środa, 6 lutego 2019

Projekt Denko - styczeń 2019: Nietrafione zakupy i kosmetyczne czystki.

Być może pamiętacie, że grudzień kończyłam z rekordową ilością zużytych kosmetyków. Powiem nawet więcej, używanie kilku z nich przeciągnęłam nawet nieco dłużej, rozcinając opakowania tych, które wyjątkowo dobrze się u mnie sprawdzały. W związku z wykończeniem wielu kosmetyków z różnych kategorii w styczeń weszłam z nowościami. W dzisiejszym poście poza zużyciami znalazły się również kosmetyki, które śmiało nazwać można bublami. Styczeń często wiąże się u mnie z dużymi porządkami i czystkami w kuchennych oraz łazienkowych szafkach. Stąd też moja chęć rozstania z produktami, których od dawna nie używam.

Jakie kosmetyki uległy zużyciu w styczniu?




Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!

1) Kremowy żel pod prysznic Elkos Milch&Kokos

Marka Elkos to dość tania niemiecka marka własna dostępna w supermarkecie Edeka. Wiele osób porównuje ją z rossmannowską Isaną lub Baleą, dostępną w drogeriach DM. Ze względu na różnorodność zapachów i liczną gamę kolorystyczną postanowiłam kupić kilka rodzajów i wypróbować je. Działanie żelu o zapachu mleka i kokosa było poprawne. Nie można oczekiwać jakieś nadmiernej wydajności, ale za to zachwycał zapachem oraz dobrze się pienił. Jak na tak niską cenę, był w porządku.

Zawiera neutralne pH.


2) Żel pod prysznic Fa Shower Secrets

Marka Fa była mi przez większą część życia zupełnie obojętna. Znałam ją i od czasu do czasu używałam, ale nie wnosiła sobą nic nadzwyczajnego. Moje nastawienie zmieniło się, gdy poznałam serię Shower Secrets, której zapachy mnie hipnotyzują. Jest to seria, która wypuszczona została na rynek niemiecki i wydaje mi się, że nie jest dostępna w Polsce. A szkoda! Zużyte opakowanie zawiera żel o zapachu niebieskiego lotosu i frezji, który jest absolutnie obłędny. Przy tym kosmetyk jest wydajny i zapewnia przyjemne zmysłowe doznania pod prysznicem.

3) Szampon przeciwłupieżowy Pharmaceris H-Purin Oily

Po pierwszym sukcesie, jakim zakończyła się moja znajomość z szamponem marki Pharmaceris, zapragnęłam zaopatrzyć się w zapas tych produktów. Do tej pory miałam do czynienia z zielonym szamponem normalizującym, który idealnie wpasował się w potrzeby mojej skóry. Jako że kosmetyki te dostać mogę jedynie w Polsce, poprosiłam pewną osobę o zakup jednej butelki. Tak niefortunnie się stało, że otrzymałam niebieski szampon przeciwłupieżowy. Nie byłam jednak zrozpaczona i stwierdziłam, że sprawdzę przynajmniej działanie tego rodzaju na sobie. Na stronie internetowej wyczytałam dodatkowo, że powinno używać się go przy ŁZS w formie kuracji i profilaktycznie. Zaczęłam go używać w dobrym okresie, gdy nie zmagałam się z żadnymi problemami skóry głowy. Po jakimś czasie pojawiły się u mnie nieprzyjemne symptomy i ponownie zagłębiłam się w lekturę. Wyczytałam, że głównym wskazaniem jest łupież mokry, z którym ja nigdy nie miałam problemu, a co więcej po zużyciu ponad połowy butelki zaczęłam go u siebie zauważać. Niestety niebieska butelka zupełnie nie nadaje się dla mnie, ale z prawdziwą przyjemnością powrócę do wcześniejszej wersji.


4) Woda micelarna Bourjois Paris

Powoli kończą się moje zapasy najlepszej wody micelarnej, która niestety została wycofana z rynku. Fioletowa wersja sprawdzała się u mnie najlepiej z wszystkich marek, z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia. Idealnie zmywała makijaż, nie podrażniała cery i można było używać jej do ekspresowego demakijażu oczu. Bardzo żałuję, że nie można jej już dostać.


5) Aktywny krem eliminujący niedoskonałości Iwostin Purritin

Jest to przykład produktu, do którego z chęcią wracam. Zarówno żel tej marki, jak i poniższy krem sprawdzają się u mnie świetnie w duecie. Żel skończył mi się naturalnie wcześniej, a aktywny krem pozostał nieco dłużej w pielęgnacji. Używałam go każdego ranka i widziałam dużą poprawę w kondycji mojej skóry. Niedoskonałości goiły się szybciej, a sam krem matowił dodatkowo skórę i ograniczał wydzielane sebum. Jest to kosmetyk, który z czystym sercem polecić mogę posiadaczom tłustej cery.


6) Serum węglowe Bielenda Carbo Detox

Kolejny hit od Bielendy! Seria Carbo Detox idealnie wpasowuje się w potrzeby mojej skóry i każdy jej produkt pozostawia po sobie miłe wrażenia. W butelce z pompką zamknięte są aktywne, czarne perełki, które przy wydobyciu zamieniają się w jedwabistą substancję. Już przy pierwszym użyciu moją uwagę przykuł sam zapach - słodki, przypominający mi gumę balonową. Serum łatwo wchłaniało się i już po kilku użyciach widziałam dużą poprawę wyglądu twarzy. Była bardziej promienna i odżywiona. Krostki również stały się mniej widoczne. Używałam tego kosmetyku na dzień i na noc i przy takiej częstotliwości dość szybko zużyłam to opakowanie, mimo że ostrożnie go dozowałam. Uznać mogę to za jedyny minus. Poza tym byłam z niego bardzo zadowolona.


7) Olejek do twarzy Alterra Bio-Granatapfel

Ten olejek kupiłam tylko ze względu na to, jaki szał spowodował w internetach. W myślach widziałam siebie, nakładającą go na twarz wieczorami, by dać jej maksymalnego odżywienia. Przed oczami miałam już promienną cerę, jaką zobaczę po wstaniu w lustrze. Jakby powiedział klasyk: „I co? - I gówno”. Z góry widać, że kosmetyk ten przeznaczony jest do skóry bardzo suchej, więc czego ją oczekiwałam. Nałożyłam go kilka razy (zużyłam jakieś 3/4 opakowania), lecz nie zauważyłam najmniejszego działania. Wieczorem kładłam się spać natłuszczoną od olejku twarzą i mniej więcej w takim stanie się budziłam. Moja twarz nawet nie wchłaniała go w całości przez noc. Produkt nie dla mnie.


8) Maska w płachcie Snail Regenerating Facial Mask

Już kilkukrotnie używałam tej maski ze śluzem ślimaka. Składnik ten dobrze robi mojej cerze, więc chętnie po niego sięgam. To opakowanie zawierało dwuetapowy zabieg: serum oraz maskę. Po ich użyciu byłam zadowolona. Twarz była nawilżona i odżywiona. Prezentowała się naprawdę dobrze. Widać było także pozytywny wpływ na zaczerwienienia. Sama w sobie nie powodowała żadnych podrażnień. Na uwagę zasługuje sama płachta, która posiada specjalne szycie na brodę i nos, które ułatwia jej założenie.


9) Maska nawilżająca Cadeavera

Przyznam, że ta maska znajdowała się w moich zapasach bardzo długi czas i jakoś nie ciągnęło mnie do jej używania. Nie mając już innego wyboru, sięgnęłam właśnie po nią i poczułam się absolutnie zafascynowana. Ten rodzaj maski sprawdziłby się co prawda o wiele lepiej latem, lecz teraz także miałam przyjemność z jej użycia. Ten kosmetyk miał żelową konsystencję, która pięknie pachniała owocami (maska zawiera ekstrakty z owoców i aloe vera). Maska ta przeznaczona jest do każdego rodzaju cery i osób w wieku pomiędzy 25 a 30 lat. Na twarzy nosiłam ją lekko ponad 15 minut, do czasu gdy większa część uległa wchłonięciu. Po tym czasie moja cera wyglądała zauważalnie lepiej. Była bardziej promienna, gładsza i do granic nawilżona. Gołym okiem widać było, że dokonała się zmiana.

10) Czarna maska Xiuzilm Mask

Swego czasu popularne były czarne maski typu peel off, które poza zaskórnikami usuwały nawet delikatne włoski z twarzy. Takiego rodzaju produkt miałam także w mojej łazience. Poniższa maska miała intensywnie czarną barwę, a jej nałożenie było zawsze problematyczne i wiązało się z dużym bałaganem. Zapach również nie należał do najprzyjemniejszych. Po nałożeniu na twarz zaczynała stopniowo zastygać. Moim zdaniem ciężko było w tym przypadku dobrać odpowiednie proporcje. Zarówno zbyt cienka, jak i zbyt gruba warstwa były trudne do ściągnięcia. W niektórych miejscach ściągająca maska wręcz nie chciała się oderwać od skóry, co powodowało ból. Sam efekt był dość średni i nie zawsze jednakowy. Raz usuwałam przy jej pomocy dużą część zaskórników, innym razem prawie nic. I nie było to związane z przygotowaniem twarzy, bo ta część wygląda u mnie zawsze tak samo. Ostatecznie nie zdecydowałabym się ponownie na zakup takiej maski, ze względu na ogromny bałagan, który wręcz zniechęcał mnie do sięgania w jej kierunku.


11) Optyczny wygładzacz Garnier Skin Naturals

Przyznaję, że dostałam ten produkt w ramach testu i nawet miałam wypowiedzieć się na jego temat w osobnym wpisie, lecz jego działanie było dla mnie tak rozczarowujące, że porzuciłam ten plan. Jak widać tubka jest prawie pełna, bo już po pierwszych użyciach wiedziałam, że nie jest to produkt godny uwagi. Substancja znajdująca się w opakowaniu ma konsystencję musu, który jest bezzapachowy i łatwo się wchłania. Po jego nałożeniu skóra jest co prawda gładsza w dotyku, lecz pozostawia on nieprzyjemne uczucie. Zupełnie jak gdyby nałożyć na twarz silikon. Zainteresowałam się tym kosmetykiem, ponieważ miał on retuszować zatkane pory. W rezultacie substancja wchodziła w nie głębiej i dodatkowo je zatykała, czego skutkiem były większe problemy niż przed pierwszym użyciem. Nie polecam.


12) Reduktor zmian potrądzikowych Ziaja Liście Manuka

Wiem, że wiele osób przestrzega przed używaniem tej serii znanej polskiej marki. Ja wypatrzyłam pewnego razu na stronie internetowej ten produkt i z ciekawości wrzuciłam do koszyka. Używałam go jakiś czas, jednak nie widziałam absolutnie żadnych zmian ani na lepsze, ani na gorsze. Ostatecznie porzuciłam go i nie sięgnęłam w jego kierunku od kilku miesięcy.


13) Krem z łoju jelenia Fusswohl

Po kilku bublach pora na mój osobisty hit. Krem z łoju jelenia choć nie zachwyca nazwą, ma świetne działanie. Przeznaczony jest do suchej skóry. Ja używałam go do pielęgnacji stóp i po kilku użyciach widziałam już zadowalające efekty. Skóra natychmiast stawała się miększa i gładsza, a efekt ten pozostawał na długo. Najlepszą rekomendacją jest fakt, że po wykończeniu tego opakowania wyciągnęłam kolejne i nadal trwa on u mego boku (a raczej u mych stóp).


14) Regenerujący krem do rąk Garnier Hand

Kolejnym hitowym kremem, który świetnie sprawdza się przy suchej skórze jest czerwona wersja Garniera, którą chętnie widuje w mojej pielęgnacji. Zarówno krem przeznaczony do stóp, jak i regenerujący krem do rąk są rewelacyjne w działaniu. Poniższy krem używałam zarówno na noc, jak i w ciągu dnia. Miał przyjemny zapach i od razu nawilżał suche dłonie.

15) Maskara L'oreal Volume Million Lashes So Couture So Black

Z maskarami L'oreal jakoś mi nie po drodze. Nie rozumiem ich fenomenu i zazwyczaj moje spotkanie z nimi okazuje się być klapą. Fioletowa wersja sprawdziła się u mnie przyzwoicie. O dziwo, od razu dawała jakiś efekt. Początkowo byłam z niej nawet zadowolona. Ładnie rozczesywała rzęsy, lecz po krótkim czasie konsystencja szybko się zmieniła (na gorszą). Tusz osypywał się po nałożeniu, odbijał się też na powiece. Szybko podjęłam decyzję o jego wyrzuceniu.


16) Puder matujący Catrice All Matt Plus

Jest to standardowy puder, który zawsze muszę mieć pod ręką. Moim zdaniem jest to bardzo dobry kosmetyk, który matuje twarz do kilku godzin. Ma idealny dla mnie odcień, a przy tym nie pozostawia efektu nadmiernej pudrowości. Nadaje makijażowi ładne wykończenie. Zawiera beztłuszczową formułę.

17) Płyn do płukania jamy ustnej Colgate Plax Cool Mint

Spośród wszystkich płynów do płukania jamy ustnej, jakich używałam, płyn z Colgate pozostawił po sobie najlepsze wspomnienia. Przede wszystkim na uwagę zasługuje fakt, że ten płyn nie zawiera alkoholu, co dla mnie jest bardzo ważne. Wedle zapewnień producenta produkt ten usuwa do 99% bakterii przy systematycznym stosowaniu. Poza tym płyn ma przyjemny, miętowy i nieostry posmak. Pozostawia po sobie świeży oddech.


18) Pasta do zębów Elmex Sensitive Plus

19) Gąbka peelingująca Aqua Massage

-> Suplementy diety: Krüger Magnez + B6


Próbki:

-> Balsam do ciała Barnängen – Nie znałam wcześniej tej marki, ale ta próbka zachęciła mnie do jej poznania. Bardzo przyjemny balsam, który z chęcią bym kupiła, gdyby nie cały zapas produktów tego typu, jaki już posiadam.

-> Krem do twarzy La Roche-Posay Hydraphase Intense Legere – Nie posiadam nadzwyczajnego problemu z odwodnioną skórą, stąd też nie widziałam większych zalet tego produktu. Pewnie też zbyt krótko go używałam.



Wiele zużytych kosmetyków wymieniłam na nowe opakowanie tego samego produktu. Pod prysznicem ponownie używam markę Fa, lecz inny rodzaj. Podobnie nowy szampon i wodę micelarną wymieniłam na tę samą markę. Do pielęgnacji włączyłam kilka miniatur marki Kiehl's, żeby je w końcu przetestować. Ponownie powróciłam również do Effaclaru Duo, który sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Styczeń rozpoczął się u mnie z rozmachem. Cena zużytych kosmetyków wynosi w tym miesiącu 311,35 zł. 

Czy używałyście któryś z tych kosmetyków? Jakie wrażenia po sobie pozostawił?

13 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że nie kupiłam tej czarnej maski..

    OdpowiedzUsuń
  2. Spore zużycie, wielu produktów jeszcze nie miałam i możliwe że się nie skusze, Bielende lubię 😎

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj szkoda kochana ze trafily sie buble, ale niestety moja skora takze totalnie nie dogaduje sie z Alterra ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z So Couture też nie byłam zadowolona :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja nie rozumiem także feonomenu tuszu Loral, jakieś średnie są :D tego Fa u nas nie ma ;( a żele z Elkos bardzo lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś byłam wielką fanką tego micela Bourjois i zużyłam sporo opakowań. Szkoda, że go wycofali :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Oo całkiem spore to zużycie :) ja używałam płynu do płukania colgate również uważam że to fajny produkt :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też sporo produktów zużyłam w grudniu i cieszyłam się, że w styczniu wypróbuję wiele nowości :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam żel Elkos w wersji z ananasem bodajże i bardzo miło go wspominam, chętnie sięgnęłabym po inne wersje :) Z czarnymi maskami też zdecydowanie się nie lubię i nie rozumiem ich fenomenu. Tusz Loreala mam w zapasach - jestem ciekawa jak się sprawdzi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dosyć dużo kosmetyków zużyłaś, szkoda, że trafiłaś również na buble. U mnie ostatnio trafił się tylko jeden bubel ale za to porządnie zaszkodził mojej skórze:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Spore denko, ale żadnego z Twoich zużyć nie miałam okazji używać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...