Co
się tu nawyprawiało?! Tak skromnego w swej objętości Denka chyba
jeszcze ten blog nie widział. W trakcie lutego niewiele produktów
zakończyło swój żywot, a i w moje ręce nie trafił żaden bubel,
z którym koniecznie od razu chciałabym się rozstać. Przyznam
nawet szczerze, że zamiast zużyć kosmetycznych po głowie chodziły
mi raczej zapasy produktów spożywczych i wykorzystywanie resztek w
kreatywny sposób. To w ten temat ostatnio weszłam całą sobą. A
kto ma czas na nakładanie na siebie kosmetyków, gdy 3/4 czasu
spędza się w kuchni. A tak zupełnie na poważnie w styczniu i
lutym zaczęłam powoli wprowadzać do mojej pielęgnacji kosmetyki
Kiehl's, które pojawiły się u mnie wraz z kalendarzem adwentowym i
to głównie one wprowadziły pozostałe produkty w stan hibernacji.
Mimo wszystko zapraszam na przegląd skromnych zużyć z lutego.
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
Czy znacie te kosmetyki?
1) Woda
micelarna Bourjois Paris
Dobrze
już wiecie, że należę do wielbicielek nieistniejącego już na
rynku micela od Bourjois (w wersji fioletowej). Na osłodę mogłam
jednak zaopatrzyć się w wodę micelarną do usuwania makijażu
wodoodpornego. Co prawda, to nie to samo, lecz nie będę narzekać.
Ta wersja jest i tak lepsza niż większość produktów, których
używałam do tego celu. Niestety również tej przyjemności
postanowili mnie w Szwajcarii pozbawić, więc w tym przypadku także
będę musiała odliczać ze smutkiem kolejne butelki z zapasów.
Wracając jednak do samego produktu, to jest on idealny do szybkiego
i gruntownego demakijażu. Można go śmiało używać do
oczyszczania oczu. Podczas jego używania nie pojawiło się żadne
podrażnienie czy nieprzyjemne symptomy. Nie pozostawia on też
tłustego filmu. Jednym słowem w konsystencji przypomina on wodę, o
której istnieniu szybko się zapomina. Tak samo jak o makijażu na
twarzy.
2) Czarne
mydło Rituals The Ritual of Hammam
Był
to mój pierwszy kontakt z jakimkolwiek czarnym mydłem, który
zakończył się bardzo pozytywnie. Kosmetyk od Rituals był
wszechstronny w użyciu. Przynosił dobre efekty zarówno przy
stosowaniu na ciało, jak i twarz. Za jego sprawą skóra była
widocznie oczyszczona, lecz nie przesuszona. Używanie tego mydła w
połączeniu z rękawicą do peelingu dawało wyjątkowe rezultaty.
Moje ciało już dawno nie było tak gładkie i jędrne. Kosmetyk
miał dość gęstą, smolistą konsystencję i charakterystyczny
zapach, w którym głównie wyczuć można było silnie eukaliptus.
Efekt aromaterapii gwarantowany.
3) Mydło
w kostce Aile Olive
4) Krem
nawilżający w formie żelu Biotherm Skin Oxygen
Ten
krem towarzyszył mi przez cały rok i nadal nie zdążyłam zużyć
go w całości, mimo że używałam go bardzo systematycznie.
Sięgałam w jego stronę każdego wieczora. Czasem także rano. Krem
miał bardzo lekką, żelową konsystencję, która nadawała się do
nałożenia także pod makijaż. Kosmetyk pozostawiał na twarzy
przyjemny chłód i uczucie odświeżenia. Rozstaje się z nim ze
względu na przekroczoną datę ważności. Z ogromną chęcią
powróciłabym do tej serii. Więcej na temat produktów Biotherm
przeczytasz >>TUTAJ<<.
5) Olejek
do włosów Hask Argan Oil from Morocco
Niby
malutka fiolka, a starczyła mi na wiele użyć. Zawierała ona
olejek arganowy, który nakładałam na końcówki włosów. W teorii
tego kosmetyku używać można na suche i mokre włosy. W moim
przypadku jednak dodatkowe natłuszczanie suchych włosów daje
niezbyt fajne efekty, dlatego głównie stosowałam go na mokro.
Faktycznie włosy były po nim miększe i bardziej jedwabiste.
Sięgałam po niego w gorszych momentach, gdy moje włosy wyraźnie
potrzebowały pielęgnacji, a wtedy olejek był wręcz wypijany w
mig.
6) Kolagenowa
maseczka pod oczy
Jedyny
produkt w tym zestawieniu, który się u mnie totalnie nie sprawdził.
Opakowanie zawiera 30 kolagenowych płatków pod oczy, które powinny
idealnie wpływać na tę okolicę. Do ich stosowania podchodziłam
trzykrotnie i za każdym razem efekt był tak samo zły. Już kilka
sekund po nałożeniu skóra pod oczami zaczynała mnie piec,
swędzieć i palić. Czułam tak ogromny dyskomfort, że nie byłam w
stanie spędzić w tych płatkach ani chwili dłużej. Naturalnie
natychmiast zdejmowałam je, ale i tak musiałam odczekać, aż skóra
powróci do normy i zniknie zaczerwienienie. Zdecydowanie nie jest to
produkt dla mnie.
7) Maseczka
do twarzy: Cadeavera Pre-Party Maske
Ta
maska już od dawna leżała w moich zapasach i w końcu postanowiłam
po nią sięgnąć. Co prawda nie jest ona dokładnie dostosowana do
mojego wieku (przeznaczona jest do młodej cery poniżej 25 lat), ale
ja akurat nie mam z takimi rzeczami problemu. Według zapewnień
producenta ma ona dać twarzy uderzenie świeżości. W tym celu
pomoc mają melon i ekstrakt z aloe vera, które znajdują się w
składzie. Maseczka ma kleistą, przezroczystą konsystencję, którą
następnie należy zmyć z twarzy wodą. Szczerze mówiąc, po
aplikacji moja cera nie wyglądała jakoś nadzwyczajnie, ale efekt
był poprawny. Twarz wyglądała dobrze i była miękka jak po
większości maseczek.
8) Maska
nawilżająca Cadeavera
Tę
maskę mogliście już zobaczyć w poprzednim Denku, a po
rewelacyjnym efekcie, jaki po sobie pozostawiła, nie mogłam
powstrzymać się przed kolejnym użyciem. Ten kosmetyk wpasował się
idealnie w preferencje mojej skóry, przez co mogłam cieszyć się
pięknie odżywioną i rozpromienioną cerą. Niestety jest to edycja
limitowana i nie mogłam jej już znaleźć w sklepie. Mam jednak
nadzieję, że wyjdzie ona ponownie latem. Więcej o tej masce możesz
przeczytać w poprzednim Projekcie Denko >>TUTAJ<<.
9) Maseczka
do twarzy Schaebens Mandeltraum
Ostatnio
w moje ręce wpadła nowość marki Schaebens. Samo opakowanie i
migdał w nazwie od razu zachęciły mnie do kupienia tej maseczki.
Efekt wizualny idealnie pokrywał się z działaniem i ostatecznie
odkryłam kolejnego maskowego ulubieńca. Przede wszystkim zachwycał
sam zapach, który był intensywny i rozprzestrzeniał się od razu
po otwarciu saszetki. Mi przypomniał on jakiś batonik, który
kiedyś próbowałam. Naturalnie główną nutą zapachową jest
migdał. Kosmetyk ten miał konsystencję delikatnego kremu, który
dobrze rozprowadzał się po twarzy. Ilość produktu zamieszczona w
opakowaniu była idealnie dopasowana. Po 20 minutach spędzonych z
maska na twarzy zauważyłam, że prawie cała kremowa konsystencja
została wchłonięta. Pozostawiła ona jednak po sobie lekko olejową
powłokę, dlatego lepiej nakładać ją wieczorami. Po aplikacji tej
maski skóra była bardzo ładna, nawilżona i błyszcząca. Widać
było poprawę ogólnej kondycji i odżywienie. Jestem na tak!
10) Plastry
oczyszczające na czoło i brodę Dermo pHarma+
To
standardowe plastry, których używam do oczyszczenia strefy T z
nadmiernej ilości zaskórników. Jeśli chodzi o polski rynek
kosmetyczny, to ta marka wypuszcza produkty, które jako jedyne (w
moim przypadku) dają zadowalający efekt. Polecam wypróbować
również wersję na nos.
11) Pasta
do zębów Sensodyne Multicare
Główną
pastą jakiej używam jest Elmex, lecz czasem robię sobie od niego
przerwy. Wtedy chętnie sięgam po Sensodyne, a wersja Multicare jest
wśród wszystkich dostępnych rodzajów moją ulubioną. Przede
wszystkim bardzo dobrze oczyszcza zęby i daje natychmiastowe
odświeżenie.
12-13) Produkty
męskie: żel pod prysznic Balea Men Highland i antyperspirant w
spray'u Nivea Men Silver Protect
W
lutym mój mąż dorzucił swoje dwa grosze do Denka. Zużył on żel
pod prysznic od Balea z limitowanej edycji Highland. Jak na żele tej
marki przystało ten również miał bardzo aromatyczny zapach,
zawierający męskie nuty drzewa sandałowego, bergamotki i cytryny
(Zapach ten byłby idealny jako perfumy). Kosmetyk działał
zadowalająco, a przeznaczony był do mycia zarówno ciała, jak i
twarzy oraz włosów, co mój mąż akurat bardzo sobie ceni.
Antyperspirant Nivea Men to jego wieloletni faworyt, którego chyba
już nie muszę przedstawiać.
14) Akcesoria: pęseta
-> Suplementy
diety: Calcium-Magnez Actilife
-> Kosmetyki
z kalendarza adwentowego Kiehl's
Od
samego początku wiedziałam, że będę opisywać markę Kiehl's na
blogu, opierając się o kalendarz, który był jednocześnie moim
pierwszym doświadczeniem z jej kosmetykami. Poniższym zdjęciem
pragnę pokazać Wam jedynie mały przedsmak tego, o czym w niedługim
czasie będzie można przeczytać na blogu. Nie będę jeszcze
zdradzać, które kosmetyki i w jaki sposób u mnie się sprawdziły.
Dajcie koniecznie znać, czy jesteście ciekawe wyników mojego
testu.
Jak
doskonale widać lutowe Denko nie było zbyt duże w rozmiarze, stąd
też mała ilość gotówki, jaką kosztowały mnie te kosmetyki.
Bardzo oszczędnie ten miesiąc kosztował mnie zaledwie 85,57 zł.
Zużycia te nie wpłynęły znacząco na używane obecnie kosmetyki.
W marcu jednak spodziewać możecie się aktualizacji mojego planu
pielęgnacyjnego na wiosnę.
Czy znacie te kosmetyki?
Wow mega wydajny ten Biotherm, chyba sie na niego skusze :D
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi, że też lubiłam plaster na nos z Dermo pHarmy ;)
OdpowiedzUsuńJA ten żel krem bym używał pewnie jako serum ^^ Dobrze, że jest wydajny
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie mydło Rituals :)
OdpowiedzUsuńTo wcale nie jest skromne denko.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku najmniejsze od kilku lat :P
UsuńNie powiedziałabym, że jest to skromne denko 😁
OdpowiedzUsuńNie znam tych kosmetyków, ale zachęciłaś mnie do spróbowania plastrów oczyszczających na czoło oraz pasty Sensodyne Multicare. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńczy ja wiem, czy aż tak skromnie? chyba nie jest tak źle ;) nie znam tych kosmetyków, jakieś czarne mydło miałam, ale innej firmy ;)
OdpowiedzUsuńMiałam ten rituals :)
OdpowiedzUsuńNie wyglada to na skromne denko:D haha, swietny post, pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńhttps://artidotum.blogspot.com/
Nie znam żadnego ze zużytych przez Ciebie kosmetyków, ale niesamowicie ciekawią produkty Rituals i Biotherm :) I jestem bardzo ciekawa Twojej opinii na temat kosmetyków Kiehl's ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem spore denko :) Niestety nie miałam okazji używać żadnego z wymienionych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńświetne produkt <3
OdpowiedzUsuńWłaściwie to większości kosmetyków nie znam, ale denko bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńA tam skromniutko ;) Moje denka są czasami jeszcze mniejsze ;) Ale żadnego Twojego pustaczka nie znam ;o
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego z tych produktów :)
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się na te maseczki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Lubię czarne mydło, ale nie używam codziennie, bo mam zbyt suchą skórę.
OdpowiedzUsuńJa tez nie uzywalam go codziennie, a jedynie od wielkiego dzwonu ;)
UsuńBędą jeszcze jakieś denka u Ciebie na blogu?
OdpowiedzUsuńJuz skonczylam z tym projektem.
OdpowiedzUsuń