wtorek, 30 kwietnia 2019

Testownia #24 - Wielki test kosmetykow Kiehl's

Widząc ten wpis, części z Was nasunie się pewnie myśl: „W końcu!”. Chyba żadnego tematycznego postu nie obiecywałam od tak dawna. Co chwilę jednak coś stawało mi na drodze. Mało co nawet w kwietniu nie odbyłaby się jego premiera. Ten miesiąc był wyjątkowo skrajny w moim odczuciu: z jednej strony absolutny wypoczynek, z drugiej ilość pracy, która była wręcz przytłaczająca. Udało mi się jednak wygrzebać odrobinę wolnego czasu (kosztem sprzątania:P) i opisać Wam moje przeżycia z marką Kiehl's. W tym roku po raz pierwszy miałam do czynienia z jej produktami, które trafiły w moje ręce za sprawą kalendarza adwentowego. W dzisiejszym wpisie chciałabym nie tylko opisać kosmetyki i ich działanie, ale także ocenić sam kalendarz.

Zapraszam na wielki test kosmetyków marki Kiehl's!

Ultra Facial Cleanser

Post ten zacznę dość ostro, albowiem wspomnieć muszę o jednym z pierwszych używanych kosmetyków. Tubka zawierała 30 ml rzadkiego żelu do mycia twarzy. Według zapewnień producenta produkt ten przeznaczony jest to wszystkich rodzajów cery i jest łagodny w działaniu. Ma nie tylko czyścić skórę, ale także usuwać makijaż, nie przesuszając cery i likwidować nadmiar sebum. Jak było w rzeczywistości? Jak można z łatwością zauważyć tubka jest prawie pełna i nie jest to złudne wrażenie. Bardzo szybko zakończyłam przygodę z tym kosmetykiem, bo już po dwóch użyciach (rano-wieczór) zauważyłam okropną wysypkę na całej twarzy i żuchwie, czyli tam gdzie moja skóra miała z nim kontakt. Zmiany te przypominały ostry trądzik. Twarz pokryta była czerwonymi krostkami, które swędziały i piekły. Niestety nie obyło się bez ingerencji lekarza, a dochodzenie do siebie zajęło mi około dwóch tygodni.




























Calendula Herbal-Extract Toner

Pełna obaw zaczęłam zatem używać tonik w małej buteleczce (40 ml). Produkt ten zawiera w składzie ekstrakt z nagietku lekarskiego i jest bezalkoholowy, co już na wstępie bardzo mi odpowiadało. Sam tonik miał ziołowy i bardzo charakterystyczny zapach, do którego musiałam się jakiś czas przyzwyczajać. Dało się w nim wyczuć nutkę zimnej herbaty. Wnętrze butelki dostosowane jest do potrzeb skóry normalnej i tłustej, co z powodzeniem mogę potwierdzić. Dobrze zbierał nadmiar nagromadzonego przez dzień sebum i łagodził twarz. Wyglądała ona na bardziej wypoczętą i odprężoną. Po dłuższym stosowaniu zauważyłam pozytywną różnicę w jej ogólnym wyglądzie. W tym przypadku mogę wybaczyć umieszczenie w kalendarzu małej butelki, bo była ona bardzo wydajna i starczyła mi na długi czas. Nie obędzie się jednak bez zarzutów. W butelce oprócz samego kosmetyku znalazły się także części rośliny (?), które przypominały herbaciane fusy czy inne farfocle i powodowały u mnie niemałe obrzydzenie, gdy wydostawały się na wacik.




























Amino Acid Shampoo i Conditioner

Wspólnie używałam duetu do włosów: szamponu oraz odżywki, które skrywały butelki o pojemności 65 ml. Oczyszczający i wygładzający szampon oraz odżywka do włosów, którą można używać codziennie, sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. Oba kosmetyki miały obłędny kokosowy zapach, który utrzymywał się długo na włosach (czułam go nawet na drugi dzień). W składzie dopatrzeć można było się olejku kokosowego oraz jojoba. Oba produkty nie obciążały włosów. Dawały im z kolei maksymalne wygładzenie, które wyczuwalne było już po użyciu samego szamponu. Po umyciu włosy były dobrze oczyszczone, świeże i przyjemnie miękkie w dotyku. Dawno nie uzyskałam takiego efektu. Mogę o nich wyrazić się w samych superlatywach, naturalnie o ile moją opinię można uznać za obiektywną po trzech użyciach, bo na tyle starczyła mi ilość zawarta w tych buteleczkach.

Koncentraty do twarzy na dzień i na noc:
Daily Reviving Concentrate i Midnight Recovery Concentrate

Z ogromnym rozczarowaniem wyciągnęłam te produkty z kalendarza. Tak małe próbki wręcz zraniły moje serce. Zwlekałam również z ich użyciem, bo nie wierzyłam, że byłabym w stanie wydać opinię po jednorazowej aplikacji. Zaczęłam od koncentratu na noc, który należy do bestsellerów marki. Oleista konsystencja kosmetyków nie należy do moich ulubionych, ale nałożyłam warstwę na twarz i położyłam się spać. Gdy wstałam, wręcz nie wierzyłam w to, co widzę. Moja twarz chyba nigdy nie wyglądała tak dobrze. Nie było na niej śladu niedoskonałości, zaczerwienienia, nawet drobnych zmarszczek. Zupełnie jak gdyby ktoś podmienił mi twarz w ciągu nocy. W opisie produktu przeczytać można, że koncentrat ten ma za zadanie zregenerować i odnowić skórę w ciągu nocy i tego właśnie doświadczyłam. Jest to produkt, który byłabym najchętniej skłonna kupić.






























Po sukcesie pierwszego koncentratu sięgnęłam po następny, tym razem na dzień. Jego działanie również zaliczyć można do udanych, jednak nie dorównał swojemu poprzednikowi. Poza tym oleista substancja na mojej twarzy w ciągu dnia nie do końca mnie przekonała. Pomijając ten szczegół, nie można mu niczego zarzucić. Miał on również bardzo ładny zapach. Obie próbki starczyły mi na trzykrotne użycie każdego z kosmetyków.

Lip Balm

O ile dobrze pamiętam był to pierwszy kosmetyk, który wyciągnęłam z kalendarza adwentowego. Czy kręciłam na niego nosem? Tak, bo mam całe mnóstwo produktów tego typu, które i tak przez większą część roku nie są mi potrzebne. No ale akurat mieliśmy zimę, więc ten „gorszy czas” dla ust i postanowiłam od razu go przetestować. Produkt zamknięty był w tubce o pojemności 15 ml, ale jak na balsam do ust jest to wystarczająca gramatura (produkt pełnowymiarowy). W konsystencji przypominał on wazelinę i podobnie zachowywał się na ustach. Efekt? Był, nawet natychmiastowy. Zaraz po nałożeniu czułam miękkość na ustach, suche skórki otrzymały nawilżenie. Tylko co z tego, jeśli efekt utrzymał się maksymalnie 15 minut i na nowo trzeba było użyć tego kosmetyku. Biorąc pod uwagę cenę (45 zł), wolę kupić klasyczny Carmex, którego jedno naniesienie na usta starcza mi na cały dzień.


























Ultimate Strength Hand Salve

Jak głosi nazwa tego kosmetyku, jest to balsam do ekstremalnie suchych dłoni. Jego pojemność (75 ml) jest dostępna w sprzedaży w cenie 65 zł, a tym samym jest to nieliczny produkt z kalendarza, który nie starczył mi na jeden raz. Krem ten nadal jest u mnie w użyciu, lecz głównie dlatego, że nie lubię wyrzucać pełnych opakowań. Konsystencję produktu opisałabym jako połączenie kremu z lekkim musem. Balsam wchłania się całkiem szybko w dłonie, jednak jego główną wadą jest zapach. Wiem, że kosmetyki tej marki mają specyficzne nuty zapachowe. Niektórzy porównują je z lekarstwami. Dla mnie jest to po prostu wyczuwalny w prawie wszystkich kosmetykach alkohol. Dokładnie tak samo jest w tym przypadku. Jeśli chodzi o sam efekt, to można go śmiało porównać z wcześniej opisywanym balsamem do ust. Rezultat jest widoczny szybko po aplikacji: dłonie są miękkie, nawilżone, znikają suche skórki, lecz utrzymuje się on kilkanaście minut i ponownie trzeba sięgnąć po kosmetyk. Ważne jest to, że moje dłonie wcale nie są „ekstremalnie suche”, wręcz przeciwnie praktycznie nie miewam okresów ich przesuszenia. Nie wyobrażam sobie zatem, jak sprawdziłby się u osób z problemami w tej kwestii.

Creme de Corps

Pora na kolejne rozczarowanie. Krem do ciała wywołał mój absolutny sprzeciw. Nawet 30 ml nie zostało przeze mnie zużyte. Po pierwsze kosmetyk zabija swym zapachem, który jest połączeniem alkoholu z czymś totalnie nieprzyjemnym. Po wysmarowaniu nim ciała weszłam do pokoju, a mój mąż spytał mnie, czy coś piłam (true story!). Poza tym bardzo wolno się wchłaniał i nie widziałam większego efektu, więc ten jeden raz wystarczył mi na wyrobienie sobie zdania, że nie mam ochoty więcej sięgać po ten produkt.

 Ultra Facial Cream i Super Multi- Corrective Cream

To kolejny zestaw, który wszedł w użycie w podobnym czasie. Krem na dzień (w białym słoiczku) miał lekko żelową konsystencję i był prawie bezbarwny. Natychmiast się wchłaniał i nie rolował pod makijażem. Twarz była poprawnie nawilżona i wypielęgnowana, ale bez rewelacji. Nie myślcie sobie, że narzekam tylko dla samego narzekania, bo przecież niby wszystko ok, ale jednak nie. W moim odczuciu jednak, jeśli kosmetyk kosztuje 225 zł, nie powinien pozostawiać identycznych skutków, jak zwykły niskopółkowy krem. Dla mnie to przykład średniaka, działającego w porządku, ale nadal średniaka.



O wiele lepszą opinię wydać mogę produktowi do pielęgnacji na noc, który w składzie zawiera charakterystyczny w zapachu jaśmin. Kremowa konsystencja dobrze rozprowadzała się po twarzy i pozostawiała warstwę, która schodziła w środku nocy. Po kilku użyciach zauważyłam poprawę w napięciu skóry. Była ona przyjemniejsza w dotyku, miękka i odżywiona. Po nocy ponownie zaobserwować można było pozytywne efekty.

Clearly Corrective Brightening and Smoothing Moisture Treatment

Przyznajcie, że czytając tę nazwę, nie za bardzo można się zorientować, o co chodzi. Mi zupełnie nic ona nie mówiła. W słoiczku (7 ml) znalazł się krem w formie zbliżonej do żelu, który w domyśle trafiał na moją twarz. Szczerze mówiąc, po zużyciu produktu nie zauważyłam kompletnie żadnych efektów, więc zainteresowałam się co w ogóle miał on robić. Górnolotne słowa opisywały przywracanie naturalnego kolorytu skóry (najwidoczniej mój był już naturalny). Cała przydługa lista korzyści, które mają płynąć z działania tego kosmetyku zderzyła się brutalnie z moim niezauważeniem ani jednego z nich.

Hydro-Plumping Re-Texturizing Serum Concentrate
Powerful-Strenght Line-Reducing Concentrate
Clearly Corrective Dark Spot Solution

Na kolejnym zdjęciu wśród małych próbek dostrzec można trzy sera do twarzy. Pierwsze co rzuca się w oczy, to bezsensowne nazwy, których już dłuższych wymyślić się nie dało. Pozwolę wypowiedzieć się jednorazowo o wszystkich produktach tego rodzaju. Próbki zawierające 4 ml (w porywach 5) kosmetyku, którego działanie widać najczęściej po dłuższym okresie stosowania jest dla mnie co najmniej bez sensu. Z tego względu nie jestem w stanie powiedzieć o nich nic więcej, jak tylko opisać właściwości fizyczne, a przecież nie to jest w kosmetykach najważniejsze. Podsumowując: po zużyciu wszystkich próbek nie zauważyłam żadnych efektów, lecz nie musi to być wina samych produktów.

Midnight Recovery Eye

Krem pod oczy na noc pomimo małej tubki jest nadal w użyciu. Sięgam po niego co jakiś czas i nie zauważyłam żadnych negatywów. Sam kosmetyk jest dość gesty, ale łatwo wklepuje się w okolice pod oczami i dobrze wchłania się. Produktów tego typu z reguły używam profilaktycznie. Jakiekolwiek problemy w tej okolicy mnie jeszcze nie dotyczą, więc nie mogę wypowiedzieć się dokładniej o działaniu.

Calendula & Aloe Soothing Hydration Masque
Turmeric & Cranberry Seed Energizing Radiance Masque

Maski okazały się być najgorszym punktem marki Kiehl's i nawet mnie to zaskoczyło. Jako pierwszej używałam maski pomarańczowej, która zawierała wyciąg z kurkumy i nasiona żurawiny. W saszetce odkryłam treściwą konsystencję o żółtej barwie, która zawierała dodatkowo drobinki. Po nałożeniu jej na twarz czułam duży chłód, jak gdybym nagle wyszła na mróz. W trakcie noszenia zastygała i niestety szczypała. Po ściągnięciu maski moja twarz była nieprzyjemnie ściągnięta, a nawet lekko podrażniona. W dodatku przy nosie pojawiło się mnóstwo suchych skórek.




Druga maska zawierała ekstrakt z płatków nagietka i aloes, co zresztą było wyczuwalne w zapachu. Jej konsystencja była nieco inna: bardziej przyrównać mogłabym ją do galaretki. Pomimo tej samej pojemności ledwo starczyło mi jej na pokrycie całej twarzy. Jednak nie ma co narzekać, bo po kilku minutach zebrałam całą listę jej wad. Jakiś czas po nałożeniu czułam, jak maska zaczyna drażnić mi twarz, w dodatku szczypała mnie mocno w oczy. Bez wahania zmyłam ją szybko i niestety potwierdziły się moje przypuszczenia. Cera była mocno podrażniona, wrażliwa na dotyk i miejscami szczypała.

Facial Fuel, Age Defender Power Serum, Body Scrub Soap

Zamieszczenie w kalendarzu adwentowym skierowanym głównie do kobiet produktów męskich było w moim odczuciu fatalnym pomysłem. Szczerze mówiąc czułam się rozczarowana, wyciągając kolejne opakowanie z kosmetykiem o męskim zapachu. Przez głowę przeszła mi myśl: „A co jeśli nie miałabym męża ani innego mężczyzny w rodzinie? Komu miałabym to sprezentować?”. Ba! Nawet obecność męża nie sprzyja zużyciu tych produktów, bo mój mąż jest antykosmetyczny i nie mogę się doprosić. A już wyduszenie z niego opinii? Można zapomnieć. Takim sposobem aż 3 z 24 kosmetyków okazały się być bezużyteczne.




























Próbka serum nie została w ogóle otwarta. Krem został użyty kilkukrotnie pod groźbą niezjedzenia obiadu, ale ciężko jest mi określić jego działanie. Jak to mój mąż stwierdził: „Nie zabił, więc ujdzie”. Jako tako w użyciu jest jedynie kostka mydła peelingującego. Produkt ten ma bardzo charakterystyczny męski zapach i widoczne drobinki. Chcąc uzyskać jakąś miarodajną opinię, sama użyłam go jednorazowo i muszę przyznać, że zdziera on naskórek do najgłębszej warstwy. Dla mnie był zdecydowanie za mocny, jednak faceci są gruboskórni to wiadomo nie od dziś.

Creamy Eye Treatment, Rare Earth Deep Pore Cleansing Masque
Midnight Recovery Botanical Cleansing Oil

Do zużycia pozostały mi jeszcze trzy produkty, których nawet nie otworzyłam. Wśród nich jeden z najbardziej znanych kosmetyków tej marki, jakim jest krem pod oczy. Czy nie ciągnie mnie, by ich spróbować? Po tak wielu niewypałach nie mam absolutnej ochoty. Głównym powodem jest jednak to, że mam otwarte kremy pod oczy i maski oczyszczające, a nie lubię otwierać wielu produktów tego samego rodzaju, bo wiem, że prędzej czy później będę musiała je wyrzucić z powodu przeterminowania. W próbkach zawieruszył się także olejek do twarzy, o którym po prostu zapomniałam.































Przed kupieniem kalendarza adwentowego nie miałam żadnego kontaktu z marką Kiehl's. Naturalnie wiele słyszałam o ich kosmetykach, ale nie miałam chęci eksperymentowania z ich produktami, głównie za sprawą wysokich cen. Stąd też idealnym wyjściem było zakupienie kalendarza, dzięki któremu mogłam poznać przekrój kosmetyków, a tym samym całą markę. Z pewnością Kiehl's posiada w ofercie jakieś dobre produkty. Najbardziej zadowolona byłam z szamponu i odżywki, koncentratu do twarzy na noc (żałowałam, że to tylko próbka) oraz kremu z jaśminem. Wśród testowanych produktów znalazły się jednak opakowania, których zawartość spowodowała u mnie ogromne problemy i nie chcę nawet o nich myśleć. Część kosmetyków przeszła również bez echa, a ich cena wywołała u mnie wręcz atak śmiechu politowania: zupełnie nieadekwatna do działania. Kupując kosmetyki Kiehl's trzeba mieć świadomość ich paskudnych zapachów i tego, że po użyciu nie będzie można pokazać się publicznie, bo zostanie się oskarżonym o spożycie pewnej substancji. Moja twarz jest wrażliwa na alkohol w kosmetykach i gdybym wiedziała, że praktycznie wszystkie produkty tej marki go posiadają, nie zdecydowałabym się na kupno kalendarza.

Co do samego kalendarza i mojej opinii o nim: niestety nie byłam z niego zadowolona i osobiście bym go nie poleciła. Tak jak wspomniałam chodziło mi o poznanie marki, z którą wcześniej nie miałam do czynienia, lecz z pomocą próbek jest to raczej trudne. Poza tym na kalendarz wydałam 89 fr, a podobny efekt uzyskałabym, idąc do drogerii i prosząc o próbki konkretnych kosmetyków. Jak na markę, która tak bardzo się ceni, wygląda mi to na zwykłe zdzierstwo (polecam zobaczyć wpis poświęcony marce Rituals, która miała podobny początek, a efekt zupełnie inny. Swoją drogą do dziś wracam do ich kosmetyków - LINK). Nie będę już przytaczać przykrego tematu męskich produktów. Ten kalendarz zniechęcił mnie do kontaktu z marką, a wiedząc ze na 70% mogłabym trafić na okropny produkt i zapłacić za niego pełną cenę, wolę nie zbliżać się do ich półek.

Znacie produkty marki Kiehl's? Jak się u Was sprawdziły?

13 komentarzy:

  1. Z tą marką nie miałam jeszcze styczności, ale sporo dobrego o niej czytałam. Szkoda, że u Ciebie nie wykazały się niczym szczególnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że ta marka średnio się u Ciebie sprawdziła.

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie...o nie...co za historia- też bym się już zraziła do marki po pierwszym kosmetyku! Współczuję i...będę tą firmę raczej omijać z daleka;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale nowosci kochana, tez musze zaczac poznawac ta marke :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten ich krem pod oczko Midnight lubiłam ale nigdy nie kupiłam dużej tubki, a serum wolę to na dzień, bo to na noc miało dla mnie dziwny zapach

    OdpowiedzUsuń
  6. Sporo się napracowałaś nad tym wpisem, że już nie wspomnę o niemiłych przeżyciach z tymi produktami :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie słyszałam. Nigdy nie widziałam. Nie znałam. Sporo pracy włożyłaś w ten wpis - wszystko dokładnie opisałaś i byłaś przy tym szczera a to najważniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz częściej słyszę o tej marce 😊 niestety nie miałam okazji stosować w swojej pielęgnacji

    OdpowiedzUsuń
  9. Totalnie marki nie znam ale te koncentraty strasznie mnie zaintrygowały :)

    Udanej majówki buziaki:*
    Nowy post -> WWW>KARYN.PL

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieznana mi marka i nie wiem czy bym chciała ja wypróbować po Towoch przeżyciach :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Markę znam tylko ze słyszenia i już sama zawartość kalendarza by mnie odrzuciła od tej marki. Szkoda, że nie wykorzystali dobrze najlepszej formy na przekonanie do siebie klienta - właśnie poprzez taki kalendarz można dobrze poznać markę i do niej wracać. Po Twoich przeżyciach w ogóle Ci się nie dziwię, że nie masz ochoty do niej wracać. Ja sama jestem odrzucona, a tylko przeczytałam ten wpis, nie musiałam się męczyć z doprowadzeniem skóry do normalnego stanu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie słyszałam o tej marce :) Nie testowałam więc produktów, ale może to i lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Często słyszę o tej marce na youtube. Sama jednak nie miałam okazji jeszcze testować tych kosmetyków. Miłego dnia! 😊

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...