Temat
biwakowania w Szwajcarii jest dość specyficzny. Wydawałoby się,
że wystarczy namiot i można spędzić noc pod gołym niebie. Nie
jest to jednak tak oczywiste, a w okresie letnim Polacy często
zadają sobie nawzajem pytanie, gdzie właściwie można biwakować.
Od jakiegoś czasu planowaliśmy wybrać się pod namiot w Szwajcarii
i musieliśmy nabyć nieco wiedzy w tym temacie. Przyznam Wam, że
był to mój pierwszy w życiu nocleg pod namiotem, tym chętniej
podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami.
Jak
wyglądał nasz wypad pod namiot? Dowiecie się z tego postu!
Komu
nie marzy się beztroski wypad za miasto, obcowanie z naturą i
obudzenie się w pięknym, szwajcarskim krajobrazie? Nam bardzo! Jak
się okazuje, nie jest to wcale łatwy temat. Rozmawialiśmy z wieloma
osobami, gdzie właściwie dopuszczalne jest biwakowanie i
rozstawienie namiotu na terenie tego pięknego kraju. W większości
przypadków usłyszeliśmy: „Tam, gdzie nie jest to zabronione,
jest dozwolone”. Enigmatyczna odpowiedź, prawda? Przecież to
takie proste! Jakich terenów dotyczą więc zakazy? Jak wszystko w
Szwajcarii jest to uwarunkowane kantonalnie. Ogólnie można
powiedzieć, że na obszarach chronionych (tzw. Schutzgebiet) jest to
absolutnie zabronione. W praktyce odpadają zatem prawie wszystkie
malownicze, górskie krajobrazy.
Kolejną
radą, jaką usłyszeliśmy od Szwajcara, to: „Czego oczy nie
widzą, tego sercu nie żal”. Co rozumieć można nie inaczej, jak
tylko, by nie rzucać się w oczy. Namiot powinno się rozstawić z
daleka od głównych ulic i ścieżek. Szwajcarzy są narodem, który
potrafi zadzwonić na policję, gdy ktoś wyrzuci gazetę do śmieci
(zamiast oddać ją na makulaturę), dlatego nasza obecność mogłaby
komuś przeszkadzać i mielibyśmy nie lada kłopoty, które mogłyby
kosztować nas nawet do 10 tys. franków, bo tyle właśnie wynosi
mandat za biwakowanie na terenie chronionym.
A
jak jest z prywatnymi posesjami? Często nie można przecież
określić, czy dany teren do kogoś należy, zwłaszcza, że
Szwajcarzy nie mają w zwyczaju ogradzania swojej własności. Tutaj
zawsze należy spytać właściciela, który prędzej czy później
pojawi się na własnym terenie o zgodę. Jeden z naszych znajomych
(Szwajcar z krwi i kości) opowiadał nam historię, jak któregoś
ranka znalazł studenta śpiącego pod namiotem tuż obok jego
winnicy. Mężczyzna spytał się go wtedy, czy może zostać kilka
dni w tym miejscu i otrzymał pozwolenie pod warunkiem niewyrządzenia
żadnych szkód.
Jedną z bezpieczniejszych opcji jest sprawdzenie, czy dany obszar na pewno
nie jest chroniony. Zrobić można to np. na stronie
alternatives-wandern.ch. Istnieje też inna możliwość, z której
skorzystaliśmy my. Gdzieniegdzie spotkać można specjalne,
wydzielone miejsca, gdzie można kempingować za uiszczeniem opłaty.
Miejsce, w którym się zatrzymaliśmy nosi nazwę Rinerlodge i
znajduje się w Davos Glacis.
Davos
to znany szwajcarski kurort, który odwiedzany jest przez tysiące
turystów w okresie letnim. To miejsce nie zapewnia być może bardzo
surwiwalowych przeżyć, ale jest dobrą alternatywą dla hotelu. W
tym regionie wynajęcie pokoju hotelowego na jedną dobę to koszt
liczony nawet w setkach franków. Nas przyjemność przenocowania w
namiocie (2 osoby, mały namiot) kosztowała 32 fr. wraz z miejscem
na samochód. Patrząc na szwajcarskie ceny, nie jest to wygórowana
kwota. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że na miejscu
znajduje się prysznic, toalety, miejsce do zmywania naczyń i
darmowego opróżnienia śmieci. Jest tam również restauracja, z
której my akurat nie korzystaliśmy, a także możliwość
zamówienia np. bochenka chleba na śniadanie. Gratis otrzymaliśmy
mapy okolicy i trasy ścieżek wędrownych po okolicznych górach.
Widząc ilość kempingów i namiotów na miejscu, można stwierdzić,
że to miejsce jest całkiem lubiane nie tylko przez Szwajcarów, ale
także mieszkańców przygranicznych państw.
Na
miejsce dojechaliśmy około godziny 17.00, po drodze zabierając
mojego szwagra, który pracuje sezonowo w tej okolicy. We trójkę
spędziliśmy wieczór, robiąc grilla, na który udało nam się
dorwać polską kiełbasę. W pewnym momencie całą naszą trójkę
naszła ta sama myśl: „Tu jest zdecydowanie zbyt cicho!”. W tym
miejscu nikt się nie bawił, nikt nie pił alkoholu, nikt nie
zachowywał się głośno, nie krzyczał, ani nie puszczał muzyki.
Słychać było jedynie odgłosy natury, w tym szum pobliskiego
strumienia. To zachowanie było zdecydowanie różne od znanych nam
polskich zachowań podczas pobytu np. nad jeziorem.
Wieczorem
rozłożyliśmy namiot. Była to nasza pierwsza próba produktu marki
Quechua, który reklamuje się jako 2 sek. namiot. O ile faktycznie
rozłożyć można go bardzo szybko, to już złożenie trwa dobre 30
minut i z pewnością nie wygląda on tak samo jak na początku.
Ogólnie jednak dał radę. Noc była dość zimna. Cieszyłam się,
że byłam przygotowana na taką ewentualność. Mieliśmy ze sobą
mini-lodówkę, więc na śniadanie mogliśmy ponownie odpalić
grilla. Przez noc zwilgotniał nam jednak węgiel i mieliśmy problem
z jego odpaleniem. Z pomocą przyszedł nam jeden z biwakujących
Szwajcarów, który użyczył nam własnego. Nie obyło się również
bez spotkania Polaków – trójki motocyklistów, który rozbili
swój namiot tuż obok nas.
Po
śniadaniu wykorzystaliśmy jeszcze gorące promienie słońca.
Uwaga! W Szwajcarii nie ma zwyczaju opalania się, więc byliśmy
jedynymi odpoczywającymi na kocach. W okolicy południa wybraliśmy
się do pobliskiego miasteczka, następnie na obiad i w drogę
powrotną do domu.
A
czy Wy lubicie biwakować? Byliście w tym roku pod namiotami?
Kempingi i biwaki raczej nie dla mnie, ale widać, że Wy dobrze się bawiliście ;)
OdpowiedzUsuńdla mnie raczej też nie, zdecydowanie bardziej wolę hotele:P
UsuńWychodze z zalozenia, ze trzeba probowac nowych rzeczy, zwlaszcza, jesli ma sie pewne plany...;) My faktycznie bawilismy sie swietnie, a wyjazd pod namiot mozna tak zorganizowac, zeby niczego nie zabraklo ;)
UsuńALE PIĘKNIE !!!! <3
OdpowiedzUsuńMiejsce jest piękne. Zgadzam się :)
UsuńUwielbiam kemping, przypomina mi dzieciństwo :) piękne zdjęcia Mój Blog
OdpowiedzUsuńMilo mi, ze wywołałam u Ciebie pozytywne wspomnienia :)
UsuńPiękne widoki :D Niestety biwakowanie nie jest dla mnie :P
OdpowiedzUsuńnie uwierzysz a ja jeszcze nie biwakowalam w Szwajcarii, ale ciagnie mnie podroz Kamperem ;) Piekne przezycia :*
OdpowiedzUsuńA jak mnie! Juz od roku rozmawiamy nad zakupem... Polecam sprobowac biwakowania w Szwajcarii. Bardzo ciekawe przezycie. Znalazlam jeszcze jeden swietnie wygladajacy Campingplatz w okolicy Interlaken, ale pogoda jak widac chyba juz nie pozwoli...
UsuńPiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńTakie biwakowanie to nie dla mnie, nie mam z tym miłych wspomnień.
Przepiękne widoki! Niesamowite miejsce, zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce ;)
OdpowiedzUsuńPurpurowyKsiezyc
Wyprawa pod namiot nie jest dla mnie, nie sprawiłby mi przyjemności, gdyż nie przepadam za aż takim jednoczeniem się z naturą. Odstraszają mnie robaczki i inne owady. Piękne plenery. :)
OdpowiedzUsuńNawet nie potrafisz sobie wyobrazic, jaka mam fobie przed robakami. W domu kazde okno zabezpieczone siatkami. A mimo to pojechalam pod namiot i swietnie sie bawilam. Wystarczy dobry namiot i nic nie wejdzie ;)
Usuńjak ja dawno nie byłam pod namiotem :)
OdpowiedzUsuńZ moim mężem byłam raz. Jedna noc wystarczyła mu aby powiedzieć nigdy więcej! Ja z kolei podziwiam Was, w górach jest zimno! Nie zmarzliście?
OdpowiedzUsuńCale szczescia ja mialam inne odczucia :) Nocka nie nalezala do cieplych, ale mielismy cieple odzienie, wiec bylo ok :)
UsuńNie nocowałam nigdy w namiocie, za dzieciaka była to przyczepa kempingowa a teraz wynajmowane pokoje, ale dla takich widoków.....dałabym się wpakować w namiot :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie spałam pod namiotem! Jedyna połówka nocy to u babci na podwórku, gdy miałam 10 lat. Spałam w tym namiocie do momentu aż zwyczajnie strach wziął górę i z piskiem uciekłam do domu ;D
OdpowiedzUsuńMiejsce przepiękne ! ;)
Ciekawe wspomnienie :) Trzeba sprobowac ponownie ;)
UsuńUwielbiam spać pod namiotem w dzieciństwie robiłam to co najmniej raz w wakacje niestety teraz już nie ma czasu i miejsca, ale chęć mam bardzo dużą :) Ale malowniczy krajobraz :)
OdpowiedzUsuńA wiec zycze Ci, zeby w najblizszym czasie znalazl sie czas, miejsce i pogoda dopisala ;)
Usuńwiększość swojego dwutygodniowego urlopu na Bałkanach spędziłam pod namiotem, w tym na dziko, i zdecydowanie lubię tę formę nocowania. myślę więc zatem, że jeśli kiedyś doturlam się w okolice Davos to pewnie też w ten sposób będę nocowała :)
OdpowiedzUsuńza to zupełnie zaskoczyłaś mnie tym, że Szwajcarzy nie mają zwyczaju leżenia i opalania się na kocach... nie wiedzą co tracą! :D
Juz myslalam po tych komentarzach, ze wszyscy przerzucili sie na hotele :P
UsuńFantastyczne widoki! wow!
OdpowiedzUsuńPięknie tam pięknie :).
OdpowiedzUsuńPięknie tam! A pod namiotem jeszcze nigdy nie miałam okazji spać.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjecia i widoczki. Nigdy nie byłam pod namiotem, ale jakoś nie ciągnie mnie do tego, choć wiem że jest fajnie :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG TINYPURPOSE OFFICIAL / klik /
W Austrii byłem na wyprawie rowerowej i jechałem popularnym szlakiem Alpe - Adria Radweg przez Alpy Wschodnie z Salzburga przez Villach do Włoch. Z namiotem nie było problemu się rozbijać. Udawało mi się znajdować czasami dość widokowe miejsca.
OdpowiedzUsuńMyślę, że spanie na dziko zależy też od tego, czy jedziemy samochodem czy nie. Z autem i dużym namiotem dla dużej grupy może być większy problem, natomiast w podróżach solo, czy parą jest nieco łatwiej (w dodatku jak jadą rowerami lub na stopa). Napotkany przechodzień jak zobaczy namiot i spokojną jedną czy dwie osoby raczej nie będzie wzywał policji ;) prędzej spyta dokąd jedziemy i będzie podziwiał, jeśli to będzie daleka trasa
Szwajcarzy uwielbiają się opalać!!!
OdpowiedzUsuńTylko że faktycznie raczej nie w górach, ale nad wodą.
Spędzanie czasu na kempingu to niesamowite przeżycie
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Warto było tutaj zajrzeć.
OdpowiedzUsuń