W
marcu jak w garncu – mówi znane przysłowie. Idealnie w ten sposób
opisać mogę ten miniony miesiąc. I to nie tylko pod względem
pogody, która panowała w moim regionie. Przez pierwszą połowę
marca nie dało się wręcz wyjść z domu. Problemem były zarówno
ulewy trwające przez całą dobę, jak i silne wiatry. Końcówka
miesiąca przyniosła z kolei prawdziwie wiosenne temperatury i
pozytywne nastawienie do życia. Pod tym ostatnim kątem marzec był
także zróżnicowany. Mój nastrój zmieniał się podobnie jak
pogoda za oknem. W końcu jednak weszła we mnie taka energia, dzięki
której mogłam góry przenosić.
Miesiąc
na blogu był dość tradycyjny. Ponownie udało mi się opublikować
9 wpisów, co było niemałym wyczynem. W marcu moim zdecydowanym
przeciwnikiem był czas. Najchętniej przeglądanym postem,
przygotowanym przeze mnie w ciągu ostatnich 30 dni, był przepis na
makowy kwiat, który wygląda niezwykle pięknie (LINK). W ogólnej
statystyce czytelnicy powracali często do wcześniejszych wpisów,
wśród nich znalazło się 10 miejsc, które należy zobaczyć w
Szwajcarii (LINK). Ten post nawet mnie zainspirował do poczynienia
pewnych kroków i myślę, że w tym roku będę mogła się
pochwalić moimi poczynaniami. Oczywiście zmuszona byłam do
przejścia z profilu Google+ na tradycyjne konto Bloggera i z
niepokojem spoglądam w stronę pierwszego z nich i konsekwencji
zamknięcia tej opcji.
W
ostatnim czasie jestem częstym gościem miasteczka Baden, które ma
bardzo ładną starówkę. Po załatwieniu naglących spraw znalazłam
czas na spacer w tak uroczej okolicy.
Brak
czasu odbija się w moim życiu w różnych aspektach. Jednym z nich
jest na pewno czytanie. Zdecydowanie rzadko sięgam w kierunku
książek. Rozpoczęłam lekturkę wspomnień szoferki arabskiej
rodziny królewskiej. Jej czytanie idzie mi jednak dość opornie.
Chyba oczekiwałam czegoś innego.
Jedną
z moich ulubionych wersji ciasta z jabłkami jest jabłecznik sypany.
Szybki w wykonaniu i mało skomplikowany, a pyszny. Nie mając jednak
jabłek w kuchni, a widząc ukryte w szafce gruszki w syropie,
postanowiłam podmienić ten główny składnik. Tym samym powstał
sypany … grusznik (?).
Kinowe
detale: stojące M&M'sy z przekąskami przed wejściem na salę.
Od
początku roku w mojej pielęgnacji pojawiają się kosmetyki marki
Kiehl's, która testuję. Na zdjęciu pojawiło się kilka produktów,
które już wykorzystałam. Wiem, że wiele z Was czeka na ich test
na blogu. Mogę obiecać, że w kwietniu pojawi się na 100%!
Co
może bardziej poprawić humor niż domowe drożdżoweczki? W
Szwajcarii zdecydowanie brakuję mi wyboru w tej kategorii, dlatego w
wolnej chwili przygotowuję je samodzielnie. Drożdżowe bułeczki w
mojej wersji zawierały budyń śmietankowy (także przygotowany
własnoręcznie) i odrobinę dżemu z kruszonką. Na zdjęciu widzicie
wersję z dżemem morelowym. Drożdżówki z dżemem malinowym nie
przetrwały 15 minut.
Projekt
Denko z lutego było najmniejszym w historii zamieszczania tego typu
wpisów na blogu – LINK.
Wakacyjne
wspomnienia: uroczy zakątek w pobliżu portu przy Jeziorze Zuryskim.
Środek największej metropolii w Szwajcarii, który napawa spokojem
i harmonią.
Ciekawym
pomysłem na danie obiadowe jest faszerowana papryka. W środku
znalazł się ryż, mięso mielone, pieczarki oraz ser. Kompletne
danie w małym formacie.
Wygrzebany
widoczek z Neuchatel. Wspomnienia sprzed roku.
Brak
czasu – z tym głównie kojarzyć będzie mi się marzec!
Świeże
pieczywko to podstawa w mojej kuchni. W końcu odkryłam przepis na
idealne kajzerki, które same w sobie smakują nieziemsko.
Absolutnym
zaskoczeniem była dla mnie paczuszka od Vichy, która zawierała
najnowszy produkt z serii Normaderm. Należę do klubu tej marki,
stąd zaproszenie do testu. Od wielu miesięcy nie otrzymałam
żadnego kosmetyku, a moja podstawowa pielęgnacja opierała się o
sprawdzone produkty. Tym bardziej cieszyłam się z zobaczenia
nowości Vichy i z chęcią będę jej używać.
Lindtowe
cukierki to ten rodzaj słodkości, który mogłabym jeść na
okrągło. Gdybym miała wybrać jedną słodycz, po którą miałabym
sięgać w ciągu całego mojego życia, to bez wątpienia
wskazałabym je.
Marzec
w końcu przyniósł prawdziwie wiosenną aurę i mogłam podziwiać
piękne kolory na niebie podczas zachodu słońca.
A
co powiecie na jabłkowy chlebek z cynamonem? Dla mnie była to
kolejna nietypowa potrawa, która trafiła na stół. Oryginalny smak
i wygląd.
W
marcu dopadło mnie również pierwsze przeziębienie w tym roku.
Całe szczęście jednak wszystkie objawy minęły po dwóch dniach,
a we mnie wstąpiła nowa energia i pozytywny nastawienie.
Uwielbiam
przemycać szwajcarskie smaki na mój Instagram. Tym razem była to
słodka przekąska o nazwie Ragusa w wersji karmelowej Blond. Pycha!
A
jak przebiegał Wasz marzec?
Szkoda, że masz mało czasu na czytanie. Oby kwiecień był pod tym względem lepszy.
OdpowiedzUsuńTe m%msowe stoliki są boskie.
OdpowiedzUsuńM&Msy najlepsze 😀😍
OdpowiedzUsuńNiektóre z tych zdjęć jest naprawdę mega :)
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Nowy post -> WWW.KARYN.PL
Świetny wpis :)
OdpowiedzUsuńPieknie Ci zlecial marzec, a jablecznik sypany narobil mi ochoty na slodycz :D
OdpowiedzUsuńI jak chlebek? Jeszcze pojawi się u Ciebie na stole? :)
OdpowiedzUsuńTak, jest godny wykonania :)
UsuńMuszę w końcu spróbować upiec sama bułeczki - zarówno te zwykłe jak i słodkie :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis ;)
OdpowiedzUsuńU Ciebie zawsze tyle pyszności, oh jak cudownie! ;)
OdpowiedzUsuńRównież czekam na recenzje kosmetyków Kiehl's !
Będzie kochana, tylko muszę trochę spiąć poślady :D
UsuńBardzo lubię te Twoje wpisy :) fajnie opowiadasz co się działo u Ciebie. W Norwegii też marzec był nie fajny na początku miesiąca potem było już jąatem a na koniec spadło jeszcze pół metra śniegu :)
OdpowiedzUsuńhttp://myinaszepodroze.pl
No to mamy podobne wspomnienia z marca :D
UsuńSporo pyszności. Zachciało mi się spróbować takiego grusznika :)
OdpowiedzUsuńświetny ten mix!;D
OdpowiedzUsuńTeż piekę własne buleczki ☺
OdpowiedzUsuńMiasteczko Baden ma wspaniały klimat :) Widzę, że z Ciebie wspaniała kucharka :D Aż ślinka cieknie, jak się patrzy na te wypieki :D
OdpowiedzUsuńAle pyszne wypieki
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia
OdpowiedzUsuń