Z
prawdziwym zaskoczeniem odkryłam ostatnio, że na blogu pojawiła
się raptem jedna relacja z Monako, podczas gdy my zdążyliśmy
zobaczyć już tak wiele różnych miejsc, że wspomnienia z jednego
z bogatszych państw na świecie zaczynają się powoli rozmywać. By
zatem nie zatracić ich zupełnie, chciałabym dziś przedstawić Wam
kolejną odsłonę Monako oraz najbardziej znane atrakcje, które
zdecydowaliśmy się zobaczyć na własne oczy. Które z nich zrobiły
na nas pozytywne wrażenie, a które mogliśmy sobie darować?
Po
odwiedzinach w Ogrodzie Egzotycznym (LINK) postanowiliśmy zejść w
dół i dostać się do ścisłego „centrum” miasta. Po raz
kolejny podziwiać mogliśmy zadbane budynki i wąskie uliczki, które
prowadziły raz w górę, raz w dół.
Na jednym z placów
zdecydowaliśmy się na szybki obiad. Pochwyciliśmy także pyszne
lody w kubeczkach i rozpoczęliśmy wchodzenie na szczyt Wzgórza
Zamkowego.
Monaco-Ville, bo tak właśnie brzmi oficjalna nazwa tego miejsca, to nic innego jak słynna skała z najważniejszymi atrakcjami tego państwa. Znajduje się ona pomiędzy dwoma portami i jest wysoka na 60 metrów. Droga na wzgórze nie jest skomplikowana. Prowadzi ona ciągle w górę, gdzieniegdzie pojawiają się schody.
Tuż
po wkroczeniu na Zamkowe Wzgórze naszym oczom ukazał się strażnik
pilnujący wejścia do siedziby księcia. To miejsce było pierwszym
na liście atrakcji, które chcieliśmy zobaczyć. Obok Pałacu
Książęcego znajduje się centrum, gdzie kupić można bilety na
różne atrakcje oraz pamiątki. Zdecydowaliśmy się na bilet kombi
(Pałac Książęcy + Oceanarium) i udaliśmy się do oczekiwania w
kolejce, która była całkiem spora. Okazało się wtedy, że
wejście do siedziby księcia Monako jest odpowiednio pilnowane, a
każdy zwiedzający musi przejść przez kontrolę (podobną do tej
na lotnisku). Musieliśmy pokazać swoje torby, przejść przez
bramki wykrywające metal. Na koniec zostały sprawdzone nam bilety i
otrzymaliśmy przewodniki audio w języku polskim(!)
We
wnętrzu niedozwolone jest fotografowanie ani filmowanie, więc
uszanowaliśmy tę prośbę i tym samym nie mam żadnych zdjęć,
które mogłabym Wam pokazać. Uważam jednak, że warto jest
obejrzeć rodzinne komnaty, które są wyjątkowo urządzone.
Zwłaszcza będąc świadomym tego, że wszystkie one są w użytku
rodziny królewskiej.
Opuszczając
Pałac Książęcy, udaliśmy się na spacer po tej historycznej
dzielnicy. Dla mnie było to niczym miasto w mieście. Spokojnie
mogłabym wyobrazić sobie życie w tym miejscu, bez konieczności
schodzenia ze Wzgórza. Po raz kolejny zachwyciły mnie budynki i
prezentująca się dookoła architektura. Na każdym kroku mogliśmy
doświadczyć żywego obcowania z historią.
Krążąc
po uliczkach, podziwialiśmy ciekawe pomniki i zabudowania. W oko
wpadł mi zwłaszcza zakątek, gdzie stoi katedra (Cathedrale of
Monaco) oraz gmach sądu (Palais de Justice).
Centralny
punkt Monaco-Ville stanowi ryneczek z pamiątkami (nie może być
inaczej!). Nie zostaliśmy tam zbyt długo. Byliśmy najedzeni,
okupieni w pamiątki w tańszych niż na wzgórzu sklepikach, więc
szybko uciekliśmy z tłumu podróżnych.
Wzgórze Zamkowe jest z kolei najlepszym punktem widokowym w okolicy. Z przyjemnością mogliśmy zatem podziwiać piękne porty i kaskadowe zabudowania, które nadają wyjątkowy charakter Monako. Nie wspominając już o okolicznym krajobrazie: Morze Śródziemne w połączeniu z górskimi szczytami – czego można chcieć więcej.
Stamtąd
już tylko krok dzielił nas od rozsławionego Oceanarium. Co prawda
nie jest to nigdy mój pierwszy wybór spośród całego grona
atrakcji w mieście, które mam zamiar odwiedzić, ale było to
miejsce tak szeroko zachwalane, że chciałam je zobaczyć. Akwaria z
morskimi stworzeniami umieszczone są w piwnicy i tam też udaliśmy
się najpierw.
To, co się tam działo przeszło moje wszelkie obawy.
Panowały tam ciemności (poza podświetlonymi na niebiesko
akwariami), a ludzie wręcz wchodzili sobie na głowę. Wąskie
przejścia były w całości wypełnione gapiami, którzy przyglądali
się rybom. Powodowało to kompletny zastój dla osób, które
chciały po prostu przejść dalej.
W
pewnym momencie poczułam jak ogarnia mnie atak paniki i marzyłam
tylko o tym, żeby się wydostać. Nie było to jednak takie proste,
gdyż dookoła mnie stało mnóstwo ludzi, wymachujących rekami
niczym na koncercie i nie dało się ani zawrócić, ani pójść na
przód. Zaczęłam się obawiać o bezpieczeństwo. Ktoś pchnął
mnie tak, że ledwo utrzymałam aparat w ręku. Za chwilę poczułam
szarpnięcie plecaka. Ktoś stanął mi na nodze, podczas
przepychanek do przejścia ktoś łokciem uderzył mnie w brzuch.
Było to dalece różne od moich oczekiwań i zachwalań tego
miejsca. Gdy pokonałam ten niekończący się tunel, w końcu mogłam
odetchnąć z ulgą. Powiedziałam sobie, nigdy więcej.
Ogólne
wrażenie uratowało jednak muzeum, znajdujące się na pierwszym
piętrze, które o dziwo było prawie puste! Ściany wypełnione
licznymi eksponatami powodowały żywe zainteresowanie i chciało się
poznać ich historię.
Pomieszczenia
wypełnione są także szkieletami zwierząt morskich. Porównać
można szkielet foki i morsa. Prawdziwie interesujący jest jednak
sam wieloryb, który rozciąga się na niemal cały pokój, wisząc
pod sufitem.
W
innej sali stoi z kolei atrapa drewnianego statku i to w jego wnętrzu
obejrzeć można wystawy. Ciekawym pomysłem była wizualizacja,
która pozwala poczuć się jak w łodzi podwodnej. Można podziwiać
tam stworzenia morskie na różnych głębokościach.
Czy
zatem polecałabym odwiedziny Oceanarium? Sprytnie wybrnęłabym
mówiąc, że tak, jeśli nie byłoby tam zbyt wielu turystów.
Jednak jest to sytuacja wręcz niemożliwa: tam zawsze spotka się
tłumy. Muzeum samo w sobie bardzo mnie zainteresowało i gdybym
miała wybierać, wolałabym kupić bilet tylko na tę atrakcję.
Poza tym sam budynek wygląda imponująco. Ciekawe, że akurat w tym
miejscu utworzono taki rodzaj przedsięwzięcia.
Godziny
otwarcia:
10:00
– 18:00/19:00/20:00
(w
zależności od sezonu)
Bilety
wstępu:
Ceny
zależne od sezonu. Możliwość zakupu biletu łączonego do innych
atrakcji.
Wychodząc
z Oceanarium przeżyliśmy chwile grozy. Spostrzegliśmy się bowiem,
że nie mamy przy sobie naszego planu wycieczki wraz z mapkami.
Rozpoczęła się zatem próba odnalezienia zgub, przez co
przeszliśmy ponownie tę samą trasę. Całe szczęście moją
teczuszkę odnaleźliśmy w restauracji, gdzie byliśmy na obiedzie.
W
Monako odwiedziliśmy także kolekcję pojazdów księcia. Głównie
za sprawą fana motoryzacji, z którym przyszło mi iść przez
życie. Prywatny garaż zorganizowany jest w formie muzealnej
wystawy. Lśniące auta robią wrażenie na zwiedzających. Wśród
nich zobaczyć można bolidy Formuły 1, samochody luksusowych marek,
jak i jeżdżące zabytki. Nie brak także modeli, których nie
spotka się nigdzie indziej. Idealne miejsce dla osoby, która
interesuje się motoryzacją.
Godziny
otwarcia:
10:00-17:30
Bilety
wstępu:
dorośli
– 8 euro
dzieci
i studenci – 4 euro
W
ramach ciekawostki powiem Wam, że wychodząc z tej wystawy, mój mąż
spotkał kolegę, którego nie widział od 8 lat. Świat jest
naprawdę mały.
Będąc
w Monako trzeba naturalnie udać się do najbardziej znanej dzielnicy
Monte Carlo. Po drodze do tego miejsca mijaliśmy piękne zatoczki
portowe wypełnione jachtami i motorówkami.
W
końcu dotarliśmy do słynnego kasyna, gdzie ponownie uderzyła nas
fala ludzi. Ilość turystów w tym miejscu była niewyobrażalna.
Naturalnie wszyscy robili sobie zdjęcia przy luksusowych samochodach
czy wejściu do samego kasyna. Obok stoi również najstarszy hotel –
Hotel de Paris, chroniony równie dobrze jak samo kasyno. To miejsce
wydało nam się być bardzo przytłaczające, dlatego po szybkiej
przerwie udaliśmy się w dalszą drogę.
Schodziliśmy
w kierunku morza słynną trasą Grand Prix. Następnie dotarliśmy
do Forum Grimaldi i ogrodu japońskiego, który należy do
bezpłatnych atrakcji w Monako.
Po
drodze napotkaliśmy jeszcze kilka pomników. Jeden z nich
szczególnie nas zainteresował. Rzeźba przedstawiająca nieco
mroczny „pusty płaszcz”. Z identyczną „postacią” w czarnym
kolorze spotkaliśmy się w Salzburgu. Okazało się, że autorka
Anna Chromy umieściła swoje dzieła w różnych częściach Europy.
My odnaleźliśmy już dwa.
Co
prawda tego dnia nie było aż tak ciepło, by wylegiwać się na
plaży, mimo to chcieliśmy dotrzeć do morza, by obejrzeć je od
strony Monako. Na tym zakończyła się nasza przygoda w tym mieście.
Z pomocą wszechobecnych wind wjechaliśmy na najwyższe piętro
miasta i udaliśmy się w drogę powrotną pociągiem.
A
czy Wy odwiedziliście już Monako? Jakie były Wasze wrażenia?
Wspaniałe zdjęcia, cudowne miejsce☺
OdpowiedzUsuńNo atrakcji i zwiedzania to tam jest mnóstwo :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy tam nie byłam. Ale zdjęcia zapierają dech.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa relacja :) mam ochotę tam się wybrać :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia no i wspomnienia :) ja nigdy tam nie byłam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPamiętam prawie wszystkie te miejsca. :)
OdpowiedzUsuńMiejsce wydaje się cudowne. Śliczna architektura, super plaza, ciekawe i bogate muzea :)
OdpowiedzUsuńCałe Monako jest piękne
OdpowiedzUsuńChyba miałam jakieś super szczęście, bo jak kiedyś byliśmy pod kasynem, to nikogo nie było :D
OdpowiedzUsuńMonako wydaje się naprawdę pięknym miejscem.
OdpowiedzUsuńW tym roku mielismy w planach zachaczyc o Monaco, ale jednak plany sie zmienily. No nic co sie odwlecze to nie uciecze ;)
OdpowiedzUsuńWow! Wspaniałe miejsca. Najbardziej spodobało mi się oceanarium, ale ja ogólnie uwielbiam morskie zwierzęta i marzę o zwiedzeniu choć tego we Wrocławiu. ;)
OdpowiedzUsuńWitamy, w Monako jeszcze nie byliśmy, ale mamy cichą nadzieje, że kiedyś i tam dotrzemy. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za obszerną relację i fotorelację i jak zawsze czekamy na kolejne i następne :D
Śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że gdy od razu po powrocie nie napiszę relacji, to potem jest już mi się trudno do niej zebrać :( Piękne jest to Monako, mam coraz większą ochotę się tam wybrać!
OdpowiedzUsuńWzgórze i nie tylko wygląda imponująco. Podróż do Monako już mi się marzy :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że na tym blogu warto być. Każdy artykuł jest bardzo interesujący.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolony bo dowiedziałem się o tym blogu. Na ten blog warto wejść.
OdpowiedzUsuń