Kwiecień
to bardzo nietypowy miesiąc pod względem kosmetycznych zużyć. Już
jakiś czas temu wspominałam, że ujednoliciłam moją pielęgnację
i zaprzestałam na jakiś czas eksperymentów, skupiając się na
znanych mi produktach, które dobrze wpływają na moją cerę.
Skutki możecie zobaczyć właśnie w tym Denku.
Prawie wszystkie kosmetyki pojawiały się już we wcześniejszych
postach tej serii. Można więc śmiało powiedzieć, że dzisiejszy
Projekt Denko jest
swego rodzaju podsumowaniem.
Zapraszam
na zbiór podstawowych produktów w mojej pielęgnacji!
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
1) Żel
pod prysznic Yves Rocher Pomegranate from Spain
Żele
pod prysznic w wersji Jardins du Monde marki Yves Rocher są
zdecydowanie moimi ulubieńcami. Niemal w każdym Denku pojawia się
opakowanie kolejnego żelu o innym zapachu. W tym miesiącu zużyty
został aromat granatu, który również podbił moje serce.
Używaliśmy go wraz z mężem podczas naszego ostatniego wyjazdu.
Zaletami tych żeli – poza nieziemskim zapachem – są także:
wydajność, pieniąca konsystencja i brak parabenów w składzie.
2) Żel
pod prysznic i płyn do kąpieli Yves Rocher Coconut
Oboje
z mężem uwielbiamy wszystko co kokosowe, a ten żel ma tak
intensywny zapach, że aż chciałoby się go zjeść! Po
wielokrotnym kontakcie z żelami YR zauważyłam, że produkty z tej
serii są nieco mniej wydajne niż wspomniane wyżej żele, jednak w
porównaniu z innymi markami ta cecha jest również zadowalająca.
Produkt ten dobrze sprawdza się także jako płyn do kąpieli.
Powoduje dużą ilość piany, a w łazience unosi się rozkoszny
zapach.
3) Kremowa
emulsja do higieny intymnej AA Intymna Comfort
Mogę
śmiało powiedzieć, że nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji
bez produktów AA intymna. Ich emulsji używam niezmiennie od kilku
lat i mimo że miałam podejścia do innych marek, to zawsze powracam
ostatecznie do nich. Co prawda moim ulubieńcem wśród nich jest
wersja Sensitive, jednak każdy rodzaj sprawdza się dobrze. Emulsje
o kremowej konsystencji nie powodują podrażnień, są delikatne dla
skóry, dają przyjemne uczucie odświeżenia. Zaletą tych
kosmetyków jest pH równe pH skóry oraz zawartość kwasu
mlekowego.
4) Szampon
Garnier Fructis Goodbye Damage
Odkąd
zupełnym przypadkiem kupiłam tę wersję szamponu Garnier Fructis,
tak bardzo ją polubiłam, że pojawia się w mojej łazience
praktycznie non stop. Wcześniej często używałam standardowej
wersji Fructis w zielonej butelce, więc marka była mi znana. Po
użyciu Goodbye Damage moje włosy wyglądają jednak o wiele lepiej
niż po jakimkolwiek innym. Szampon odświeża je na długo,
pozostawia przyjemny zapach, a do tego są one widocznie odżywione i
po prostu zdrowe.
5) Szampon
do włosów Yves Rocher Braune Reflexe
Kolejny
produkt od Yves Rocher w tym poście to szampon przeznaczony dla
brunetek. Jest to druga butelka tego specyfiku, jednak zapewniam, że
na tym się nie skończy. Jest to idealny kosmetyk dla osób o
brązowych włosach, które chcą w łatwy sposób, bez farbowania
nadać włosom pięknych, mieniących się w słońcu refleksów.
Coraz częściej zauważam, że nowe włosy, które pojawiają się
na mojej głowie są dość jasnej barwy, a ten szampon faktycznie
wyrównuje ich kolor. Włosy zyskują blask, a przy tym pozostają
długo świeże i pięknie lejące się.
6) Płyn
do płukania jamy ustnej Listerine Cool Mint
Do
płynów Listerine miałam już jedno niefajne podejście. Wtedy była
to wersja Fresh Burst. Nie mając żadnego wyboru w tej kwestii,
ponownie musiałam zdecydować się na tę markę. W sklepie polecony
został mi Cool Mint, który miał być łagodniejszy. Niestety nie
był. Wymęczyłam go okropnie. Sam smak jest tak ostry, że nie da
się trzymać tego płynu w ustach dłużej niż sekundę. Osobiście
mam wrażenie, jak gdyby wypalał on jamę ustną od środka.
Zdecydowanie nigdy więcej nie kupię żadnego z produktów
Listerine, gdyby nawet ktoś mi za to zapłacił!
7) Pasta
do zębów Sensodyne Fluorid
Standardem
jest u nas pasta Elmex, ale co jakiś czas decydujemy się również
na Sensodyne. Wersja Fluorid jest całkiem znośna. Dobrze domywa
zęby, pozostawia uczucie świeżości. Jedyne zastrzeżenia mogę
mieć do jej wydajności.
8) Maska
peelingująca Schaebens Erdbeer Peeling Maske
Muszę
przyznać, że bardzo polubiłam się z tą maseczką. Maski marki
Schaebens są tanie, ale w większości przypadków wypełniają
swoje zadanie w 100%. Oczywiście można trafić na gorsze i lepsze
produkty, jednak ten truskawkowy peeling do twarzy jest moim
osobistym strzałem w 10! Poza przyjemnymi doznaniami zapachowymi w
trakcie jej aplikacji i noszenia pozostawia ona rewelacyjny efekt.
Twarz jest gładka niczym pupka niemowlaka. Zauważyłam również
znaczne oczyszczenie porów. Świetny rezultat za małe pieniądze.
9) Maska
do twarzy Snail Regenerating Facial Mask
Z
tą maską miałam do czynienia po raz pierwszy. Szczerze mówiąc,
chciałam kupić zupełnie inną maskę, która dostępna była swego
czasu w Naturze, a sprawdziła się u mnie świetnie. Niestety nie
mogłam jej nigdzie znaleźć i wybór padł na tę z jednego tylko
powodu: zawiera ona śluz ślimaka, który bardzo pozytywnie wpływa
na moją trądzikową skórę. Maska składa się z 2 części: serum
i maski w płachcie. Spora ilość serum odżywczego starcza na
pokrycie twarzy, szyi i dekoltu. Kosmetyk dobrze nawilża skórę.
Płachta jest tak mocno nawilżona, że po wyciągnięciu specyfik aż
kapie z materiału. Całość wyglądem różni się od znanych
masek: płachta posiada specjalne miejsce na podbródek, względem
którego nakłada się ją na twarz. Otwory pasują idealnie, a maska
świetnie przylega. Po 15 minutach maseczkę należało zdjąć.
Pozostawiła ona ładną cerę, która była widocznie nawilżona i
odświeżona.
10) Plastry
na nos, brodę i czoło Balea
Bardzo
lubię korzystać z plastrów oczyszczających, które redukują
ilość zaskórników w problematycznej strefie twarzy. Okolice nosa
i brody to miejsca, gdzie występuje u mnie najwięcej czarnych,
denerwujących punkcików, dlatego często stosuje produkty, które w
jakimś stopniu je zniwelują. Jedynymi plastrami, jakie mogę kupić
w mojej okolicy są plastry Balea, które zostawiają zadowalające
efekty.
11) Gąbka
peelingująca Aqua Massage Fantasy Peeling
Wierzcie
bądź nie, ale znalezienie normalnej gąbki z szorstką stroną graniczy w Szwajcarii z cudem. W większości sklepów znajdują się
jedynie myjki kąpielowe! Oczywiście jesteśmy obiektem żartów, bo
gdy tylko wpadniemy do polskiego Tesco wykupujemy cały dostępny
zapas tych gąbek, które są najlepsze. Są one idealne do mycia,
jak i zrobienia domowego peelingu.
12) Płatki
kosmetyczne DM Ebelin
Tuż
obok gąbek bardzo ciężko jest znaleźć w Szwajcarii dobre płatki
kosmetyczne. Wypróbowałam już wszystkie dostępne marki i żadna
nie była zadowalająca. Gdy tylko mam okazję wybieram się zatem do
Niemiec, gdzie kupuję zapas opakowań wacików w drogerii DM.
Świetnie się one sprawdzają do demakijażu twarzy. Nie
pozostawiają żadnych włókien, są miękkie i przyjemne w użyciu.
Czy znacie te produkty?
Żałuję, że u mnie nie ma sklepu Ives Rocher... Pozdrawiam Piękna :)
OdpowiedzUsuńU mnie stancjonarnie tez nie ma. Zawsze zamawiam online :)
UsuńFajne denko, widzę że prawie wszystko się sprawdziło :)
OdpowiedzUsuńTakie niezbędniki w pielęgnacji :)
UsuńSuper post i blog ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://perlensblog.blogspot.com/ ;)
Pozdrawiam ;)
Bardzo fajny post, zainteresowała mnie Maska do twarzy Snail Regenerating, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.ladymademoiselle.pl/
To denko wydaje si,ę tak zbliżone do moich ulubieńców kosmetycznych ;) Uwielbiam żele pod prysznic i balsamy z Ives Rocher <3
OdpowiedzUsuńCzyli mozemy sie nazwac pokrewnymi kosmetycznymi duszami :D
UsuńNic nie miałam z Twojego denka.
OdpowiedzUsuńNie cierpię tych płynów Listerine, palą żywym ogniem :/ Polecam Sylveco na przyszłość ;)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, kto je kupuje, ze jeszcze utrzymuja sie na rynku! Do Sylveco nie mam dostepu.
UsuńPolubiłam się z żelami YR :)
OdpowiedzUsuńU mnie to juz odwieczna milosc :)
UsuńSkusiłabym się na ten maseczko-peeling. Szkoda, że u nas nie jest dostępny. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://justlittlewhiner.blogspot.com
Moze niedlugo sie pojawia :)
UsuńJa jeszcze nic nie miałam z YR .
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze sie u Ciebie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńSpore denko, nie znam tych kosmetyków :) Też uważam, że Listerine to bardzo ostro działający płyn do płukania jamy ustnej :/
OdpowiedzUsuńWidze, ze nie jestem sama. Juz myslalam, ze to ze mna cos nie tak :P
UsuńZaciekawiłaś mnie tą maską. Chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńUżywałam kiedyś Listerine Stay White, nawet znośny był, wytrzymywałam 'przepisowy' czas płukania. Niestety, z moją skłonnością do krwawienia dziąseł musiałam zrezygnować z tej płukanki.
OdpowiedzUsuńTej wersji akurat nie mialam, ale chyba nie bede z nia eksperymentowac...
UsuńFajne denko. :) Żele YR uwielbiam.
OdpowiedzUsuńRozpisałam się tak bardzo i akurat neta nie miałam. Wszystko się skasowało :/
OdpowiedzUsuńW skrócie:
- też uwielbiam wszystko co kokosowe
- obecnie używam żelu pod prysznic kokos i liczi - obłędny zapach
- te plastry z Balea chcę kupić już od dłuższego czasu, ale nadal tego nie zrobiłam. Muszę się naprawić.
Kokos i liczi? mmm... Zaplynelam sie :)
Usuń