Od
kilku miesięcy zastanawialiśmy się, jak rozwiązać sytuację z
wyjazdem w podróż poślubną. Na każdym kroku pojawiały się
pytania, dokąd wyjedziemy po ślubie i standardowa reakcja: Jak
to?! WY nigdzie nie wyjeżdżacie? Znajomi
nawet przekomarzali się z nami, że jedziemy w jednostronną podróż
do Szwajcarii. Problem polegał na tym, że nie byliśmy w stanie
dopasować naszych urlopów w taki sposób, by ślub znajdował się
po środku wolnego. Mieliśmy do wyboru przyjechać dzień przed
ślubem i mieć później prawie 2 tygodnie urlopu lub spędzić dwa
tygodnie na dopięciu ostatnich przygotowań i następnego dnia po
ślubie wracać do domu. Wyznając zasadę: Przezorny
zawsze ubezpieczony,
zdecydowaliśmy się na drugą z opcji, tym samym rezygnując z
podróży poślubnej. Dla nas również nie była to optymistyczna
sytuacja. W końcu każdą wolną chwilę staramy się poświęcić
na wyjazd i poznanie nowych miejsc, a tu – przy tak zacnej okazji,
jaką jest własny ślub – odpuszczamy? Po wielu debatach doszliśmy
do wspólnego porozumienia: wyjeżdżamy w podróż przedślubną!
Przy
wyborze miejsca mieliśmy tylko jeden warunek. Chcieliśmy, by
miejsce, do którego się udamy, leżało po drodze ze Szwajcarii do
Polski, byśmy nie musieli nadrabiać dużej ilości kilometrów.
Jednogłośnie wybraliśmy Czechy, które osobiście uwielbiam i
mogłabym jeździć tam co tydzień. O miejscowości Karlovy Vary nie
wiedziałam zbyt wiele. Może tylko tyle, że jest to swego rodzaju
kurort ze źródłami i przyjeżdżają tam znane osobistości. Już
wpisując nazwę miasta w znaną wyszukiwarkę, moim oczom okazały
się piękne kamieniczki, a ja przepadłam i rozpoczęłam
przygotowanie naszego wyjazdu.
Do
Czech udaliśmy się dokładnie dwa tygodnie przed ślubem. Po
spisaniu czynności, które musimy jeszcze wykonać, stwierdziliśmy,
że wyrobimy się ze wszystkim w tydzień i możemy bez stresu skupić
się na zwiedzaniu, nie myśląc nawet o TYM DNIU.
Pakowanie
na ten wyjazd było drogą przez mękę. Musieliśmy przygotować się
na każdą możliwą pogodę. Zabrać ze sobą ubrania przydatne do
zwiedzania, rzeczy na co dzień, coś eleganckiego do założenia na
Wielkanoc i w końcu cały ekwipunek ślubny, a to wszystko zmieścić
w możliwie jak najmniejszej ilości rzeczy, by nie zabierać połowy
wyposażenia mieszkania.
Jakimś
cudem udało nam się skompletować wyjazdowe torby i kosmetyczki i
wyruszyliśmy w drogę pełną korków. Jak na złość na każdym
kroku, gdziekolwiek byśmy nie jechali, musieliśmy swoje odczekać.
Tu po raz kolejny świetnie sprawdziła się nasza nowa nawigacja,
która wyłapuje korki na trasie i o ile występuje taka możliwość,
kieruje nas na alternatywne trasy. Zorientowani w sytuacji drogowej
wjechaliśmy w końcu do Czech, gdzie na pierwszej stacji kupiliśmy
winietę na autostrady (minimum na 10 dni kosztuje 14 euro). Karlovy
Vary położone są niedaleko niemieckiej granicy, jednak akurat do
tego kurortu poprowadzony jest kawałek autostrady, przez który nie
da się nie przejechać i koniecznie trzeba ową winietę kupić.
Cwane posunięcie!
Pierwszym
przystankiem na naszej trasie był bank, gdzie chcieliśmy wymienić
pieniądze na czeskie korony. Znamy realia takich miejsc i
domyśleliśmy się, ze w samym centrum, w którym się
zatrzymywaliśmy, kantory będą mieć bardzo niekorzystne kursy.
Jeszcze w domu zorientowaliśmy się, ile mniej więcej powinniśmy
dostać za wymianę franka i bogatsi o tę wiedzę wymieniliśmy
pieniądze w lokalnym banku. Zachęcam Was do wymiany pieniędzy w
jakimkolwiek innym miejscu niż ścisłe centrum tego miasta!
I
tutaj dochodzimy do momentu, w którym muszę opowiedzieć Wam o
miejscu, w którym spędziliśmy nasz wyjazd. To jemu chciałam
poświęcić większą część tego postu, ponieważ pierwszy raz
zdecydowaliśmy się na taki pobyt w obcym kraju, a przyznam, że
jest to bardzo ciekawa opcja. Korzystając z usług pewnej znanej
strony internetowej, jaką jest booking.com, trafiliśmy na miejsce o
nazwie Angel's Apartment. Nie jest to jednak hotel, a mieszkanie do
wynajęcia. Przystępna cena oraz idealne położenie spowodowały,
że zaczęliśmy zastanawiać się nad skorzystaniem z tej oferty. Po
sprawdzeniu opinii innych turystów, którzy spędzili tam urlop,
zdecydowaliśmy się zaryzykować i po raz pierwszy w życiu wynająć
mieszkanie na wakacje.
Krótko
po zarezerwowaniu naszego pobytu i wpłaceniu 30% ceny jako zaliczki
skontaktował się z nami właściciel, z którym byliśmy wtedy w
ciągłym kontakcie. Udostępnił on nam swoje dane, pozostałe
informacje na temat miejsca i numer telefonu, pod który mieliśmy
zadzwonić, gdy już dotrzemy pod wskazany adres. Kilka dni wcześniej
otrzymaliśmy również maila, że mieszkanie będzie gotowe już od
godzin porannych, więc jeśli tylko mamy ochotę przyjechać
wcześniej, to nie ma z tym problemu. Właściciel włada językiem
czeskim i angielskim.
Będąc
już pod domem, zadzwoniliśmy do pana Jiriego, który pojawił się
w ciągu 3 minut (nie zdarzyliśmy nawet wyjąć walizek z
bagażnika). Po krótkim przedstawieniu otrzymaliśmy pełne
instrukcje. Zostały nam pokazane wszystkie zakamarki domu, a także
do czego służy każdy z kilku podarowanych kluczy (dostaliśmy
również klucze zapasowe). Wyjeżdżając w jakąkolwiek podróż,
zawsze szukamy miejsca parkingowego, gdzie można będzie zostawić
bezpiecznie auto. W tym przypadku ta wiedza nam się nie przydała,
gdyż do mieszkania dorzucony jest parking tuż pod domem zupełnie
gratis.
Bardzo
miłym zaskoczeniem był dla nas fakt, że właściciel mieszkania
zorganizował cały pakiet informacyjny na temat miasta i jego
okolicy w języku polskim specjalnie dla nas. Otrzymaliśmy od niego
również mapę z zaznaczeniem polecanych restauracji, gdzie nie
zedrą z nas pieniędzy. Po sprzedaniu kilku dobrych rad opuścił
mieszkanie, a my zachwycaliśmy się samym wyposażeniem.
Jak
możecie zobaczyć na zdjęciach, jest to kawalerka z osobną kuchnią i łazienką. Całość nie tylko utrzymana była w nienagannej
czystości, ale także znalazły się tam wszelkie niezbędniki,
przydatne w życiu codziennym. W pokoju stoi duże małżeńskie
łóżko, duża szafa i dwie mniejsze komody. W nich z kolei pełen
zapas koców, pościeli i ręczników. Na wyposażeniu mieszkania
jest również telewizor z czeskimi kanałami (polecam obejrzeć, bo
nawet dramat jest w stanie rozśmieszyć!) oraz radio. Znajduje się
tam także sejf oraz wifi.
W
odnowionej łazience stoi toaleta, mała umywalka i prysznic, wisi
duże lustro i kolejny zapas ręczników. Skorzystać można tam z
suszarki do włosów oraz podstawowych kosmetyków (mydło, żel pod
prysznic, szampon do włosów były na miejscu). Największe
zaskoczenie wiązało się jednak z kuchnią.
Oczywiście nic
dziwnego, że stoi tam stół z krzesłami, szafki kuchenne czy
lodówka. Obecność mikrofali jest również plusem, lecz zawartość
szafek przyćmiła wszystko. W tym miejscu można dosłownie poczuć
się jak w domu. Duża ilość naczyń (talerze, kubki, szklanki,
sztućce), garnków i patelni jest bardzo pomocna przy przygotowaniu
domowego posiłku. Wyszukałam tam herbatę, kawę, przyprawy. Igły
i nici, nożyczki, folia spożywcza, deski do krojenia, korkociąg –
pomyślano dosłownie o wszystkim.
W
okolicy znajduje się jeden malutki sklep (jego godziny otwarcia to
8-18), gdzie można zakupić jakieś podstawowe artykuły na
śniadanie. Nie ma tam zbyt dużego wyboru, więc polecam raczej
wybrać się na zakupy do większego marketu (np. Albert jest
oddalony o 1,5 km od domu).
Jeśli
chodzi o samo rozliczenie, to tak jak wspominałam, przed przyjazdem
wpłaciliśmy 30% ceny wynajęcia mieszkania w euro, a ostatniego
dnia pobytu uregulowaliśmy pozostałą część. Mogliśmy zapłacić
w euro bądź lokalnej walucie.
W
tym miejscu spędziliśmy bardzo udany wyjazd przedślubny. Dlaczego
był on taki wspaniały? Ponieważ ani na moment nie pomyśleliśmy
nawet o ślubie i dniu, który powoli zaczął przysparzać nam
więcej stresu niż radości. Ostatnie przedwyjazdowe dni były
koszmarne. Na każdym kroku napotykaliśmy trudności, a lista
rzeczy, które nadal trzeba było wykonać przyprawiała nas o zawrót
głowy. Podczas urlopu odrzuciliśmy od siebie wszelkie negatywne
myśli. Skupiliśmy się na tym, co najbardziej kochamy – na
zwiedzaniu. Cieszyliśmy się pięknem tych chwil spędzonych razem,
nie wspominając nawet, że coś może się nie udać podczas ślubu.
Nasza podróż przedślubna zdecydowanie natchnęła nas całą dawką
pozytywnej energii!
Już
pierwszego dnia pobytu wybraliśmy się na zwiedzanie jednej z
ciekawych atrakcji miasta oraz odwiedziliśmy lokalną restaurację,
ale o tym przeczytacie w kolejnym poście!
Czy
odwiedziliście kiedyś czeskie Karlovy Vary? Czy korzystaliście już
z opcji wynajęcia mieszkania na wakacje?
Czesi mysla o wszystkim ;)
OdpowiedzUsuńNa to wychodzi ;)
UsuńOstatnio bardzo często czytam o Czechach a moja ochota na zwiedzenie tego miasta ciągle wzrasta :)
OdpowiedzUsuńCzechy sa swietne, polecam goraco :)
UsuńNie wynajmowałam nigdy mieszkania na wyjazd :D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę podróży :D
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w Karlovy Vary, ale bardzo dawno temu.:) świetne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze moje posty odswieza troche wspomnienia :)
UsuńNigdy nie byłam w tamtych okolicach. Mieszkania na urlop wynajmowałam, ale tylko w Polsce :D
OdpowiedzUsuńchętnie wybrałabym się do Czech ostatni raz byłam ponad 10 lat temu.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Czechy, zwłaszcza część górską :) Jest duży wybór tras, dobre jedzenie, a na dodatek nie jest zbyt drogo.
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy w Czechach ;p ale jak będę na pewno skorzystam z wynajęcia mieszkania, jest bardzo ładne a na dodatek właściciel wydaje się bardzo w porządku ;p
OdpowiedzUsuńnajważniejsze,że było dobrze, przestaliście choć na chwilę się denerwować :)
OdpowiedzUsuńNależę do tej nielicznej grupy osób, które w Czechach jeszcze nie były. Czeski humor w książkach mnie bawi, poznani Czesi też byli zabawni, więc może w Czechach by mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńTaka podróż przedpoślubna to ciekawe rozwiązanie. Dobrze, że mogliście zapomnieć choć na chwilę o przygotowaniach i nieuchronnie zbliżającym się dniu :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Mysle, ze bardzo by Ci sie spodobalo ;)
UsuńFajna wyprawa:)
OdpowiedzUsuńxxBasia
Bardzo fajny pomysł z tą podróżą przedślubną :) My na naszą podróż poślubną jechaliśmy dopiero pół roku później, bo w mojej pracy w tamtym czasie nie mogłam wziąć więcej urlopu.
OdpowiedzUsuńFajna opcja z tym wynajęciem mieszkania ;) jeszcze nigdy tak nie próbowałam :)
Świetny pomysł ;) Jak nie ma się możliwości wyjechać na podróż poślubną to trzeba sobie zorganizować przedślubną! Przecież to jest genialnie ;) A w Czechach nigdy nie byłam
OdpowiedzUsuńWspaniałą wycieczkę sobie zafundowaliście. W Wazej sytuacji też chyba skusiłabym się na podróż przedślubną. Ale, z drugiej strony, podróż poślubną można zorganizować po prostu z większym lub mniejszym opóźnieniem :). Muszę przyznać, że zatrzymaliście się w bajecznym miejscu! Nie tylko ze względu na mieszkanie do wynajęcia (jest boskie i ta życzliwość właściciela!), ale i na urokliwe miasto.
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku podroz poslubna moglaby odbyc sie dopiero rok po slubie, a wtedy planujemy juz wyjazd rocznicowy ;)
UsuńZ wielką chęcią przeczytam dalszą część, bo w Czechach mnie jeszcze nie było:) A podróż przedślubna? czemu nie!:D
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem na kolejne czesci opowiesci :)
UsuńCudowne miejsce! Wiele ciekawych plenerów do sesji, muszę się koniecznie wybrać. Zapraszam do siebie http://nouw.com/sylviastyle
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane 👌
OdpowiedzUsuńhttps://fantastycznablog.wordpress.com/