Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rituals. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rituals. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 20 lutego 2018

Testownia - Wielki test marki Rituals #2

W zeszłym tygodniu rozpoczęłam mój test marki Rituals, który zawiera opinie na temat kosmetyków, które znalazłam w ich kalendarzu adwentowym. Dziś obiecana kontynuacja. Bez zbędnych słów wstępu zapraszam do przeczytania kolejnej dawki moich opinii o produktach Rituals.

Jeśli przegapiłaś poprzedni post, to odnajdziesz go >>TUTAJ<<.

Kremy do rąk

Z tej kategorii w kalendarzu znalazły się dwa produkty z dwóch różnych serii. Ponownie The Ritual of Ayurveda i zapach indyjskiej róży z migdałami, który niesamowicie mi się spodobał i po ten krem sięgałam wielokrotnie podczas dnia. Dokładniej mówiąc jest to nawilżający lotion do dłoni. U mnie sprawdzał się on świetnie. Używałam go często w ciągu dnia, gdyż szybko się wchłaniał i dawał przyjemne nawilżenie. Jeszcze przyjemniej używało się go ze względu na ładny, długo utrzymujący się zapach. W kalendarzu znalazł się produkt pełnowymiarowy, który zawiera 70 ml.

Cena: 12.50 fr/70ml



Drugi kosmetyk przeznaczony do pielęgnacji dłoni to balsam na noc z serii The Ritual of Dao. Ten produkt ma już o wiele delikatniejszy zapach białego lotosu oraz składniku o nazwie yi yi ren. Konsystencję tego balsamu mogłabym przyrównać do wazeliny, więc jest ona gęsta i treściwa. Produkt jest bardzo odżywczy i pozostawia tłustą powłokę na dłoniach, dlatego przeznaczony jest do wieczornej pielęgnacji i zaleca się wmasowanie go bądź pozostawienie na dłoniach w formie maski przed pójściem spać. Po ten kosmetyk sięgałam nieco rzadziej, gdyż wolę kremy szybko wchłaniające się, lecz nie oznacza to, że jest on zły. Dłonie wyglądały po jego zastosowaniu naprawdę dobrze i były przyjemnie miękkie w dotyku. Jest to również produkt pełnowymiarowy.

Cena: 16 fr/70ml

Balsam do ciała



Z mojej ulubionej serii zapachowej – The Ritual of Sakura – otrzymałam balsam do ciała. Organiczne mleko ryżowe i kwiat wiśni ponownie robią tutaj robotę i już od pierwszego użycia można się zakochać w tym produkcie chociażby ze względu na ten piękny zapach. Jednak nie tylko on jest zaletą kosmetyku. Ma on także lekką, kremową konsystencję, którą z łatwością rozprowadza się po ciele i natychmiast się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy na skórze. Przy tym krem nawilża ciało na bardzo długo, a skóra jest odżywiona i pięknie pachnąca. W kwestii wydajności musiałabym wypowiedzieć się dopiero po całkowitym zużyciu. 70 ml w tubce to wersja podróżna kosmetyku. Można kupić go również w słoiczku o pojemności 220 ml.

Cena: 8.50 fr/50 ml lub 27 fr/220 ml

Zapachy

Poniższa buteleczka zawiera mgiełkę przeznaczoną do ciała i … łóżka. Uspokajający spray ma również nietypowe zastosowanie, ponieważ można nim popryskać na przykład poduszkę, co ma ukoić zmysły przed zaśnięciem. Składniki charakterystyczne dla serii The Ritual of Dao – biały lotos i yi yi ren – mają spowodować odprężający sen. Zarówno na tekstyliach, jak i na ciele zapach utrzymuje się zadowalająco długo, ale nie jest przy tym drażniący. Choć produkt jest w jakimś stopniu ciekawy, to jednak nie przypadł mi tak bardzo do gustu, by skusić się na niego ponownie. Moja butelka zawiera 20 ml, pełnowymiarowy kosmetyk to 50 ml.

Cena: 27 fr/50 ml


























Antyperspirant w sprayu to jedyny kosmetyk z tego zestawienia, który nie znajdował się w kalendarzu adwentowym, lecz kupiłam go wcześniej. Otrzymałam kiedyś miniaturę tego produktu i tak bardzo się w nim zakochałam, że musiałam kupić pełnowymiarowe opakowanie. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że jest to najlepszy dezodorant, jakiego używałam. Doskonale zabezpiecza ciało przed nieprzyjemnym zapachem i utrzymuje się wyjątkowo długo. Aromat mleka ryżowego i kwiatu wiśni jest obłędny i uwielbiam czuć go na sobie. Jeśli chcesz zacząć przygodę z marką Rituals, to zdecydowanie polecam Ci właśnie serię The Ritual of Sakura.

Cena: 12.50 fr/150 ml

Miniatury pod prysznic

W kalendarzu adwentowym znalazłam także miniatury produktów pod prysznic. Jednym z nich był żel pod prysznic z serii The Ritual of Ayurveda, a poznając ten zapach we wcześniejszych produktach, cieszyłam się, że to właśnie ta seria. Co do samego działania produktu nie mam żadnych zastrzeżeń. Przyjemnie się pienił i nie wysuszał skóry. Niewiele więcej jestem w stanie powiedzieć na jego temat, gdyż te 30-ml starczyło mi raptem na trzy użycia. Znając cenę produktów Rituals, nie rozglądałabym się tam za tak „normalnymi produktami” jak żele pod prysznic. O wiele bardziej skłonna byłabym kupić opisywane we wcześniejszym poście pianki. Nie mogłam odnaleźć tego żelu na stronie internetowej, więc nie jestem pewna, czy jest on jeszcze dostępny.



Druga mini-buteleczka zawierała olejek pod prysznic. Ponownie miałam tu do czynienia z delikatnym, aczkolwiek charakterystycznym zapachem białego lotosu i yi yi ren, czyli serią The Ritual of Dao. Olejek nakładałam na wilgotne ciało, a przy kontakcie z wodą zaczynał się on delikatnie pienić. Tuż po jego zmyciu ciało było miękkie i nawilżone. W moje ręce trafiło 20 ml tego kosmetyku, a jego pełnowymiarowe opakowanie zawiera 200 ml. Mimo że ten produkt nie miał aż tak bardzo tłustej konsystencji, to jednak olejki nie należą do najchętniej używanych przeze mnie kosmetyków. Poza tym moja skóra ich nie wymaga i tylko z tego względu nie miałabym potrzeby jego zakupu.

Cena: 13.50 fr/200 ml

Produkty męskie



Oba produkty męskie, które wrzucono do kalendarza pochodziły z serii The Ritual of Samurai. Kosmetyk w tubce to produkt 2 w 1: żel pod prysznic i szampon. Miniaturka zawierała energetyzujący szampon. Osobiście nie mogę powiedzieć na ich temat za wiele, gdyż zużył je mój mąż. Oba miały męskie i dość intensywne zapachy (z czego miniatura pachniała o wiele intensywniej). Oba kosmetyki sprawdziły się w porządku, jednak gdy mąż usłyszał ich cenę, to stwierdził, że nie były one aż tak dobre, by wydać na nie taką kwotę (Brzmiało to mniej więcej: „No chyba oszalałaś!”:P). Osobiście uważam jednak za mało udany pomysł dorzucania do kalendarzy adwentowych przeznaczonych głównie dla kobiet kosmetyków męskich. Jest to mało praktyczne dla kupującej, a już zwłaszcza, gdy nie ma ona komu sprezentować takiego produktu. 

Świeczki



W każdą niedzielę adwentu kalendarz odkrywał przede mną świeczkę w postaci tealightu włożonego w udające złote opakowanie. Szczerze mówiąc uważam to za najsłabszy punkt całego kalendarza. Wiem, że marka Rituals ma również sporą kolekcję świeczek i zapachów do domu, ale te aromaty są dla mnie zbyt silne i już po pierwszym odpaleniu wywołało to u mnie ból głowy zamiast aromaterapii. Niestety świeczki te stanowią raczej ozdobę niż praktyczne zastosowanie.



Nie będę tutaj koloryzować rzeczywistości i przyznam wprost, że dwóch produktów w ogóle nie zaczęłam testować. Zaliczają się do nich chusteczki do demakijażu, ponieważ takie produkty najczęściej używam na wyjazdach, a takich jak do tej pory nie było. Drugim kosmetykiem są świąteczne kryształki. Jest to proszek przypominający drobną sól do kąpieli z magnezem, który według zapewnień producenta ma mieć antystresowy wpływ. Ja nie do końca lubię używać soli do kąpieli, więc nie miałam jeszcze ochoty wykorzystania tego specjału. Ten produkt nie jest dostępny w sprzedaży.

Cena chusteczek: 5.50 fr/10 chusteczek

Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona z zakupu kalendarza adwentowego Rituals. Spełnił on absolutnie moje oczekiwania. Był przy tym porządnie wykonany, a jego zawartość ciekawa, jak zresztą miałyście okazję zobaczyć. Kosmetyki miały w większości duże opakowania. Znalazły się wśród nich również produkty pełnowymiarowe. Uniknięto wsadzenia do okienek jednorazowych próbek. Tak jak oczekiwałam, za sprawą kalendarza udało mi się poznać przekrój produktów tej marki. Z wieloma polubiłam się na tyle, że z chęcią będę zaglądać do ich sklepu i robić tam kosmetyczne zakupy. Produktem, po który z pewnością wybiorę się do Rituals, jest peeling myjący pod prysznic. Sama formuła, jak i działanie zachwyciło mnie na tyle, że nie wyobrażam sobie już używania innego produktu. Z chęcią zdecydowałabym się również na wybór pianki pod prysznic. Dobrze sprawdziła się u mnie maskara, jednak tych produktów mam już w nadmiarze w zapasach. Powracać zamierzam także do antyperspirantu z serii Sakura.

Pozostałe kosmetyki również sprawdziły się u mnie dobrze i w kalendarzu nie znalazł się ani jeden bubel, jednak to powyższe produkty oceniłabym najwyżej. Sama marka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jeśli więc nie jesteś do końca zdecydowana do zakupów w tym sklepie, to ja mogę z czystym sercem powiedzieć, że warto.

Mam nadzieję, że mój test jest wyczerpujący. Jeśli jednak masz jakieś pytania, to śmiało możesz pozostawić je poniżej.

czwartek, 15 lutego 2018

Testownia - Wielki test marki Rituals #1

W grudniu zdecydowanym się na odliczanie do Świąt Bożego Narodzenia wraz z marką Rituals, kupując ich kalendarz adwentowy. Moim głównym założeniem była chęć poznania kosmetyków tej popularnej firmy, z którą nie miałam zbyt wiele do czynienia. Kalendarz adwentowy zawierał przekrój produktów z wielu kategorii, toteż była to doskonała okazja do bliższego poznania się. Od czasu otwarcia poszczególnych okienek intensywnie testowałam wszystko to, co znalazło się w środku. Mogłam wyrobić sobie tym samym pierwszą opinię o marce Rituals, czym chciałabym podzielić się z Wami w dzisiejszym poście.

Jeśli zatem interesuje Cię ta marka, nie wiesz, czy warto kupić ich kosmetyki, bądź po prostu jesteś ciekawa, jak sprawdziła się u mnie, koniecznie musisz zapoznać się z moim zbiorczym wpisem.

Pianki pod prysznic



W kalendarzu znalazły się trzy różne pianki pod prysznic, co zresztą nie powinno nikogo dziwić. Ośmielę się powiedzieć, że są to najpopularniejsze kosmetyki tej marki, na których niejako się ona wybiła. Osobiście byłam ich bardzo ciekawa, a po zużyciu trzech butelek mogę stwierdzić, że moja ciekawość została zaspokojona. Z całą pewnością są to produkty godne uwagi i wypróbowania. Żel znajdujący się w środku należy wydostać za pomocą dozownika, a następnie – przy kontakcie z wodą – zamienia się on w piankę. Uczucia, które towarzyszą temu kosmetycznemu zabiegowi, są niesamowicie przyjemne, gdyż sam produkt ma delikatną konsystencję. Wiele osób śmiało się, gdy opowiadałam o tym fenomenie i przyrównywałam tę czynność do mycia się chmurką, jednak faktycznie pianki wywołały u mnie takie uczucia.

W moje ręce wpadły następujące serie: The Ritual of Anahata, Ayurveda i Hammam. Ich zapachy były bardzo intensywne i nieco orientalne, co zresztą powiedzieć można o wszystkich kosmetykach tej marki. Sam aromat utrzymywał się na ciele jeszcze długo po użyciu. Według moich osobistych preferencji najbardziej zadowolona byłam z doznań zapachowych, które spowodowała czerwona pianka – aromat indyjskiej róży w połączeniu ze słodkimi migdałami. Niebieska butelka zawierająca najbardziej intensywny i ciężki zapach eukaliptusa i rozmarynu była dla mnie najgorszą z nich i na zakup tej serii akurat bym się nie skusiła. Pod nazwą Anahata skrywa się zestawienie palisandru (rodzaj drewna) i sosny.

Jak nie trudno się domyślić większość produktów typu pianki nie należą do zbyt wydajnych. Moje buteleczki miały co prawda tylko 50 ml zawartości (produkt pełnowymiarowy zawiera 200 ml), jednak mimo to dość szybko uległy zużyciu. Moim zdaniem nie są to kosmetyki do codziennego użytku. Usłyszałam kiedyś zdanie, że te produkty to odrobina luksusu podczas domowego spa i z tym zgodzę się w 100%. Bardziej niż praktyczne zastosowanie docenić należy samą przyjemność ich użycia, tę chwilę relaksu, którą dają. Fakt, że można przy nich się zrelaksować i poczuć wyjątkowo. Biorąc pod uwagę ten aspekt, z chęcią zakupię jeszcze pianki Rituals, wypróbowując nowe serie zapachowe, bądź powracając do pięknej indyjskiej róży.

Cena pianek pod prysznic: 12.50 fr/200 ml

Peelingi




Grupą produktów Rituals, na które warto jest zwrócić uwagę, są także peelingi do ciała. Już w pierwszych dniach otwierania kalendarza moim oczom ukazał się słoiczek wypełniony gruboziarnistym peelingiem do ciała. Pochodzący z serii The Ritual of Hammam kosmetyk to połączenie intensywnego zapachu eukaliptusa z rozgrzewającym imbirem (zwróć uwagę, że pod tą samą nazwą kryje się nieco inne połączenie zapachów w zależności od kosmetyku). Całość powstała na bazie soli morskiej. Ten peeling jest o tyle ciekawy, że nie tylko spełnia swoje podstawowe działanie, lecz także koi zmysły swym zapachem. Co prawda aromat jest intensywny, ale przypomina mi produkty lecznicze ułatwiające oddychanie. Gdy tylko zanurzy się nos w słoiczku, czuć odblokowanie dróg oddechowych, ulżenie okolicy zatok (jestem szczególnie wrażliwa na tym punkcie, bo mam problem z zatokami i często miewam zatokowe bóle głowy). Opowiadam jednak ciągle o aromaterapii, a powinnyśmy skupić się na podstawowym działaniu peelingu. Ma on konsystencję soli morskiej, a podczas kontaktu z ciałem wyzwala rozgrzewające uczucie, co było niesamowicie przyjemnym doświadczeniem podczas zimnych wieczorów. Po zmyciu produktu ciało było faktycznie zauważalnie miększe, a martwy naskórek usunięty. Moje opakowanie zawiera 125 g peelingu, produkt pełnowymiarowy mieści 450 g.

Cena: 29 fr/450 g

Ku mojej uciesze kalendarz zawierał także peeling pod prysznic z serii The Ritual of Sakura, która jako jedyna była mi wcześniej znana. Już przy pierwszym kontakcie z tym produktem zadawałam sobie pytanie: „Dlaczego tak późno?”. Z kategorii praktycznych kosmetyków, które nie wymagają dużego wkładu czasowego w ich zastosowanie, jest on bowiem rewelacyjny, a efekt końcowy najlepszy z możliwych do osiągnięcia. W peelingu tym zachwyciła mnie sama konsystencja. Jest to żel, który naszpikowany jest tak ogromną ilością drobnych granulek peelingujących, że przy wykonaniu każdego ruchu ręką po ciele, czuć przyjemne, lekkie, aczkolwiek dosadne ścieranie naskórka. Po spłukaniu czuć, że skóra jest nie tylko wypeelingowana, ale także nawilżona, miękka i wypielęgnowana. Zapach całej serii jest zniewalający i można się od niego uzależnić. Stanowi on bowiem zestawienie mleka ryżowego i kwiatu wiśni. Moja tubka zawiera 70 ml, a ta wartość to z kolei połowa pełnowymiarowego opakowania.

Cena: 15.50 fr/150 ml

Mydła


Tradycyjne mydło w kostce, które miałam szansę wypróbować, miało zapach mandarynki i yuzu. Jeśli nazwa drugiego składniku nic Ci nie mówi, to śpieszę wyjaśnić, że jest to owoc, który swym wyglądem przypomina właśnie mandarynkę. Takie połączenie spowodowało, że mydełko idealnie wpasowało się w świąteczny czas. Jako że nie znalazłam go w obecnej palecie produktów, mogę jedynie przypuszczać, że był to produkt sezonowy, tudzież znajdujący się jedynie w kalendarzu adwentowym. Osobiście nie przepadam za mydłami w kostce, więc pewnie nie szukałabym ich w sklepie Rituals, nawet gdyby były w sprzedaży. Mydełko działało jednak dobrze. Jego zapach był na początku bardzo przyjemny, jednak szybko się ulotnił.

Produkt niedostępny w sprzedaży.

Kosmetykiem, który bardzo zaciekawił mnie rozpiętością swoich zastosowań było czarne mydło z serii The Ritual of Hammam. Po informacji na opakowaniu (ultra-nawilżające czarne mydło) ciężko było mi wywnioskować do czego miałabym go użyć poza tradycyjnym zastosowaniem. Pierwszy kontakt z tym kosmetykiem był dość osobliwy. Czarna gęsta maź pokryła moje ręce. Przy kontakcie z wodą zaczęła wytwarzać się piana, która dokładnie domyła dłonie, nie wywołując żadnego uczucia przesuszenia. Po jakimś czasie zaczęłam jednak szukać dokładniejszych informacji na temat tego specyfiku i okazało się, że z powodzeniem można go używać w formie peelingu.



W jednym z okienek znalazła się szorstka rękawiczka, która jak się okazało stanowi komplet z mydłem. Czarny kosmetyk zastosować można na różne sposoby, lecz najlepsze efekty daje w połączeniu z rękawiczką. Po jej namoczeniu należy ją założyć i przy jej pomocy masować ciało mydłem. Jakie właściwości tego kosmetyku są godne uwagi? Przede wszystkim powinien on dogłębnie oczyścić skórę oraz zatkane pory. Według różnych źródeł może on zastąpić peeling, ale także doskonale przygotowuje ciasto pod kolejne etapy pielęgnacji. Można na przykład wykonać masaż czarnym mydłem, następnie zastosować rozgrzewający peeling, po czym nałożyć na ciało olejek. Początkowy etap pomaga zatem w lepszym wnikaniu kosmetyków na kolejnych etapach. Jest to z pewnością kosmetyk warty zainteresowania i poznania jego szerokiego spektrum działania.

Osobiście zauważyłam, że po wykonaniu masażu czarnym mydłem, ciało jest o wiele bardziej miękkie i przyjemne w dotyku niż po wykonaniu peelingu. Faktycznie powoduje ono dogłębne oczyszczenie. Podobny efekt pozostawia na twarzy: twarz jest dosadnie oczyszczona, ale przy tym nie sprawia wrażenia przesuszonej. Wręcz przeciwnie. Jest miękka niczym po zastosowaniu maseczki nawilżającej.

Cena: 12.50 fr/150 ml

Serum relaksacyjne



To kolejne zaskoczenie, które dotarło do mnie wraz z kalendarzem. Ta mała tubka zawiera 5 ml delikatnego kremu o bardzo mocnym, ale też kojącym zapachu. W składzie produktu znaleźć można miętę chińską oraz składnik yi yi ren. Ilość ziarenka grochu rozprowadzona po twarzy (głównie w okolicy skroni, czoła i nosa) oraz karku pozwala doskonale się zrelaksować i ukoić bóle tychże okolic. Ponownie wspomnę tutaj o moich problemach z zatokami. W styczniu zmagałam się z wielodniowym bólem i gdy tylko miałam chwilę otaczałam się zapachem tego serum, które ulżyło mojemu cierpieniu. Pomogło mi ono również przy uczuciu zesztywniałego karku. Kosmetyk, który ma jednocześnie lecznicze działanie. Jedynym minusem, jaki zauważyłam jest tubka, z której samoistnie wydostaje się produkt.

Cena: 17.50 fr/15 ml

Make-up




Jedynym kosmetykiem kolorowym, który pojawił się podczas odliczania do Świąt była maskara 3 w 1. Ta tubka zawierała 4 ml czarnego tuszu i bardzo dużą szczoteczkę, dzięki której mogłam pomalować oko nawet za jednym machnięciem. Od pierwszego użycia rezultat pozostawiony przez maskarę był bardzo dobry. Rzęsy się nie sklejały, były równomiernie obtoczone tuszem i rozdzielone. Maskara także nadała im efekt wydłużenia, nie osypywała się i utrzymywała na rzęsach praktycznie cały dzień bez zmian. Jest to co prawda produkt nieco kosztowny, ale wart zachodu.

Cena: 25 fr/8.5 ml

Jak widać produkty marki Rituals są bardzo ciekawe i warto jest poświęcić im nieco uwagi i rozpisać się na ich temat. Ze względu na dużą ilość tekstu stwierdziłam, że lepiej będzie podzielić ten test na dwie części. Kontynuację tego wpisu odnajdziecie na blogu już na początku przyszłego tygodnia. Tam też zamieszczę podsumowanie moich doświadczeń z tymi kosmetykami.


Czy któryś z tych kosmetyków szczególnie Cię zaciekawił? A może używałaś już kosmetyków Rituals?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...