi produktami, dlatego z ogromną ochotą
podeszłam do przetestowania tego produktu o zapachu lawendowym.
Niestety nie przekonał mnie on do siebie. 10 ml, które znajduje się
w opakowaniu, teoretycznie powinno wystarczyć na przygotowanie
jednej kąpieli. W praktyce ta ilość nie spowodowała wiele. Nie
wywołała piany, a zapach wyczuwalny dość mocno w buteleczce, po
przedostaniu się do wody – zniknął. Już po 2 minutach miałam
wrażenie, jakbym leżała w samej wodzie.
14) Kula
do kąpieli Body & Soul Wellness Kuschelzeit
Po
raz drugi skusiłam się na kulę do kąpieli tej marki. Wcześniej
miałam kontakt z wersją z granatem, tym razem (ze względu na
jesienną porę) wybrałam zapach migdału i wanilii. Połączenie
tych aromatów o tak paskudnej porze roku to strzał w 10! Dla
lepszego efektu użyłam całej kuli (170 g) do jednej kąpieli.
Zabarwiła ona wodę na żółto i spowodowała całkiem sporą ilość
piany. W dodatku zapach unosił się w łazience i mogłam przyjemnie
się zrelaksować. Piana co prawda nie utrzymała się długo, lecz
po kąpieli czułam, że moja skóra jest odpowiednio nawilżona. Z
pewnością zakupię jeszcze inne wersje.
15) Pasta
do zębów Zendium Complete Protection
Tej
paście poświęciłam cały post, który znajdziecie >>TUTAJ<<.
Ostatecznie mnie nie zachwyciła i nie powrócę do niej.
16) Szczoteczka
do zębów Colgate Classic Deep Clean
W
Szwajcarii mam zawsze problem ze znalezieniem odpowiedniej
szczoteczki, ponieważ nawet wersje Extra soft są dla mnie być
twarde. Tę szczoteczkę marki Colgate kupiłam w Polsce, wpadając
na szybko do sklepu – standardowo podczas każdego wyjazdu
zapominamy szczoteczek do zębów :P Okazała się być ona bardzo
fajna i przyjemna w użyciu. Dobrze myło się nią zęby i nie była
ani za miękka, ani za twarda, czyli tak jak lubię.
17) Suplementy
diety Dr. Max Magnez + vit. B6, Rutinoscorbin
Magnez
jest od jakiegoś czasu w mojej codziennej diecie absolutnym musem.
Przy wypijaniu takiej ilości kawy muszę wspomagać się
suplementami. Rutinoscorbin zażywam profilaktycznie wraz z końcem
lata i przyjściem zimnych dni.
II) Często
denkowane:
-> Antyperspirant
w spray'u Nivea Men Silver Protect - LINK
III) Próbki:
- Krem
do rąk Weleda Mandel – Krem o intensywnie migdałowym zapachu.
Dawał dobre nawilżenie, ale niestety krótkotrwałe.
- Żel
myjący do twarzy Ziaja Liście Manuka – Używam już drugiego
opakowania pełnowymiarowego produktu. W zapasach miałam jednak
próbki, które postanowiłam zużyć ze względu na mijającą
niedługo datę ważności.
Które
z tych produktów są Wam znane?
te brązową maseczkę z Ziaji bardzo lubię, ale tej drugiej niezbyt.Twoje denka jak zwykle giganty, brawo :D
OdpowiedzUsuńMiałam ten szampon garnier i sprawdził się. :)
OdpowiedzUsuńKochana, nominuję Cie do Liebster Blog Award. Jesli masz ochotę dołączyć to zapraszam do zabawy! Więcej szczegółów na moim blogu: http://beautylokum.blogspot.com/2016/11/nominacja-do-liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie rzadko zdarza sie, aby marka Dove byla krytykowana,ale ja mam do niej obojetny stosunek. Mialam ten szampon z Garnier jak i inne tej amrki, sa dobre.
OdpowiedzUsuńMaseczki z Ziaji są świetne, troszkę Ci się tego nazbierało !
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawią mnie te woski tylko nie wiem na jakie zapachy się skusić :-)
Pozdrawiam
Jeżeli chodzi o maseczki, to ja też mam ten sam problem. Nigdy nie wykorzystam całej, ale zostaje tyle, że żal wyrzucić. Dlatego zostawiam te resztki i nakładam je na strefę T, czoło albo miejsca, po których najbardziej widać zmęczenie. Nie wiem, czy to coś daje, ale przynajmniej jestem spokojna, że nie marnuję produktu :)
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za żelami z firmy Dove. Nie pienią się zbyt mocno, do tego mają taką konsystencję, którą w moim przypadku ciężko się spłukuje ze skóry. Zapachy też jak dla mnie nie są zbyt ciekawe, ponieważ rzadko kiedy utrzymują się potem na skórze. Pozostałych produktów w większości nie znam albo kojarzę, ale nie stosowałam.
OdpowiedzUsuńTego żelu do twarzy bym musiała spróbować sobie :) A denko bardzo duże, dobrze wiedzieć że te maseczki są takie bez szału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Uwielbiam żele z Dove :) a z Ziajki jedyne maseczki, które lubię to te z zieloną glinką :)
OdpowiedzUsuńZnamy niestety tylko Nivea Men i micelarny płyn - oba sprawdziły się u nas dobrze :)
OdpowiedzUsuńa czy wosk z Yankee też zalicza się do denka ? :P hihi
OdpowiedzUsuńJak widac jest caly, ale to dobra dekoracja :P
OdpowiedzUsuń