Maj
rozpoczął się całkiem ciekawie. W ramach moich urodzin wybraliśmy
się na The Illusionists – magiczne show, które odbyło się w
Zurychu. Po raz pierwszy braliśmy udział w takim występie i muszę
przyznać, że było to niezwykle ciekawe i momentami imponujące
wydarzenie. Prezent jak najbardziej się udał! Reszta miesiąca
przebiegła mi dość spokojnie. Znalazłam dużo czasu dla siebie.
Wypróbowałam kilka ciekawych przepisów i z impetem wpadłam w
wir czytania. Postanowiłam zakończyć wszystkie rozpoczęte lektury
i zebrałam się do przygotowania książek na sprzedaż. Wraz z
końcem miesiąca przyszła do Szwajcarii ładna pogoda, z której
żal było nie skorzystać, dlatego zaliczyliśmy dwie wycieczki.
Jedna z nich odbyła się do malowniczego Stein am Rhein, a druga w
okolicy Solothurn.
W
maju na blogu pojawiło się 8 wpisów. Próbowałam trzymać się
udostępniania dwóch postów tygodniowo, co całkiem nieźle mi
wyszło. Pojawiały się one głównie we wtorki i soboty (czekam na
Wasz feedback, czy ten „plan” się Wam podobał). Niewątpliwie
miłym elementem mojej blogowej pracy jest podskoczenie ogólnej
liczby wyświetleń, która w niedługim czasie przekroczy 350 tys.
Najchętniej wyszukiwanym tematem w tym miesiącu były tradycyjne,
szwajcarskie potrawy (LINK) – wpis, który popełniłam pod koniec
zeszłego roku. Dzielnie goni go także post poświęcony napojom
(LINK), który także wpisał się w Wasze gusta.
W
maju ostatecznie pożegnałam się z moim dotychczasowym aparatem.
Przez wiele lat używałam lustrzanki Sony i to wraz z nią zaczęłam
prowadzenie bloga, więc mam do niej jakiś mały sentyment. Niestety
aparat odmówił mi posłuszeństwa w najmniej odpowiednim momencie
(LINK). Co prawda na szybko kupiłam cyfrówkę, która do tej pory
nieźle sprawuje się na wyjazdach, ale muszę poważnie pomyśleć
nam nową lustrzanką. Będę zatem wdzięczna za Wasze wskazówki,
na jaki model powinnam się zdecydować.
Steak&Shake – niby fastfood, ale bez porównania z typowym jedzeniem tego
rodzaju. Świetnej jakości grillowane mięso, świeże dodatki. Do
tego bomba kaloryczna w postaci frytek z bekonem i serem raclette. Od
czasu do czasu można sobie pozwolić na takie szaleństwo.
Wspominane
już wyjście na magiczne show było niezwykle udane. Oglądanie na
żywo wnosi ogrom emocji. W dodatku nie brakowało tam elementów
humorystycznych czy przerażających. I takie właśnie powinno być
show.
Zbiór
suwenirów, które przywędrowały z nami z Lazurowego Wybrzeża.
Naturalnie nie mogliśmy zrezygnować z zakupu pocztówek. Do
kolekcji trafiły także magnesy, które dorwaliśmy w korzystnych
cenach. Mapki czy bilety wstępu także przypominają nam o miłych
chwilach, które tam spędziliśmy.
W
końcu się udało! W Szwajcarii również można zrobić sernik.
Trwało to całkiem długo, lecz znalazłam połączenie, które jest
mi w stanie zagwarantować substytut pysznego polskiego sernika na
obczyźnie. Wersja z truskawkami podbiła nie tylko moje serce (LINK).
Ostatnim
punktem naszej wycieczki po południu Francji była miejscowości La
Turbie. Mała mieścina ma w sobie cały ogrom uroku i warto ją
odwiedzić. Główną atrakcją tego miejsca jest pozostałość z
czasów rzymskich, monument, którego widoczna część prezentuje
się naprawdę imponująco.
W
maju dominowały deszczowe dni. Każdy dzień zaczynał się od
smutnego wyglądnięcia przez okno. Nie ma jednak sensu się
załamywać, gdy i tak nie mamy na coś wpływu. Głowa do góry!
Kolejny
majowy pierwszy raz. Karpatka – smak Polski i mojego dzieciństwa.
Długo wzbraniałam się przed jej wykonaniem, myśląc, że będzie
to skomplikowane zadanie, a poszło gładko. Takie małe sukcesy
nakręcają na kolejne eksperymenty.
W
końcu udało mi się wybrać na wieczorny spacer. Łąki, pola i
cudowny zachód słońca potrafią doskonale odprężyć po ciężkim
dniu.
W
tym miesiącu zabrakło zbiorczego zdjęcia Denka zarówno na blogu,
jak i Instagramie. To moje niedopatrzenie, które zauważyłam, gdy
było już za późno, by je nadrobić. Wrzuciłam jednak przykładowe
zdjęcie ze zużytymi maseczkami, o których być może niedługo
przeczytacie więcej. Projekt Denko – LINK.
Jest
to jedno z moich ulubionych zdjęć ostatniego wyjazdu. Bohaterem
jest mój mąż, a fotka cyknięta została zupełnie spontanicznie i
z ukrycia. Takie zdjęcia wychodzą przecież najlepiej, prawda?
Instagram
żyje jedzeniem, więc nie może zabraknąć pomysłu na danie
obiadowe. U mnie to ziemniaczki z gulaszem oraz wykonanym
samodzielnie (także po raz pierwszy) sosem tzatziki. Oboje
uwielbiamy ten grecki specjał, a nieskromnie przyznać muszę, że
własnoręcznie przygotowana wersja jest o niebo lepsza niż to, co
znaleźć można w sklepach.
W
naszym markecie, który wybieramy podczas cotygodniowych zakupów,
przeprowadzana jest specjalna akcja. Na półki trafiły cztery nowe
smaki Ice Tea (wśród nich wersja z arbuzem czy kokosem). Po
spróbowaniu klienci mogą zadecydować, która z nowości trafi na
stałe do sprzedaży. My z chęcią wzięliśmy w tym udział.
Tak
jak wspominałam, ostatnio do mojego życia powróciły książki.
Niedługo wybieram się do Polski, więc jest to także świetny
moment, żeby podzielić się już przeczytanymi tytułami. Jeśli
ktoś jest zainteresowany, to serdecznie zachęcam do kontaktu. W grę
wchodzi także wymiana książkowa.
Jeden
z bajecznych widoków, które podziwiać mogliśmy na wyspie Saint
Honore. Ze szczytu opuszczonej twierdzy mieliśmy doskonały wgląd
na kompleks franciszkańskiego klasztoru.
Jak
szaleć, to szaleć. Jeden sernik wyszedł, więc pora na następny.
Tym razem to łaciaty sernik rosyjski, który o dziwo jest znany w
Szwajcarii. Świetne połączenie kakaowego spodu ze
śmietanowo-serową masą.
Zakończenie
wszystkich czytanych pozycji książkowych skutkowało rozpoczęciem
nowej lekturki. Sięgnęłam w końcu po Paradę blagierów,
która zawiera zbiór krętactw znanych na całym świecie, a także
powiązanych w wielu przypadkach z Polską. Ciekawy pomysł i
interesujące treści.
W
końcu nadeszła prawdziwa wiosna! Ostatnie tygodnie wyglądały
raczej jak nieciekawa jesień, a w górach nadal dominuje śnieg,
więc z ogromną radością przywitałam słoneczne dni wypełnione
śpiewem ptaków i cudownymi kolorami, które pojawiły się przy
drogach.
Danie
typu Jak zrobić coś z niczego.
Czy Wy również staracie się wykorzystywać do cna resztki, które
Wam zostają? Nienawidzę marnować jedzenia, dlatego często
powstają takie luźne kombinacje jak ta ze zdjęcia. Trochę
makaronu, pół piersi z kurczaka, odrobina sałaty, ostatnie jajko w
lodówce i dip z 1/4 śmietany. Kolacja gotowa.
Z
powodu deszczowej pogody przez większą część maja siedzieliśmy
w domu. Pierwszy słoneczny weekend trzeba było jednak dobrze
wykorzystać. Wybraliśmy się zatem do miejscowości Stein am Rhein,
która wyróżnia się wyjątkowo piękną starówką. Na każdym
budynku można na dłużej zawiesić oko.
Myśląc
o wyjeździe do Polski, przyszło mi do głowy, że koniecznie muszę
zjeść omleta z bitą śmietaną. Zaraz, zaraz. Tylko po co czekać,
skoro mogę sobie zrobić je sama? Takim sposobem powstało 10
przepysznych omletów z piankową śmietanką i dżemem w środku.
Pychota!
Ostatniego
dnia maja pojechaliśmy na małą wycieczkę w okolice Solothurn, a
tam dotarliśmy do małego, ale jakże malowniczo położonego
wąwozu, Verenaschlucht. Mnóstwo roślinności i kamienne mostki
umilały nam spacer w tym miejscu.
A jak minął Wasz maj? Skorzystaliście już z ładnej pogody?
Ja korzystałam z maja, ile się tylko dało, piękna pogoda sprzyjała spędzaniu czasu poza domem 😉
OdpowiedzUsuńNa taką karpatkę to mam ostatnio ochotę. Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńKochana wszystkiego najlepszego z okazji urodzin 😘🎂
OdpowiedzUsuńMi mimo paskudnej pogody ,która niestety zdominowała Maj,poprzedni miesiąc upłynął mi bardzo przyjemnie 😀
Pozdrawiam
Lili
Dziękuję za życzenia :)
UsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin :))
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Dziękuję :)
UsuńŚwietne zdjęcia, widać, że maj udany! :)
OdpowiedzUsuńKochana coz moge dodac, piekne zdjecia i wspaniale wspomnienia :D
OdpowiedzUsuńjakie pyszności ! <3 zapraszam również do mnie <3
OdpowiedzUsuńMaj minął mi szybko, za szybko. Na szczęście w czerwcu urlop, więc aż tak nad tym nie ubolewam. Fajne podsumowanie ;)
OdpowiedzUsuńSernikowy miesiąc :) Zawsze z wyjazdów muszę przywozić sobie pocztówki :)
OdpowiedzUsuńAch, ten sernik z truskawkami wygląda wspaniale. Akurat sezon na truskawki się zaczął, więc chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńAleż miałaś intensywny czas! U mnie maj w większości deszczowy, ale nie zrezygnowałam ze spacerów:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Dzięki :)
OdpowiedzUsuń