Pierwszy
miesiąc nowego roku dobiegł końca, a ja zauważyłam pewien
schemat, który pojawia się już od lat. Zazwyczaj jest bowiem tak,
że każdy kolejny rok rozpoczyna się u mnie fatalnie. Tak było
również w styczniu 2019 r. Nie wiem, czy nawet mam chęć wspominać
w jakiś sposób ten miesiąc. Po prostu cieszę się, że jest on już
za mną, a w luty weszłam z lepszą energią i bardziej pozytywnym
nastawieniem. W pamięci zapadły mi głównie filmy i seriale, które
często włączałam sobie wieczorami i w wolnym czasie. Wyszło tego
sporo: obejrzałam aż 13 filmów i 5 seriali, w tym jeden z nich w
całości, czyli 7 sezonów.
W
styczniu pojawiło się na blogu 10 wpisów, z których
najpopularniejszym jest moje podróżnicze podsumowanie 2018r.
(LINK). Ten miesiąc opierał się w dużym stopniu na rocznych
podsumowaniach, których przygotowanie sprawiło mi sporo frajdy.
Tych, którzy nie widzieli wpisów, zachęcam naturalnie do cofnięcia
się i docenienia mojej pracy ;) Styczeń kończy się liczbą 309
obserwatorów, a wszystkich nowych czytelników serdecznie witam.
Styczeń
rozpoczęłam od przygotowywania wpisu podróżniczego i podsumowania
miejsc, które odwiedziliśmy w zeszłym roku. Na Instagram wrzuciłam
mapkę, która przedstawia cele naszych szwajcarskich wycieczek. Całą mapę znaleźć można TUTAJ.
W
tym miesiącu nadal raczyłam Was zdjęciami z naszego pobytu w
Tyrolu. Jedną z ciekawych atrakcji w tym regionie są ziemne
piramidy, które znajdują się na liście obiektów UNESCO. Już
niedługo postaram się przybliżyć Wam ten ciekawy wytwór natury w
osobnym wpisie.
We
wpisie dotyczącym Bolzano (LINK) mogliście przeczytać relację z
dnia spędzonego w tym mieście. Tam też wspominałam, że wigilijny
obiad spędziliśmy w pysznej restauracji Franziskaner Stube. A oto
nasz bohater na talerzu.
Początek
miesiąca nie może obyć się bez Projektu Denko (LINK). Od lat
tworzę takie zestawienie i w dalszym ciągu nie nudzi mi się ta
wersja. Grudniowe Denko było pełne przeróżnych kosmetyków,
których ilość biła wszystkie miesiące na głowę.
W
spóźnionym prezencie otrzymałam taką uroczą mikołajową czapkę
od Lindta. Naturalnie była ona wypełniona ich cukierkami. Jak widać
wpasowała się ona idealnie w zimowy klimat. Akurat tego dnia, w
którym ją dostałam, pięknie zaśnieżyło naszą okolicę, a za
oknem było przyjemnie biało.
Wśród
łakoci natrafiłam w sklepie na mieszankę cukierków Werther's
Original. Jeszcze z czasów dzieciństwa pamiętam te
najpopularniejsze karmelowe cukierki i nawet zaskoczyło mnie to, że
istnieją inne warianty. Absolutnie zakochałam się w karmelowych
ciągotkach wypełnionych płynną czekoladą.
W
styczniu dość często pojawiałam się w Baden, gdzie głównie
musiałam załatwiać różne sprawy. Jeden z wypadów skończył się
na spacerze po miejskiej starówce. Co prawda było pochmurnie i
zimno, lecz nawet podczas takiej pogody jest co podziwiać w tym
mieście.
Zwłaszcza
w pierwszej połowie stycznia nie znajdowałam zupełnie czasu na
moją ulubioną czynność, jaką jest pieczenie. Na szybko powstały
jednak cynamonowe pierniczki w kształcie gwiazdek.
Zwykły
dzień. 5 minut do wyjścia. Trzeba strzelić sobie fotkę.
Wśród
ulubieńców kosmetycznych roku 2018 (LINK) śmiało wymienić mogę
kilka produktów Bielendy. Tym samym uważam tę markę za moje
odkrycie zeszłego roku i jestem niezmiernie szczęśliwa, że
zdecydowałam się na bliższe poznanie.
Wolny
weekend obfitował w wypróbowanie nowego przepisu. Tym razem udało
mi się przygotować pyszny, wilgotny torcik makowy, oblany gorzką
czekoladą. Aż zaśliniam klawiaturę, gdy o nim myślę.
Wykorzystaliśmy
także wolny czas na szybki wypad na zakupy do Niemiec. Okazało się,
że w końcu ktoś wpadł na pomysł robienia pączków innych niż
tradycyjne Berlinery posypane cukrem pudrem (nawiasem mówiąc są
okropne). W Edece dorwaliśmy pączki polane białą i ciemną
czekoladą intensywnie wypełnione wanilią i czekoladą. Bomba
kaloryczna, ale za to jaka przepyszna! Jeśli chodzi o donuty, to
lepiej wyglądają niż smakują.
Zrezygnowałam
z pokazywania na blogu nowości, które się u mnie pojawiły, lecz w
tym celu mogę wykorzystać Instagram. Jak wiecie z mojego wpisu z
podsumowaniem rocznych projektów Denko (LINK) przez cały rok 2018
nie kupiłam ani jednej maski i udało mi się wykorzystać prawie
całe zapasy. Stąd też mogłam pozwolić sobie ma małe szaleństwo
w drogerii DM.
Czasem
trzeba sobie trochę dogodzić i zapomnieć o całym świecie. Dla nas
idealnym rozwiązaniem było wtedy wyjście na pizzę.
Filmowy
wieczór przy popcornie. Któż z nas tego nie lubi? A gdy jeszcze
dodać do tego lampkę pysznego białego wina – to już luksus! W
tle zobaczyć możecie także ukończone puzzle z krajobrazem z
Sycylii, których poziom trudności był naprawdę godny podziwu.
Pewnie
zauważyliście, że lubię przemycać szwajcarskie akcenty na
zdjęciach. Tu postanowiłam podzielić się z Wami produktem jednej
z bardziej znanych szwajcarskich marek. Ricola i jej ziołowe
cukierki to wręcz klasyk w tym kraju.
Przy
pisaniu relacji z Bolzano z przyjemnością powróciłam
wspomnieniami do czasu, który tam spędziliśmy. Patrząc za okno,
dodatkowo zatęskniłam za ciepłymi, włoskimi promieniami
słonecznymi.
Filmy
przejęły sporą część mojego czasu wolnego i o wiele rzadziej
sięgałam po książki. Postanowiłam nadrobić zaległości pod
koniec miesiąca i w moje ręce trafiła historyczna lektura o sekretach
i skandalach w rodach królewskich. Co prawda głównie na tapetę
wzięty jest angielski dwór, ale i tak kolejne rozdziały ciekawią
i wzbudzają zainteresowanie.
Jak
na stole pojawia się sernik, to u mnie w domu jest prawdziwe święto.
Zawsze lubiłam to ciasto, jednak prawdziwą miłością zapałałam
do niego, gdy okazało się, że nie mogę go tak łatwo mieć!
Obecnie ser idealny do sernika jest dla mnie produktem luksusowym i
gdy już go mam, to szaleję z radości i piekę. Sernik z bezą jest
tego doskonałym przykładem.
Porządkowałam
kilka zdjęciowych folderów i odkryłam fotografie, których nigdy
Wam nie pokazywałam. To jedno z takich zdjęć: szwajcarskie winnice
na wzgórzach prezentują się bajecznie. Mieszkać w takim miejscu,
to jakby przedostać się do raju.
Jako że dawno mnie nie było, to wieczorne selfie nie jest najgorszym pomysłem.
Niech
mi tylko ktoś powie, że Balea nie kusi swoim designem. Absolutnie
nie mogłam się powstrzymać przed zakupem pianek pod prysznic,
których przetestowanie chodzi mi od dawna po głowie. Miejmy
nadzieję, że ich działanie będzie równie zadowalające jak szata
graficzna.
Na
specjalne życzenie mojego męża powstała szarlotka z musem
jabłkowym. Tę wersję lubi on chyba najbardziej ze wszystkich, a ja
z chęcią spełniłam jego zachciankę.
A
jak minął Wasz styczeń?
Rany, znowu tyle pyszności na tych zdjęciach 😂
OdpowiedzUsuńWidzę, że styczeń u większości był ciężki. Być może oczekiwaliśmy od niego zbyt dużo jak na pierwszy miesiąc nowego roku. Być może oczekiwaliśmy ogroma motywacji, sukcesów i samych pozytywnych chwil. ;D Spokojnie wkraczam w nowy miesiąc, akceptując, że te gorsze momenty również zdarzają się i planuję cieszyć się każdym lepszym momentem ;)
OdpowiedzUsuńWyglądasz pięknie i pieczesz... nieziemsko! Marzę tak sobie o wypitej kawie z Tobą, plotkowaniu i oczywiście spróbowaniu jednego z Twoich specjalnych wypieków ! <3 ;)
Dziekuje za przemile slowa :* Mam nadzieje, ze kiedys uda nam sie zorganizowac takie spotkanie :)
UsuńMój styczeń to było bieganie na różne badania lekarskie :). Twój z pewnością był ciekawszy i były pyszności :)
OdpowiedzUsuńU mnie tez bylo latanie po niemniej przyjemnych urzedach :P
UsuńKochana jestem ciekawa jak Tobie sprawdza sie ten szampon Alpecin, mam nadzieje ze jestes zadowolona? Musze wybrac sie do Dm :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wszedl w uzycie, bo mam obecnie otwarte dwie inne butelki, ale gdy tylko bede miec opinie na ich temat, dam znac :)
UsuńAleż zjadłabym takie ciacho, jakie pokazujesz w swoich wpisach! :)
OdpowiedzUsuńJa mam tak jeśli chodzi o koniec roku zawsze mam wtedy ciężki czas. Ostatnio też robiłam szarlotke syn ją bardzo lubi:) styczeń minął mi tak sobie ciagle byłam chora więc nie miałam na nic ochoty w sumie nie wiem kiedy ten miesiąc minął :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńsame pysznosci :)!
OdpowiedzUsuńIle tu pyszności :-)
OdpowiedzUsuńoch jakie pyszności są w dzisiejszym poście.
OdpowiedzUsuńCzy jest na blogu przepis na obłędną szarlotkę?
i na torcik makowy?
Serdecznie pozdrawiam:)
Tyle słodkości :) uwielbiam
OdpowiedzUsuńWow, piękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńTorcik makowy wygląda bardzo smakowicie :D Te pianki pod prysznic z balea prezentują się świetnie, daj znać jak się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny mix zdjęciowy :) Lubię tego typu posty :)
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu Twoich zdjęć z jedzeniem, aż zrobiłam się głodna, chociaż jestem po sycącym śniadaniu.
OdpowiedzUsuń