Kolejny miesiąc zawsze rozpoczynam od
zaglądnięcia do torby ze zużytymi produktami. Przez większą
część października wydawało mi się, że będę musiała
zrezygnować z napisania najbliższego postu, jednakże ostatecznie
uzbierało się wystarczająco dużo kosmetyków, by go stworzyć.
Zawsze, gdy wybieramy się w dłuższą podróż, projekt Denko
nieco kuleje i zaczynam otwierać wtedy więcej kosmetyków, nie
chcąc zabierać ze sobą dużych opakowań, które najczęściej
stoją w łazience. Przed kompletowaniem kosmetyczki na wyjazd
postanowiłam jednak zrobić mały porządek w kolorówce i pozbyć
się zalegających kosmetyków do makijażu. Tym samym część z
nich (oczywiście nowości, których nie używałam) przeznaczyłam
do sprzedaży, a z kilkoma ostatecznie się pożegnałam,
umieszczając je w tym zestawieniu.
Zapraszam na październikowy Projekt Denko!
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
1) Szampon Garnier Ultra Doux Olejek arganowy i Żurawina
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
1) Szampon Garnier Ultra Doux Olejek arganowy i Żurawina
Tego
szamponu używałam wraz z odżywką z tej samej serii, więc mogę
od razu wypowiedzieć się na temat tego duetu. Było to moje
pierwsze podejście do produktów o nazwie Ultra
Doux. Jak dotąd zawsze wybierałam
szampony Garnier Fructis,
a tym razem postanowiłam zaszaleć. Ten zestaw okazał się być
sporym zaskoczeniem. Moje włosy bardzo przyjemnie przyjęły zarówno
zawarty w produkcie olejek arganowy jak i żurawinę. Szampon był o
tyle fajny, że włosy po nim były nieskazitelnie gładkie i w
zasadzie nie potrzebowałam już nakładania odżywki. Moja skóra
głowy zupełnie nie ucierpiała podczas kontaktu z tym produktem (co
zdarza się u mnie bardzo często). Włosy wyglądały po nim bardzo
przyzwoicie, dobrze się układały i utrzymywały na długo
świeżość. Zdecydowanie będę częściej spoglądać w stronę
Ultra Doux.
Produkt nie zawiera parabenów.
2) Odbudowa
zniszczonych włosów Envy Dual Fix 12
Wieki
temu otrzymałam cały zestaw kosmetyków Envy.
W ich skład wchodził szampon, który u mnie spowodował więcej
szkód niż pożytku i zużył go ostatecznie mój mąż, odżywka,
którą jako jedyną zużyłam w całości oraz ten produkt, który
nawet do końca nie wiem, jak nazwać. Jest to kosmetyk skierowany do
osób ze zniszczonymi włosami, który ma maksymalnie je odbudować.
Produkt ten ma konsystencję wody, która za pomocą pompki
przemienia się w piankę. Jak każdy z pozostałych produktów ten
również miał bardzo intensywny, drażniący zapach (wyczuwałam w
nim dużo nut roślinnych i aromat trawy). Samo użycie wydawało mi
się ciekawe: produkt można używać na suche i mokre włosy. Przy
zastosowaniu tuż po umyciu powinno się go potraktować jak odżywkę
(pozostawić na minutę i spłukać). W przypadku użycia na sucho
stawał się on produktem do stylizacji. Dlaczego więc prawie w
całości trafia on do kosza? Niestety ten kosmetyk totalnie obciążał
moje włosy i wyglądały one po nim tragicznie. Nie widziałam
żadnych pozytywnych efektów czy odbudowy włosa. Użyty jak odżywka do włosów powodował, że stawały się one tępe w dotyku, a po
wysuszeniu były niczym siano. Nie wspomnę już o zapachu,
który tak mocno wbijał się we włosy, że nie dało się go pozbyć
przez 3 dni. Za takie produkty dziękuję, lecz nie skorzystam
ponownie.
3) Maska
do włosów Douglas Ultimate Shine
Nie
potrafię wyjaśnić dlaczego, ale nigdy nie podchodziłam zbyt
poważnie do produktów marki Douglas.
Nawet przez myśl nie przeszło mi, żeby kupić takie kosmetyki.
Kilka z nich otrzymałam, dlatego w tym miesiącu postanowiłam dać
im szansę. Na pierwszy ogień poszła maska. Była ona
przeznaczona do suchych włosów i miała za zadanie je zregenerować.
W składzie produktu znalazły się takie specyfiki jak keratyna,
witamina B5 czy mango. Ten ostatni nadał bardzo charakterystyczny i
przyjemny zapach kosmetykowi. Przygodę z tym produktem wspominam
bardzo dobrze. Zawartość saszetki starczyła mi na jedno użycie i
pokrycie całych włosów. Po nałożeniu pozostawiłam produkt na 3
minuty i zmyłam. Włosy zostały przez ten czas dobrze nawilżone i
odżywione. Czuć było wyraźną różnicę w ich kondycji. Jestem
zadowolona z działania tej maski i chętnie będę zwracać teraz
większą uwagę na produkty tej marki.
4) Maska
do twarzy Douglas Naturals Hydrating Mask
Drugim
produktem Douglas, który zużyłam w tym miesiącu, była maseczka
do twarzy z olejkiem arganowym. Byłam w posiadaniu 10ml saszetki z
tym kosmetykiem, która wystarczyła mi na pokrycie twarzy i szyi.
Maska miała przyjemną mleczną konsystencję i specyficzny zapach.
Mnie osobiście on nie przeszkadzał, a wręcz wydał mi się on
ciekawy, ale już mój mąż na niego narzekał. Maseczkę trzymałam
na twarzy przez 10 minut. Po jej ściągnięciu miałam wrażenie,
jak gdybym nałożyła na twarz ogromną ilość kremu nawilżającego.
Twarz była miękka i przyjemna w dotyku. Efekt mogę ocenić jako
bardzo dobry. Fajnie sprawdzałaby się ona na dłuższą metę jako
dodatek do wieczornej pielęgnacji.
5) Maska
do twarzy Oh K! Coconut Water
Tę
maseczkę używałam już po raz drugi, a w moich zapasach znajduje
się jeszcze jedno opakowanie. W porównaniu z poprzednim użyciem
tym razem pojawiło się sporo problemów jeszcze przed nałożeniem
maski. Miałam ogromną trudność w samym rozłożeniu płachty,
która wydawała mi się milion razy poskładana w taki sposób, bym
nie mogła w ogóle jej nałożyć. Zawartość opakowania silnie
pachnie kokosem, lecz teraz zwróciłam uwagę, że aromat ten szybko
znika i już w trakcie noszenia w ogóle go nie czuć. Maskę
pozostawiłam na twarzy przez 10 minut. W czasie jej noszenia nie
odczuwałam żadnych nieprzyjemności (za pierwszym razem miałam
wrażenie szczypania, tym razem jednak ono nie wystąpiło). Na
twarzy jednak pojawiło mi się kilka zagnieceń, co prezentowało
się dość komicznie. Po ściągnięciu płachty na twarzy pozostała
mi jeszcze odrobina esencji, która jednak szybko wchłonęła się
pod wpływem masowania. Pozostało jednak trochę klejące
uczucie. Ciekawym faktem jest to, że po miesiącach przerwy między
jednym a drugim użyciem maski moje odczucia względem niej są dość
różne. Koniec końców maska jest ok, ale nie spowodowała żadnych
rewelacyjnych rezultatów.
6) Podkład
Rimmel Match Perfection
Podkład
od Rimmel to idealny produkt dla mnie. Bardzo polubiłam się z nim i
póki co nie miałam styczności z lepszym, toteż właśnie on
będzie pojawiał się najczęściej w moim makijażu. Jego
konsystencja w stu procentach mi odpowiada. Ma on wystarczające (w
moim przypadku) krycie. Nie powoduje na twarzy efektu maski, którego
ja zdecydowanie unikam. Odcień, którego używam (100 Ivory) pokrywa
się idealnie z barwą mojej cery. Już zakupiłam kolejną
buteleczkę.
7) Krem
BB Miss Sporty Morning Baby!
W
moim życiu miałam już kilka podejść do kremów BB, jednak
wszystkie okazały się być niewypałem. Moja cera nie toleruje tego
rodzaju produktów i większość potwornie ją zapycha. Nałożenie
podkładu, korektora i pudru to maksimum, które znosi. Krem BB to
już tłok. Z tego co pamiętam ten konkretny bardzo szybko się
utleniał i ciemniał na twarzy już chwilę po nałożeniu.
8) Korektor
Essence Stay Natural
Ten
korektor pamięta jeszcze zamierzchłe czasy moich początków w
nakładaniu makijażu (nie używałam go oczywiście od lat). Do tej
pory przypominam sobie jednak, jak denerwował mnie sposób
wydobywania produktu. Niby miało być to ułatwienie (wyciskanie
korektora poprzez pokręcenie końcówką), jednak w rzeczywistości
kiepsko to działało, a ilość wydobywanego produktu była zawsze o
wiele za duża. Sam korektor wydawał mi się wówczas nie najgorszy,
ale też doświadczenie miałam raczej żadne. Dziś – po odkryciu
Camouflage od Catrice – wiem już, że nigdy nie powrócę do
tamtych korektorów.
9) Maskara
do rzęs MaxFactor 2000 Calorie
Ile
to dobrego słyszało się na temat tego tuszu! Idąc za wszystkimi
pozytywnymi opiniami, skusiłam się na jego zakup. Jakie było moje
rozczarowanie, gdy okazało się, że tego tuszu na moich rzęsach w
ogóle nie widać! Nie jestem w stanie tego do końca wytłumaczyć.
Z zazdrością spoglądałam na zachwalające zdjęcia, gdzie efekt
był idealny – właśnie taki, jakiego oczekuję. W przypadku moich
rzęs maskara jedynie je rozczesywała, nie pozostawiając na nim za
grosz produktu.
10) Eyeliner
w kredce W7 Boom! Big Bold Eyes
Ten
produkt otrzymałam kiedyś w pudełku PinkBoxa. Ogólnie kolorówka,
która się tam pojawiała nie należała do nadzwyczajnych, więc
później jedynie zalegała mi w szafce. Jak pewnie widzicie, ten
eyeliner miał bardzo gruby sztyft. Nie dało się nim zatem zrobić
delikatnej kreski, a jedno pociągnięcie było równoznaczne z
pomalowaniem całej górnej powieki. W dodatku miał mnóstwo
świecących się drobinek. W moim makijażu takie ekstrawagancje się
nie pojawiają i nie miałam potrzeby go używać. Przy przeglądaniu
zawartości szaf okazało się, że końcówka zupełnie się ułamała
i trafia ostatecznie do kosza.
11) Balsam
do ust Bielenda Soczysta Malina
Ten
balsam w sztyfcie otrzymałam kiedyś od siostry. Jeśli chodzi o
moje preferencje, to o wiele chętniej używam produktów do ust,
które mają bardziej kremową konsystencję. Ten przyrównać
mogłabym raczej do klejącego błyszczyku. Zarówno pod tym
względem, jak i w kwestii smaku i działania nie sprawdził się on
u mnie, więc bez żalu się z nim rozstaję.
Często
denkowane:
12) Żel
pod prysznic Balea Men Natural Escape 3 w 1 z efektem guarany
Jest
to drugi kontakt mojego męża z tą limitowaną edycją żelu pod
prysznic. Jak przyznaje mój ukochany sięga on po żele tej marki
przede wszystkim ze względu na korzystną cenę i tego nie można w
żaden sposób podważyć. Jak na tak niski koszt żele te wydają
się być nawet wydajne. Plusem są także ich zapachy – ten miał
bardzo przyjemny, lekki, aczkolwiek męski aromat. Mąż korzystnie
ocenił jego konsystencję, żel przyjemnie się pienił. Używał go
również do mycia głowy i nie miał zastrzeżeń. Gdyby jeszcze ta
edycja była dostępna, pewnie by po nią sięgnął.
13) Woda
micelarna Bourjois Paris
Jeśli
widziałaś już minimum dwa Projekty
Denko w moim wykonaniu, to z pewnością
wiesz, co jest moim ulubieńcem w dziedzinie oczyszczania twarzy z
makijażu. Niezawodnie sprawdza się u mnie woda micelarna z Bourjois
i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakiś produkt mógłby
okazać się lepszy od niej. Jest delikatna, z łatwością usuwa
makijaż, nie podrażnia twarzy ani oczu. Do tego nie zawiera
alkoholu, co jest dla mnie bardzo ważne. Absolutnie niezastąpiona!
Produkt
hipoalergiczny
>>LINK do poprzedniej opinii<<
>>LINK do poprzedniej opinii<<
14) Szampon
przeciwłupieżowy Isana Med
To
drugie opakowanie szamponu, który absolutnie mnie zaskoczył. Okazał
się być on świetny do gruntownego oczyszczania skóry głowy. W
moim przypadku wywołał on bardzo zadowalające efekty (po myciu
głowa wręcz skrzypiała z czystości, jeśli wiecie, co mam na
myśli). Polubiłam się z nim bardzo i będę na pewno kupować jego
zapas, będąc w Polsce.
Produkt nie zawiera silikonów, mydła i alkaliów.
15) Pasta
do zębów Colodent Super Świeżość
Pasta
świetna w działaniu, która na bardzo długo odświeża oddech i
daje długotrwałe uczucie świeżości.
16) Antyperspirant
Nivea Men Silver Protect
Ulubiona
seria antyperspirantów mojego męża to właśnie Silver Protect.
Jest to zapach, który ewidentnie mi się z nim kojarzy, gdyż używa
go codziennie odkąd się poznaliśmy, a pewnie nawet jeszcze dłużej.
Póki co nie ma dla niego lepszego produktu pod względem działania.
17) Plastry
oczyszczające na nos Balea
Plastry
oczyszczające same w sobie pojawiają się w mojej pielęgnacji dość
często. Mam dużo zaskórników w okolicy nosa i co jakiś czas
staram się je usunąć właśnie takim sposób z lepszym lub gorszym
skutkiem. Plastry Balea sprawdzają się w moim przypadku dobrze.
Zwłaszcza jeśli odpowiednio przygotuję twarz do tego „zabiegu”.
18) Suplementy
diety: Actilife Multiwitamina i Dr. Max Magnez + vit. B6
Standardem
w mojej diecie są suplementy. Wspomagam się zazwyczaj witaminami
oraz magnezem. To właśnie one zostały spożyte w tym miesiącu.
Fiolka z witaminami zawiera tabletki musujące o całkiem znośnym
smaku. Magnez to z kolei zwykle tabletki.
19) Maść
ochronna z witaminą A
Tego
produktu chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Jest to jeden z
niezbędników w łazience. Maść z witaminą A ma tyle zastosowań,
że warto mieć ją pod ręką. Tej konkretnej sztuki nie zużyłam
do końca z powodu przekroczonej daty ważności. Muszę koniecznie
zaopatrzyć się w nowe opakowanie. Produkt ten sprawdza się
świetnie przy wszelkich zaczerwienieniach, podrażnienia czy
rankach. Zdecydowanie przyspiesza regenerację.
Próbki:
-> Balsam
pod prysznic Ziaja Cupuacu Keratynowa Odbudowa Naskórka – Tę
próbkę wykorzystałam na pokrycie górnej części ciała. Produkt
miał konsystencję delikatnego kremu oraz ładny, nienachalny
zapach. Nadał skórze lekkie nawilżenie oraz pozostawił delikatny
aromat, ale nie wywołał spektakularnego efektu. Po jednym użyciu
jest mi jednak ciężko go ocenić.
-> Podkład
Vichy Teint Idéal – Wydawało mi się, że ten podkład będzie
dla mnie za ciemny. Jego odcień jednak dostosował się dobrze do
mojej cery. Nie jest to produkt o nadmiernym kryciu. Oceniałabym to
działanie jako lekkie. Nie zdecydowałabym się na jego kupno,
ponieważ jest dla mnie zbyt żółty.
-> Krem
pod oczy, żel do twarzy, krem na dzień i na noc Annemarie Börling
– Kolejne zużycia zapoznające mnie z gamą produktów tej marki.
W dalszym ciągu jestem oczarowana kremem pod oczy, który sprawdził
się u mnie super. Kremy były bardzo odżywcze.
-> Krem
nawilżający Nivea Care – Zwłaszcza na wyjazdach świetnie
sprawdzają się takie małe próbki kremów. Cieszę się zatem, że
mam jeszcze kilka takich mini-opakowań. Ten krem jest pewnie
większości znany. Jak dla mnie daje on fajne nawilżenie i ma ładny
zapach.
Moja
pielęgnacja
Po
zużyciu tych produktów w mojej pielęgnacji niewiele się zmieniło.
Rozpoczęłam testowanie szamponu marki Guhl, którego zamierzam w
niedługim czasie opisać na blogu. Wyciągnęłam kolejne opakowanie
niezawodnej wody micelarnej z Bourjois. Nie zmienił się również
podkład, którego używam. Pozbycie się kolorówki nie wiązało
się z zakupem nowości.
Czy znacie te kosmetyki? Jak sprawdziły się one u Was?
Wow spore denko :)
OdpowiedzUsuńDziałanie maski do włosów z Douglasa też dobrze wspominam. :) A maść z witaminą A jest po prostu niezastąpiona, ratuje mnie zawsze, gdy mam przesuszone dłonie lub jakieś obszary na twarzy. Obecnie, gdy mam katar jest ciągle w użyciu. :D
OdpowiedzUsuńJa tez bardzo ja sobie cenie w domowej apteczce :)
UsuńNo całkiem spore to denko :)
OdpowiedzUsuńTak się złożyło :P
Usuńnoo naprawde sporo tego :) u mnie tez bylo pokazne w tym miesiacu :D
OdpowiedzUsuńChętnie spojrzę ;)
Usuńsporo tego! podkład rimmel też kiedyś miałam - u mnie też się fajnie sprawdził :)
OdpowiedzUsuńMyślę, ze wśród podkładów jest to taki bezpieczny produkt :)
UsuńJakie duże denko ;)
OdpowiedzUsuńTeż lubię ten podkład Rimmel i zawsze po niego sięgam. :)
OdpowiedzUsuńDobiję Cię - u mnie 2000 Calorie również się sprawdziła :D
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaiłam się już, że większość produktów, które sprawdzają się u WSZYSTKICH, na mnie nie działa :P
UsuńMiałam ten balsam do ust z Bielendy ale już nie pamiętam czy był dobry czy nie :)
OdpowiedzUsuńWielkie denko :) Dla mnie ten balsam z Bielendy się niczym nie wyróżniał :)
OdpowiedzUsuńBalsam do ust Bielenda Soczysta Malina - jak dla mnie porażka :( jeszcze bardziej wysuszył mi usta :( szkoda, bo pachnie super..
OdpowiedzUsuńTrochę się tego nazbierało :)
OdpowiedzUsuńPowiedz mi prosze czy ta maść ochronna ma zapach cytryny? Ja rok temu kupiłam dwa opakowania, bo od zimna pęka mi skóra na rękach i to był dobry wybór. Teraz jednak nie mogę tego nigdzie w aptekach znaleźć. Dostałam podobną maść, ale tranową. Użyłam raz, upierdzieliłam kurtke i przez kilka dni nie mogłam pozbyć się smrodu rybnego. Nigdy więcej!
OdpowiedzUsuńMozliwe, ze to o ta masc Ci chodzi. W skladzie ma ona aromat cytrynowy. Jak kupowalam zapasy w zeszlym roku, to byla ona dostepna w duzych ilosciach.
UsuńJa nie lubię fluidow więc i te będę omijała. Zaskoczona jestem też błyszczykiem.
OdpowiedzUsuńU mnie kazdy blyszczyk dostanie zla opinie, nienawidze tej lepiacej konsystencji :P
UsuńSporo tych dobroci i niedobroci się zebrało. Miałam i mam nadal jedynie podkład, nawet w tym samym odcieniu. Również i u mnie sprawdza się idealnie, nie podkreśla suchych skórek.
OdpowiedzUsuńTakie duże denko, a ja, poza pastą do zębów i maścią z witaminą A, żadnego kosmetyku nie znam :D
OdpowiedzUsuńMaxFactor tusz do rzęs miałam, nawet mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńPurpurowyKsiezyc
o kochana zaszalalas z denkiem, Masc witanimowa jak najbardziej na plus <3
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję ten szampon z Garniera :)
OdpowiedzUsuńCo do kremów BB mam podobne uczucia, chociaż moja skóra właściwie je toleruje, jednak ich działanie jest...niewystarczające...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Kojarzę kilka z tych produktów jednak żadnego z nich nigdy nie używałam, więc ciężko jest mi się wypowiedzieć. Żele pod prysznic z Balea jednak bardzo lubię, podobnie jak Twój mąż głównie ze względu na cenę i zapach :)
OdpowiedzUsuń