piątek, 12 października 2018

Leśna wyprawa, czyli Tobelweg

Lato odeszło, a wraz z nim skończyły się nasze wędrówki po Szwajcarii. Z żalem spostrzegłam pewnego dnia, że w tym roku już nie pokonamy żadnej pieszej trasy. Co prawda pogoda nie należy jeszcze do najgorszych, lecz mój obecny stan zdrowia na to nie pozwala, a gdy wydobrzeje będziemy mieć już zapewne srogą zimę. Sięgając w myślach do naszej ostatniej wycieczki, przypomina mi się od razu leśna przeprawa, dla której udaliśmy się do kantonu Zürich. Jeśli jesteście ciekawi, jakie atrakcje czekały na nas podczas tej wędrówki, zachęcam do zapoznania się z wpisem!


Tobelweg to bardzo często uczęszczana trasa wędrowna, która prowadzi do położonej nad Jeziorem Zuryskim miejscowości Küsnacht. Samo słowo „Tobel” przetłumaczyć można jako jar, dolina rzeczna, co doskonale opisuje tę formę terenu.



Naszej trasy nie powinnam nazywać nawet wędrówką. Szwajcarzy z pewnością wyśmialiby mnie za takie określenie, bo droga, którą pokonać można w maksymalnie 2 godziny to dla nich zaledwie spacer. Droga Tobelweg jest faktycznie bardzo łatwa do pokonania. Nachylenie terenu nie zmienia się znacznie i spokojnie pokonać mogą ją nawet dzieci.




Drogę rozpoczęliśmy w miejscowości Forch, gdzie porzuciliśmy auto. Dojście do początku trasy zajęło nam dosłownie chwilę. Z głównej ulicy widać było znaki, które prowadziły nas przez całą jej długość. Był to jeden z lepiej oznaczonych szlaków, przez który przechodziliśmy. Zeszliśmy w dół po drewnianych schodach i od razu znaleźliśmy się przy rzece Wangnerbach, która wyznaczała nam kierunek.





Przeprawa przez Tobelweg to typowo leśna wycieczka. Droga jest ubita, więc pokonuje się ją łatwo, lecz mimo to należy zaopatrzyć się w sportowe, wygodne buty, które nie będą się ślizgać.



W tym miejscu nie ma żadnej ingerencji człowieka. Roślinność żyje tu na własnych warunkach. Praktycznie nie da się zboczyć z wyznaczonej ścieżki. Tak bardzo zalesiony jest ten teren. 





Wielokrotnie napotykaliśmy tam również powalone drzewa, które dodatkowo urozmaicały ten leśny krajobraz. 




























Pierwsza część szlaku zakończyła się dość szybko. Wyszliśmy z niej wprost na ulicę, która prowadziła do typowo wiejskich domostw. Na rozstaju dróg dostrzegliśmy drewniany szyld, wskazujący dalszą trasę.

Ciekawostką jest fakt, że miliony lat temu ta okolica była zupełnie płaska i dominowały tam wielkie jeziora i rzeki o charakterze meandrycznym. Trasa, którą przeszliśmy, została ukształtowana przed 16 tys. lat w wyniku cofania się lodowca. 





Dookoła podziwiać można niezliczoną ilość przeróżnych gatunków roślinności i detale, które stworzyć mogła tylko natura.





























Rzeka Wangnerbach spada kaskadowo do swego ujścia, tworząc większe i mniejsze wodospady, które są czystą ucztą dla oka.






Dno rzeki wypełnione było kamieniami i roślinnością. Momentami była ona bardzo płytka i na tyle czysta, by dostrzec każdy detal podłoża. Odkrywając te widoki, nie byłam pewna czy bardziej zachwycają mnie wodospady czy ujęcia spokojnie płynącej wody.







Czasem pośród roślinności dało się usłyszeć szum wody i tym samym odkrywaliśmy małe wodospady, spływające do rzeki.



Nasza odległość od rzeki zmieniała się podczas długości trasy. Bywały momenty, gdy mogliśmy podejść pod sam brzeg. Ba! Nawet przeprawić się przez nią po kamieniach.

Im dalej w las, tym piękniejsze widoki na nas czekały.






Co jakiś czas drogę ułatwiały mostki. Jeden z nich wydał mi się bardzo niebezpieczny. Była to wąska kładka, która posiadała poręcz jedynie z jednej strony.


























Jak możecie zauważyć droga ta jest mocno zacieniona. Promienie słońca wpadały jedynie przez mniej lub bardziej rozrośnięte korony drzew, co sprawiało nie lada problem przy robieniu zdjęć. Momentami słońce było naprawdę ostre, w innych miejscach przeciwnie – doskwierała ciemność. 


Ciekawym miejscem na trasie jest smocza jama. Według legendy to miejsce zamieszkiwał niegdyś smok, który wielokrotnie atakował wioskę. Został on pokonany przez rycerza, który pokonał go przy pomocy diamentowych kajdan. Jama znajduje się dość wysoko i by się do niej dostać należy się wspiąć. Taka szwajcarska wersja legendy o smoku wawelskim. 



Nasza droga wiodła dalej wzdłuż spokojnego nurtu.




Następnie zboczyliśmy nieco z wyznaczonej trasy, by odnaleźć ruiny zamku, które położone były w górnych partiach lasu. W tym celu pokonaliśmy wysokie schody i kawałek drogi w górę. W końcu naszym oczom ukazał się upragniony widok. W tym miejscu zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę.



 
Zamkowe ruiny to pozostałość po kompleksie budynków, który stanął w tym miejscu w XII w. Największe fragmenty były kiedyś czteroramienną, kamienną wieżą. Gołym okiem da się również wyznaczyć resztki muru obronnego. Budowa zamku została porzucona w XIII w. W drugiej połowie XX wieku podjęto decyzję o zabezpieczeniu kamiennych ścian.





























Po krótkim odpoczynku powróciliśmy na naszą standardową trasę.






Na końcu wyprawy czekał na nas jeszcze 5-metrowy kamień, nazwany Alexanderstein (kamień Aleksandra). Jest on pozostałością po ostatniej fazie zlodowacenia tego terenu. W niedalekiej odległości od niego znaleźć można jeszcze inne porozrzucane kamienie.





























Podsumowując, Tobelweg to przyjemna trasa, dobra do weekendowych spacerów bez ograniczeń wiekowych. Do jej przejścia nie jest potrzebne żadne dodatkowe wyposażenie (przydadzą się jednak buty ze stabilną podeszwą). Trasę da się pokonać w 1,5 h. Na dojście do zamku warto doliczyć kolejne 30 min. 




Droga jest pełna miejsc, które dostosowane są do zrobienia ogniska, grilla lub pikniku. Niestety my pokonywaliśmy ją w momencie, gdy w Szwajcarii był zakaz rozpalania ognia w lasach. Tym samym nie mogliśmy z nich skorzystać.


Po pokonaniu tej trasy pochodziliśmy jeszcze chwilę po centrum Küsnacht oraz wygrzaliśmy się na słońcu przy jeziorze, po czym powróciliśmy do auta tą samą trasą. Wejście od tej strony było jednak nieco bardziej meczące, gdyż częściej szło się w górę ;)



A czy Wy lubicie takie leśne wyprawy? Jak oceniacie trasę Tobelweg? Który widok bardziej do Was przemawia: wodospadów czy spokojnej rzeki?

17 komentarzy:

  1. Urzekająca trasa - podobają mi się wszystkie zdjęcia
    Dawno nie byłam na takiej wyprawie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie wycieczki, ale przechodząc przez zniszczoną kładkę miałabym lekkiego stracha ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ramach ścisłości ona nie była zepsuta. Po drodze mijaliśmy kilka takich i wszystkie wyglądały identycznie. Po prostu tak je stworzono.

      Usuń
  3. Najgorsze, gdy potem trzeba wracać pod górkę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tam jest pięknie !? Strasznie lubię takie miejsca zdziczałe i odludne. Sama też zawsze wynajduję podobne w mojej okolicy i czasem muszę wpaść w błoto, a czasem droga się kończy - nie przeraża mnie to jednak.
    Dziękuję za wspaniały wirtualny spacer :) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne widoki, wyobrażam sobie, że w rzeczywistości wyglądało to jeszcze lepiej! Uwielbiam takie wędrówki.
    Pozdrawiam,
    https://www.monabednarska.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. troche duzo tych zdjec jak na jeden post, co nie zmienia faktu ze obocowanie z natura jest wporzo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje wpisy turystyczne są zawsze pełne zdjęć :P Trzeba się do tego przyzwyczaić ;)

      Usuń
  7. świetne zdjęcia i jak dużo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak tam pięknie jest. Cisza i spokój. Bardzo fajnie oglada sie twoje zdjecia

    OdpowiedzUsuń
  9. takie widoki robią wrażenie! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...