Jak
widzicie po tytule, przygotowałam dziś dla Was coś zupełnie
nowego. W zeszłym miesiącu opublikowałam post z nowej serii Z
pamiętnika,
gdzie chciałabym dzielić się z Wami moimi prywatnymi opowieściami i poglądami.
Równocześnie powstał pomysł na drugą nowość na blogu – serię
Z
archiwum,
gdzie wspólnie dokopiemy się do nigdzie niepublikowanych zdjęć.
Najstarsze zdjęcia, jakie posiadam, pochodzą z pierwszych miesięcy
życia w Szwajcarii. Poniższe fotografie stanowią luźny mix, do
którego wtrącam swoje trzy grosze.
Co
udało mi się sfotografować w maju 2012 roku?
1) Charakterystyczne zabudowania w Baden
Moje
pierwsze mieszkanie na obczyźnie nie znajdowało się w pięknej,
typowej dla Szwajcarii okolicy. Wręcz przeciwnie! Była to standardowa wieś z krowami muczącymi za oknem. Gdzie podziała się ta urocza
Szwajcaria, nad którą tylu ludzi się zachwyca? Po kilku dniach
spacerów po okolicy byłam już nieźle zrezygnowana, dlatego mój
narzeczony postanowił pokazać mi trochę bardziej urokliwe miejsca.
W pierwszy weekend wybraliśmy się do dobrze znanego mu miasta, w
którym kiedyś mieszkał i chodził do szkoły. Obecnie sama mogę
powiedzieć, że znam je jak własną kieszeń. Mowa tu o Baden,
leżącym w kantonie Aargau, które zachwyca nie tylko Starym
Miastem, ale także peryferiami, które widoczne są na zdjęciu
poniżej.
Charakterystyczne
zabudowania domków jednorodzinnych, położonych na wzgórzu
wyglądają bardzo oryginalnie zwłaszcza z punktów widokowych.
Widok kilkunastu rzędów domów wieńczy rzeka, co dodatkowo nadaje
tej okolicy wyjątkowości.
2) Pierwsza wędrówka po Alpach
Już
następnego dnia miałam okazję poznać najlepszych znajomych mojego
narzeczonego (kto by pomyślał, że to już tyle lat!). Jak
przystało na prawdziwych mieszkańców Szwajcarii, zaproponowali nam
oni wędrówkę po Alpach. Dla mnie – osoby zupełnie antysportowej
- był to czysty terror, ale nie mogłam przecież zrobić złego
pierwszego wrażenia. Do tej pory mój narzeczony opowiada „zabawną”
historię o tym, jak pełna werwy i zapału złapałam za najcięższy
plecak, nakładając na siebie jeszcze kilka innych rzeczy i pognałam
pierwsza w góry, a już 200 m dalej rzuciłam cały ekwipunek na
ścieżkę i zażądałam przerwy, a ostatecznie całość musiał
nieść on. Cóż Skarbie, ciesz się, że mam dystans do siebie, bo
inaczej dostałbyś po uszach za upublicznianie tej opowieści ;)
W
każdym razie wędrówka bez bagażu nie była aż taka tragiczna, a
widoki naprawdę zapierały dech w piersi. Po drodze napotkaliśmy
nawet kilka opuszczonych chat i bunkrów. Aż doszliśmy do momentu
kryzysu. Do dziś nie wiem, czy droga, do której dotarliśmy miała
rzeczywiście tak wyglądać czy zawiódł główny nawigator
(mężczyzna przecież do błędu się nie przyzna). Widoczne na
zdjęciu nachylenie terenu, pod które musieliśmy wejść, było
niczym w porównaniu do tego, które stanowiło ostatnią część
naszej wspinaczki. Uwierzcie mi! Było stromo jak cholera! Moje buty
zupełnie nie łapały przyczepności, a tuż pod naszymi nogami
widzieliśmy ogromną przepaść. Umierałam ze strachu...
Całe
szczęście osiągnęliśmy nasz cel, a w drogę powrotną udaliśmy
się zupełnie inną trasą, gdzie notabene nachylenie ścieżki było
wręcz niezauważalne. Oczywiście tuż po tym jak skończyliśmy
podziwiać widoki ośnieżonych szczytów górskich.
3) Zuryskie promy i szczury
W
Szwajcarii pierwszy raz spotkałam się z promami, które przewożą
samochody na drugi brzeg. Oczywiście wiedziałam, że istnieje coś
takiego i w ten sposób dostać można się np. do Skandynawii, ale
obecność małych promów, poruszających się po Jeziorze Zuryskim,
jest swoistą ciekawostką. No i zobaczenie tego na żywo, wieczorem
było fajnym przeżyciem. Wierzcie bądź nie, od tamtej pory nie
widziałam tych promów i też nigdy nie miałam możliwości
skorzystać z takiej usługi, a szkoda.
Stojąc
nad brzegiem i patrząc na odpływające promy, a także podziwiając
czerwony zachód słońca w oddali, poczułam dziwne dotykanie mojej
stopy. Okazało się, że okolica roi się od szczurów, które
zaczęły krążąc dookoła i gdzie się nie odwróciłam, widziałam
poruszające się krzaki. Z tego wieczora wyniosłam jeden morał:
Zawsze
patrz pod nogi!
4) Cmentarz przy domu
Powracając
do miejsca, które zamieszkiwałam na początku przyjazdu do
Szwajcarii: Była to mała mieścina (choć ludzie tam mieszkający
nigdy nie nazwaliby jej wsią), gdzie dosłownie nie dało się wyjść
z domu, by nie powiedzieć komuś Dzień dobry.
Na każdym kroku ludzie witali się ze mną i zaczynali
rozmowę, chcąc dowiedzieć się, co ja właściwie tutaj robię. O
ile ludzie byli tam naprawdę mili, to już jakichkolwiek atrakcji
nie było żadnych. W mieście zamieszkanym przez 2,5 tys ludzi
głównymi ośrodkami życia był sklep Volg (swoją drogą
najdroższy z nieistniejących sklepów w Szwajcarii, gdzie chodzi
się w ostateczności), poczta oraz kościół.
Kościół
był szczególnie popularny wśród Polaków, gdyż co jakiś czas
odbywały się w nim msze po polsku, przeprowadzane przez księdza,
który przyjeżdżał specjalnie z Polski i organizował za każdym
razem poczęstunek po odprawionej części oficjalnej. W tego typu
mieścinach charakterystyczne jest to, że zaraz przy kościele
znajduje się cmentarz i nikogo to nie dziwi, że chcąc przedostać
się do jakiejkolwiek części gminy trzeba przejść właśnie przez
przykościelny cmentarzyk, gdzie mieszkańcy często w letnie dni
dbali o wygląd trawki na nim rosnącej. Zdanie Mieszkam przy
cmentarzu nie robi tu na nikim wrażenia.
5) Listonosze na skuterach
Mieszkając
w pierwszym mieszkaniu, próbowałam się zaaklimatyzować w
Szwajcarii. Nie miałam wtedy jeszcze pracy, a siedzenie całymi
dniami w domu zdecydowanie do mnie nie przemawiało. Chodziłam zatem
na długie spacery po okolicy i odkrywałam dziwne i ciekawe zwyczaje
tego kraju. Któregoś dnia wybrałam się na spacer z aparatem, by
sfotografować miasto i przesłać zdjęcia rodzinie, z którą
miałam wtedy nikły kontakt z powodu okropnie działającego
internetu (rozmowa przez Skype była niemożliwa). Fotografowałam
praktycznie wszystko, a ich uwagę przykuło coś, czego ja nawet nie
zauważyłam, robiąc zdjęcie. Tuż za drzewem uchwyciłam pana,
poruszającego się na charakterystycznym żółtym skuterku
pocztowym. O tym fenomenie pisałam Wam >>TUTAJ<<.
Jestem
niezwykle ciekawa, jak przyjmiecie tę serię. Takich i podobnych
zdjęć oraz wspomnień z nimi związanych mam mnóstwo, więc
materiał do postów jest. Wystarczy tylko Wasza chęć na
przeglądanie tego typu wpisów :)
Koniecznie
dajcie znać, która z opowieści najbardziej Was zainteresowała! A
może macie podobne historie z Waszego życia?
Ładne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńSuper widoki :D
Zapraszam :* Odwdzięczam się za każdą obserwacje :D
grlfashion.blogspot.com
Przepiękne te widoki. :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądam zdjęcia i sama nie wiem, które z nich jest najlepsze. Przepiękne! <3
OdpowiedzUsuńTyle pięknych miejsc!!
OdpowiedzUsuńLubię oglądać zdjęcia i czytać o innych krajach :) Można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńStaram się przekazywać, jak najwięcej smaczków o Szwajcarii :)
UsuńPiękne zdjęcia, szczególnie spodobały mi się góry, w których nigdy nie miałam okazji być! Muszę się kiedyś wybrać, bo taki widok zapiera dech w piersiach :D
OdpowiedzUsuńAlpy są piękne! Na blogu jest również relacja z Berner Oberland - mnóstwo zdjęć gór. Jeśli lubisz patrzeć na takie widoki, to zachęcam do odwiedzenia tej zakładki :)
UsuńAlpy są przepiękne i bardzo chciałabym w nie wrócić :)
OdpowiedzUsuńObys miala szybko taka mozliwosc :)
UsuńBardzo dobry pomysł z umieszczaniem podobnych postów. Dzisiaj mnie zachwyciłaś Alpami, a przeraziłaś szczurami :)
OdpowiedzUsuńPostaram sie nastepnym razem przytoczyc historie o rownie skrajnych emocjach :)
UsuńSuper wpis i świetna seria! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńnapisz coś więcej o Twoich początkach w Szwajcarii. jak uczyłaś się języka? Jak trudno jest sie go nauczyć , gdy wokoło mówią w dialekcie?
OdpowiedzUsuńDziękuję za pytania. Postaram się zebrać kilka i odpowiedzieć w osobnym poście :)
UsuńPrzyjemnie się czyta takie opowieści. Koniecznie dodaj więcej takich postów :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten pozytywny odbiór! :)
UsuńWidoki górskie niezapomniane ;)
OdpowiedzUsuńOj tak! :D
UsuńBardzo fajny cykl, czekam na dalszą część ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Z przyjemnoscia taka stworze :)
UsuńTe szczury mnie przerazily! A fujka. Ale zdjęcia piękne, bardzo podoba mi się takie zestawienie w jednym poście
OdpowiedzUsuńAle widoki :) Moja koleżanka była w Baden na wakacjach i bardzo jej się tam podobało ;)
OdpowiedzUsuń