sobota, 1 grudnia 2018

Instagramowy Mix Zdjęć - listopad 2018

Tegoroczny listopad nie będzie przeze mnie mile wspominany. Praktycznie wszystkie podejmowane działania wiązały się z dużymi problemami. Widząc, że w tym miesiącu nic dobrego spotkać mnie nie może, postanowiłam przeczekać ten pechowy czas i nie wiązać się w żadne poważniejsze decyzje. Poza tym listopad przyniósł mi pierwszą chorobę w tym roku. Z dnia na dzień nabawiłam się zapalenia krtani, które na cztery dni odebrało mi głos. Jeśli ktoś tego nie przeżył, to nie jest w stanie wyobrazić sobie, jaką czuje się ulgę, gdy w końcu można z kimś porozmawiać. Moja choroba pojawiła się w najgorszym czasie i spowodowała dodatkowo mnóstwo mniejszych konsekwencji, a także problemy w pracy, do której musiałam powrócić mimo zwolnienia lekarskiego o wiele za wcześnie. To wszystko ma swoje skutki, bo do tej pory nie jestem w stanie w 100% się wyleczyć (a trwa to już 3 tygodnie). Za każdym razem gdy czuję się lepiej na drugi dzień powraca któryś z objawów, a ja jestem coraz bardziej osłabiona.

W zeszłym miesiącu zdecydowaliśmy się na poważny zakup: nowej witryny do kuchni. Ale jako że listopad był miesiącem pechowym w każdym calu, to również tu musieliśmy spotkać się z problemami. Zakupiona witryna jest dość sporych rozmiarów, więc przed zakupem dokładnie wymierzyliśmy kuchnię z każdej strony. Na fali mojej ekscytacji nie wpadałam jednak na to, by wymierzyć wejście do mieszkania. By wejść do naszego domostwa należy najpierw skręcić w lewo, a następnie znajduje się prosty korytarz. Gdyby nie ten zakrętas nie byłoby problemu, ale cóż! Górna (a przy okazji wyższa) część mebla przy wnoszeniu zaklinowała się w przejściu i tyle było po mojej wymarzonej witrynie. Po prostu nie dało się jej wnieść do środka. Nie widząc innego wyjścia musieliśmy zatrudnić panów od przeprowadzek, którzy wciągnęli nam ją przez balkon. Całe szczęście istnieją ludzie, którzy zajmują się takimi rzeczami!

Z innych nieprzyjemnych spraw nadmienić mogę, że odbyłam nieudane praktyki, których temat jeszcze kiedyś podejmę na blogu. Okazało się również, że po piwnicach w naszym bloku grasuje szczur, który na nasze nieszczęście upodobał sobie nasz box do magazynowania tam zapasów na zimę, co spowodowało, że mieliśmy masę sprzątania i zniszczonych rzeczy. Jak widać trochę się u mnie działo i to w niezbyt pozytywnym tego słowa znaczeniu. W związku z moim chorowaniem i kilkudniowym siedzeniem w domu oraz obecnością nowego mebla musiałam przeorganizować kuchnię i rzeczy, które się w niej znajdują. A będąc już na tej fali sprzątaniowej, zmianie wnętrza uległ również salon. Udało mi się skończyć czytanie kilku książek i w grudniu będę musiała stworzyć o nich mały wpis. Dodatkowo zajęłam się porządkowaniem danych na naszych trzech laptopach oraz dysku przenośnym, za co miałam zabrać się już od początku roku.

Jeśli chodzi o bloga, to w końcu doczekałam się przekroczenia magicznej liczby 300 obserwatorów, co niezmiernie mnie cieszy i daje kopniaka do stawiania sobie dalszych celów. Liczba zainteresowanych moim kontem instagramowym również nie spada już poniżej 400. Na blogu ponownie pojawiło się 9 wpisów, z których najchętniej czytane było Denko (LINK). Jeśli wziąć jednak pod uwagę wszystkie wpisy, to wzrosło zainteresowanie tematem tradycyjnych szwajcarskich potraw (LINK), co tylko przekonuje mnie, że powinna pojawić się druga odsłona. Jako że wstęp wyszedł mi niezwykle długi i pewnie nikt go nie przeczyta, to przechodzę już do części zdjęciowej!


Listopad rozpoczęłam od wyjazdów do pobliskiej miejscowości Baden, gdzie miałam praktyki. Skończyły się one jednak moim negatywnym nastawieniem do miejsca, w którym spędziłam parę dni. Widok na ładniejszą część miasta: most, stanowiący przejście na starówkę.


W moim koszyku coraz częściej znajdują miejsce kosmetyki. Zapasy zmniejszają się diametralnie, więc dochodzę powoli do momentu, w którym muszę niektóre produkty kupować na bieżąco. Tak jest np. z żelami pod prysznic. W ramach promocji skorzystałam z oferty Le Petit Marseillais i kupiłam dwa warianty zapachowe: białą brzoskwinię i kokos.


Ten miesiąc nie był dobry pod żadnym kątem i nawet moja cera zwariowała. Domyślam się, że była to sprawka zażywanych lekarstw. Nie miałam zatem ochoty, żeby wykonywać sobie jakieś zdjęcia. By jednak tradycji stało się za dość, a na Instagramie pojawiło się klasyczne selfie, wygrzebałam jedną starszą fotkę z czeluści Snapchata.


W pierwszą niedzielę listopada wybraliśmy się na ostatni w tym roku pchli targ, który w większości poświęcony był ozdobom świątecznym. Na tegoroczne drzewko choinkowe zachciało mi się kupić ozdoby w zupełnie innym kolorze niż te które posiadam, a w takich miejscach można wyszukać fajne rzeczy w korzystnych cenach. Przy okazji natrafiłam na stoisko z jednorożcowym motywem, które od razu przykuwało wzrok i było totalnie oblężone.


Od kilku tygodni chodziły za mną śliwki, mimo że za nimi nie przepadam. Wróć! Uwielbiam śliwki, które dostać można w polskich sklepach. Tym szwajcarskim zdecydowanie brakuje smaku i żywię do nich podobne uczucia co do gruszek. Miałam jednak absolutną ochotę na ten owoc, więc postanowiłam przygotować ciasto. W tej postaci wszystko smakuje lepiej. Przepis zaczerpnęłam od Ani Starmach. Ciasto drożdżowe ze śliwkami i kruszonką wyszło rewelacyjnie!














Październikowe Denko zostało także uwiecznione na zdjęciu. W zeszłym miesiącu dominował kokosowy zapach od Fa. Zachwycałam się także żelem pod prysznic od Naturalnie. Więcej opinii naturalnie w poście – LINK.


Jak miło odnaleźć polskie akcenty na szwajcarskiej ziemi – i to dosłownie! Odkryłam miejsce, gdzie na brukowym okręgu stworzono coś na kształt drogowskazu z odległością różnych miejsc od tego znaku. Warszawa? Kraków? Nie! Została na nim umieszczona polska Bukowina!


Listopad nie był dobrym okresem na wyjazdy, na które nie pozwalał nie tylko brak czasu, mój pech, choroba czy też pogoda. Przyznaję się bez bicia, aczkolwiek ze smutkiem, że nie wybraliśmy się w nawet jedno miejsce. Podczas porządkowania plików odnalazłam zdjęcie z widokiem na Walensee, które nijak oddaje piękno tego miejsca, ale wspomnienie, które wywołało w mojej głowie zrekompensowało mi brak wyjazdów w tym miesiącu.


Jest i ona! Moja gigantyczna, biała, kuchenna witryna, której zapełnianie zajęło mi 3 dni. Naturalnie do widocznej zza szyby części trafiły wszystkie ozdobne talerzyki i kieliszki, które posiadam, a w ramach dekoracji chciałam utrzymać całość w pastelowych barwach. Jak się niedawno okazało dzięki niej zyskałam dodatkowe miejsce do robienia zdjęć, o czym już niedługo się przekonacie ;)




















Cóż poradzić! Nasze podniebienia podbiło greckie jedzenie! Tak bardzo polubiliśmy to, co serwuje restauracja Akropolis, że byliśmy w niej dwukrotnie w listopadzie. Za pierwszym razem zdecydowaliśmy się na sałatkę z parmezanem i grecką wersję gyrosa z cebulą i najlepszymi talarkami na świecie.



















Cyknięte przypadkiem, odnalezione, upublicznione. Gdzieś podczas spaceru wychwyciłam taki piękny zakątek z cudownym brukowanym kamieniami chodnikiem i majestatycznie prężącymi się pośród roślin w donicach latarniami. Podejrzewam, że był to krakowski zaułek.


Podczas zakupów natrafiłam na to świąteczne wydanie batoników Torino i do głowy wpadł mi pomysł poświęcenia mu całego wpisu na blogu. Jest to jedna z lepszych rzeczy, jakich próbowałam w Szwajcarii, więc tym bardziej chciałam Wam ją polecić. Wpis już powstał, więc odsyłam – LINK.




















Tak jak wspominałam nie tylko kuchnia przeszła absolutną przemianę, ale również salon. Zaczęłam od widocznego na zdjęciu regału, gdzie było dosłownie wszystko. Zachciało mi się tam mieć wyłącznie książki, które dotąd były porozrzucane po całym mieszkaniu. Efekt jest jak dla mnie zadowalający. Na zdjęciu jedynie fragment: regał posiada jeszcze dwie dodatkowe półki.


Sezon ciasteczek mogę uznać za oficjalnie otwarty! Na pierwszy ogień poszły cytrynowe serduszka, których część przeznaczyłam na ozdoby świąteczne na choinkę. 



































Kolejna wizyta w naszej zaprzyjaźnionej restauracji. Tym razem zamówiliśmy istny majstersztyk. Zestaw składał się z sałatki z białej kapusty i gyrosa w formie zapiekanej z domowej roboty sosem pomidorowym. Ogromna porcja, a przy tym ile smaku.













W naszym centrum handlowym pojawiła się świąteczna dekoracja. Na samym środku postawiono replikę budynku, który jest częścią tegoż centrum ze świąteczną wizualizacją. Dookoła znajdują się „ośnieżone” choineczki. Dodatkowo o pełnej godzinie z zawieszonych na górze chmur spada sztuczny śnieg.


Listopad był zdecydowanie dobrym czasem na wyżycie się w kuchni. Piekłam na potęgę i rozdawałam moje wypieki znajomym. Tu kawowy sernik pod warstwą kakao. Ciacho idealne dla kawoszy!


Czekoladowe kuleczki Maltesers to zdecydowanie mój smak dzieciństwa. Przepadałam za nimi w czasie, gdy jeszcze biegało się po podwórku zamiast siedzieć przed komputerem.


Ujęcie z Parku Seleger Moor, z którego relację zobaczyć możecie na blogu (LINK). Niby zima jeszcze na dobre nie nadeszła, ale ja już tęsknię za wiosną i tą piękną roślinnością.


Kolejny deser, który wyszedł z moich rąk. Ciasteczkowa rolada, która powstała z „plastelinowej” masy kakowo-ciastkowej. Nadzienie z kolei ma smak kokosowy. 



A jak minął Wasz listopad? Przygotowujecie się do Blogmasu?

17 komentarzy:

  1. Taki pchli targ to świetna sprawa. Uwielbiam wyszukiwać w takich miejscach różne perełki.

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, zdjęcia jedzenia.. :D Mój listopad minął mi bardzo szybko i w sumie nic się szczególnego nie działo, ale mam nadzieję, że grudzień będzie lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo Twojego pecha i choroby w listopadzie, miesiąc nadal wygląda miło. Masz piękną nową witrynę, super książki do czytania, pyszne ciacha i słodkości no i wyjścia do restauracji z ukochanym. Piękne Małe Wielkie rzeczy <3 Oby ich jak najwięcej dla Ciebie w grudniu ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie po stworzeniu wpisu poczulam, ze przez ogolny "pech zyciowy" nie docenialam tych pieknych, drobnych rzeczy, ktore mi sie przydarzyly.

      Usuń
  4. Mój listopad pomimo kilku potknięć, był udany, dużo spotykałam się z przyjaciółkami. Życzę zdrowia! A witryna warta była chyba tych problemów, bo bardzo ładnie wygląda. Ciasta świetne, kokosowe kosmetyki też bym polubiła ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana jak zwykle swietnie spedziliscie miniony miesiac, sama chetnie wybralabym sie na ten pchli targ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to już w życiu bywa, że raz mamy lepsze dni raz gorsze, raz lepsze miesiące raz gorsze :) mój listopad też nie był dobry. Prawie cały miesiąc przesiedzialam w domu bo oskrzela mnie dopadły, przez co nie pojechałam na Lofoty na kurs fotografii ale przełożyłam go na marzec i mam nadzieję że się uda. Kuchnia grecka to jedna z moich ulubionych i dlatego między innymi lubimy do Grecji latać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widze, ze nie tylko mnie pokonala choroba :/ Zycze duzo zdrowia!

      Usuń
  7. Mój listopad był tak spokojny, że nawet nie ma o czym pisać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładny ten listopad i słodki;).

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie, o dziwo, listopad okazał się być całkiem udany do tego minął niezwykle szybko. Zupełnie jak nie on :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to faktycznie miałaś nieciekawy listopad. Oby grudzień przyniósł już same dobre chwile!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubię produktów Le Petit Marseillais, również żeli, ale przy wariantach kokosowych od razu mi się bardziej otwierają oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Jeszcze chyba nie spotkalam sie z taka opinia? A co Ci w nich nie pasuje? Zapachy czy dzialanie?

      Usuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...