sobota, 6 kwietnia 2019

Projekt Denko - marzec 2019: Czas zatroszczyć się o włosy.

Po skromniutkim lutowym Denku pora na powrót do standardowego rozmiaru mojej torby ze zużyciami. Wśród nich znalazło się sporo produktów do włosów. Produkty, których używałam bardzo długo, sięgnęły w końcu dna. W moją pielęgnację mogła zatem wkroczyć wiosna. Mam nadzieję, że z przyjemnością zapoznacie się z moją opinią o poniższych kosmetykach.



Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!

1) Żel pod prysznic Fa Fuji Dream

Nigdy wcześniej nie pałałam jakąś nadmierną sympatią do marki Fa i jej żelów pod prysznic. Jednak od jakiegoś czasu często pojawiają się one w mojej łazience. Kolejną butelką, po która sięgnęłam, jest seria Fuji Dream. To opakowanie przywodzące na myśl lato zawiera produkt o zapachu arbuza i ylang ylang, który pachniał bardzo przyjemnie. W działaniu żele Fa również spełniają swoje zadanie. Dobrze się pienią i myją ciało, a przy tym są wystarczająco wydajne. Dla mnie same plusy.

Produkt nie zawiera olejów mineralnych i jest neutralny dla skóry.



2) Szampon normalizujący Pharmaceris H-Sebopurin

Jest to jeden z lepszych szamponów, po które sięgałam. Idealnie wpasowuje się on w potrzeby mojej skóry głowy. Przeznaczony jest także do włosów szybko przetłuszczających się. Kosmetyk miał dość specyficzny zapach, do którego można się jednak przyzwyczaić. Jego działanie było bardzo zadowalające. Dobrze domywał włosy i pozostawiał je na dłużej świeże. Skóra głowy była z jego pomocą poprawnie oczyszczona i nie powodował on łupieżu. Nie zmagałam się także z żadnymi podrażnieniami. Minusem może być dla kogoś jego wyższa cena, lecz przy tak dobrym działaniu warto się skusić.

Produkt hipoalergiczny. Nie zawiera SLS, SLES i parabenów.



3) Szampon przeciwłupieżowy Head&Shoulders

Po szampon Head&Shoulders sięgam od wielu, wielu lat. Jest to taki standard, który zawsze dobrze się sprawdza. Wiem, że nie wszyscy są zadowoleni z jego używania, więc trzeba po prostu wypróbować go na sobie i wyrobić własną opinię. Na moją skórę głowy działa on bardzo dobrze. Widocznie redukuje łupież i nie powoduje jego nawrotów. Przy tym włosy wyglądają na wypielęgnowane, nie są przesuszone. Wersję z cytryną uwielbiam za odświeżający zapach i odprężające uczycie podczas mycia. Na plus działa również fakt, że marka zaczęła produkować butelki nadające się do recyklingu.



4) Pianka zwiększająca objętość L'oreal Studioline Volum'Max

Przy tym produkcie powinnam wręcz wykrzyczał „w końcu!”. Ile to lat ta pianka spędziła na mojej łazienkowej szafce! I to wcale nie ze względu na to, że była zła. Wręcz przeciwnie. Uważam ją za wyjątkowo dobry kosmetyk, jednak opornie szło mi jej zużywanie. Stylizacja włosów to zdecydowanie nie mój konik. Przejdźmy jednak do samej pianki. Miała ona „fryzjerski” zapach, a butelka wzbogacona została w specjalny dozownik, który działał bez zarzutu. Wydobywał on kosmetyk w formie elastycznej, gęstej pianki, która już na dłoni powiększała się. Przy kontakcie z wilgotnymi włosami szybko się wchłaniała. Włosy stawały się po jej użyciu bardziej lekkie, uniesione od nasady. Idealnie powiększały swoją objętość. Jeśli ktoś lubi bawić się takimi kosmetykami, to serdecznie polecam.



5) Balsam regenerujący do włosów Seboradin

Balsam regenerujący od Seboradin nieco mnie zmęczył. Czekałam tylko aż się skończy. W rzeczywistości chciałam szampon tej marki, lecz został mi podarowany ten produkt. W założeniu jest to kosmetyk przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych. Być może dlatego nie widziałam na moich włosach żadnych efektów jego działania. Do tego sama butelka doprowadzała mnie do szaleństwa. Była twarda i z trudnością można było ją ścisnąć, by wydobyć produkt. Nakrętka również kiepsko się sprawdzała. Najczęściej pozbywam się jej zupełnie i wylewałam substancję prosto na rękę. Nie zdecydowałabym się na niego ponownie.



6) Mydło w płynie Yope Figowe

Również do mnie dotarła moda na te mydełka. Postanowiłam kupić jedno opakowanie na wypróbowanie. Miałam nadzieję uzyskać odpowiedź na pytanie, co takiego widzą w nim ludzie (powinnam napisać kobiety?), że tak je zachwalają. Ku nieuciesze mojego męża (cena za zwykłe mydło? Dość oporowa) wystawiłam je w łazience i zaczęłam używać. Faktem niezaprzeczalnym jest, że starczyło ono na bardzo długo. Używałam go jednak samotnie, gdyż mojemu mężowi zupełnie nie podpasowało. Zarówno zapach podpadający pod ziołowy, jak i konsystencja (jak on to stwierdził „śliska”) nie wzbudziły jego sympatii. Dla mnie był to dość zwyczajny produkt. Nie zauważyłam jakiś nadmiernych korzyści z jego używania, poza standardowym myciem. Nie zabijał też mocnych zapachów (np. ryby). Wysoka cena za pozbycie się ze składu określanych przez wszystkich „świństw”. Czy skuszę się ponownie? Nie wiem.

Produkt nie zawiera SLS, SLES, PEG, silikonów i parabenów.



7) Kremowe mydło w płynie Wel! Cherry Blossom

Inwestując w końcu w dozownik do mydła, skończyłam z kupowaniem osobnych butelek tego produktu i przeszłam na opakowania uzupełniające, co o wiele lepiej się u mnie sprawdza. Pierwsze półlitrowe mydło pochodziło od marki Wel! Dostępnej w znanym szwajcarskim markecie. Miało ono przyjemną, kremową konsystencję i spełniało poprawnie swoje działanie. Cieszyło również swoim kwiatowym zapachem (kwiat wiśni). W moim odczuciu mydło ma myć i ten produkt wykonał swoje działanie z nawiązką.



8) Maska w płachcie Berrisom Animal Mask Vitamin C + Arbutin

Ostatnio skusiłam się na zakup zestawu masek-zwierząt tej koreańskiej marki. Na pierwszy ogień poszła maseczka z wizerunkiem barana. Sama płachta nie była idealnie dopasowana do mojej twarzy, przez co częściowo pokrywała pewne miejsca, w innych odstawało sporo materiału. Całość nasączona była dość mocno esencją z witaminą C. Po ściągnięciu płachty widoczny był delikatny efekt odżywienia. Twarz była nieco jaśniejsza i wyglądała dobrze, lecz nie był to jakiś nadzwyczajny efekt. Po prostu poprawny produkt.



9) Maska na usta Sugu Beauty Hydrating Gel Lip Mask

Kolejną przygodę z koreańskim kosmetykiem zaliczyłam podczas kontaktu z maseczką na usta. Byłam niezwykle ciekawa tego specyfiku, bo nigdy jeszcze nie używałam takiej maski. Bardzo szybko zostałam jednak sprowadzona na Ziemię. Silikonowa nakładka nie trzymała się zupełnie ust. Nie dało się jej przykleić, więc musiałam trzymać ją obiema rękami, by w ogóle dotykała ust. Sam proces jej aplikacji był więc bardzo nieprzyjemny. Po jej ściągnięciu zniknęły suche skórki z ust, skóra wokół wyglądała na nawilżoną. Co jednak z tego, gdy po kilku minutach efekt powrócił do pierwotnego stanu sprzed użycia. Niestety w tym przypadku muszę odradzić jej zakup.



10) Gąbka do podkładu Beauty Fashion

Z góry przepraszam za pokazywanie brudnej gąbki, ale czy ktoś myje takie akcesoria przed wyrzuceniem? Szczerze wątpię. Wraz z kupieniem tej gąbki trafiłam na mojego ulubieńca w bardzo przyzwoitej cenie. Gąbeczka ta miała bardzo fajny kształt i uwielbiałam nakładać nią podkład. Węższa część idealnie nadawała się do rozprowadzania korektora i na okolice wokół oczu. Gąbka z łatwością napełniała się wodą i powiększała swoją objętość. Przy tym nie wpijała ani kropli podkładu. Nakładanie nią produktu było wręcz przyjemnością. Cena jak na produkt tego typu jest zadowalająca (7.90 fr). Pozbywam się jej z powodu standardowego zużycia, lecz już zaopatrzyłam się w kolejną.



11) Perfumy Pull&Bear Paris

Od czasu do czasu sięgam w stronę tych perfum, bo bardzo podoba mi się ich zapach, a przy tym są fajne do używania w torebce. Niestety firma ta popełniła straszny błąd, który absolutnie mnie do nich zraził. Jest nim sam flakon, który zyskał drewnianą nakrętkę (a przez to większą cenę). Niestety ta część zupełnie nie nadaje się do zamykania buteleczki i po kilku pociągnięciach przestaje ją domykać. Poprzednie opakowanie zbiłam właśnie przez złapanie za nakrętkę. Temu nic się nie stało, lecz niesmak związany z tą zmianą designu pozostał i nie wiem, czy chce mi się kupować produkt, na który muszę uważać bardziej niż na jajko kręcące się na stole.


-> Próbka perfum Trussardi


12) Maskara Covergirl Last Blash Volume

Po tę maskarę zdarza mi się często sięgać. Kolejne opakowanie zużyłam w dość szybkim tempie. Jeśli miałabym ją opisać, to daje ona bardzo naturalny rezultat. Nie oczekiwałabym po niej efektu sztucznych rzęs drag queen. W związku z tym, że nie należę do osób, które mocno się malują i nie oczekuję wyrazistego make-upu, dla mnie jest to efekt wystarczający. Lubię to naturalne wykończenie makijażu oka i chętnie powracam.



13-14) Płatki kosmetyczne Elkos Duo-Pads i Maxi-Pads



15) Pasta do zębów Elmex Sensitive Plus



16) Antyperspirant w sprayu Nivea Men Protect & Care

Mój mąż skusił się na użycie innego rodzaju antyperspirantu od Nivea, lecz nadal jest on wierny swojemu ulubieńcowi. W innych produktach zawsze znajdzie jakieś „ale”.

-> Suplementy diety: Skrzyp polny, Multiwitamina, Calcium + Vit. D



-> Próbka kremu Nivea Care



Marcowe Denko powróciło do swoich standardowych rozmiarów. Zużycie kilku kosmetyków doprowadziło do zmian w pielęgnacji. Żel pod prysznic z Fa zamieniłam na pierwszy z testowanych kosmetyków Elkos o zapachu mango i ananasa. Do mycia włosów służy mi obecnie szampon kofeinowy Alpecin. W kwestii ich pielęgnacji z kolei w ruch poszła maska Garniera z granatem oraz odżywka w sprayu Gliss Kur, która zadziwiająco dobrze się sprawdza. Tak jak wspominałam gąbeczkę wymieniłam na ten sam nowy produkt, a maskarę zamieniłam na znany kosmetyk Maybelline. Kwota wydana na kosmetyki w marcu wynosi 274, 83 zł.

17 komentarzy:

  1. Nie używałam żadnego kosmetyku z Twojego denka 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. My another blog is www.gulsahworld.com. I will be happy if you subscribe to my blog .Kisses

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam żadnego z tych produktów, zainteresował mnie jednak ten żel pod prysznic i chyba się na niego skuszę jak wykończę chociaż częściowo zapasy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj lubie ten szampon H&S zwlaszcza w cieple miesiace :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim włosom też by się przydala jakas bomba witaminowa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również ostatnio polubiłam żele od Fa. Niedawno testowałam ich żel z wodą kokosową. :) Dużo ciekawych nowości dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne zużycie. Kusi mnie ostatnio Fa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie również mydła Yope nie porwały ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sporo ciekawych kosmetyków ☺

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta maska w płachcie i na usta mnie zaciekawiła :)
    Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  11. H&S to u nas jest cały czas jak i kosmetyki Fa :) reszta też ciekawie się prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Znam tylko pastę do zebów Elmex :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...