W
październiku po raz raz kolejny ruszyliśmy w drogę. Tym razem
mieliśmy zaledwie 2 dni wolnego, które postanowiliśmy jak
najbardziej owocnie wykorzystać. Dość spontanicznie zdecydowaliśmy
się na małą objazdówkę, której celem było odwiedzenie 4 miast
w 3 krajach, w tym jednego, którego jeszcze nie mieliśmy okazji
wcześniej zobaczyć. Instagramowicze z pewnością już odgadli, że
dotarliśmy do Francji, Luksemburga oraz Niemiec.
Zapraszam
Was na pierwszą relację z francuskiego miasteczka Colmar.
Położone
w regionie Alzacji miasto Colmar to malownicze miejsce z licznymi,
kolorowymi i pięknie zrekonstruowanymi kamienicami. Od szwajcarskiej
Bazylei oddalone jest ono o zaledwie 65 km. Droga na tym odcinku jest
całkiem przyjemna i dobra jakościowo. Ominęły nas również
opłaty za przejazd.
Po
około 1,5 h drogi, wczesnym rankiem byliśmy już na miejscu. W
niedalekiej odległości od centrum miasta znajduje się płatny
parking na placu Scheurer Kestner. My jednak zostawiliśmy auto na
oddalonym od niego o 50 m mniejszym parkingu (plac Haslinger), na
którym byliśmy zwolnieni z opłaty parkingowej.
Już
po wyjściu z samochodu odczuliśmy dotkliwe zimno i (co tu kryć)
konieczność skorzystania z toalety. Tu pomocne okazały się mapki,
które ściągnąć można bądź zamówić poprzez stronę internetową (LINK). Na
jednej z nich widać plan miasta wraz z rozmieszczeniem publicznych
toalet oraz informacją, czy są one płatne. W pewnych sytuacjach
może to uratować życie ;) Warto również wspomnieć, że
publiczne toalety we Francji są oparte na systemie, który
dezynfekuje je po każdym użyciu, a na drzwiach jest podany
maksymalny czas, podczas którego można znajdować się w środku.
W
niedzielę, o tak wczesnej porze, niewiele osób wychodzi z domu. W
dodatku, gdy na zewnątrz panuje paskudny ziąb. Niestety pogoda nie
była wymarzona do zwiedzania. Całe szczęście byliśmy bardzo
dobrze zabezpieczeni. Niech nie zdziwi Was zatem widok zimowych
butów, ciepłych kurtek i czapek. W porównaniu ze szwajcarską
jesienią ten wyjazd był niczym odwiedzenie Syberii.
Rozpoczynając
zwiedzanie Colmar, trafiliśmy na malutki placyk, przez który
przepływała rzeczka. Ciekawym budynkiem był z kolei punkt
informacji turystycznej.
Muzeum
Unterlinden (Pod Lipami) zawiera zbiór sztuki regionalnej oraz
sakralnej z epoki średniowiecza i renesansu. Obiekt, w którym się
ono znajduje, to dawny Klasztor Dominikanów z XIII w.
Okolica
jest bardzo ładna. Widzimy ponownie przepływającą rzeczkę oraz
dużo roślinności, która nie zdążyła jeszcze do końca udać się
w sen zimowy.
Kawałek
dalej ujrzeliśmy już prześliczne, kolorowe zabudowania. Na ten
widok w Colmar czekałam najbardziej. Stare Miasto składa się tu z
licznych kamienic szeregowych, których sposób budowy bardzo mnie
zaciekawił.
Drewniane
belki trzymające całość w ryzach i nadające wrażenie, jakby
budynki były krzywe (?). A może faktycznie trochę były? Do tego
ta paleta kolorów, która nawet o tej porze roku, powodowała
uśmiech na twarzy.
W
tym miejscu jednak pojawił się główny problem, z którym zmagać
musiałam się przez cały wyjazd w każdym mieście. Jest to moje
turystyczne przeklęcie! Wszędzie, gdzie się udam, zastają mnie
miliony prac budowlanych, ustawionych w taki sposób, że nijak można
je ominąć na zdjęciu... Przykład poniżej.
Okropnie
żałowałam, że dotarliśmy tam w niedzielę, gdyż niektóre
miejsca były tego dnia zamknięte, a wystawy regionalnych sklepików
tak kusiły swoimi produktami! Sami zobaczcie na te pyszności!
Czekoladowe kasztany mnie zachwyciły.
Ciekawym budynkiem na naszej trasie był Kopfhaus, a ściślej mówiąc Hotel La Maison des Tetes. Swoją nazwę zawdzięcza on 106 głowom (niem. Kopf = głowa), które zdobią jego fasadę. Tu niestety kolejne rozczarowanie: cały dół budynku był zasłonięty z powodu prac renowacyjnych...
Praktycznie
naprzeciwko bardzo łatwo odnaleźć można Muzeum i wioskę Hansi.
Wchodząc do budynku, na którego fasadzie widnieje napis Museé
Hansi, przenosimy się do baśniowego świata. Ale zacznijmy od
początku. Kim był właściwie Hansi, a właściwie Jean-Jacques
Waltz, bo to właśnie jego przezwisko. Był on znanym rysownikiem,
którego dzieła znajdują się właśnie w tym muzeum. Dodatkowo
znajdziemy tam także historię jego życia, przedstawioną na
przykładzie eksponatów.
Tuż
po przekroczeniu drzwi wejściowych naszym oczom ukazuje się taki
widok:
Po prawej stronie znajduje się herbaciarnia, a po lewej sklepik z alzackimi produktami i … większości osób, które nie znają nazwiska powyższego pana, polecam zatrzymać się w tym miejscu. Wstęp na pierwsze piętro, czyli do muzeum, to koszt 5 euro, co jest dość wygórowaną sumą za to, co znajdziemy powyżej. My jednak nie do końca świadomi postanowiliśmy tam zawitać.
Już
od progu przywitały nas nagrania, które wraz z naszym
przemieszczaniem się i przechodzeniem do kolejnych pomieszczeń,
dostosowywały się i opowiadały historię życia rysownika. Ilość
eksponatów jest dość uboga i w większości są to jedynie jego
prace.
W
skrócie mężczyzna już od dziecka wykazywał talent malarski, ale
w jego życiu poszło coś nie tak, został wygnany a następnie
trafił do wiezienia. Tyle udało mi się zrozumieć, gdyż wszelkie
podpisy były jedynie po francusku.
Z
tarasu można rzucić okiem na wykonanie całej tej baśniowej
otoczki, która zrobiła na mnie o wiele większe wrażenie niż
muzealne eksponaty.
Następnie
wsiedliśmy do pociągu, którym Hansi udał się na zesłanie i
szczerze mówiąc mieliśmy tak niezły ubaw, znajdując klucz i
karteczkę z adresem. Do dziś nie wiem, czy może powinniśmy pójść
za tym tropem i odkryć nieznany świat? A może po prostu komuś
wypadło coś z kieszeni :P
Symbolem
Alzacji jest bocian, toteż w tym miejscu nie zabrakło jego
wizerunku, stworzonego z drobnych kryształków.
Na
koniec, siedząc w starej szkolnej ławie, obejrzeć można było
film o Hansim (oczywiście po francusku), a na zakończenie wpisać
się do pamiątkowej księgi gości.
O
wiele ciekawsze rzeczy wypatrzyliśmy w sklepiku z pamiątkami.
Przykładem są poniższe wina w opakowaniach, które przypominają
colmarskie kamienice. My zdecydowaliśmy się na pamiątkowego
bociana.
Po wyjściu z muzeum udaliśmy się na spacer wzdłuż uliczek.
Wyjazd
do Francji nie może obyć się bez pysznego ciastka francuskiego z
czekoladą.
A
odwiedziny Alzacji zawsze kończą się na wyszukiwaniu
wszechobecnych bocianów.
W
samym centrum Colmar stoi okazała katedra (Saint Martin). Prezentuje
ona gotycki styl. Na uwagę zasługuje portal główny.
W tym miejscu
po raz pierwszy natknęliśmy się na turystyczną grupę Azjatów,
która zwiastowała pojawienie się w mieście dużych ilości
wycieczek. Szczerze mówiąc, nie zdawałam sobie sprawę, że
miasta, które odwiedziliśmy, są tak częstym celem podróżniczym.
Zwróćcie
uwagę na gniazdo znajdujące się na dachu kościoła.
Nawet
tak zwykłe miejsca jak były posterunek policji są w Colmar warte
uwagi.
Pfisterhaus to przykład budowli, która powstała w epoce średniowiecza, lecz wykazywała pierwsze elementy renesansowe, więc na swój sposób była ona awangardowa.
Pfisterhaus to przykład budowli, która powstała w epoce średniowiecza, lecz wykazywała pierwsze elementy renesansowe, więc na swój sposób była ona awangardowa.
Dwupiętrowy budynek z drewnianym tarasem i
ośmiokątną wieżą zyskał wyjątkowe zdobienie ścian, na którym
widnieją sceny biblijne oraz świeckie.
Na tej ulicy znajdziemy kilka sklepików z pamiątkami, w których my kupiliśmy oczywiście pocztówki.
Kilka
ujęć wprost z ulicy.
Najważniejszym
w czasach średniowiecza miejscem w Colmar musiał być oczywiście
Koifhus (niem. Kaufhaus = dom towarowy). Wtedy to miał on 2 funkcje:
jego parter służył jako magazyn oraz jako miejsce wymiany
produktów importowanych i eksportowanych. Na piętrze odbywały się
spotkania deputowanych, przyjeżdżały tutaj również najważniejsze
głowy Alzacji.
Fontanna
o nazwie Schwendi stoi dokładnie naprzeciwko tego budynku.
Przedstawia ona statuę z brązu autorstwa Augusta Bartholdiego.
Budynek
sądu przykuł mój wzrok, dzięki swym pięknym kolorom.
Bardzo
prosty kościół św. Mateusza to kolejny zabytek położony przy
ulicy Grand Rue.
Były
szpital zajmował bardzo okazały budynek, zbudowany w
neoklasycystycznym stylu. Obecnie znajduje się w tym miejscu
mediateka. Okolica to przyjemny ogródek z nowoczesnymi elementami.
Rzut okiem na dzielnicę rzemieślniczą, która jak widać nie została jeszcze odnowiona.
Dochodząc
do rzeczki i miejsca zwanego Małą Wenecją, znaleźliśmy się w
hali, na typowym targowisku.
Malutka
rzeczka i ciąg kolorowych kamienic przypomina włoskie widoki,
dlatego Francja ma także swoją Wenecję.
Możliwe
jest także przepłyniecie się łódką wzdłuż rzeki. Nie jest co
wprawdzie wenecka gondola, ale atrakcja (zwłaszcza latem) przyciąga
sporo turystów.
Roesselmann
był pierwszym bohaterem miasta i zyskał swój pomnik na placu 6
Montagnes Noires.
Odchodząc
od naszego planu podróży, trafiliśmy do szkoły im. Bartholdiego.
Przed jej wejściem stoi pomnik Adolpha Hirna, który był fizykiem,
astronomem, matematykiem i filozofem.
Trudno
nie zauważyć w Colmar budynku rządowego, który jest ogromny!
Kierując
się przez park (Champ de Mars) obejrzeliśmy z każdej strony
fontannę Bruat (nazwa pochodzi od nazwiska admirała).
W
tym miejscu znaleźć można zabytkową karuzelę, w której można
również wypić herbatę.
Przechadzając
się przez Colmar, warto jest spojrzeć w górę. Wszystkie tabliczki
i szyldy są wspaniałym skokiem w przeszłość. Przy okazji
stanowią świetne zetkniecie z nowoczesnością. Przykładem był
stary szyld optyka zawieszony nad sklepem z okularami, gdzie na
wystawie przedstawiony był najnowszy system szkieł kontaktowych.
Ostatnim
miejscem, do którego dotarliśmy było muzeum Bartholdiego.
Wcześniej nie udało nam się go znaleźć, a trafiliśmy tam
zupełnie przypadkiem w drodze powrotnej. Mieliśmy ochotę wejść
do środka, ale odstraszyły nas kolejki przed bramą, dlatego szybko
sfotografowałam jedynie statuę, stojącą przed budynkiem.
Po mieście jeżdżą bardzo często pociągi turystyczne w różnych kolorach.
Wyjeżdżając
z Colmar i jadać w kierunku Nancy, znaleźliśmy się na drodze
Route de Strasbourg, gdzie znajduje się Statua Wolności. Spytacie: Skąd wzięła się Statua Wolności we Francji? To proste. Colmar jest rodzinnym miastem projektanta
amerykańskiej statuy.
Poniżej:
mapka z opisywanymi miejscami:
Byliście
w Colmar lub innym mieście w Alzacji? Co najbardziej zwróciło
Waszą uwagę w tym regionie?
Chciałabym tak jeździć i zwiedzać, mam nadzieję że kiedyś też będę tak podróżować :)
OdpowiedzUsuńZycze Ci tego!
UsuńJakie bajeczne domki! Zazdroszczę Ci takiej miłej wycieczki!
OdpowiedzUsuńDomki mnie zauroczyły :)
Usuńbosz tyle zdjeć ! przepieknie !
OdpowiedzUsuńTo i tak zaledwie 1/4 całości :P
UsuńWow jak piękne, widać, że udana wycieczka! :)
OdpowiedzUsuńBardzo udana:)
UsuńColmar już od dość dawna siedzi w mojej głowie, jednak nie wiem czemu chciałabym zobaczyć go wiosną. Te wszystkie kamienice są cudowne, i ta woda, i te szyldy, i makaroniki. Aż mi ślinka pociekła! Nie byłam nigdy w Alzacji, ale chętnie bym nadrobiła te zaległości :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze wiosna bylaby idealnym czasem na odwiedzenie Colmar. Dodatkowo zima, w czasie targow swiatecznych rowniez jest pieknie :)
UsuńPiękne zdjęcia i widoki :) Chciałabym być tak zorientowana i zwiedzić tyle w dwa dni :)
OdpowiedzUsuńWystarczy odrobina organizacji :)
Usuńwoo nieźle, zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam:
unnormall.blogspot.com
Uwielbiam Francję! Prze Twoje piękne zdjęcia narobiłaś mi wielkiej ochoty na ponowne je odwiedzenie! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko i zapraszam również do mnie:)
http://sylwiasylwiaa.blogspot.com/2016/10/jesienny-stroj-dnia-autumn-lookbook.html
Ciesze sie, ze wywolalam takie uczucia :)
Usuńjak zwykle zachwycasz zdjęciami :) i te ozdoby świąteczne jakie cudne ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPięknie tam, jeśli kiedyś będę miała okazję to na pewno się tam wybiorę :)
OdpowiedzUsuńW ogóle to stwierdziłam, że opisujesz to wszystko jak rasowy przewodnik :)
Pozdrawiam serdecznie!
Chyba bede musiala pomyslec nad zmiana sciezki kariery hehe ;)
UsuńJejku ale zazdroszcze<3
OdpowiedzUsuńWWW.KARYN.PL
aleee pieknie! cudowne zdjecia <3
OdpowiedzUsuńZdjęcia są rewelacyjne :) Co za widoki! :) Strasznie Ci zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNazwa miasta była mi znana, ale żadne obrazki nie przychodziły mi na myśl, kiedy ją słyszałem. Jestem pod wrażeniem tego miasta, ciekawa architektura, z chęcią bym je odwiedził.
OdpowiedzUsuńAle tam pięknie! Zazdroszczę Ci tego widoku Kochana :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - nowy wpis o personalizowanych prezentach :)
W Alzacji jeszcze nie byłam, ale Francję kocham całym sercem także kiedyś się trzeba tam wybrać ( i do Colmar także) . Te kolorowe domki są przecudowne <3 Byłam troszkę bardziej na południu (w Annecy) i też bardzo przepiękne miasto. Cała Francja jest piękna!
OdpowiedzUsuńhttp://xgetflowx.blogspot.com/
makaroniki! te ciasteczka są przepyszne!
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam we Francji i chyba czas to zmienić. Bardzo fajnie pokazane miasteczko, takie z klimatem i takie jak lubię :)pozdawiam...
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam :)
UsuńWpis zawiera bardzo ciekawe informacje
OdpowiedzUsuńArchitektura tego miejsca jest wyjątkowa i oryginalna. Uwielbiam takie miejsca.
OdpowiedzUsuń