Złośliwość
rzeczy żywych i martwych napotykam ostatnio na każdym kroku. Jak
już zauważyliście po ostatnim poście pojawiła się ponownie
długa przerwa w blogowaniu. Uwierzcie mi, bądź też nie, ale
ponownie zostałam pozbawiona dostępu do internetu. Od 9. czerwca nie byłam w stanie połączyć się z internetem z niewiadomych przyczyn, a na zgłoszenia tego faktu, słyszałam:
„Cierpliwości!”, co było już jawnym chamstwem. W końcu po tak długiej przerwie ponownie Was witam.
W
jedną z czerwcowych niedziel wybraliśmy się z naszymi znajomymi na spacer. Cel
(którym były ruiny) wyznaczony był dość spontanicznie i
niepewnie, a koniec końców okazało się, że proponowany przez
Wujka Google dojazd nie istnieje. Szukając jakiegokolwiek dojazdu
trafiliśmy do pięknego, małego miasteczka o nazwie Regensberg.
Znajduje się ono na wzgórzu, przez co roztacza się z niego widok
na całą okolicę. Zresztą co tu dużo mówić, to trzeba zobaczyć
;)
Miasto
charakteryzuje się typowymi szwajcarskimi zabudowaniami, a na
najwyższym pietrze znajduje się baszta, pozostałość po zamku
Regensberg.
Roślinność
Koszt
wejścia na wieżę to 1 CHF.
Piękne widoki ;)
OdpowiedzUsuńPIęknie! bardzo mi się podooba. Takie uliczki bajkowe są!
OdpowiedzUsuńAle tam jest cudnie! Świetne zdjęcia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękna miejscowość widać i bardzo udane zdjecia;)
OdpowiedzUsuńJak pięknie ^^
OdpowiedzUsuńNOWY POST NA FABRYCE MIĘTY KLIK! :))
Fajny wypad! :) Takie to miasteczko wydaje się klimattyczne!
OdpowiedzUsuńTakie widoki i dalekie obserwacje mam u siebie - -bardzo podobne krajobrazy
Ta miejscowość jest urocza! Te wszystkie budynki, roślinność na nich żyjąca, sama wieża i widoki z niej też piękne :) Dobrze, że taka słoneczna pogoda była, to widoczność dobra i zdjęcia wyglądają super. Szkoda, że nie znaleźliście ruin, ale i tak chyba wycieczka się udała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)