W listopadzie zaczęłam bardziej
troszczyć się o moje włosy, czego skutkiem jest pojawienie się aż
trzech produktów do pielęgnacji włosów w tym zestawieniu. Przez
cały ten miesiąc miałam wrażenie, że zupełnie nie zużywam
kosmetyków, ale ostatecznie nazbierało się kilka pustych opakowań.
Jeśli jesteście ciekawi, które
produkty sięgnęły tytułowego denka i jak je oceniam,
zapraszam do przeczytania postu!
Legenda:
Kolor zielony - Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy - Zastanowię się nad kupnem/Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony - Zdecydowanie nie kupię
Legenda:
Kolor zielony - Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy - Zastanowię się nad kupnem/Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony - Zdecydowanie nie kupię
1) Szampon do włosów John Frieda Frizz
Ease
Kiedyś miałam okazję przetestować
miniaturkę tego szamponu i spodobała mi się ona na tyle, że
postanowiłam w końcu kupić całe opakowanie. Ten produkt ma
zapewniać włosom jedwabistą gładkość i zdecydowanie tak działał
na moje włosy. Używając go, praktycznie rezygnowałam z odżywki,
gdyż były one tak dobrze nawilżone i przyjemne w dotyku, że
nakładanie dodatkowych kosmetyków było zbędne. Docenić muszę
również jego zapach, który powodował bardzo miłe doznania
podczas mycia. Jeśli zdecyduję się jednak na kolejną butelkę,
muszę robić sobie od niego przerwy, gdyż pod koniec użycia
zauważyłam pojawienie się łupieżu. Niestety moja skóra głowy
jest dość wymagająca i ciężko jej dogodzić. Mimo to szampon
polecam.
Następca: Szampon do włosów Head & Shoulders Apple Fresh
Następca: Szampon do włosów Head & Shoulders Apple Fresh
2) Odżywka do włosów Gliss Kur
Hyaluron
Byłam pozytywnie zaskoczona
działaniem tej odżywki. Do produktów Gliss Kur mam bardzo mieszane
uczucia. Wiem, że wiele produktów tej marki jest polecanych i w
wyniku tych poleceń zakupiłam w moim życiu kilka ich kosmetyków.
Osobiście trafiałam albo na typowe średniaki, albo na rewelacyjne
produkty. Ta odżywka bardzo dobrze sprawdziła się na moich
włosach. Po jej zastosowaniu nie miałam problemów z ich
rozczesaniem, były miękkie i pełne blasku. Zastrzeżenia mogę
mieć jedynie do wydajności.
Następca: Odżywka do włosów Dove Oxygen Moisture
Następca: Odżywka do włosów Dove Oxygen Moisture
3) Żel pod prysznic i płyn do kąpieli
Yves Rocher Coconut
Marka Yves Rocher jest moim odkryciem
tego roku. Bardzo polubiłam się z jej kosmetykami, a żele pod
prysznic są rewelacyjne! Wersja kokosowa to mój drugi kontakt z
produktem 2 w 1: żelem pod prysznic, który sprawdza się również
jako płyn do kąpieli. Wcześniej używałam żelu o zapachu maliny
(LINK) i byłam z niego zadowolona, ale ten kokos podbił moje serce!
Jestem fanką zarówno smaku kokosa w słodkościach, jak i woni w
kosmetykach, więc jeśli komuś również odpowiada ten zapach, to z
pewnością zakocha się po pierwszym użyciu. Tym razem wypróbowałam
również, jak sprawdza się jako płyn do kąpieli i tutaj również
moje oczekiwania zostały zaspokojone. Niewielka ilość płynu
spowodowała dużo piany, która utrzymała się do końca kąpieli,
a w łazience unosił się przyjemny zapach kokosa. Była to jedna z
przyjemniejszych kąpieli, jakich zażyłam ostatnio.
Posiada neutralne pH. Zawiera
składniki pochodzenia roślinnego. Nie zawiera parabenów.
>>Strona internetowa-PL<<
>>Strona internetowa-CH<<
>>Strona internetowa-PL<<
>>Strona internetowa-CH<<
Następca: Orzeźwiająco-energetyzujący żel pod prysznic Vianek
4) Krem do ciała, twarzy i dłoni Nivea
Care
Nivea Care to moim zdaniem ulepszona
wersja klasycznego kremu Nivea, który obecny jest w każdej łazience
od pokoleń. Najnowsza wersja przebija starą nie tylko pod względem
zapachu, ale także działania. Krem szybko się wchłaniał i dobrze
nawilżał skórę. Używałam go jedynie na ciało, gdyż wydaje mi
się, że do twarzy byłby zbyt ciężki i mógłby zapychać. Był
wydajny, a jego zapach odczuwałam jeszcze kilka godzin po aplikacji.
Temu produktowi poświęciłam cały post → TUTAJ.
Następca: Krem Nivea
5) Balsam do ciała Dr. Hauschka Rosen i
mleczko do ciała Lemongrass
Wiem, że ta marka podbija również
polski rynek, z czego strasznie się cieszę, gdyż uważam, że ma
bardzo dobre produkty. W tym miesiącu zużyłam 10-ml opakowania
balsamu i mleczka do ciała. Jeśli miałabym porównać między sobą
te dwa produkty, to zdecydowanie bardziej podobał mi się balsam.
Miał on bardziej zbitą konsystencję, jednak dobrze rozsmarowywał
się na ciele i wchłaniał się dosłownie w sekundę. Mleczko było
bardziej rzadkie i nie dawało takiego rezultatu. W obu przypadkach
nie odpowiadały mi jednak zapachy. Nie przepadam ani za różą ani
trawą cytrynową, dlatego jeśli miałabym zdecydować się na
któryś produkt, to w innej wersji zapachowej.
6) Mydło w płynie Fa Mystic Moments
Te mydełko kupiłam ze względu na
zapach całej serii Mystic Moments, który się intensywny i
wyjątkowy. Zawdzięczać można go kwiatu passiflory. Dodatkowo w
składzie znajduje się masło shea, więc mydło nie tylko myje ,
ale także pielęgnuje dłonie.
Następca: Mydło w płynie Palmolive Fresh
Posiada neutralne pH.
Następca: Mydło w płynie Palmolive Fresh
7) Mydło w kostce Arko Bawełna i Krem
Najzwyklejsze mydło w kostce
najniższego sortu. Niby miało ono być zmiękczające, ale niestety
w ogóle nie zauważyłam takich właściwości. Myło i nic więcej.
Nie miało nawet specjalnego zapachu.
8) Maska do stóp Tal Med Foot Mask
Repair
Tak naprawdę nie miałam w planach
kupować produktu tego typu. Marzyły mi się skarpetki złuszczające,
ale przeglądając oferty wszystkich sklepów, znalazłam jedynie
jeden rodzaj, który kosztował aż 30 Fr! Jak dla mnie to lekka
przesada. Miałam jednak ochotę na jakiś produkt do stóp i moim
oczom okazała się ta maska. Czy zaspokoiła ona moje oczekiwania?
Absolutnie nie. Skarpetki były bardzo mocno nawilżone, co
teoretycznie powinno być ich plusem, ale pod wpływem tej cieczy
praktycznie rozrywały się w rękach. Ich nałożenie nie należało
do najłatwiejszych i były tak duże, że w jedną spokojnie
zmieściłyby się dwie stopy. Po wielu próbach przytwierdzenia
płachty do stóp w dalszym ciągu materiał odklejał się od nich i
nie docierał do niektórych miejsc. Ostatecznie po ściągnięciu
skarpet i wmasowaniu resztek substancji nie wyczułam żadnej
różnicy. Wątpliwa przyjemność za 7 Fr.
9) Maska w płachcie Garnier SkinActive
Hydra Bomb
To chyba pierwsza maseczka w płachcie
Garnier, jaką widziałam. Wiem, że te maski są obecnie bardzo
popularne i sama bardzo chętnie po nie sięgam, ale moim zdaniem nie
powinno robić się niczego na siłę. Jak możecie się już
domyśleć ta maseczka totalnie się nie sprawdziła. Już w momencie
jej nakładania pojawiły się problemy, gdyż była ona źle
wycięta, nachodziła na oczy, a w kilku miejscach musiałam ją
składać. Niezbyt dobrze trzymała się również na twarzy, przez
co byłam niejako sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć. Najgorsze
było jednak to szczypanie, które pojawiło się tuż po nałożeniu
i trwało przez cały czas. Po zdjęciu płachty czułam niemal ulgę.
Chciałam jeszcze wmasować pozostałą maź, ale było jej tak dużo,
że resztkę po prostu zebrałam wacikiem. Ostatecznie zamiast
nawilżającej bomby otrzymałam klejącą się twarz.
10) Maska oczyszczająca z gliną szarą
Ziaja
Ta maska to bezwonna szara maź, która
ma dość gęstą konsystencję. Po jej nałożeniu nie odczułam
żadnych nieprzyjemności. Zmycie było całkiem czasochłonne, lecz
efekty jak najbardziej zadowalające. Nie dość że skóra była
oczyszczona, to jeszcze zyskała ładny, jednolity koloryt i była
przyjemnie rozświetlona. Nie zauważyłam również przesuszenia czy
niemiłego ściągnięcia. Oceniam ją na plus.
11) Płatki kosmetyczne Primella
W każdym Denku możecie śledzić
moje poszukiwania nawet nie idealnych, a po prostu dobrych płatków
kosmetycznych w Szwajcarii. Każde kolejne opakowanie okazuje się
niestety totalnym bublem. Po wcale nie takie tanie płatki marki
Primella zdecydowanie już nie sięgnę. Waciki standardowej
wielkości są gorsze od rozmiaru maxi tej samej firmy, a tamte
również nie przypadły mi do gustu. Z każdego waciku wychodziło
milion drobnych włókienek, które osiadały na twarzy podczas jej
oczyszczania, a używanie ich do oczu było katorgą. Dzięki nim
nabawiłam się nawet zapalenia spojówek, ponieważ niewidoczne
włókienka drażniły je, a ja odczuwałam wieczny dyskomfort.
Następca: Płatki kosmetyczne DM Ebelin
12) Pasta do zębów Meridol
Nie wiem, czy ktoś z Was przeżył
kiedyś podobną sytuację, ale mnie spotkało coś takiego po raz
pierwszy. Meridol to tuż po Elmex najbardziej popularna pasta w
Szwajcarii. Po wieloletnim używaniu marki Elmex zapragnęłam zmian
i kupiłam na spróbowanie właśnie tę pastę. Już po dwóch
użyciach zaczęłam odczuwać dziwne bóle i pieczenie dziąseł,
jednak nie skojarzyłam faktów i używałam jej nadal. Dzień
później moje wargi były już wielkości dwóch balonów i piekły
mnie tak, że nie mogłam normalnie mówić. Zostałam nawet
posądzona o skorzystanie z usług medycyny estetycznej... Wtedy to
zaczęłam analizować, czy w moich produktach do ust pojawiły się
jakieś nowości: pomadki, balsamy do ust itp. Wreszcie stało się
jasne, że jedyną nowością jest ta pasta! Po jej odstawieniu
wszystko powróciło do normy. Pasty Meridol zdecydowanie mi nie
służą.
Następca: Pasta do zębów Sensodyne Fluorid
Następca: Pasta do zębów Sensodyne Fluorid
13) Maskara P2 Lift-Up Lash
Marka P2, która dostępna jest dla
mnie w niemieckich drogeriach DM, ma kilka fajnych produktów,
zwłaszcza jeśli chodzi o kosmetyki do ust. Mając już pierwszy
kontakt z tą marką za sobą, zachciało mi się spróbować, jak
spisują się ich maskary. Cóż mogę powiedzieć. Marka wprowadziła
innowację, tworząc produkt, wypełniony po brzegi tuszem, który
zachowuje się jak gdyby był pusty. Ta maskara została przeze mnie
użyta może 3 razy i odstawiłam ją na półkę, ponieważ efekt
był żaden. Nie widziałam ani pogrubienia, ani wydłużenia, ani
nawet nadania jakiegokolwiek koloru. Zupełnie jak gdybym
przeczesywała rzęsy suchą szczoteczką. Nie takiego efektu
oczekuję od maskar.
II) Często denkowane:
- Żel pod prysznic Nivea Men Pure
Impact - LINK
III) Próbki:
- La Roche-Posay Hydraphase Intense
Serum i Intense Legere - Koniecznie muszę kupić to serum.
Bardzo lubię ten szampon z garniera, a krem nivea to po prostu klasyk bez którego nie wyobrażam sobie pielęgnacji skóry. :)
OdpowiedzUsuńA mi pasta Meridol pomogła wielokrotnie na krwawiące dziąsła :)
OdpowiedzUsuńJak widac u kazdego dziala inaczej. Wydaje mi sie, ze moge byc uczulona na jeden ze skladnikow.
UsuńUwielbiam te maseczki z Ziaji, są tanie a dobre :) Spore denko się uzbierało :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO duże denko, lubię ten kem z nivea, ale jeszcze bardzie maski do twarzy z Ziaji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Super wpis. Ja również bardzo lubię maseczkę z Ziaji ;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
OdpowiedzUsuńładne denko, sporo tych zużyć :)
OdpowiedzUsuńZnam jedynie pastę Elmex i wspominam bardzo miło ;) Zainteresował mnie ten żel pod prysznic kokosowy... :)
OdpowiedzUsuńO, tym razem znam więcej produktów. Nawet je lubię, a zwłaszcza zapach kremu Nivea :)
OdpowiedzUsuńLubie żele z Yves Rocher :-) tak samo szampony z Garnier.
OdpowiedzUsuńhttp://piekno-po-mojemu.blogspot.com/?m=1 Zapraszam do siebie :-)
Zużycie pełną parą ;)
OdpowiedzUsuńszampon z garniera - uwielbiam :D a reszty kosmetyków nawet średnio kojarzę! :D
OdpowiedzUsuńTej maseczki z Ziaji używam i bardzo ją lubię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ale duże denko! Znam jedynie Nivea krem oraz mydło w płynie Fa Mystic Moments, które kiedyś bardzo lubiłam. Elmex używam, ale w kolorze zielonym. Garnier testowałam, ale także w innym kolorze. Pozostałych albo nie znam, albo nie testowałam u siebie :)
OdpowiedzUsuń