Kolejny
miesiąc za nami, a co za tym idzie pora również na comiesięczne
Denko, czyli listę zużytych ostatnio kosmetyków. W tym miesiącu
całkiem sporo się tego nazbierało. Miałam okazję przetestować
wiele nowych dla mnie marek. Niektóre z testów okazały się być
bardzo owocne, jednak w kilku przypadkach żałowałam zakupu. Które
produkty sprawdziły się u mnie, a które nie? Przeczytacie poniżej!
Zapraszam
do lektury!
1) Perfumowany
żel pod prysznic Yves Rocher So Elixir
Ten
żel otrzymałam jako gratis do mojego zamówienia i muszę przyznać,
że dość długo go zużywałam, lecz wcale nie ze względu na jego
wydajność (choć była ona także zadowalająca). Stał on w mojej
łazience przez ponad 3 miesiące przez swój specyficzny zapach.
Kto używał żeli YR wie, że ich zapachy są bardzo intensywne. Ten
dodatkowo wyróżniał się poprzez mocny zapach, przypominający
ciężkie, wieczorowe perfumy. Nie zawsze miałam ochotę na taki
aromat (zwłaszcza w letnie, ciepłe wieczory). Z tego względu długo
trwało jego zużywanie. Żelom YR nie można zarzucić nic złego.
Można jedynie nie trafić z zapachem.
>>Strona internetowa-CH<<
Następca: Żel pod prysznic Dove go fresh revive granat i werbena cytrynowa
2) Żel
pod prysznic Yves Rocher Jardins du Monde Tiare Flower from Polynesia
To
drugi żel tej marki zużyty w sierpniu. Jak na YR, to dość szybko
w butelce pojawiło się Denko. Używałam go jednak wraz z moim
chłopakiem, który przesadza czasem z ilością produktu, więc
można to jakoś wytłumaczyć ;) Zapach był również bardzo
specyficzny, kwiatowy i letni, jednak miał lekko drażniącą nutę.
Na ten rodzaj nie zdecydowałabym się ponownie.
Nie zawiera parabenów.
3) Krem-mleczko
pod prysznic Fa Coconut Milk
W
zeszłym miesiącu zużyłam żel Fa o zapachu wody kokosowej, który
totalnie się nie sprawdził. Mleczko kokosowe pozostawiło po sobie
lepsze wrażenie. Było bardziej wydajne, a zapach o wiele
przyjemniejszy. Gdybym miała ponownie kupić Fa, to właśnie ten
rodzaj byłabym skłonna wrzucić do koszyka, jednak sama marka nie
zachęciła mnie do codziennego jej użytku.
Zawiera neutralne pH.
4) Żel
do higieny intymnej Joanna Body Naturia Ekstrakt z kory dębu
W
dzisiejszym Denku wpływ na moje oceny ma w dużej mierze zapach
produktów. Ten żel był przyjemny w użyciu. Nie podrażniał,
dawał uczucie świeżości i był całkiem wydajny. Problemem może
być jednak zapach, który (co tu dużo mówić) przypominał mi
środek do czyszczenia WC. Na korzyść produktów Joanny przemawia
fakt, że mogę je kupić w Szwajcarii.
Nie zawiera parabenów.
5) Peeling
myjący Joanna Body Naturia Cranberry
Z
peelingami Joanny mieli już do czynienia chyba wszyscy. Nie są to
niesamowicie wydajne produkty, ale spełniają swoje zadanie i
przepięknie pachną. Ten o zapachu żurawiny absolutnie mnie kupił!
6) Szampon
Head & Shoulders Beruhigende Kopfhautpflege
Ci,
którzy śledzą moje comiesięczne zużycia, wiedzą, że szampony
H&S bardzo często występują w mojej pielęgnacji. Zawsze byłam
zadowolona z ich działania, ale jak widać trafiłam na wyjątek.
Ten rodzaj jest przeznaczony do podrażnionej skóry głowy. Wydawać
by się mogło, że będzie to idealny wybór przy tłustej skórze
głowy, skłonnej do łupieżu. Z tym problemem nie zmagałam się
już od kilku miesięcy, a nawrócił właśnie po użyciu tego
przeciwłupieżowego szamponu. Wtedy to pomógł mi znajdujący się
również w tym Denku Fructis Goodbye Damage. Z całą pewnością
tego rodzaju H&S więcej nie kupię!
7) Maseczka
do włosów Intensywna odbudowa Pantene Pro-V Repair & Care
Bardzo
fajna, ekspresowa maseczka do włosów, którą zostawia się
zaledwie na 2 minuty, a następnie spłukuje. Włosy są po niej
odżywione, przyjemnie pachnące oraz ładnie się układają. Są
lekkie, uniesione u nasady i aż bije od nich blask. Z pewnością
będę powtarzać te ekspresowe kuracje z Pantene Pro-V.
8) Maseczka
do twarzy Schaebens Luxus Maske
Ta
luksusowa maseczka zawiera takie składniki jak kawior, szampan i
perły. Po jej nałożeniu czuć było przyjemne, chłodzące
uczucie. Produkt miał kremową, dającą się łatwo rozprowadzać
konsystencję, był przy tym jednak odrobinę kleisty. Posiadał
mieniące się drobinki złota. Przy ściągnięciu bardzo się
rozmazywał. Pozostawiał jednak miękką skórę i nadawał jej
ładny koloryt. Odrobina luksusu po nieprzespanej nocy.
Nie zawiera parabenów i silikonów.
>>Strona internetowa-DE<<
9) Maseczka
do twarzy Cala Aloe Vera Extract
Pamiętam,
że tę maseczkę dorzuciłam podczas jakiś zakupów w dyskoncie i
nie oczekiwałam od niej wiele. Była tania, marka jest zupełnie
nieznana, więc myślałam, że obejdzie się bez szumu. Po
wyciągnięciu płachty z opakowania okazało się, że jest ona
niesamowicie nasączona. Był to mój pierwszy kontakt z maseczką w
płachcie i wydawało mi się, że jej nałożenie będzie bardziej
meczące, jednak bardzo łatwo pokryłam nią całą twarz. Podczas
jej noszenia miałam wrażenie, jakby miała się ona zsunąć,
jednak trzymała się dość mocno (w trakcie jej noszenia
sprzątałam). Po 20 minutach maseczka nadal była wilgotna, lecz nie
tak zimna jak na początku. Po ściągnięciu z kolei zauważyłam,
że twarz jest bardzo dobrze nawilżona (tego dnia właśnie takiego
efektu oczekiwałam) oraz miękka. Fajny efekt za małe pieniądze!
10) Maseczka
z zieloną glinką, przeciwtrądzikowa Marion
Maseczka
o zielonej barwie i marzącej się konsystencji pozwoli na moment
zamienić się w potwora z bagien. A tak na serio: Po nałożeniu tej
maseczki czułam uderzające zimno, jak i delikatne szczypanie. To
opakowanie starczyło mi na pokrycie twarzy oraz szyi. Skupiłam się
zwłaszcza na okolicy żuchwy, na której ostatnio pojawiają mi się
krostki. Po kilku minutach czuć było dotkliwe ściągniecie na
twarzy, a maseczka zaczęła zastygać. Ostatecznie mimika twarzy
została całkowicie uniemożliwiona. Czując szczypanie
podczas jej noszenia, myślałam, że pojawią się na twarzy jakieś
zaczerwienienia, jednak tak się nie stało. Skóra była wręcz
rozjaśniona i przyjemna w dotyku. Nie zauważyłam jednakże
działania przeciwtrądzikowego. Wypryski pojawiały się tak jak
wcześniej, ale po jednym razie pewnie nie można liczyć na
zadziwiające efekty.
11) Krem
rozświetlający Gerda Spillmann Swiss Brightening Cream
Na
temat obu kremów marki Gerda Spillmann wypowiadałam się w >>TYM POSCIE<<. Ten krem rozświetlający był bardzo lekki. Jest to
trafiony wybór również jako krem pod makijaż. Jednak nie dla
każdego. Na mojej skórze (jestem posiadaczką skóry tłustej)
lepiej działał drugi z kremów i to tamten byłabym skłonna kupić.
Pomimo całej palety zalet krem rozjaśniający powodował ogromne
świecenie się twarzy, co dyskwalifikuje go w moich oczach jako krem
na dzień.
Nie zawiera parabenów.
12) Płyn
micelarny Garnier do skóry normalnej i wrażliwej
Używając
tak kultowych wręcz produktów, jakim stał się płyn micelarny z
Garniera, zawsze zastanawiam się nad ich fenomenem. Jak to się
stało, że akurat ten kosmetyk wybił się spośród innych, często
o wiele lepszych. Nie pierwszy raz dzieje się tak, że produkt
zachwalany przez wszystkich u mnie w ogóle się nie sprawdza, bądź
jest typowym średniakiem. Chyba nigdy nie uda mi się wyjaśnić
tego zjawiska. Pierwszym moim kontaktem z micelami z Garniera był
ten, przeznaczony do skóry tłustej. Sprawdzał się średnio, lecz
przeczytałam, by niezależnie od rodzaju skóry wybierać zawsze
różową wersję, która jest silniejsza, lepsza itd. Kupiłam.
Efekt? Taki sam. Dla mnie Garnier nie sięga do pięt mojemu
ulubieńcowi z Bourjois. Jeśli nie będę mieć innego wyboru to
kupię Garniera, bo nie jest on najgorszym produktem, jaki używałam,
ale znam lepsze.
Następca: Płyn micelarny Bourjois Paris
13) Antyperspirant
w spray'u Nivea Pure & Natural
Gdy
wykończyłam poprzedni antyperspirant, wybrałam się na szybkie
zakupy i chciałam kupić jego następcę. Kiedyś używałam już
jednego z rodzajów antyperspirantów z Nivea i chciałam zakupić
kolejną butelkę. Niestety nie znalazłam jej na półce i
ostatecznie wzięłam ten, który niestety nie działał tak dobrze.
Zapach zaliczyłabym do średnich. Nie był odpychający, ale także
nie zachwycał. Utrzymywał się niezbyt długo na skórze. Nie wrócę
już do niego.
Nie zawiera parabenów, aluminium i konserwantów.
Następca: Antyperspirant w spray'u Rituals The Ritual of Sakura
14) Krem
do depilacji Veet Silk & Fresh
Z
pewną dozą sceptycyzmu testowałam ten krem, a moje spostrzeżenia
są niezwykle sprzeczne. Zacznijmy od tego, że konsystencja była
kremowo-piankowa. Łatwo rozprowadzała się na skórze. Absolutnym
minusem była jednakże wydajność opakowania. Co prawda nie jest to
produkt pełnowymiarowy (50 ml), lecz wystarczył on na niecałkowite
pokrycie obu łydek. Jak na cenę tego produktu oczekiwałabym, że
starczy na nieco więcej użyć. Po odczekaniu przepisowych minut
zaczęłam usuwać krem za pomocą dołączonej szpatułki.
Faktycznie większa część włosów została w ten sposób
usunięta, jednak nie wszystkie. A więc po całym tym procesie
czekała mnie dodatkowa poprawka za pomocą maszynki. Na plus tego
kremu działa jednak fakt, iż skóra była po nim nawilżona i
przyjemna w dotyku. Nie potrzeba było stosować dodatkowych
kosmetyków. Następnego dnia włosy zaczęły odrastać...
Ostatecznie nie jestem skłonna do ponownego zakupu, chyba że
dorwałabym ten krem za półdarmo.
15) Pasta
do zębów Colodent Super Świeżość
Jak
zapewne wiecie, standardową pastą, jakiej używam, jest Elmex.
Będąc w Polsce zapomniałam o zabraniu pasty i musiałam ratować
się szybkim wypadem do pobliskiej Żabki, w której jedyną pastą
była właśnie Colodent. Muszę przyznać, że bardzo fajnie mi się
jej używało. Jej nazwa wcale nie jest przesadzona: naprawdę dawała
długotrwałe uczucie świeżości. Gdybym tylko mogła kupić ją w
Szwajcarii z pewnością pojawiałaby się ona częściej w mojej
łazience.
Następca: Pasta do zębów Meridol
16) Szampon
i odżywka L'occitane
Oba
produkty pozytywnie mnie zaskoczyły. Testowałam je na potrzeby
postu, opisującego markę L'occitane (LINK). Takie wodniste, ziołowe
szampony nigdy się u mnie nie sprawdzały. Po umyciu włosy
wyglądały zawsze nieświeżo i były strasznie poplątane. Z
L'occitane było inaczej. Włosy pozostały świeże, ładnie się
układały, na co wpływ miała z pewnością także odżywka.
Roślinny zapach utrzymywał się na włosach, ale nie był
drażniący. Jedyne zastrzeżenia, jakimi mogę się z Wami
podzielić, to nietrafiona buteleczka w przypadku odżywki. Kosmetyk
ciężko „wychodził” z opakowania, by ostatecznie zalegać na
jego ściankach bez możliwości wydobycia ostatniej kropli.
17) Kula
do kąpieli L'occitane Bonne Mere a la Peche
Kula
od L'occitane to totalny niewypał! Nie dała nawet odrobiny piany.
Pachniała jedynie w opakowaniu. Te kule można kupić w Szwajcarii,
pakowane po 3 szt., więc może gdybym wrzuciła trzy naraz, byłby
widoczny jakiś efekt. Jednak gdy zobaczyłam, że w Polsce ta mała
kula kosztuje 9 zł... Zdecydowanie nie polecam!
18) Tusz
do rzęs ModelCo
Z
tym tuszem miałam chwile miłości i nienawiści. Początkowo byłam
z niego bardzo niezadowolona. Okropnie sklejał rzęsy i wyglądał
tragicznie. Gdy nieco przyschnął, praca z nim był o wiele lepsza.
Okazało się, że szczoteczka ładnie rozdziela rzęsy, a sam tusz
jednak nie jest do niczego. Ostatecznie jednak zważył mi się w
opakowaniu, konsystencja zrobiła się grudkowata. Nadszedł więc
czas, by się z nim pożegnać.
Następca: Tusz do rzęs Clinique High Impact Mascara
19) Maść
ochronna z witaminą A
Maść,
która w moim domu używana jest na dosłownie wszystko. Świetnie
sprawdziła się w przypadku ran oraz nadmiernie przesuszonej skóry.
Używałam ją także jako balsam na popękane usta. Zdarzało mi się
sięgać po nią w momencie nadmiernego wysypywania i również
dobrze się wtedy sprawdzała (ale jedynie przy krótkim okresie
stosowania). Podstawa w mojej domowej apteczce.
II) Często
denkowane:
III) Próbki:
-> Krem-serum
Yves Rocher Riche Crème - Ze względu na cenę jest to raczej niepewny zakup.
Czy
używałyście któryś z tych produktów? Jak sprawdziły się one u
Was? A może zastanawiacie się nad kupnem któregoś z nich?
Masc z witamina A od lat gosci w mojej domowej apteczce, dobra dla mnie i dla mojego synka, bezkonkurencyjna,sprawdzona, a kosztuje gorsze. Co do pasty Colodent, ja uwazam, ze jest srednia. Elmex, Colgate, lepsze. Produkty z Nivei, Garniera rewelacyjne są.
OdpowiedzUsuńuwiecznij-chwile
Bardzo lubię żele YR. Szczególnie te kremowe wersję ponieważ dobrze nawilżają, wygładzają, a zapach jest piękny i długotrwały :)
OdpowiedzUsuńDużo produktów, lubię maść z Witamina A, używałam ją do łagodzenia podrażnień po goleniu nóg 😄
OdpowiedzUsuńMyślę, że fenomen Garnier był tak rok temu bo teraz wiele firm poprawiło formuły płynów micelarnych :) chociaż Garnier ma dość atrakcyjne ceny i pojemność, lubię go ale są lepsze :) tego z Bourjois jeszcze nie miałam więc niedługo po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńspore denko :) ja przymierzam się do zrobienia, ale zawsze przypadkiem wywale jakieś pudełeczko;p
OdpowiedzUsuńSandicious
Ile tego jest.... hohoh..... :)
OdpowiedzUsuńUzbierało Ci się trochę tych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńWow, jak kosmetyczny przegląd :)
OdpowiedzUsuńsame perełki :)
OdpowiedzUsuńŚwietne produkty! :)
OdpowiedzUsuńAleż potężne denko ;)
OdpowiedzUsuńwow, spore denko;)
OdpowiedzUsuńżele z YR bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńOoooo, używałam tego żelu pod prysznic Fa, bardzo mi się podobał zapach :)
OdpowiedzUsuńmaseczki do twarzy zawsze fajnie się sprawdzają:) obserwuję :)
OdpowiedzUsuńszampony Fructisa uwielbiam kazdy ten pomaranczowy rowniez :) Ladne denko :)
OdpowiedzUsuńOooo! Dużo tego się nazbierało :) Fajna wydaje się ta pianka do depilacji, a i o Yves Rocher dużo dobrego słyszałam :) Miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńwww.sandina.pl
Bardzo duże denko :) Spróbuję sobie może tą maseczkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Maść z witaminą A zawsze musi być w mojej kosmetyczce :) Za to nie polubiłam się z pastą Colodent. Jak widzę coś kokosowego to krzyczę "chcę!" :)
OdpowiedzUsuńMoje sierpniowe denko nie prezentuje się niestety tak okazale, co pokazałam na swoim blogu.
Uwielbiam całą serię tych żeli pod prysznic z Yves Rocher! Pachną cudownie i przy tym ten zapach zostaje na ciele :)
OdpowiedzUsuńMój kanał na yt
Mój blog
Bardzo fajne i duże denko :) Znam tylko płyn micelarny z Garniera i u mnie fajnie się sprawdza, ale ja i tak najpierw zmywam makijaż olejkiem :)
OdpowiedzUsuń