Moje
kochane!
Czy
Wy też ograniczacie swoją pielęgnację do minimum, gdy termometry
wskazują ponad 30 stopni? W moim przypadku jedno jest pewne: w tak
upalne dni rezygnuję z makijażu, który wcale nie jest tym, czego
oczekuje ode mnie moja skóra. Denkowanie produktów nie poszło w
tym miesiącu najgorzej. Poza dobrze mi już znanymi kosmetykami
przetestowałam kilka nowości, które całkiem dobrze się
sprawdziły. Wśród nich górują produkty do włosów.
Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!1) Szampon odbudowujący Yves Rocher Nutri-Repair
Szampony
z tej serii są jednymi z bardziej znanych produktów marki Yves
Rocher. Podczas ostatnich zakupów w ich sklepie internetowym
skusiłam się na zakup szamponu odbudowującego w celu
przetestowania, czy są to produkty dla mnie. Kosmetyk przeznaczony
jest do suchych i trudnych do ujarzmienia włosów. Dzięki
zawartości olejku jojoba szampon ten sprawdził się u mnie bardzo
dobrze. Włosy były po nim przyjemnie odżywione i wyglądały
świetnie. Z łatwością się układały i łapałam się na tym, że
co chwilę dotykałam ich, zachwycając się gładkością i
miękkością. O ile jednak same włosy dobrze przyjęły ten
produkt, to już skóra głowy miała z nim problem i podczas
systematycznego stosowania pojawił się u mnie łupież. Sam szampon
oceniam na plus i kupię go na pewno ponownie. Będę go jednak
używać jedynie na końce włosów.
2) Szampon
przeciwłupieżowy Isana Med
Ten
szampon został mi polecony przez moją siostrę, ale wielokrotnie
spotykałam się z nim na blogach i opinie były bardzo różne.
Byłam niezwykle ciekawa, jak taki produkt – z niższej półki
cenowej – zadziała w moim przypadku. Uwierzcie mi, że byłam w
totalnym szoku, gdy okazało się, że skóra głowy podczas jego
stosowania była po każdym myciu idealnie oczyszczona, a dodatkowo
nawilżona. Efekt był rewelacyjny! Co prawda łupieżu
pozbyłam się z pomocą trzeciego z szamponów w tym zestawieniu,
ale produkt od Isany podtrzymał ten rezultat i zapobiegł nawrotom.
Same włosy również wyglądały bardzo dobrze: były odświeżone i
wzmocnione. Ja oceniam go na plus!
3) Szampon
regenerujący Seboradin
Pomimo
że ten szampon nie jest stricte przeciwłupieżowy, to na mojej
skórze głowy zadziałał właśnie w ten sposób. Dzięki niemu
pozbyłam się powstałego łupieżu. Podczas jego używania również
miałam wrażenie dobrze nawilżonej skóry głowy, jak i gładkich
włosów. Nie jest to jednak szampon, który mogłabym używać na co
dzień, gdyż zauważyłam, że jest on zbyt silny, a po zużyciu
mniej więcej połowy butelki moje włosy zaczęły okropnie wypadać.
Biorąc pod uwagę jego cenę, zdecydowanie bardziej byłabym skłonna
sięgnąć po szampon Isany.
4) Żel
pod prysznic Treaclemoon Sweet Blueberry Memories
Nawet
nie wyobrażacie sobie jak długo ten żel zalegał wśród moich
kosmetycznych zapasów. Wszystko to za sprawą balsamu z tej samej
serii, który był dla mnie totalnym bublem i nie miałam ochoty na
ponowne rozczarowanie. Żel okazał się być jednak o niebo lepszy.
Zapach początkowo był dla mnie przyjemnie jagodowy, ale na dłuższą
metę zaczął mnie już męczyć. Samo działanie żelu było
zadowalające, a najlepiej ocenić muszę jego wydajność, gdyż
używałam go przez dwa miesiące wraz z mężem. Z chęcią
wypróbuję inne zapachy.
5) Żel
pod prysznic Balea Men Sensitive Duschgel 3 w 1
Żelom
Balea nie można zarzucić, że są nad wyraz wydajne, ale ze względu
na ich cenę można im wiele wybaczyć. Za plus trzeba uznać jednak
ich zapachy, które są intensywne i ciekawe. Gdy już jesteśmy w
Niemczech, mój mąż zawsze wrzuca do koszyka kilka różnych
wariantów. Wśród nich znalazł się niedawno żel w wersji
Sensitive 3 w 1, który przeznaczony jest zarówno do mycia ciała,
jak i twarzy czy włosów. Jako że mój ukochany jest wielbicielem
produktów wielozadaniowych, z tego również był zadowolony.
6) Mydło w płynie Palmolive Hygiene-Plus Fresh
Dość zwyczajne mydło w płynie. Osobiście nie oczekuję od tego typu produktów żadnych nadzwyczajnych właściwości. Jak dla mnie powinny dobrze domywać ręce i ładnie pachnieć. Z tym drugim było w tym przypadku nieco gorzej. Pachniał bardzo intensywnie eukaliptusem i o ile normalnie nie przeszkadza mi ten aromat, to tutaj był on zbyt mocny. W innej wersji zapachowej Palmolive z pewnością jeszcze się u mnie pojawi.
7) Nawilżający
krem do rąk Vianek
Vianek
to jedna z tych marek kosmetycznych, która szturmem podbiła polski
rynek. Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o ich produktach.
Mi udało się swego czasu zakupić krem do rąk, zawierający
ekstrakt z robinii akacjowej. Niestety nie mogę powiedzieć, bym
była nim szczególnie zachwycona. Jak dla mnie kremy do rąk powinny
się natychmiast wchłaniać i być gotowe do użytku w ciągu dnia.
Ten krem miał tak tłustą i nieprzyjemną konsystencję, która
rozmazywała się na dłoniach, zamiast wchłaniać, że całkowicie
traciłam chęć jego używania. Totalnie zniechęciłam się, gdy
któregoś ranka posmarowałam nim dłonie i wydawało mi się, że
po godzinie powinnam nie mieć już jego śladów na dłoniach.
Dotknęłam przypadkowo lustra i … zostawiłam na nim paskudnie
tłuste plamy. Nawilżenie również nie było jakieś nadzwyczajne.
Ot zwykły zwyklak.
8) Balsam
po goleniu Balea After Shave Pflege-Gel Sensitive
Mimo
że w nazwie produktu widnieje słowo żel, jego konsystencja była
typowo kremowa. Ten balsam skierowany jest do wrażliwych partii
skóry i powinno nakładać się go po goleniu. Gdy użyłam go po
raz pierwszy, od razu mi się spodobał. Miał lekką formułę,
która szybko się wchłaniała, dając tym samym uczucie ukojenia i
odświeżenia. Produkt miał bardzo łagodny, przyjemny zapach, który
długo utrzymywał się na ciele. Części ciała poddane depilacji
stawały się za jego przyczyną nawilżone i wypielęgnowane. Na
pewno trafi on jeszcze w moje ręce.
9) Maseczka
do twarzy Terra Naturi na dzień i na noc
Opakowanie
tego produktu zawiera dwie maski do twarzy: jedna ma działanie
pielęgnujące, zawiera ekstrakt z mięty i grejpfruta i przeznaczona
jest do użycia rano, druga z nich to maska odprężająca z
ekstraktem z melisy i olejkiem lawendowym, która zapewniać ma
wieczorne uspokojenie skóry. Z działania obu byłam bardzo
zadowolona. Rankiem rozprowadziłam na twarzy delikatną,
kremowo-mleczną konsystencję pierwszej z masek, która dała mi
uczucie odświeżenia. W trakcie jej noszenia czułam przyjemny
chłód, który dodatkowo ukoił skórę w upalny dzień. Całość
wystarczyła mi na pokrycie całej twarzy i części szyi. Po 15
minutach połowa produktu się wchłonęła, resztę należało
wmasować w skórę, po czym ściągnąć za pomocą papierowego
ręcznika, co też zrobiłam. Efekt końcowy był świetny! Twarz
była przyjemnie odprężona, przy tym także miękka. Wyglądała
bardzo dobrze. Wieczorem nałożyłam drugą maskę, która miała
identyczną konsystencję co jej poranna wersja. Muszę zaznaczyć,
że maska na noc ma bardzo intensywny zapach lawendy i melisy, więc
jeśli ktoś nie lubi takich aromatów może czuć się przytłoczony.
Dla wielbicieli lawendy będzie to dodatkowo element aromaterapii. Tę
maskę również trzymałam na twarzy 15 minut, lecz zdecydowanie
mniejsza jej część się wchłonęła. Rezultat był równie
zadowalający. Gołym okiem można było zauważyć, że z twarzy
zniknęły wszelkie przebarwienia i została ona odpowiednio
odżywiona. Wypróbuję więcej masek tej marki.
Produkt
wegański.
>>Strona internetowa<<
>>Strona internetowa<<
10) Tonik
do twarzy I am Tonic Carambola & Grapefruit
O
tym produkcie wspominałam w moim planie pielęgnacyjnym (LINK) i
obiecałam tam, że niezależnie od tego, w jakiej ilości go zużyję,
trafi on w tym miesiącu do Denka. Słowa dotrzymuje! Co
prawda zmuszałam się i używałam go częściej, jednak nadal nie
sprawiał mi on żadnej przyjemności. Nie spełniał głównych
założeń toniku, zupełnie nie odświeżał też twarzy. Po
przetarciu nim skóry miałam ciągłe wrażenie lepienia się. Nigdy
więcej po niego nie sięgnę i cieszę się, że mogę się z nim
ostatecznie pożegnać.
11) Tusz
do rzęs Wibo Growing Lashes
To
kolejny produkt, o którym słyszałam albo rewelacyjne albo złe
opinie. Ja zaliczę się do tej drugiej grupy. Moje rzęsy po jego
nałożeniu wyglądały tragicznie. Były posklejane, wszystko
odbijało się na górnej powiece. Gdy przeczytałam dodatkowo, że
ma stymulować wzrost rzęs, mogłam tylko głośno się zaśmiać.
Totalnie nie trafiony dla mnie produkt.
12) Chusteczki
do demakijażu Coop Wel!
W
momencie wyjazdów zawsze zaopatruję się w małe opakowania
chusteczek, które mogą przydać mi się do szybkiej poprawki
makijażu w trakcie drogi, czy też zwyczajnego wytarcia rąk.
Ostatnio po raz pierwszy kupiłam chusteczki marki Wel!, których
praktycznie nie miałam szans użyć. W opakowaniu znajduje się 15
sztuk, z czego użyłam być może trzech. Po trzykrotnym otwarciu
zamknięcie przestało przylegać do opakowania, a chusteczki zaczęły
wysychać. Obecnie są po prostu suchymi chustkami, które nie mają
już swoich pierwotnych właściwości. Zdecydowany minus za paskudne
opakowanie. Nigdy więcej ich nie kupię.
13) Płatki
kosmetyczne Dauna Soft Bonita
Te
płatki są doskonałym potwierdzeniem mojego twierdzenia, że
„najgorsze” płatki kosmetyczne, kupione w Niemczech są o wiele
lepsze niż szwajcarskie wysokopółkowe. Kupiłam je w niemieckim
dyskoncie Norma w cenie niecałych 50 eurocentów, a sprawdziły się
bardzo dobrze. W Szwajcarii nawet te waciki, które kosztują 5 fr są
brzydko mówiąc do de... Cienkie, bawełniane płatki nie
pozostawiały włókien, były miękkie i przyjemnie używało się
ich na co dzień. Mogę ustawić je w kolejce tuż po ulubieńcach z
DM.
II) Często
denkowane:
-> Głęboko
oczyszczające plastry na nos, brodę i czoło DermopHarma + - Bardzo
polubiłam się z tym produktem. Mogę nawet zaryzykować
stwierdzenie, że są to najlepsze plastry, z których korzystałam –
LINK
-> Gąbka
peelingująca Aqua Massage Fantasy Peeling – Te gąbki pojawiają
się u mnie już od lat – LINK
-> Puder
matujący Catrice All Matt Plus – Najlepszy produkt w tej kategorii
do mojej cery. Świetnie matuje, kosztuje niewiele – czego chcieć
więcej – LINK
-> Antyperspirant
w sprayu Nivea Men Silver Protect – Tym razem duża butelka zużyta
przez mojego męża. Póki co nie znalazł on jeszcze godnego następcy
– LINK
III) Próbki:
-> Pasta
do głębokiego oczyszczania twarzy Ziaja Oczyszczanie Liście Manuka
x 2 – Ten produkt jest mi znany. Używałam już kiedyś
pełnowymiarowego opakowania. W tych saszetkach krył się kosmetyk o
wiele łagodniejszy niż w oryginalnej tubce. Gdyby był on
identyczny jak te próbki, byłabym skłonna go kupić. Wiem jednak,
że w normalnym opakowaniu jego drobinki ścierające są dla mnie
zbyt ostre... - LINK
Moja pielęgnacja
Jeśli
miałabym krótko podsumować ten miesiąc pod względem mojego
planu, który sobie wyznaczyłam, muszę przyznać, że nie poszło
mi najgorzej. Starałam się systematycznie używać wszystkich
produktów, które pojawiły się we wspomnianym poście. Sama siebie
pochwalić muszę w kwestii peelingowania twarzy. Wspominałam Wam,
że nie jest to czynność, którą wykonuję z przyjemnością, a w
tym miesiącu peeling trafiał w moje ręce nawet trzy razy w tygodniu. Przy tym
muszę powiedzieć, że nawet polubiłam się zarówno z produktem,
jak i samą czynnością. Systematycznie sięgałam także po wodę
termalną, ale jeszcze nie wypowiem się na jej temat. Zestaw
Effaclar poszedł nieco w odstawkę, gdyż w czerwcu nie miałam
żadnych poważnych problemów z niedoskonałościami. Nie
spodziewałam się, że w ciągu miesiąca zużyję tak wiele
szamponów – ten miesiąc zaczynam z kolejną butelką, tym razem
szamponu nawilżającego Alterra z granatem. Żel pod prysznic
również został zużyty, a jego następcą stał się żel Balea
Family Frische Energie o owocowym zapachu. Żegnając się z obecnym
tonikiem, rozpoczynam obecnie testowanie nowości, która może być
Wam dobrze znana. Jest nim różany tonik Evree. Jeśli chodzi o
pielęgnację dłoni i stóp, postaram się w niedługim czasie zużyć
dodatkowo próbki, które otrzymałam od marki Arrow.
Co sądzicie o czerwcowym Projekcie Denko? Które produkty są Wam znane?
Spore denko :)
OdpowiedzUsuńCałkiem spore denko. Nie miałam żadnego z tych produktów :p
OdpowiedzUsuńSandicious
Kochana ! Jak dużo tych produktów! Ja chyba tego przez pół roku bym nie zużyła ;D
OdpowiedzUsuńZ pewnością dałabyś rade ;)
Usuńsporo Ci się zdenkowało ;) zaciekawiły mnie te plastry :) ja jeszcze takich nie używałam :)
OdpowiedzUsuńRównież nie jestem zachwycona tuszem WIBO :P
OdpowiedzUsuńDobrze, ze nie jestem osamotniona w tym osadzie ;)
Usuńjest tu kilka ciekawych dla mnie produktów, niektóre znam, liście manuka super :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
Sporo zużyłaś, chętnie wypróbuję ten krem do rąk z Vianek :)
OdpowiedzUsuńja używam te głęboko oczyszczające plastry na nos :) muszę wypróbować te na czoło :)
OdpowiedzUsuńSpore denko! Ja mam z Vianka z tej serii krem tyle że do stóp. Bardzo dobry! :)
OdpowiedzUsuńI tak całkiem spore denko, ja też ograniczam się teraz do minimum. Jakoś tak to jest, że w lato nigdy nie mam czasu na tyle pielęgnacji co zimą :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Mam takie same odczucia
UsuńOj sporo tego :) Zawsze podziwiam osoby, które zużywają kolorówkę do końca :D Ja jakoś nie potrafię :D
OdpowiedzUsuńPokaźne denko i takie lubię :) Mnie kusi ten szampon z Yves Rocher. Osobiście nie mogę się przekonać do zapachu produktów VIANEK.
OdpowiedzUsuńThis is such long list of products...lovely post though...
OdpowiedzUsuńkeep in touch
https://hairfashionbeautyblog.blogspot.in/2017/07/dry-brushing-skin-benefits.html
Wow, sporo kosmetyków udało ci się zużyć w czerwcu. Właśnie niedawno szukałam jakiegoś balsamu po goleniu, szkoda, że nie trafiłam tutaj wcześniej :/ Jak ten jeden co mam mi się skończy to prawdopodobnie (o ile zapamiętam nazwę) wypróbuję :) Plastry głęboko oczyszczające muszę wypróbować. Żadne u mnie jakoś tak mega super nie działają. Co prawda używam teraz tych takich z Mariona i są bardzo fajne i jestem w miarę zadowolona, ale te może były by lepsze.
OdpowiedzUsuńPost fajny :) Pozdrawiam