Grudzień
był tym miesiącem, w którym większość kosmetyków postanowiła
się skończyć. Pewnie także mieliście już kiedyś taką
sytuację, w której naraz kończą się Wam wszystkie produkty.
Obserwując prawie powyciskane tubki i zawierające minimalną ilość
butelki, zachciało mi się w grudniu zużyć je do ostatniej kropli
i wejść w Nowy Rok z nowymi produktami. Udało mi się to całkiem
nieźle, choć nie próbowałam robić tego na siłę. Ostatnie Denko
roku 2018 zawiera sporą ilość kosmetyków, a oto one!
Zapraszam
na przegląd grudniowych zużyć!
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!
1) Szampon
normalizujący Pharmaceris
Z
szamponami Pharmaceris polubiłam się od pierwszego użycia. Jest to
już któraś z kolei butelka tego kosmetyki o zielonej barwie. Ta
wersja zdecydowanie sprawdza się u mnie najlepiej. Szampon ma nieco
ziołowy zapach, który jest mocno wyczuwalny. Produkt przeznaczony
jest do łojotokowej skóry głowy oraz przetłuszczających się
włosów, więc dla mnie jest to ideał. Jest bardzo delikatny dla
skóry i absolutnie jej nie podrażnia. Jeśli chodzi o same włosy,
to po użyciu są one świeże i przyjemne w dotyku. Wedle zapewnień
producenta jego regularne używanie wydłuża świeżość włosów
do 3 dni. U mnie nie działało to aż tak długo, lecz widziałam
poprawę w tej kwestii.
Produkt
hipoalergiczny. Nie zawiera SLS/SLES i parabenów.
2) Żel
pod prysznic Le Petit Marseillais
W
tym przypadku nie mogę być nawet trochę obiektywna. Uwielbiam
bowiem zapach kokosa w kosmetykach i zachwyci mnie dosłownie
wszystko z tym składnikiem. Żele pod prysznic LPM są dla mnie
dobre w działaniu. Spełniają swoje główne zadanie i wytrzymują
przyzwoicie długo.
Zawiera
pH neutralne dla skóry oraz składniki pochodzenia roślinnego.
3) Żel
pod prysznic I am Ocean Breeze
Jest
to ostatni z trzypaku żeli marki I am, który zakupiłam w tym roku.
Kosmetyk sam w sobie był w porządku. Dobrze się pienił i domywał
ciało. Miał nieco męski zapach, więc głównie używał go mój
mąż. Jak na niską cenę tych żeli, są one warte zakupu.
Zawiera
pH neutralne dla skóry. Nie zawiera mydła.
4) Balsam
do rąk Rituals The Ritual of Dao
Co
do tego kosmetyku mam bardzo mieszane uczucia. Pochodzi on z
kalendarza adwentowego Rituals, ale systematycznie zaczęłam go
używać dopiero w ciągu tego roku. Balsam miał bardzo gęstą i
wazelinowatą konsystencję, co powodowało, że używać można było
go jedynie na noc. Produkt wręcz oblepiał dłonie, które stawały
się natychmiast miękkie. Nie można odebrać mu tego, że dłonie
dostawały za jego sprawą dużą dawkę pielęgnacji i nawilżenia.
Co mi zatem w nim przeszkadzało? To uczucie posiadania czegoś na
dłoniach, którego za nic w świecie nie mogłam się pozbyć.
Momentami nawet utrudniało mi to zasypianie. O wiele bardziej
przemawiają do mnie kremy, które dają się natychmiast wchłonąć.
5) Nawilżający
płyn micelarny Bielenda
W
grudniu zużyłam dużą butlę płynu micelarnego marki Bielenda. Po
wersji różowej przyszedł czas na wypróbowanie płynu
nawilżającego. Ogólnie powiedziałabym, że ten kosmetyk był ok,
jednak mając porównanie z wcześniejszym produktem tej samej marki,
o dziwo tamten sprawdził się u mnie lepiej. Wersja niebieska była
po prostu poprawna. Nie zauważyłam również wykonania większości
zapewnianych działań poza dokładnym zmyciem makijażu.
Nie
zawiera parabenów i alkoholu.
6) Tonik
witaminizowany Bourjois Paris
Kolejny
w tym zestawieniu produkt, który jest mi dobrze znany. Cenię sobie
kosmetyki pielęgnacyjne marki Bourjois Paris, a to kolejny przykład
na to, że chętnie do nich powracam. Tonik witaminizowany z
dodatkiem witaminy C działa świetnie. Doskonale tonizuje twarzy i
daje jej promienny i świeży wygląd. Po jego użyciu widać
ewidentne zmiany na lepsze.
Nie
zawiera alkoholu.
7) Żel
do mycia twarzy Iwostin Purritin
Żel
do mycia twarzy marki Iwostin przeznaczony do tłustej i trądzikowej
cery jest jednym z moich ulubionych kosmetyków w tej kategorii.
Bardzo dobrze spełnia swoje działanie, zostawiając cerę
oczyszczaną, lecz nie przesuszoną. Ta seria pozytywnie wpływa
także na kondycję cery i zmniejsza widoczność oraz powstawanie
zmian trądzikowych.
Produkt
hipoalergiczny. Nie zawiera mydła.
8) Krem
do twarzy Daytox Rich Cream
Pomimo
małej pojemnością zamkniętej w tubce, krem używałam naprawdę
długo. Nakładałam go, gdy moja twarz potrzebowała większej dawki
odżywienia i bomby witaminowej. W skrócie mogę powiedzieć, że
jest to kolejny kosmetyk marki Daytox, który zachwyca swym
działaniem. Wydaje się ona bardzo niepozorna, a kryje naprawdę
ciekawe produkty.
9) Węglowa
maska Bielenda Carbo Detox
Wielokrotnie
wspominałam już, że jest to jedna z tych masek, które uwielbiam,
a która naje natychmiastowy efekt. Skóra twarzy jest po niej
idealnie oczyszczona, a przy tym kosmetyk wpływa dobrze na wszelkie
niedoskonałości. Pomaga również w redukcji nadmiernie
wydzielanego sebum.
10) Maska
peelingująca Schaebens Erdbeere
Wiem,
że powinnam robić to częściej, lecz peelingowanie twarzy jest
moją pietą Achillesową i traktuje to często jako przykry
obowiązek. Z udziałem tej maski jest jednak zupełnie inaczej.
Truskawkowy peeling w formie maski jest wręcz idealny! Działa
delikatnie, nie powodując podrażnienia, a przy tym dokładnie usuwa
martwy naskórek, przez co skóra jest nieskazitelnie gładka. Co
więcej twarz po wykonaniu tej maski wygląda o wiele lepiej. Jest
także zmatowiona, a niedoskonałości są wyraźnie bledsze. Nie
wspominając już o samym etapie noszenia tego produktu na twarzy,
który ze względu na zapach truskawki, jest niezwykle przyjemny.
11) Plastry
oczyszczające na nos Balea Soft&Clear
O
tych plastrach również wypowiadałam się nieraz. Dają one całkiem
zadowalające efekty. Nie oczekuje od takich produktów cudów, lecz
pomagają oczyścić okolicę nosa, gdy jest bardzo źle.
12) Antyperspirant
w sprayu Dove go Fresh
Antyperspiranty
w dużej mierze wędrują ze mną do pracy. Ten również został
kupiony w takim celu i muszę powiedzieć, że byłam z niego
zadowolona. Początkowo nie do końca przypadł mi do gustu jego
zapach, ale ostatecznie się przekonałam. Być może nie działał
on nadzwyczajnie długo i daleko mu do zostania ulubieńcem, jednak
był przyzwoitym kosmetykiem.
Nie
zawiera alkoholu.
13) Antyperspirant
w sprayu Nivea Men Silver Protect
Ulubieniec
mojego męża.
14) Żel
do golenia Gillette Venus Satin Care
Po
sukcesie fioletowej butelki żelu do golenia Gillette kupiłam żel z
aloe vera. Muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona
jakością tych produktów. Żel natychmiast zamieniał się w piankę
przy kontakcie z wodą. Był przy tym wydajny i ładnie pachniał.
Najważniejsze jednak było dla mnie to, że nie podrażniał skóry,
a wręcz przeciwnie pozostawiał ją niezwykle miękką i
wypielęgnowaną.
15) Pianka
do golenia Isana
Zanim
poznałam żele do golenia Gillette używałam pianki z Isany.
Głównie ze względu na jej ładny brzoskwiniowy zapach. Do pewnego
momentu była ok, jednak gdy zobaczyłam jak może działać produkt
tego typu, zaprzestałam jej używania.
16) Mleczko
do kąpieli Tetesept Kleopatras Geheimnis
Po
raz pierwszy używałam jakiegoś produktu marki Tetesept i od razu
mogę powiedzieć, że początek jest zachęcający. Nie mając
innych kosmetyków, umilających pobyt w wannie, chwyciłam za
saszetkę z mleczkiem do kąpieli o ciekawej nazwie: Tajemnica
Kleopatry. Dzięki niemu można było poczuć się niczym egipska
królowa, namaczając swe ciało w mleku, miodzie i migdałach. To
połączenie zapachowe z pewnością możecie sobie wyobrazić. W
moim odczuciu było ono bardzo przyjemne i miało w sobie nieco
orientalnej nuty. Mleczko należało wlać do ciepłej wody, co
spowodowało jej zabarwienie (czułam się jakbym naprawdę leżała
w mleku). Po tej chwili relaksu moje ciało wyglądało na porządnie
wypielęgnowane i tak miękkie, że nie potrzebowałam żadnych
dodatkowych kosmetyków. Muszę zastanowić się nad pełnowymiarowym
opakowaniem.
17) Maskara
Amplified False Lash
Powód
zamieszczenia w dzisiejszym Denku obu maskar jest identyczny. Obie
doprowadzały mnie do furii, wynikającej z braku jakiegokolwiek
działania, skąd też postanowiłam szybko się z nimi rozstać.
Pierwszą z maskar zakupiłam w Primarku i kupowałam ją z myślą,
że nie spełni ona żadnych norm. Cena 1,50 euro wskazywała to
jednoznacznie. Nawet tej ceny nie warto za nią zapłacić, gdyż
efekt na rzęsach jest absolutnie żaden. W dodatku krótko po
otwarciu zaczęła ona śmierdzieć. Nic przyjemnego.
18) Maskara
Covergirl Full Lash Bloom
Do
maskary marki Covergirl podchodziłam z zupełnie innym nastawieniem.
Jej pomarańczowa wersja jest jedna z moich ulubionych, więc od tej
również oczekiwałam cudów. Niestety w tym przypadku ponownie nie
zauważyłam żadnego efektu. Rzęsy wyglądały jak gdyby były
przeczesane grzebykiem. Mnie taki rezultat nie zadowala.
19) Matowa
pomadka Wibo Million Dollar Lips
Tę
pomadkę nosiłam raptem dwa razy, a już zasłużyła ona sobie na
to, by ją wyrzucić. Niestety nie jest to absolutnie mój typ
kosmetyku. Choć delikatny róż (nr 1) prezentował się na ustach
ładnie, to już samo noszenie jej powodowało ogromny dyskomfort.
Przy każdym zetknięciu warg ze sobą czułam nieprzyjemny smak
pomadki, a do tego okropnie się ona kleiła, gdy tylko składałam
usta. Wyglądało to wręcz dziwnie przy mówieniu. Co kilku minutach
miałam tylko jedną myśl w głowie: „Chcę to w końcu zmyć!”
20) Pomadka
Modelco Party Proof Kitty
Pomadka
marki Modelco o nazwie Kitty również nie podbiła mojego serca.
Spodziewałam się nieco lepszego odcienia i krycia (w końcu jest to
pomadka matowa), a otrzymałam błyszczyk o lekko brązowej
poświacie. Absolutnie nie czułam się w tym kolorze i konsystencji,
więc postanowiłam natychmiast ją wyrzucić.
21-22) Płatki
kosmetyczne Elkos i Lpek
W
grudniu wykończyłam dwa opakowania płatków kosmetycznych.
Standardowo była to duża paka niemieckiej marki Elkos oraz płatki
w formacie maxi od Lpek. Obie sprawdziły się dobrze, więc nie ma o
czym mówić.
23) Pasta
do zębów Elmex Sensitive Plus
Standardowa
pasta, której używamy.
24) Pasta
do zębów Sensodyne Original
Oryginalną wersję Sensodyne lubię i uważam, że jest ona naprawdę dobra.
Przede wszystkim czuć dokładne oczyszczenia, jakie daje. Do tego
pozostawia świeży oddech. W przeciwieństwie do innych rodzajów
past tej marki nie powoduje ona u mnie żadnych podrażnień.
- Suplementy
diety: witamina C
Znacie
coś z moich zużyć?
Krem do twarzy bardzo mocno mnie zainteresował.
OdpowiedzUsuńSpore to denko! 😀
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym wypróbowała te płatki Balea, ale z dostępnością ciężko :(
OdpowiedzUsuńTeż zależało mi na tym, by powykańczać napoczęte kosmetyki w starym roku :D
OdpowiedzUsuńU mnie wszelkie specyfiki na zaskórniki zdają się nie działać, jednak te z Balea faktycznie używam i coś tam robią ;)
OdpowiedzUsuńZ polskich specyfikow plastry DermopHarma + tez sa swietne :)
UsuńKochana zazdroszcze Ci takiej liczby pustaczkow, ja mam postanowienie na ten rok, wiecej uzywac ;)
OdpowiedzUsuńTa maska węglowa jest świetna - bardzo ją lubię!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Maska węglowa i płyn micelarny - zawsze w moich zapasach :)!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki od Iwostin dość długo używałam ich kosmetyków :) lubię też pastę sensodyne :) Kilka pozostych kosmetyków też znam :)
OdpowiedzUsuńTakie duże denko, a znam tylko maseczkę węglową z Bielendy. Lubię ją, ale zawsze jak jej używam, to pół łazienki ubrudzę, przez to niezbyt często do niej wracam :)
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zadziwia to, że kobiety mają kosmetyki od wszystkiego. Mężczyźnie wystarczy 1% tego wszystkiego :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJakie ogromne denko. Ja zrezygnowałam z robienia denek, przynajmniej na jakiś czas, bo nie dałam rady tego składować ;)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńU mnie taka ilość to wychodzi na kilka miesięcy :D
OdpowiedzUsuń