wtorek, 4 grudnia 2018

Projekt Denko: listopad 2018 - Jestem zbyt surowa?

Jak już Wam opowiadałam, prywatnie listopad przyniósł mi wiele problemów i pechowych sytuacji. W kwestii zużytych kosmetyków powinnam być jednak całkiem zadowolona. Tak jak zapowiadałam od dawna, chcę wykorzystać moje kosmetyczne zapasy i zmniejszyć ilość przechowywanych miesiącami produktów przynajmniej o połowę. Wyznaczyłam sobie idealną granicę, która zakładałaby przechowywanie zaledwie jednego kosmetyku w zapasie z każdej kategorii. W listopadzie wzięłam na celownik rzeczy, które stały już jakiś czas otwarte i zaczęłam sięgać po nie systematyczniej, by pozbyć się kolejnych opakowań do końca roku i wejść w kolejny z nowymi kosmetykami. Dodatkowo uporządkowałam produkty do włosów, co spowodowało ostateczne rozstanie z kilkoma zalegającymi bublami.

Co trafiło w listopadzie do mojej denkowej torby?

Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!

1) Żel pod prysznic Le Petit Marseillais White Peach & Nectarine

Korzystając z rabatu na produkty tej marki, postanowiłam przypomnieć sobie doznania, które towarzyszą używania ich żelów pod prysznic. Wybraliśmy dwa warianty zapachowe: widoczną brzoskwinię z nektarynką oraz kokos (ten drugi naturalnie z myślą o moim mężu). Jako pierwsza do użycia trafiła wersja owocowa, której używało się nam bardzo dobrze. Żel zamknięty był w pomarańczowo-łososiowej butelce, a sam kolor idealnie odzwierciedlał jego zapach. Zamykając oczy i czując tę woń, zdecydowanie wybrałabym kredkę w tym odcieniu do jej narysowania. Samo działanie kosmetyku ocenić mogę bardzo wysoko. Żel dobrze się pienił i był całkiem wydajny. Dodając do tego piękny aromat, który unosił się przy jego używaniu, można śmiało go polecić. Chętnie powrócę do niego latem.




2) Szampon przeciwłupieżowy Head&Shoulders Apple Fresh

Jeden ze standardowych kosmetyków, które pojawiają się w mojej pielęgnacji skóry głowy bardzo często. Należę do osób, na które dobrze wpływają szampony H&S, toteż jest to marka, do której ciągle powracam. Wersję jabłkową lubię dodatkowo ze względu na zapach.



3) Maska do włosów Kallos Milk

W tym przypadku nie może być mowy o zużyciu produktu, ponieważ praktycznie w całości wędruje on do kosza. Kupiłam go całe wieki temu, gdy maski tej firmy były na fali. Moje wspomnienia jednak nie należą do najlepszych. Mleczna maska z Kallosa na moje włosy po prostu nie działała. Co więcej, efekt był nawet gorszy niż przed użyciem. Kosmetyk ten pozostawiał na włosach bardzo tępe uczucie, a włosy zamiast przyjemnej lekkości, były wręcz szorstkie i puszące się. Moje włosy wyglądają nawet lepiej, gdy nie użyję niczego. Ten produkt absolutnie nie wpisał się w moje potrzeby.



4) Odżywka w sprayu Marion 7 efektów

Eh! Gdyby chociaż jeden efekt był u mnie widoczny. Jest to przykład kolejnego produktu do włosów, którym zachwycali się wszyscy, a u mnie zupełnie nie działał. Jak widać dobrnęłam w jego używaniu do połowy opakowania, lecz gdy zaczęłam zauważać, że sięgam po niego tylko wtedy, gdy mogę zostać cały dzień w domu i nie pokazywać się ludziom, dotarło do mnie, że coś jest tutaj nie tak. Po zastosowaniu odżywki nie widziałam absolutnie żadnych pozytywnych efektów. Włosy były natomiast bardziej oklapnięte niż zazwyczaj i zdawały się być mało świeże (nawet gdy zostały świeżo umyte). Do tego ten spray w dziwny sposób je oblepiał i skończyło się na tym, że przestałam w ogóle go używać.



5) Lakier do włosów Constance Carroll Hair Spray

Bardzo standardowy lakier do włosów, który nie wyróżniał się niczym szczególnym. Miał typowo „lakierowy”, niezbyt przyjemny zapach. Utrzymywał fryzurę przez jakiś czas w ładzie i dobrze pryskał – do czasu. W butelce znajduje się jeszcze jakaś resztka, ale nie można jej wydobyć ze względu na zepsucie się nasadki od spraya.


6) Ampułka do włosów Pantene Pro-V

Jeśli miałabym wybrać jeden produkt do poprawy kondycji włosów, którego miałabym używać cały czas, byłaby to właśnie ta ampułka. Ubolewam ogromnie, że nie ma tego produktu w opakowaniu pełnowymiarowym (maska 3-minutowa w większym opakowaniu nie działa już tak dobrze). Cóż dużo mówić: moje włosy wyglądają po tej kuracji rewelacyjnie!




7) Balsam do ciała The Body Shop Smoky Poppy

Mimo swojej niewielkiej pojemności ten balsam był ze mną naprawdę długo. Kiedyś przepadałam za tym intensywnym zapachem serii Smokky Poppy i zakupiłam cały zestaw kosmetyków. Pamiętam, że w czasie używania masła do ciała przeżywałam czystą rozkosz w momencie jego nakładania. Przy dłuższym stosowaniu stwierdziłam jednak, że jest to nuta zapachowa, która może zmęczyć. I chyba właśnie to spowodowało, że zaczęłam rzadziej sięgać w kierunku tej czarnej butelki. Jeśli chodzi o sam balsam, to miał on całkiem ciężką konsystencję i długo się wchłaniał, więc z pewnością jest to kosmetyk do używania na wieczór. Pompka działała przez cały czas bez zarzutu. Do tego zapachu nie powrócę w najbliższym czasie, bo dziś uważam go za nieco meczący, ale może kiedyś powróci mi na niego ochota.



8) Żel do higieny intymnej AA Intymna Fresh

W listopadzie zużyłam również produkt marki AA Intymna. Tym razem był to kosmetyk o żelowej formule o nazwie Fresh. Ogólnie o marce i jej produktach muszę wypowiedzieć się w samych superlatywach, bo używam ich od lat i póki co nie zamierzam przestać. Z wersją Fresh chyba jednak polubiłam się najmniej. Nie zrozumcie mnie źle, bo nie jest to bubel. Nic z tych rzeczy! Po prostu o wiele bardziej przekonują mnie produkty z tej kategorii o kremowej konsystencji. Żel działał dobrze, przynosił odświeżenie i łagodził. Ja jednak pozostanę wierna innym rodzajom.



9) Mgiełka do ciała i tkanin Rituals The Ritual of Dao

Dwa kolejne produkty to pozostałość po zeszłorocznym kalendarzu adwentowym z Rituals, więc najwyższa pora była się za nie wziąć. Ta mgiełka jest o tyle ciekawa, że używać można było jej zarówno do ciała, jak i do tkanin. Głównie (według wskazówek producenta) powinno się pryskać nią poduszki, by zatopić się w relaksacyjnym śnie. Z tej opcji skorzystałam raz, ale nie było to dla mnie jakoś nad wyraz fascynujące. Ot poduszka przez moment pachniała intensywną, oleistą wonią i to by było na tyle. Jako mgiełka do ciała również miałam do niej zastrzeżenie i to w kwestii dość istotnej, a mianowicie zapachu. Początkowo myślałam, że możemy się polubić, ale po kilku użyciach stwierdziłam, że nie jest mi z nim po drodze. Zmuszałam się jednak i wykorzystałam do końca. Sam pomysł takiego produktu oceniam dobrze i może nawet zdecydowałabym się na zakup, lecz na pewno innej serii.



10) Serum relaksacyjne Rituals The Ritual of Dao

A tu będziecie świadkami typowego paradoksu. Seria ta sama, a zupełnie inne doznania. Niby buteleczka niewielka, a ile z nią doświadczeń. Tak zupełnie na serio: tego serum używałam w skrajnych przypadkach. Głównie gdy męczyła mnie migrena lub miałam problemy z zatokami i sprawdzał się wtedy idealnie. Miał bardzo kojący zapach z nutką mięty, który odblokowywał zatkane zatoki. Z kosmetyku zmienił się on zatem w wyrób medyczny. Sam producent poleca, by stosować go na okolice skroni i kark w celach relaksacyjnych.

Moja opinia o kosmetykach Rituals - LINK

11) Krem pod oczy Anneyake Ultratime

Kolejna mała tubeczka, która starczyła mi na bardzo długi czas. W kwestii kremu pod oczy nie powinno być to jednak zaskoczeniem. Kosmetyku od Anneyake starałam się używać bardzo systematycznie i nawet mi to wychodziło. Samą próbkę dostałam od siostry, która miała ja w kalendarzu adwentowym. Ogólnie nie mogę wypowiedzieć się negatywnie na jego temat, z drugiej jednak strony moja skóra pod oczami nie jest w jakimś krytycznym stanie i nie zauważam nadzwyczajnych efektów po użyciu jakiegokolwiek produktu przeznaczonego do tego fragmentu twarzy. Widząc cenę pełnowymiarowego produktu wiem na pewno, że w tym momencie mojego życia nie zdecydowałabym się na taki zakup.




12) Maska oczyszczająca Daytox Clay Mask

Jest to drugie opakowanie maski oczyszczającej z Daytox, jakie zużyłam. Ilość produktu, znajdująca się w tubce starczyła mi na 3-4 użycia i byłam z niej bardzo zadowolona. Śmiało mogę powiedzieć, że po dwukrotnym kontakcie z tym konkretnym produktem czuję się zachęcona do zakupu maski, jak i eksperymentowania z innymi kosmetykami sprzedawanymi pod tą nazwą. Był to produkt o dość specyficznym zapachu, jednak nie był on jakoś szczególnie drażniący. Brunatna, nieco glinkowa konsystencja dobrze rozprowadzała się po twarzy, a następnie łatwo dała się zmyć. Efekt był dokładnie taki, jaki powinien być: twarz była maksymalnie oczyszczona, a przy tym miękka i przyjemna w dotyku. Widoczne było także zmatowienie, jak i zmniejszenie niedoskonałości przy częstszym stosowaniu.



13) Maska w płachcie A'pieu Strawberry Milk

Przygoda z tą maską przeszła bez większego echa. Naturalnie skusiła mnie tutaj piękna szata graficzna i opakowanie, które wręcz krzyczało „Weź mnie!”. W saszetce znajdowała się jedna płachta nasączona esencją o zapachu mleka truskawkowego. Sama płachta miała jak dla mnie za dużo materiału i nie była dobrze dopasowana do twarzy. Po ściągnięciu pozostało sporo esencji, która jednak szybko się wchłonęła. Ogólny efekt mogę ocenić na dobry, lecz nie rewelacyjny. Taki sam jaki osiągnąć można produktami z niższej półki cenowej.



14) Maska nawilżająca Balea Feuchtigkeitsmaske x 2 szt.

Z gamy masek marki Balea używałam już wiele rodzajów, lecz z wersją nawilżającą miałam chyba do czynienia po raz pierwszy. W listopadzie zużyłam dwie saszetki tej klasycznej maski. Miała ona typową białą barwę i kremową konsystencję. Była bardzo łatwa w nałożeniu. W opakowaniu było jej tyle, żeby pozostawić grubą warstwę produktu na twarzy i szyi. Co prawda dała ona lekkie nawilżenie, ale nie był to wyjątkowy efekt.



15) Głęboko oczyszczające plastry na nos Dermo pHarma +

Z Polski przywożę zawsze cały zapas tych plastrów, ponieważ sprawdzają się one u mnie najlepiej spośród produktów tego typu, jakie miałam szansę wypróbować (a było ich całkiem sporo). Należę do osób, które mają duży problem w tej kwestii i Ci, którzy się z tym zmagają wiedzą, że takie plastry nie są w stanie zlikwidować go całkowicie. Mimo to dają one widoczną poprawę i faktycznie usuwają zatkane pory.



16) Maskara Essence Lash Princess

To taki rodzaj maskary, na temat której ciężko jest się wypowiedzieć. Używałam jej jakiś czas i początek miała absolutnie beznadziejny. Potwornie sklejała rzęsy, które wyglądały bardzo niekorzystanie i ciężko. Po lekkim przyschnięciu zaczęłam ją jednak lubić i doceniłam sposób, w jaki podkreśla naturalny kształt rzęs. Często po nią sięgałam i tak było do czasu, gdy ponownie zaczęła sklejać rzęsy, a po kilkudziesięciu minutach osypywać się. Wtedy to zrezygnowanym z dalszego używania i pewnie nie powrócę do tego tuszu.



17) Puder matujący Catrice All Matt Plus

To puder, który towarzyszy mi na co dzień. Jest moim ulubionym spośród pudrów matujących.

18) Woda perfumowana Tesori di Oriente Muschio Bianco

Z tym zapachem spotkałam się po raz pierwszy u mojej szefowej, która jest jego wielbicielką i nie ukrywam, że zaraziła mnie tą miłością. W użyciu jest u mnie również dezodorant tego samego rodzaju. Muschio Blanco ma bardzo intensywny, piżmowy zapach, który niesie za sobą nutkę egzotyki i kusicielstwa. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, więc po prostu zachęcam Was, byście przekonały się na własnym nosie.



19) Antyperspirant w sprayu Nivea Men Silver Protect

Standardowe zużycie mojego męża.

20) Pasta do zębów Elmex



-> Próbki: serum Castanea Arcadia i krem Wild Rose marki Korres



-> Suplementy diety: Witamina C z cynkiem



Jak widać listopad spowodował u mnie pozbycie się wielu opakowań, które niekiedy nie były zupełnie puste. Przy okazji zobaczyć mogłyście buble, które zalegały na mojej szafce. Po pozbyciu się takiej ilości kosmetyków w mojej pielęgnacji pojawiły się naturalnie nowości. Wystawione zostały dwa żele pod prysznic: dla mnie marka Fa o zapachu frezji i lotosu, mój mąż zużyje produkt od I am. Wśród szamponów w zapasach pozostały mi jedynie kosmetyki Pharmaceris, więc to właśnie ich w najbliższym czasie będę używać. Do pielęgnacji włosów stosować zamierzam maskę Fructis. Pozostała mi również jeszcze jedna ampułka z Pantene Pro-V. Na ciało nakładam obecnie lotion z Bebe Young Care. Nowy żel do higieny intymnej pochodzi ponownie od AA Intymna, a krem pod oczy wymieniłam na markę Naturaline. Jeśli jednak interesuje Was dokładna lista produktów, których obecnie używam i jak prezentuje się mój plan pielęgnacyjny na zimę, to zachęcam do odwiedzin bloga, bo już niedługo kolejna aktualizacja.

Czy znacie te kosmetyki?

28 komentarzy:

  1. O kochana dobrze Ci idzie z tymi zapasami, u mnie nadal leza niektore miniaturki z poprzedniego kalendarza adwentowego hihihi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja własnie postanowiłam się wziąć za wszystkie "leżajki".

      Usuń
  2. Również uwielbiam te plastry na nos :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Balsam do ciała mnie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też bardzo się staram nie kupować i używać regularnie wszystkich produktów, które już pootwierałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kallos Milk moje włosy bardzo, ale to bardzo lubiły! ale za to tą kurecję Marion szło o kant dupy obić ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rituals mnie bardzo zaciekawił :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja maski Kallosa wciąż lubię i tę z proteinami mleka właśnie mam i u mnie sprawdza się dobrze. Olejek z Marion też używałam z chęcią, choć przyznam, że jednak wolę te maleństwa z Biedronki. A te perfumy z Tesori d'Oriente są na mojej liście do przetestowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z Twojego denka znam tylko żel LPM, bardzo lubię tę markę i ten zapach też przypadł mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam się, że jak mam maskę do włosów albo odżywkę, która nie spełnia moich oczekiwań, nie wyrzucam jej tylko używam jako... piankę do golenia - na nogach sprawdza się idealnie:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym tylko nie miala miliona pianek to bym wykorzystala Twoja podpowiedz ;)

      Usuń
  10. Dotychczas spotykałam się wyłącznie z pozytywnymi opiniami o maskach Kallos. Dobrze wiedzieć, że nie wszyscy są zachwyceni. Ja ostatnio używam zamiennie dwóch masek, które sprawdzają się idealnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie odnosze wrazenie, ze jestem jedyna osoba na swiecie :P

      Usuń
  11. Znam Kallosa, nigdy nie umiem zużyć go do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Popatrz, a u mnie maska Kallos Milk sprawdziła się wyśmienicie - włosy są idealnie dociążone i niesamowicie błyszczą :D Ale tak czy siak nie zużyłabym takiej ilości :D

    OdpowiedzUsuń
  13. OOo trochę się tego nazbierało kochana :D
    Bardzo dobrze, że nikomu nie mydlisz oczu, tylko jesteś szczera co do produktów, to się ceni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrazam sobie nie byc szczera we wpisach. Klamstwo predzej czy pozniej wyjdzie na wierzch :)

      Usuń
  14. Nie miałam tej serii z TBS, ale wąchnęłam będąc w sklepie i tak właśnie myślałam, że n a dłuższą metę ten zapach może być męczący <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jabłkowy H&S jest najlepszy <3 u mnie używa go chłopak i nie mogę się nadziwić jak długo czuć jego zapach :) a ampułkę Pantene uwielbiam! I kupiłam ją, zdaje się, za Twoją rekomendacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O prosze! :) Milo wiedziec, ze odnalazlas fajny produkt, a ja mialam w tym udzial :D

      Usuń
  16. Spore denko:) Nie znam żadnego z tych produktów, zapachy Rituals pomimo, że mi się podobają są dla mnie za intensywne:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, niektore moga przytaczac. Ja na poczatek zawsze polecam wyprobowac Sakure, bo jeszcze nie spotkalam osoby, ktorej by nie pasowal ten zapach.

      Usuń
  17. z tą odżywką Kallos Milk miałam to samo - po prostu nie ten typ włosów. Bo u osób, które z niej korzystały z mojego otoczenia- same pozytywne efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No nic nie miałam.. Jednak Kallos mnie ciekawi, miałam wersję bananową i dla moich włosów była super :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...