Witajcie kochani!
Moja przerwa w blogowaniu potrwała
nieco dłużej niż planowałam, ale w moim życiu nastąpiły takie
wariacje, że miałam nieco zaprzątnięty umysł. Być może kiedyś
opowiem Wam o tym, co przeżyłam, a dziś pora na podsumowanie
minionego już miesiąca. Jak szybko zaczęła się piękna, złota
jesień, tak szybko się ona skończyła. Od weekendu w mojej okolicy
ciągle pada, a zaledwie 400 metrów wyżej leży już spora warstwa
śniegu. Zacznijmy jednak od początku. Pierwszy tydzień
października spędziłam bowiem w moim rodzinnym mieście. Nie
ukrywam, że nie był to urlop marzeń, a jedynie chęć załatwienia
naglących spraw, a przy okazji nie miałam przy sobie męża, z
którym od czasu wspólnego zamieszkania nie rozstawaliśmy się na
dłużej niż dwa dni. Przed wyjazdem słyszałam od wielu znajomych,
że „To super! Przynajmniej odpoczniesz!” itp. Ostatecznie
zaczęłam im po prostu współczuć, że żyją w związkach, w
których muszą od siebie odpoczywać. Dla nas ten tydzień był
męką.
Po powrocie czekało na mnie dużo
pracy i z trudem znajdowałam czas na moje ukochane pichcenie.
Podjęłam również ważną decyzję i pozbyłam się mebla z
kuchni, a w zamian niego kupiłam witrynę długości całej ściany.
Jak kobiecie brakuje miejsca na kuchenne gadżety, to zawsze znajdzie
wyjście z sytuacji! Niestety z powodu problemów z dostarczeniem
tego wielkoluda mogę się nim cieszyć dopiero w przyszłym
tygodniu, a więc od dobrych dwóch tygodni żyję w kuchni na
kartonach, co nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń, lecz
muszę przyznać, jest ciekawie.
W październiku udałam się również
na After Work Party. Była to pierwsza wspólna impreza z moimi
dziewczynami z pracy i bawiłam się na niej wyśmienicie. Prywatnie
poczułam już Święta i sprawiłam sobie kalendarz adwentowy, a
wraz z mężem spełniliśmy dziecięce marzenia i wybraliśmy się
do fabryki czekolady.
Blog przekroczył w październiku
łączną sumę 310 tys. wyświetleń, lecz w dalszym ciągu czekam
na szczęśliwca, który zdobędzie się na pozostanie 300
obserwatorem. Na moim koncie Google+ pojawiło się z kolei 10 nowych
czytelników. Bezapelacyjnym zwycięzcą w kwestii największej
ilości wyświetleń w tym miesiącu jest wpis o Jaskiniach świętego
Beatusa (LINK), który przekroczył już 1500 kliknięć.
Październik rozpoczęłam od urlopu i
samotnego wyjazdu do mojego rodzinnego miasta, gdzie spędziłam
tydzień i zdążyłam zatęsknić za mężem.
Mimo że w Gorzowie spędziłam wiele
lat mojego dzieciństwa, to niektóre ścieżki przyszło mi poznać
po raz pierwszy. Tu: spacer przez zielone zakamarki.
Pośród nowości kosmetycznych, które
pojawiły się ostatnio u mnie, znalazła się marka Naturaline.
Kupiłam żel pod prysznic o obłędnym zapachu mango i melona, który
znajdzie się w najbliższym Projekcie Denko oraz krem pod
oczy, którego jestem niezwykle ciekawa.
Będąc w Polsce, odebrałam moją
fotoksiążkę z kolejną dawką zdjęć z podróży. Tym razem
zebrałam fotografie z wyjazdów, które odbyliśmy w 2016 r. Na zdjęciu październikowa wycieczka
do Luksemburga, którą niezwykle miło wspominamy (LINK).
Wrześniowy Projekt Denko
(LINK) tworzony był na ostatnią chwilę przed wyjazdem. Znalazło
się w nim kilka nowości i perełek oraz standardowe comiesięczne
zużycia. Wrzesień to kolejny miesiąc w tym roku, w którym
wykorzystałam aż dwa zapachy.
Można powiedzieć, że październik
to dla nas co roku miesiąc wyjazdów. Od kilku lat w tym jesiennym
okresie wybieramy się na jakiś większy wyjazd. W 2014 r. była to
magiczna Praga, którą pokochałam od samego początku i za którą
do dziś tęsknię (LINK).
Chyba pierwsze zdjęcie na Instagramie
z moją siostrą. Cieszę się, że w końcu miałyśmy czas, by
spędzić go głównie ze sobą. Posiadanie młodszej siostry to
świetna sprawa ;)
Widokiem takiego wschodu słońca żegnała mnie Polska.
Po ponad tygodniowej przerwie mogłam
nareszcie wyżyć się kulinarnie. Wolny czas wykorzystałam na
przygotowanie prostego, aczkolwiek niezwykle pysznego kruchego ciasta
z dżemem z czarnej porzeczki.
Rosół na zawsze pozostanie moją ulubioną zupą.
Wystrój jednego z zajazdów z
wystawką sukulentów.
Mimo tego, że miałam bardzo
ograniczone możliwości przywiezienia czegoś z Polski, nie mogło
obejść się bez moich ulubionych przysmaków, czyli rodzynek w
czekoladzie. W tym miesiącu odkryłam również pyszne, gotowe
smoothie o bajecznie różowej barwie.
Najlepszy pomysł na spędzenie
samotnego wieczoru w domu: zagłębienie się w powieści i
„osłodzenie” sobie życia solonym popcornem. Obecnie czytam drugą część Alicji
w krainie czasów Ałbeny Grabowskiej.
Wspomnienia z lipcowego ślubu i
dania, które nam zaserwowano. Przepysznym dopełnieniem całości
były lody lipowe, których smak pamiętam do dziś. Niebo w gębie!
After Work Party to cykliczna impreza
dla pracowników, która odbywa się w moim miejscu pracy. Ja miałam
w tym roku po raz pierwszy możliwość wzięcia w niej udziału i
zapamiętam to wyjście jako bardzo udaną imprezę.
Przyjemne wspomnienia w domowym
zaciszu: walencjańska paella.
Wypad do fabryki czekolady Frey. Z
pewnością niedługo zaproszę Was do tego miejsca na blogu.
W ramach zachęcenia do odwiedzin
wpisu o Jaskiniach świętego Beatusa również na Instagramie
pojawiło się zdjęcie tego wyjątkowego miejsca – LINK.
Bardzo wcześnie w moje ręce wpadł w
tym roku kalendarz adwentowy. Tym razem zdecydowałam się na markę
Kiehl's, z którą jeszcze nigdy nie miałam nic wspólnego. Liczę,
że tym razem również znajdę kilku ulubieńców.
Z Polski przyjechały ze mną również
peelingi Joanny, których nie używałam już całe wieki, a które
bardzo lubię głównie ze względu na ich zapachy.
Owce w mieście? To musi być
Szwajcaria. Ostatnio w mojej okolicy wręcz roi się od owiec i
baranów, a wcale nie mieszkam na szwajcarskiej wsi. Swoje miejsce
znalazły one między innymi obok największej w Szwajcarii Ikei, co
stanowi niebywałą atrakcję.
Jesień pełną parą, więc trzeba
zaopatrzyć się w dostawę gorących napojów i ciepły szlafrok.
Była to chyba najszybsza próba
stworzenia bezokazyjnego tortu kokosowego, jakiej się podjęłam.
Przy okazji tego wypieku wyszedł mi idealny biszkopt, a przepisem na
niego z pewnością będę chciała się podzielić.
A jak minął Wasz październik? Zawitała do Was jesień czy już zima??
Jak zwykle duzo sie u Ciebie dzialo, oj tak pogoda padla, ale ma wrocic cieplo ponoc w nastepnym tygodniu ;)
OdpowiedzUsuńPrzydałoby się :)
UsuńDoskonale rozumiem Twój smutek z powodu rozłąki z mężem, nawet jeśli jest to tydzień. Dla mnie to również bardzo długo i męczę się bardzo ;D Nie rozumiem jak można odpoczywać od osoby, którą się kocha.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia z tego miesiąca! ;)
Za dużo tego jedzenia! :D i to na noc ;D
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia! Widać, że październik był calkiem udany :)
OdpowiedzUsuńO marce naturaline słyszę pierwszy raz :) Ale piękne zakamarki miałaś koło siebie uwielbiam takie uliczki :)
OdpowiedzUsuńNaturaline to szwajcarska marka własna. Ma dość ciekawe produkty :)
UsuńJak zwykle świetnie uchwycone chwile podczas tego miesiąca :)
OdpowiedzUsuńAle piękny jest ten zielony zakątek 😍
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lili
Bardzo fajne podsumowanie, widać, że ciekawie spędziłaś ten czas ♥ Do mnie na szczęście zawitała jesień i to całkiem udana, deszczowe i zimne dni mogę zliczyć na palcach jednej ręki :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńjak dużo zdjęć, świetne! :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis z wieloma ciekawostkami :) widzę że też sporo ciąg asz że sobą z Polski :)
OdpowiedzUsuńCzy to sporo, to nie wiem :P Staram się ograniczać. Kiedyś to faktycznie jeździły do nas rzeczy ciężarówkami ;)
Usuń