Temat
gości poruszałam krótko w pierwszym poście z tej serii (LINK), a
dziś chciałabym nieco się w niego zagłębić. Tak jak już
wspominałam, nasza lista gości była dość elastyczna i kilka razy
nanieśliśmy na nią poprawki. Oczywiście główną zasadą, jaką
się kierowaliśmy, było: „Nic na siłę!”. Jeśli nie czuliśmy
potrzeby zapraszania na ślub i wesele niektórych osób, to żaden
argument nie był nas w stanie do tego zmusić. Nie wychodziliśmy z
założenia, że kogoś wypada
zaprosić.
Wstępna
lista gości została przez nas sporządzona na samym początku
przygotowań, co i Wam radzę zrobić jak najszybciej. Wszystko to
dlatego, by móc rozpocząć planowanie innych ważnych kwestii, jak
wybór odpowiedniej sali, na której goście nie musieliby się
cisnąć, czy ilość menu, napoi itp. Temat gości wyszedł ponownie
na pierwszy plan w momencie wyboru zaproszeń. Nie zakładałam
sytuacji, w której musiałabym sama zająć się tą częścią
przygotowań, dlatego rozpoczęłam poszukiwania stron internetowych,
które oferują papeterie ślubne. Na samym początku miałam jeszcze
nadzieję, że w dekoracji pojawi się wymarzona przeze mnie lawenda
i szukałam tylko i wyłączenie wzorów z tym motywem przewodnim. Z
biegiem czasu (gdy okazało się to być praktycznie niemożliwe)
rozszerzyłam poszukiwania na zaproszenia z elementami
kolorystycznymi: biel-fiolet. Wydaje mi się, że przejrzałam
wszystkie strony z zaproszeniami, łącznie z większością
fanpage'y na Facebooku. Po wypisaniu stron i numerów projektów,
które mi się spodobały, zrobiliśmy wspólną selekcję i … jak
się okazało, oboje wybraliśmy zaproszenie, które znalazłam jako
pierwsze. Tym samym późniejsze wielogodzinne przeszukiwanie
internetu było bezcelowe, ale przynajmniej w naszym wyborze byliśmy
jednogłośni.
Zaproszenie,
o którym mowa, wypatrzyłam na Allegro. Zanim jednak do niego
powróciliśmy, minęło sporo czasu, a ogłoszenie zniknęło i
mogliśmy zobaczyć je jedynie w Archiwum. Udało mi się dotrzeć do
strony internetowej producenta, gdzie z ulgą odnalazłam także
wybrany projekt. Problem polegał jedynie w tym, że kosztowały one
nieco więcej. Koszt zaproszeń na stronie internetowej wynosił 2,59
zł, a na Allegro 1,99 zł za sztukę. Wydawałoby się, że różnica
jest minimalna, lecz w przypadku ślubu sprawdza się powiedzenie,
mówiące że małe koszty generują duże straty. Wiedziałam, że
to konkretne zaproszenie pojawia się cyklicznie na Allegro, dlatego
(mając jeszcze dużo czasu do ślubu) postanowiłam poczekać. Całe
szczęście nie zdecydowaliśmy się zamówić zaproszeń
bezpośrednio od producenta, bo faktycznie kilka dni później
mogliśmy złożyć zamówienie poprzez znaną stronę sprzedaży
online. Być może zyskaliśmy grosze, ale zawsze to swego rodzaju
oszczędność, którą można było inaczej spożytkować (zwłaszcza
jeśli chodzi o ten sam produkt).
*Zdjęcie pochodzi ze strony producenta. Dla zainteresowanych: zaproszenie jest obecnie dostępne na Allegro.
Osobiście
zwróciłam uwagę na nasze zaproszenia, ponieważ nie były one
typowe. Zauroczył mnie sam projekt drzewa z fioletowymi kwiatami i
motylami. Ciekawym elementem była także pierwsza strona w formie
kalki. Całość przewiązana fioletową kokardą wygląda uroczo. Po
wyborze własnego tekstu zaproszenia oraz czcionki i elementów
dekoracyjnych podjęliśmy decyzję o niewstawianiu nazwisk gości, a
jedynie pozostawieniu w tym miejscu kropek, byśmy sami mogli je
wypisać – Oboje zwracamy zawsze uwagę na wszelkie ręcznie
wykonane dopiski, które stanowią dla nas pewnego rodzaju osobisty
aspekt. Na realizację zamówienia nie czekaliśmy długo (kilka
dni). W paczce znalazły się także 2 dodatkowe zaproszenia i puste
koperty, których było o wiele więcej niż zaproszeń.
Otwartym
pytaniem pozostawał czas wręczenia zaproszeń. Wiele osób
próbowało nam doradzać w tej kwestii i każdy miał na ten temat
inne zdanie. Jaki jest właściwie najlepszy czas na rozwożenie
zaproszeń? Czy zawiadomienie na 4 miesiące przed to zbyt dużo
czasu, a miesiąc za mało? Na to pytanie chyba nie ma dobrej
odpowiedzi. Jak wiecie, nie mieszkamy w Polsce i nie mogliśmy zjawić
się tam na zawołanie, dlatego nasza sytuacja wymusiła na nas
wypełnienie tego obowiązku w konkretnym czasie. Nasz ślub odbył
się pod koniec kwietnia, a w Polsce byliśmy na początku lutego i
to właśnie wtedy odbyliśmy maraton po rodzinie i przyjaciołach.
Wcześniej rozmawialiśmy jednak z zaproszonymi gośćmi i
informowaliśmy ich, że mają się spodziewać takiego wydarzenia.
Gdy nasz urlop nie był jeszcze pewny, rozważaliśmy wysłanie
wszystkich zaproszeń pocztą, jednak zdecydowanie odradzam ten
sposób. Jeśli tylko macie sposobność wręczenia zaproszeń
osobiście, zróbcie to! W naszym przypadku jedynie 5 zaproszeń
zostało wysłanych i były to osoby, które nie mogły się zjawić,
lecz chcieliśmy, by czuli się mimo wszystko zaproszeni. Osobiste
wręczanie zaproszeń ma swoje zalety także dla samej Pary Młodej.
Wszak można zorientować się w intencjach zaproszonych (często
otrzymywaliśmy od razu potwierdzenie przybycia), a także można
poinformować gości o najważniejszych informacjach (jak np.
transport czy nocleg, o ile na takie się decydujecie).
* Moja
rada: Rozwożenie zaproszeń to bardzo czasochłonna część
przygotowań. Musicie nastawić się na to, że każdy poczęstuje
Was kawa czy ciastem, a i rozmowa o ślubnych detalach chwilę potrwa
(zwłaszcza jeśli nie widzieliście się długo). Jeśli macie zatem
możliwość zorganizowania większego spotkania, na którym pojawi
się kilka z zaproszonych par – np. przyjaciół, którzy się
znają, koniecznie z tego skorzystajcie. Spędzicie czas w miłym
gronie, a przy okazji rozdacie kilka zaproszeń i … nie będziecie
musieli się powtarzać ;)
Standardowo
na zaproszeniach umieszcza się informację o potwierdzeniu
przybycia. Nie zawsze jednak goście stosują się do tego zapisu i
radzę Wam nastawić się na to, że i tak będziecie musieli
kontaktować się z gośćmi i dopytywać czy przyjdą. Z takim
nastawieniem zaoszczędzicie sobie stresu związanego z całą tą
absurdalną sytuacją. Będąc zaproszoną na ślub, zawsze pilnuję
daty potwierdzenia przybycia, bo wiem (zwłaszcza po własnym
ślubie!) jak ważne jest to dla przyszłych nowożeńców. Choćbym
do ostatniego dnia nie była pewna przybycia, to stanę na głowie,
by dać konkretną odpowiedź zainteresowanym. W naszym przypadku
ponad połowa zaproszonych gości nie dała nam żadnej odpowiedzi.
Na telefony do Polski wydaliśmy majątek, by z każdym się
skontaktować, a wyjaśnienia, które słyszeliśmy były przeróżne:
od klasycznego Przecież to logiczne, że będziemy! przez
Organizujemy transport – daj nam jeszcze 2 dni...
po Nie możemy przyjechać, więc nawet nie dzwoniliśmy.
Ten
dzień ostateczny, w którym wisieliśmy na telefonie od wczesnych
godzin rannych do wieczora zapadł mi w pamięci najbardziej z całego
czasu przygotowań. Po kilku odmownych odpowiedziach pojawił się
także drażliwy temat doproszenia kilkorga dalszych znajomych.
Znając
ostateczną (czy na pewno?) liczbę gości, rozpoczęliśmy trudną
sztukę ich usadzania przy stolikach. Okrągłe stoły na sali
wyglądają elegancko i sama idea podoba mi się bardzo, ale
praktyczne nie jest to za grosz. O ile wszystkie osoby, będące na
ślubie znają się, nie są w konflikcie i potrafią się ze sobą
dogadać, może się to odbyć bezstresowo. Umówmy się jednak, że
taka sytuacja to rzadkość, a rozsadzenie rodziny i znajomych w taki
sposób, by każdy dobrze czuł się na swoim miejscu jest bardzo
trudnym zadaniem. Początkowo rozpaczałam nad tym, że nie mogę
mieć na sali prostokątnych stołów, ale nie ma co płakać nad
rozlanym mlekiem. Trzeba brać się do roboty.
Pierwszym
krokiem naszego działania było omówienie planu rozmieszczenia
stolików na sali. Ten etap poszedł całkiem sprawnie: od sali
otrzymaliśmy ich propozycję, którą nieco zmodyfikowaliśmy i
ostatecznie powstało 7 stołów – 6 okrągłych + stół
prezydialny, prostokątny, przy którym zasiedliśmy wraz ze
świadkami i ich osobami towarzyszącymi. Stworzenie naszego stołu
odbyło się bezproblemowo. Od samego początku chcieliśmy, by
wyglądał on w ten sposób. Problem pojawił się przy usadzaniu
reszty gości, a sam plan zmieniał się kilkanaście razy i
rozważaliśmy różne warianty. Zacznijmy jednak od części
praktyczno-organizacyjnej. Znając już rozstawienie stolików,
przygotowaliśmy prostą makietę z ich zaznaczeniem. Następnie
wydrukowałam nazwiska naszych gości, które pocięłam na małe
paski (z uwzględnieniem dzieci, których paski były o połowę
krótsze). Tak przygotowane karteczki mogliśmy z łatwością
przenosić pomiędzy stolikami i rozkładać w dowolny sposób, by w
końcu znaleźć odpowiednie usadzenie. W naszym przypadku liczba
osób przy stoliku nie mogła przekraczać 10. Zdecydowaliśmy się
również na ustawienie 3+3 (trzy stoliki najbliżej nas zajęła
rodzina, trzy w kolejnym rzędzie przyjaciele).
Podczas
rozsadzania gości musieliśmy wziąć pod uwagę wiele aspektów:
->pokrewieństwo
rodzinne – czy lepiej będzie usadzić rodzinę w swoim gronie, czy
np. kuzynostwo wraz z rówieśnikami z grona znajomych, czy mieszamy
rodziny czy też każda pozostaje w swoim towarzystwie?
->wiek
– czy wychodzimy z założenia, że nasi znajomi w różnym wieku
będą potrafili się dogadać, a może będą czuć się skrepowani
różnicą wieku?
->ewentualne
konflikty – nawet jeśli na pierwszy rzut oka wszystko jest w
porządku, to można mieć 100% pewności, że ktoś z grona gości
się z kimś nie lubi. Zwłaszcza z grona rodziny docierały do nas
co chwilę informacje o tym, kto z kim NIE ZAMIERZA siedzieć.
->umiejętności
językowe – na naszym ślubie pojawiły się osoby z Niemiec,
Szwajcarii, Danii, Norwegii, a nawet Meksyku. Ważne było zatem dla
nas, by mieli szansę porozmawiać z kimś w języku, jaki znali.
Postaraliśmy się także o dwujęzyczne przemowy, prowadzenie zabaw
w języku polskim i angielskim oraz piosenki z krajów, z których
pochodzą.
->prywatne
kontakty – gdy część z zaproszonych gości zna się prywatnie,
to rozwiązuje to jeden z problemów ich usadzenia. Wiadomo, że
jeśli dwie osoby znają tylko siebie na imprezie, to raczej
rozsadzać się ich nie powinno.
->single
– czy na naszej imprezie pojawią się single, czy robimy dla nich
osobny stolik, a może mieszamy z parami?
*Grafika została stworzona za pośrednictwem strony goscieprzystole.pl
Znając już liczbę osób przy stole, musieliśmy zdecydować w jakiej kolejności zasiądą. Tutaj braliśmy również pod uwagę, kto znajdzie się przy drugim stoliku, za plecami konkretnego gościa. Staraliśmy się usadzić starszych gości w taki sposób, by zmęczeni tańcami mogli nadal obserwować wszystko, co dzieje się na parkiecie. By rodzice przychodzący z dziećmi mieli jak największą swobodę, zdecydowaliśmy także dla wszystkich pociech ustawić dodatkowe krzesła.
Znając już liczbę osób przy stole, musieliśmy zdecydować w jakiej kolejności zasiądą. Tutaj braliśmy również pod uwagę, kto znajdzie się przy drugim stoliku, za plecami konkretnego gościa. Staraliśmy się usadzić starszych gości w taki sposób, by zmęczeni tańcami mogli nadal obserwować wszystko, co dzieje się na parkiecie. By rodzice przychodzący z dziećmi mieli jak największą swobodę, zdecydowaliśmy także dla wszystkich pociech ustawić dodatkowe krzesła.
W
ten sposób udało nam się usadzić gości i wielokrotnie
słyszeliśmy głosy aprobaty, twierdzące, że świetnie dobraliśmy
osoby przy stolikach. Ważnym aspektem podczas usadzania gości jest
umiejętne oznaczenie stołów za pomocą numerów, miejsc przy
udziale winietek, a w końcu ustawienie ogólnej informacji w formie
tablicy z usadzeniem gości. O tych aspektach opowiem Wam jednak w
kolejnym poście, gdzie dowiecie się także, jakie przedmioty
stworzyliśmy własnoręcznie.
A
jak przebiegł u Was etap zapraszania gości? Czy spotkania z rodziną
i znajomymi również trwały tak długo jak nasze? Czy mieliście
problem z usadzeniem gości? Na jakie stoły się zdecydowaliście?
Przydatne rady! Na pewno skorzystam, bo czeka mnie to w najbliższym czasie... ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie zapraszam po więcej :)
UsuńPrzepiękne zaproszenia, od razu zwróciły moją uwagę :)
OdpowiedzUsuńMoja rowniez :)
UsuńBardzo ładne zaproszenia - lekkie i wiosenne, dobrze że poczekaliście i kupiliście je taniej :) Rady przydatne, widać, że mieliście wszystko dobrze zaplanowane i to się ceni :D
OdpowiedzUsuńBez organizacji nic by z tego nie wyszlo :P
Usuńcudowne zaproszenia, wszytko świetnie rozplanowane :)
OdpowiedzUsuńhttp://wooho11.blogspot.com/ - Zapraszam na nowy wpis <3
Dziekuje :)
UsuńŁadne zaproszenia :)
OdpowiedzUsuńu nas z zapraszaniem gości długo się zeszło bo właśnie tak jak napisałaś, każdy poczęstuje, pogadanki, opowiadania :)
OdpowiedzUsuńDokladnie! Nie da sie tego obejsc ;)
UsuńPiękne zaproszenia! znajoma swoje zaproszenia rozdała na komunii u swojej rodzinie ;D
OdpowiedzUsuńI to jest dobre podejscie. Z takich okazji trzeba korzystac :D
Usuńpiękne zaproszenia :) i bardzo ciekawy post ! dzięki za neigo :) zapraszam do mnie bardzo podobna tematyka :) może akurat coś Ci się przyda ! :) oczywiście obserwuje :)
OdpowiedzUsuńZajrze, choc mnie to juz tylko pozostaje udzielanie rad ;)
UsuńFajne zaproszenia ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam :
unnormall.blogspot.com
Świetny post! Ta tematyka ostatnio bardzo mnie interesuje. Czy Twoje wesele było dwujęzyczne? Jeśli tak to z chęcią poczytałabym jak zorganizowaliście tłumaczenie dla gości itd. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
U nas to przejawialy sie wszystkie mozliwe jezyki, wprowadzilismy kilka udogodnien dla gosci zza granicy. Chetnie opowiem o tym w kolejnych postach :)
UsuńPomysłowo :)
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie pomyślała ile to trzeba się nagłówkować nawet przy usadzaniu gości. :D
OdpowiedzUsuńOj trzeba, trzeba! Usadzanie to chyba najgorsza czesc :P
UsuńZaproszenia mi się podobają. Ja jednak nigdy specjalnie się tym tematem jeszcze nie interesowałam, bo zanim ja będę mieć ślub, to minie długi, długi czas :)
OdpowiedzUsuńNie mow HOOP! ;) Tez myslalam, ze wezme slub po 30stce ;)
UsuńPiękne mieliście te zaproszenia, od razu na nie zwróciłam uwagę jak tylko pierwszy raz je tutaj (albo na ig?) pokazałaś :)
OdpowiedzUsuńZaproszenia są super :). Ustawienie miejsc dla gości to ciężka sztuka. Byłam na jednym weselu i po prostu stolik znajomych był tak kiepsko ulokowany, że znające się osoby były daleko, nie było za bardzo z kim rozmawiać i potem i tak każdy się poprzesiadał. Zaproszeni księża ulokowano koło singli itd.
OdpowiedzUsuńO Boze! Czuje, ze to musiala byc katastrofa...
UsuńPiękne zaproszenia :)
OdpowiedzUsuń