Dzis odpowiem na kolejne pytanie od Was :)
>Jak wyglada system edukacji w Szwajcarii?<
Pytanie jest dosc skomplikowane i nie da sie odpowiedziec na nie kilkoma zdaniami. By w miare logicznie i zgodnie z prawda na nie odpowiedziec, musialam poszperac nieco w fachowej literaturze, gdyz temat ten znam dosc pobieznie. By zainteresowac Was tematem, a przy okazji nie zanudzic zdecydowalam sie podzielic go na czesci. W dzisiejszym poscie dowiecie sie, kiedy i w jaki sposob rozpoczyna sie swoja edukacje w Szwajcarii. Zapraszam do lektury ;)
Dzieci moga rozpoczac swoja przygode ze szkola tuz po ukonczeniu 3 miesiaca zycia. Trafiaja one do Kinderkrippe (=odpowiednik naszego zlobka). W tej placowce zostaja one az do momentu pojscia do szkoly podstawowej. Istnieja rozne warianty pobytu:
a) przedpoludnie - bez obiadu (7.00 - 11.30)
b) przedpoludnie - z obiadem (7.00 - 13.30)
c) popoludnie - bez obiadu (13.30 - 18.00)
d) popoludnie - z obiadem (11.30 - 18.00)
Niektore zlobki oferuja takze wersje calodniowa (7.00 - 18.00).
Warto wspomniec jednak, iz w Szwajcarii nie istnieja publiczne zlobki i przedszkola. Zlobek jest traktowany raczej jako kaprys rodzicow. Dlatego tez nalezy placic za kazdy dzien pobytu dziecka w zlobku. Przy takim sposobie platnosci rodzic zobowiazuje sie jeszcze przed podpisaniem umowy, ile razy w tygodniu dzieco bedzie uczeszczac na zajecia (minimum to 2 dni/poldnie). Ciekawia Was pewnie koszty takiego luksusu. Otoz wersja a) i c) to koszt okolo 42-45 frankow (ok. 160 zl), wersja b) i d) kosztuje z kolei 60 frankow (210 zl). Wersja calodniowa - 85 frankow lub wiecej (ponad 300 zl). Jest to wiec spory wydatek, ktory wcale nie ulatwia zycia. W Polsce na takie rozwiazanie decyduja sie najczesciej rodzice, ktorzy oboje pracuja. Tutaj (przy najtanszych wersjach) nie ma mozliwosci podjecia pracy. Zreszta godziny otwarcia zlobka nijak nie pokrywaja sie z przecietnymi godzinami pracy. Znam wielu rodzicow, ktorzy staja przed dylematem: poslac dziecko na caly dzien do zlobka, po czym jedno z rodzicow pracuje tylko i wylacznie, by ten pobyt oplacic, czy tez w ogole go nie posylac i zostac w domu.
Ciekawostka jest fakt, iz zlobki tworzone sa w mieszkaniach w blokach, a jedna grupa sklada sie z maksymalnie 12 dzieci.
Zdjecia pochodza ze strony liliput.ch
Ciekawym dodatkiem dla najmlodszych obywateli jest tzw. Spielgruppe (grupa do zabawy). Uczestnictwo w niej nie jest powiazane ze zlobkiem i nawet dzieci, ktore nie uczeszczaja do Kinderkrippe, moga byc zapisane do Spielgrupy. Co to takiego?
Spielgruppe to grupa, skladajaca sie z maksymalnie 10 osob, w ktorej sklad wchodza dzieci od 3 do 5 lat . Grupa spotyka sie raz do trzech razy w tygodniu na godzine lub dwie. Glownym celem jest szeroko pojeta zabawa: spiewanie, majsterkowanie, eksperymentowanie, malowanie, skladanie modeli, sluchanie bajek czy zabawa na swiezym powietrzu. W spotkaniach biora udzial dzieci wraz z rodzicami. Cena takiej przyjemnosci jest dosc rozpieta - od 1000 do 1500 frankow za miesiac (3500 - 5200 zl).
Warto wspomniec takze o ewentualnych nieobecnosciach dziecka. Nie trzeba byc geniuszem, by wiedziec, ze dzieci zwlaszcza te najmlodsze, majace kontakt z innymi dziecmi, czesto choruja, jak magnes przyciagaja do siebie wirusy. Zapewne dobrze znana nam sytuacja: dziecko boli brzuch, albo ma katar. Co robi mama? Oczywiscie mowi: zostaniesz dzisiaj w domu, zebys bardziej sie nie rozchorowal. Falsz! Nieposlanie dziecka do szkoly/przedszkola/zlobka itp jest karygodne i traktowane jak smiertelny grzech. By pozwolic dziecku na zostanie w domu trzeba miec powazne powody oraz zaswiadczenie od lekarza, ze jego stan wymaga rekonwalescencji w domu. Przytocze Wam historie mojej znajomej, ktora z powodu przeziebienia nie puscila swojej corki do zlobka. Niecala godzine po otwarciu placowki dzwonil do niej dyrektor z zapytanie, dlaczego dziewczynki nie ma na zajeciach. Gdy moja znajoma przedstawila mu sytuacje, zostala okropnie skrzyczana, ze "tak nie moze byc!", "co to za zwyczaje!", "jak dziecko jest chore (i ma zwolnienie od lekarza), trzeba natychmiast zadzwonic i to zglosic" itp. Moja kolezanka probowala sie przez moment tlumaczyc, przepraszac, bo na prawde tego nie wiedziala, a jako ze dyrektor wiedzial, ze pochodza oni z Polski, powiedziala, ze u nas sie tak po prostu nie robi. Reakcja owego mezczyzny do tej pory krazy w opowiesciach polonijnej grupy (uwaga, beda mocne slowa): "My nie jestesmy w jakiejs tam Polsce! My tu mamy zasady!".
Ot taka historyja. Jak widac na wagary nie ma szans ;)
Co sadzicie o takiej wczesno-szkolnej edukacji? Jak oceniacie pod tym wzgledem nasz kraj?
trochę jestem zdziwiona że dzieci któr chorują mają obowiązek stawia c się w szkole i trochę dziwne podejście w sumie do tematu biorąc pod uwagę fakt, że dzieci się od siebie zarażają 0.o
OdpowiedzUsuńTrzeba budowac odpornosc ;)
UsuńTrudno mieć jakieś zdanie, bo to całkiem inny system, ale w sumie podoba mi się to, że dzieciaki mają szansę być dłużej z rodzicami - nie lubię żłobków. I podoba mi się to, że mają zasady:-)A co do tego budowania odporności, to coś jest na rzeczy. Sama trafiłam kiedyś do lekarza, starego wyjadacza, który kazał posyłać dziewczyny z katarem do przedszkola, zdziwiłam się, ale katar ustał i nic się nie rozwinęło. Może przypadek, a może organizm bardziej walczył, nie wiem.
OdpowiedzUsuńW sumie w naszym kraju też przydałaby się dyscyplina. Ja nie raz zaobserwowałam, jak ktoś robił sobie wolne, bo miał lekki katar. Jak dla mnie przesada. Jest to kwestia indywidualna, ale wydaje mi się, że dzisiejsza młodzież po prostu szuka wymówek, aby zrobić sobie wolne. Stąd też te błahe choroby, a później tyły w szkole.
OdpowiedzUsuńZnów można się wiele nauczyć :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie trochę zszokowało to posyłanie do przedszkola chorego dziecka :-o
OdpowiedzUsuńNiestety, ale o przyciąganiu wirusów przez dzieci to prawda.
OdpowiedzUsuń