Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 lipca 2017

Relacja z podróży - Zamek Moritzburg, Niemcy

Wyjazd z Czech nie był końcem naszej przedślubnej podróży. W drodze do Polski postanowiliśmy dość spontanicznie wybrać się w jeszcze jedno miejsce. Stał się nim zamek Moritzburg, który położony jest w Niemczech, a ściślej mówiąc w Saksonii. Ten cel wybraliśmy poprzedniego wieczora, wiedząc, że mamy jeszcze sporo czasu i warto byłoby zrobić jeszcze jeden przystanek na naszej drodze. Wszyscy, którzy nas znają, wiedząże wykorzystamy każdą okazję, by odwiedzić nowe miejsce.

Zapraszam na relację z zamku Moritzburg!



Godziny otwarcia:
codziennie od 10.00 – 18.00*

*Zamek odwiedzać można do 5. listopada 2017 roku.

Bilety wstępu:
dorośli – 8 euro
dzieci, uczniowie, studenci i seniorzy – 4 euro
dzieci do lat 5 oraz solenizanci – gratis

Istnieje możliwość zakupienia biletu kombi, który oferuje wejście do zamku Moritzburg i zameczku Fasanenschlösschen położonego niedaleko.
























Do zamku dojechaliśmy bezproblemowo. Prowadzi do niego prosta droga, a pałac wyłania się zza drzew i widać go już z daleka. Na przeciwko niego znajduje się ogromny parking, gdzie można zostawić auto. Nie pamiętam już, ile zapłaciliśmy za postój, ale była to „normalna” cena. Zamek Moritzburg to pałac położony na wodzie.


Historia zamku sięga roku 1542, w którym książę Maurycy (niem. Moritz) zlecił budowę pałacu myśliwskiego w stylu renesansowym. W niedługim czasie budowla stała się symbolem saksońskiego myślistwa i zyskała imię na część pomysłodawcy.


Dopiero w 1661 roku do zamku dobudowana została kaplica. To w niej odbyła się koronacja Augusta Mocnego na króla Polski. Do dzisiaj w kaplicy odbywają się msze.
























August Mocny miał nieco inne plany co do tego miejsca i w 1723 roku ruszyły duże prace remontowe, które miały za zadanie przekształcić styl renesansowy pałacu na barokowy, a sam zamek miał odtąd spełniać nie tylko funkcje myśliwskie, ale także być miejscem uciech. Tutaj chciał on celebrować swoje ekstrawaganckie święta i udane polowania. Obfite bankiety czy inscenizowane na stawie bitwy morskie to tylko niektóre z imprez, które odbywały się w zamku. Jego marzeniem było stworzenie miejsca o nazwie „Świątynia Diany”, który otoczony byłby egzotycznymi zwierzętami takimi jak: lwy, gepardy i żubry.



Najlepsi saksońscy artyści i rzemieślnicy współpracowali przy uzupełnianiu wnętrz siedmiu sal i ponad 200 pokoi. Po śmierci Augusta Mocnego zamek pozostał przez dłuższy czas w niezmienionym stanie.

W 1800 roku zaczęto rozmyślać nad zagospodarowaniem otoczenia. Powstał wtedy zameczek Fasanenschlösschen, port i molo z latarnią. Od 1933 roku pałac stał się miejscem zamieszkania potomka Wettinów. Książę Ernst Heinrich mieszkał tam wraz z synami.





W czasie wojny niektóre z najcenniejszych skarbów zostały przez rodzinę zakopane w pałacowym ogrodzie. Część z nich została jednak zagrabiona przez radzieckie wojska. Dopiero w 1996 r. grupa amatorów-archeologów odnalazła wysadzane kamieniami szlachetnymi skrzynki z wyrobami ze złota.


Przy zamku znajduje się nieukończony ogród. August Mocny planował stworzenie tego miejsca na wzór francuskich ogrodów, jednak zmarł przed jego ukończeniem. Jego prawnuk miał w planach dokończenie zamysłu przodka i zlecenie imponującej przebudowy, lecz ten plan również nie doszedł do skutku. Wojna 7-letnia opóźniła jakiekolwiek prace na terenie zamkowych ogrodów. 
























W XIX wieku przekształcono ogród zamkowy w romantyczny park, gdzie nie sposób nie dostrzec zamiłowania do geometrii. Po zakończeniu drugiej wojny światowej ogród pozostał bez opieki. Wycięto z niego wszystkie rosnące do tej pory świerki.
























Urząd Miasta postanowił w 1990 r. zrekonstruować park na podstawie jego planów z 1740 r. Ogród stworzono w kształcie litery U. Jego rekonstrukcja do dziś jest w toku. Woda otaczająca zamek to sztuczny staw.


























Co ciekawe domki, które widzicie na zdjęciach zostały przekształcone w obiekty mieszkalne i obecnie można je wynająć i przenocować na terenie zamkowego ogrodu. 
























Zamek otacza taras, a na jego balustradzie widać rzeźby. Są to głównie postacie dzieci i myśliwych.







Na zewnątrz zamku znajduje się jeszcze jedna atrakcja. Ten zamek był scenografią do filmu Trzy orzeszki dla Kopciuszka, a to wydarzenie upamiętnia pantofelek na tylnych schodach budowli. Każdy może przymierzyć, czy jego stopa pasowałaby na bajkowy bucik.


Tuż po wejściu do budynku znajduje się sklepik z pamiątkami, gdzie można również nabyć bilety. Następnie można przejść do zamkowych komnat.

W jednej z sal znajduje się imponująca kolekcja myśliwska. Trofea w postaci jelenich poroży pochodzą z polowań Augusta Mocnego i stanowią najbardziej znaczący zbiór tego typu w Europie.





Zdołałam zrobić kilka zdjęć tej sali, po czym podeszła do mnie kobieta z ochrony i zabroniła wykonywania zdjęć. Nigdzie indziej nie widnieje taka informacja, stąd też byłam tym faktem nieco zniesmaczona i zasmucona, bo wystawy w zamku są naprawdę godne uwagi. Z tego powodu nie mam zbyt wielu zdjęć ze środka pałacu. Jeśli jednak lubicie oglądać muzealne eksponaty i zwiedzać zamki, to z tej wyprawy będziecie zadowoleni. Imponująca jest przede wszystkim sala jadalniana – ogromna przestrzeń ze stołem mieszczącym 30 nakryć.


Co jeszcze znajduje się w zamkowych komnatach? Mnóstwo malowideł, meble i zastawy wykonane na pierwowzór wersalskich, pozłacane, skórzane tapety, jak i zbiór porcelany japońskiej, chińskiej i miśnieńskiej. Pomieszczenia w zamku są bardzo wysokie – jedna sala zajmuje wysokość dwóch pięter.




























Podziwiając z daleka pięknie wyglądające, zamkowe wieżyczki, wyjechaliśmy z tego miasta i udaliśmy się w prostą drogę do Polski. 


I to już ostatnia relacja z naszej przedślubnej podróży. Poniżej zamieszczam spis wszystkich relacji z naszej wycieczki, gdyby ktoś jeszcze nie widział:



Dziękuję za śledzenie postów z naszej podróży! 

wtorek, 7 marca 2017

Relacja z Berlina

Berlin chodził mi po głowie już bardzo długo. Większą część życia spędziłam na zachodzie Polski, gdzie od niemieckiej stolicy dzieliło mnie zaledwie 150 km. Pokonując trasę pomiędzy Polską a Szwajcarią, zawsze przejeżdżamy w okolicy, mimo to musiało upłynąć wiele lat, zanim odwiedziłam to miasto. Ostatecznie odwiedziliśmy Berlin przed naszym przyjazdem do Polski na początku lutego. Czy jestem zadowolona z tego wyjazdu? Szczerze mówiąc, nieszczególnie i nie sądzę, bym chciała tam wrócić.

Dlaczego nie mam najlepszych wspomnień z Berlina? Dowiecie się z tego postu!





Już na sam początek mam ważną informację dla osób, które wybierają się do Berlina samochodem. W centrum miasta istnieje tzw. Umweltzone, strefa ekologiczna, do której wjechać można jedynie ze specjalną, zieloną naklejką na szybie. Ma to związek z emisją spalin pojazdu, a samochody, które nie otrzymały takiej naklejki nie mogą wjechać do samego centrum miasta. Wjechanie na ten teren grozi mandatem w wysokości 40 euro. Każdy nasz wyjazd dopinamy zawsze na ostatni guzik, a tu proszę! Zupełnie zapomnieliśmy o tak ważnej sprawie. W dodatku była niedziela i wszystkie stacje kontroli technicznej, gdzie kupić można taką naklejkę, były zamknięte. Pozostało nam jedynie ryzykować. Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się na każdym kroku widzieć policję. Mieliśmy jednak szczęście i nikt się do nas nie przyczepił. Samochód zostawiliśmy w jednym z centrów handlowych przy Aleksanderplatz.


Muszę zaznaczyć, że ostatnie dni przed wyjazdem ze Szwajcarii były bardzo ciepłe i wiosenne. Jadąc wzdłuż Niemiec również było dość pogodnie, a w samym Berlinie przywitała nas paskudna mgła, ograniczająca jakąkolwiek widoczność i okropny mróz. Założyliśmy zatem kilka dodatkowych warstw ubrań i ruszyliśmy na miasto.

Mieliśmy w planach wejście na słynną wieżę telewizyjną (Fersehturm), jednak nie było nawet jej widać...
























Wejście na wieżę i podziwianie Berlina z góry nie wypaliło, dlatego czym prędzej chcieliśmy dotrzeć do Wyspy Muzeów. Po drodze rzuciliśmy okiem na Kościół Mariacki, ceglaną, gotycką budowlę oraz położony w oddali Czerwony Ratusz – przykład budynku neorenesansowego. 

























Ewangelicka Katedra w Berlinie (Berliner Dom) zbudowana na przełomie XIX i XX w. na miejscu mniejszej, barokowej katedry nazywana jest najbardziej znaczącą budowlą tego typu w Niemczech. Mieści ona w sobie 1650 miejsc i jest miejscem ważnych uroczystości religijnych oraz politycznych Niemiec. W katedralnych kryptach znajdują się groby 90 członków dynastii Hohenzollernów.


























Wyspa Muzeów (Museuminsel) to kompleks budynków, zawierających najważniejsze eksponaty archeologiczne, a także dzieła sztuki XIX w. Całość stanowi jeden z najważniejszych kompleksów tego rodzaju na świecie, który wpisany został na liście światowego dziedzictwa UNESCO i jest odwiedzany rocznie przez miliony turystów.



Wyspa Muzeów składa się z: Muzeum im. Bodego (Bodemuseum), Muzeum Pergamońskiego (Pergamonmuseum), Nowego i Starego Muzeum (Neues Museum, Altes Museum) oraz Starej Galerii Narodowej (Alte Nationalgalerie).

Przykra wiadomość dla tych, którzy chcą odwiedzić Berlin w najbliższym czasie jest taka, że praktycznie na terenie całej Wyspy porozstawiane są dźwigi i inne maszyny, a całość wygląda, jak gdyby chodziło się po jednym wielkim placu budowy. Ciężko jest nawet znaleźć wejście do konkretnego budynku. Osobiście interesowało mnie tam jedno muzeum – Muzeum Pergamońskie.

Najchętniej odwiedzane muzeum tego kompleksu mieści się w trójskrzydłowym budynku. W środku znajdują się eksponaty antyczne oraz rzeźby greckie i rzymskie. Miejsce to jest znane na całym świecie ze względu na znajdujące się w środku rekonstrukcje obiektów tj. Ołtarz Pergamoński czy Brama Targowa z Miletu. Bez wątpienia stanęliśmy w bardzo długiej kolejce, by kupić bilety i moim oczom ukazała się informacja, że sale z głównymi eksponatami, które praktycznie tworzą to muzeum są w remoncie... Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie.

























Muzeum im. Bodego to otwarty po 6 latach renowacji (w roku 2006) obiekt, który skupia dzieła kultury bizantyjskiej od III do XV w. Moim zdaniem to najlepiej położone muzeum na Wyspie. Latem przy zachodzie słońca budynek musi wyglądać pięknie. Tuż przy nim mieliśmy okazję przyjrzeć się dziwnej sytuacji: Młody chłopak o pięknym glosie grał na gitarze i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dziewczyna, która nie wiem, czy chciała go poderwać, czy uważała, że też potrafi śpiewać, ale wyła okropnie, nie trafiając w ogóle w dźwięki, które wygrywał chłopak. Brzmiało to okropnie i trzeba było jak najszybciej się stamtąd zmyć.



























Dookoła budynków znajduje się ciekawa fasada z freskami, które podziwiać można nad głowami.

























Kolejnym budynkiem jest Stara Galeria Narodowa, która wyglądem przypomina nieco starożytną świątynię (w końcu wzorem dla jej projektanta był grecki Akropol). We wnętrzu muzeum znajdują się obrazy i rzeźby pochodzące z XIX w, reprezentujące takie style jak klasycyzm, romantyzm, impresjonizm czy wczesny modernizm.


























Ostatnim muzeum jest Stare Muzeum – klasycystyczny budynek z charakterystycznymi kolumnami, który był pierwszym publicznym muzeum w Prusach. Parter budynku skupia rzeźby greckie, etruskie i rzymskie, a na piętrze dostępne są zbiory sztuki staroegipskiej.


























Po opuszczeniu Wyspy Muzeów trafiliśmy ponownie na plac budowy. Prowizoryczne przejścia dla pieszych i chodniki, a także porozstawiane wszędzie barierki i ogromne plakaty, informujące o renowacji nie pozwoliły nam na obejrzenie wielu budynków, a my bardziej skupialiśmy się na tym, w jaki sposób można bezpiecznie pokonać drogę, przechodząc na jej drugą stronę i jak wydostać się z tego ciągu budowy. Jadąc do Berlina, każdego powinni zaopatrzyć w kask.


Najciekawszym elementem tego wyjazdu (zarówno dla mojego narzeczonego, jak i dla mnie) było przypadkowe wejście na wystawę aut Volkswagen Group Forum przy Friedrichstrasse. 
























W środku zapoznać można było się z wieloma nowościami i pięknymi okazami marek, należących do koncernu Volkswagen.




























Poza samochodami ustawione były tam również inne eksponaty np. widoczne poniżej silniki.




Ciekawą atrakcją były specjalne okulary, działające na zasadzie kamery 360 stopni, które po założeniu pokazywały najnowszy model auta w całej okazałości, zupełnie jakby się w nim siedziało. W tym miejscu były również inne interaktywne eksponaty.


















































Berlin posiada bardzo charakterystyczne światła dla pieszych. Ludzik, sygnalizujący, że można przejść na drugą stronę ulicy, czy też stać, dostał nawet własną nazwę: Ampelmann. Jego wizerunek znaleźć można na pamiątkach z Berlina, a my byliśmy nawet w sklepie, gdzie Ampelmann jest głównym bohaterem każdego przedmiotu.

























Nie można powiedzieć, że było się w Berlinie, jeśli nie zobaczyło się Brandenburger Tor… oraz strajku politycznego. Okolica Bramy Brandenburskiej była pełna manifestujących ludzi, policji, okrzyków i odgłosów trąb niczym na meczu piłkarskim. Jak możecie zauważyć po widocznej fladze to ludność Rumunii...





Następne dotarliśmy do Pomniku Pomordowanych Żydów Europy, który zajmuje powierzchnię 19 tys. m2. Znajduje się tam 2711 betonowych bloków różnej wielkości.

























Osobiście zaciekawiły mnie trzy wyróżniające się budynki przy Potsdamer Platz.



W tym miejscu znajduje się również niemiecka Aleja Gwiazd (Boulevard der Stars). My niestety nie znaliśmy tych osobistości...



Kolejnym elementem, obok którego nie można przejść obojętnie są pozostałości muru ustawione w niedalekiej odległości oraz powyższej Alei.




Z tego miejsca postanowiliśmy już wracać. Berlin nas nie zachwycił swoimi zabytkami. Pogoda zupełnie nam nie sprzyjała: mgła + smog nie zachęcały do dalszego zwiedzania. Co chwilę wpadaliśmy również na jakąś budowę. Chcąc jak najszybciej dotrzeć do miejsca, w którym zostawiliśmy auto, przeszliśmy jeszcze obok Deutscher Dom i Gendarmenmarkt, lecz było nam już tak zimno, że nie nie zatrzymaliśmy się przy nich na dłużej.





Niestety wyjazd do Berlina nie sprostał moim oczekiwaniom. Na pewno nie polecam wycieczki do niemieckiej stolicy o tej porze roku, ani w ciągu najbliższych lat. Lepiej odczekać, gdy najważniejsze budowle i ulice będą w pełni wyremontowane i będzie można spokojnie się po nich poruszać, nie przechodząc przez prowizoryczne tunele. Jak na atrakcje, które oferuje Berlin, jest to dla mnie miasto zdecydowanie zbyt drogie. Ceny pamiątek są przesadzone, a sama stolica jak dla mnie mocno przereklamowana. Jest to jedno z nielicznych miast, do którego nie chciałabym wrócić.



Byliście kiedyś w Berlinie? Jakie wspomnienia stamtąd przywieźliście?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...