Wrzesień
przyniósł mi w tym roku typową jesienną aurę. Gdzieniegdzie
spotykam się z określeniami, że lato jeszcze trwa, a ja spoglądam
przez okno i widzę mgły, deszcze i wichury. Jedno jest pewne:
cieplej już nie będzie. W moim życiu ostatnio dużo się dzieje,
lecz nie chciałabym tutaj dyskutować o szczegółach. W głowie mam
tylko myśl, by wszystko zakończyło się pomyślnie. W tym miesiącu
mieliśmy gości. Odwiedził nas mój szwagier z kolegą, którzy
postanowili zrobić sobie mały tour po Szwajcarii. Jeśli miałabym
w jakiś sposób opisać wrzesień, to zdecydowanie musiałabym
powiedzieć, że był to miesiąc, w którym nie mogłam się nudzić.
Tak wiele obowiązków spadło na mnie, że tym bardziej cieszę się
na myśl o moim urlopie, który już za niedługo. Jest to wyjazd o
tyle inny od wszystkich, że przyjeżdżam do Polski samotnie, co
szczerze mówiąc powoduje u mnie lekkie uczucie niepokoju.
We
wrześniu na blogu wybiło 300 tys. wyświetleń, co spowodowało u
mnie ogromną falę radości! Uważam to za spore osiągnięcie i
bardzo cieszy mnie, że macie ochotę czytać i przeglądać moje
wpisy. Ja ze swojej strony mogę jedynie dodać, że są one tworzone
z głębi serca i z prawdziwej pasji. Tę stronę obserwuje obecnie
299 osób, więc brakuje jeszcze jednej do okrągłej liczby. Jeśli
zatem nie obserwujesz jeszcze bloga, a zaglądasz tutaj, zachęcam do
kliknięcia tego przycisku z prawej strony ;) Okrągła liczba wybiła
również na Instagramie i mam ogromną nadzieję, że utrzyma się
ona przez dłuższy czas, ale tam akurat wszystko zmienia się jak w
kalejdoskopie. Na początku września zabrałam się także za
aktualizację menu głównego, więc śmiało możecie przeglądać
zakładki, odnajdując w nich nowe wpisy. Najchętniej czytanym
postem w tym miesiącu był przepis na ciasto z gruszkami (LINK).
Zapraszam Was również do zaglądania na moje social media, w
których staram się systematycznie działać.
Początek
miesiąca rozpoczęłam pierwszymi od dawna zakupami kosmetycznymi. W
tym celu odwiedziłam stacjonarny sklep Rituals. Szłam tam w
konkretnym celu i kupiłam co chciałam: peeling pod prysznic i
dezodorant z serii Ritual of Sakura. Oba produkty sprawdzają się u
mnie rewelacyjnie. Do zakupu otrzymałam jeszcze miniaturę kremu do
twarzy – Ritual of Karma – w pięknej miętowej tubce.
W
pierwszy weekend września wybraliśmy się na szybkie zwiedzanie
zamku w Habsburgu. To tam powstało poniższe zdjęcie. Pogoda była
już wtedy bardzo jesienna, więc miałam szansę pokazania się w
moim wełnianym płaszczu z Naf Naf.
3.
września przyniósł mi ogromną radość w postaci wybicia 300 tys.
wyświetleń na blogu. Mimo że śledziłam statystyki, nie udało mi
się uchwycić momentu wybicia okrągłej liczby. Nie umniejszyło to
jednak mojemu zadowoleniu i dumie, którą czułam. Tym faktem
musiałam podzielić się z Wami na Instagramie.
Jak
co miesiąc przygotowałam kolejny wpis z serii Projekt Denko z moimi
sierpniowymi zużyciami kosmetycznymi. Moje opinie wywołały
wprawdzie skrajne emocje, lecz ja nigdy nie należałam do osób,
które mają zdanie podobne do wszystkich - LINK
Ten
przepiękny stół stanowi ekspozycję muzealną w zamku, który
odwiedziliśmy. Całość została świetnie zorganizowana, a poza
faktami czytanymi z talerza, słychać było dookoła odgłosy
spożywanej kolacji.
Moim
pierwszym od dawna wypiekiem był sernik z czekoladową kruszonką.
Przepis jest godny polecenia, więc pewnie niedługo będziecie mieli
okazję przeczytać go na blogu.
A
to jeszcze jedna odsłona zamku Habsburg w pochmurny dzień. Mimo
niesprzyjającej aury miał on w sobie jakąś magię.
Marka
Bielenda ostatnio często mi towarzyszy. Szczególnie seria Carbo
Detox przypadła mi do gustu i sprawdza się świetnie. Wśród
nowości, których zaczęłam niedawno używać, znalazło się serum
węglowe, którym jestem oczarowana. Czarne maseczki były mi już
wcześniej znane i mam ich cały zapas.
Mając
niewykorzystaną, małą porcję drożdży postanowiłam wykorzystać
je do przygotowania placuszków. Ta śniadaniowa potrawa została ze
smakiem zjedzona w towarzystwie konfitury żurawinowej.
Na
blogu pojawił się kolejny turystyczny wpis, przedstawiający jeden
z piękniej położonych zamków, jakie widziałam w życiu. Zamek
Stockalper w Brig znajduje się również na trasie Grand Tour of
Switzerland, czego znakiem jest czerwony kontur herbu przy tej
atrakcji – LINK.
W
mojej szafie wraz z przyjęciem jesieni pojawiło się kilka nowości
w moich ulubionych odcieniach brązu. Najbardziej zadowolona jestem z
kupna torebki, która mieści najpotrzebniejsze rzeczy, a prezentuje
się wyjątkowo fajnie. Wśród nowości pojawiły się także nowe
spodnie, które (uwaga!) są pierwszymi podartymi spodniami, jakie
posiadam i złoto-beżowe espadryle.
Uwielbiam
takie śniadania! Jajecznica z kiełbasą i sałatką z pomidorami
daje kopa na cały dzień.
Wspominki
z roku 2014: we wrześniu cztery lata temu spędziliśmy urocze
chwile w regionie Berner Oberland, pokonując pierwszą górską
trasę w ciemno. Doszliśmy wtedy do granicy wiecznego śniegu i
ostatniej stacji kolejki, wjeżdżającej na Jungfraujoch. Wyżej nie
mogliśmy trafić na pieszo.
Korzystając
z pięknego dnia, wybraliśmy się do Konstanz, przygranicznego
miasta, gdzie nad rzeką istnieje piesze przejście przez granicę.
Ciekawie jest stanąć jedną nogą w Niemczech, a drugą w
Szwajcarii. Pogoda jak widać była idealna do spędzenia jej nad
brzegiem jeziora.
W
drugiej połowie września niespodziewanie złożono nam kilkudniową
wizytę. Siedząc wieczorami przy piwku, wyciągaliśmy planszówki i
mieliśmy przy tym niezły ubaw.
Plan
na najbliższe tygodnie: maseczkowanie przede wszystkim! Moje zapasy
masek są bardzo duże, a po ostatnim przeglądzie stwierdziłam, że
zbyt duża ich ilość traci niedługo datę ważności, więc trzeba pośpieszyć się z ich wykorzystaniem. Na pierwszy ogień poszły
maski, zamieszczone na zdjęciu.
Takie
upominki to ja lubię! Likier Mozart wprost z Austrii. Tym razem o
smaku ciemnej czekolady, który piliśmy po raz pierwszy. Ja jednak
pozostanę wielbicielką wersji truskawkowej.
Kolejne
ujecie z Konstanz: to miasto ma niezwykle piękną starówkę, a
budynki przystrojone są mnóstwem detali.
Selfie
zawsze w modzie. Ostatnio polubiłam się z ciemnymi kolorami na
ustach.
Mój
słonecznik w końcu się zlitował nad moim cierpieniem i wypuścił
pięknego kwiata. Obecnie został on przeniesiony do sypialni, bo
ostatnie wichury zmusiły mnie do usunięcie wszystkiego z balkonu.
Lato
już się skończyło, lecz od czasu do czasu można jeszcze
podziwiać takie zachody słońca.
Nowy
kosmetyk w użyciu i po raz kolejny pojawia się u mnie Bielenda.
Więcej o moim planie pielęgnacyjnym na jesień przeczytacie TUTAJ.
A jak Wam minął wrzesień? Czy jesteście ze mną na Instagramie, a może śledzicie jedynie tę serię na blogu?
Piękna torebka :) W ogóle super zestaw tam wyszedł. No i przepięknie wyglądasz w tej szmince! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło to słyszeć :)
UsuńUwielbiam ten czarny detox z bielendy - świetnie działa na moją skórę:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
U mnie również sprawdza się idealnie :)
UsuńŚledzę i bardzo lubię tę serię, ale także Twój instagram. I muszę przyznać, że do twarzy Ci w tych ciemnych kolorach pomadek :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze podoba Ci się ten format. Dziękuję :)
UsuńJak dawno nie jadłam racuchów. Muszę to nadrobić w najbliższym czasie. :D
OdpowiedzUsuńWow kochana dzialo sie, oj tak za oknami ja tez widze typowa jesien choc ciesze sie ze jest sloneczna, ale temperatury juz nie letnie. Zycze Ci przyjemnego urlopiku <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTeż bardzo lubię Rituals of Sakura :) U mnie w górach już nawet śniegiem sypnęło, więc mamy nie tylko jesień, ale i zima się zbliża.
OdpowiedzUsuńTak szybkiego przejścia z lata na zimę chyba bym nie zniosła :P
UsuńŚwietny blog. Z pewnością tutaj powrócę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
Usuńte zdjecia sa wspaniałe oby takich wiecej ..
OdpowiedzUsuńdobra robota !
OdpowiedzUsuńJeden z lepszych wpisów jakie czytałem
OdpowiedzUsuń