Nigdy
nie ukrywałam, że jestem okropnym łasuchem. Jeśli miałabym
stanąć w jednej z grup, mogących przez całe życie jeść
czekoladę lub chipsy i paluszki, zdecydowanie wybór padłby na
pierwszą grupę. W ciągu ostatnich kilku lat moje wymagania co do
produktu, jakim jest czekolada, znacznie wzrosły. Na palcach jednej
ręki mogę policzyć marki czekolad, które kupuję i chętnie jem.
Wśród polskich czekolad często sięgam właśnie po markę Wedel.
Tym większą poczułam radość, gdy okazało się, że
zaproponowano mi przetestowanie ich najnowszego produktu – pralin.
O marce Wedel
E.Wedel
to najstarsza polska marka, produkująca czekoladę, która istnieje
na rynku słodyczy od ponad 160 lat. Została założona przez Karola
Wedla, a obecnie jest częścią japońskiego koncernu Lotte.
Produkty takie jak ptasie mleczko, torcik wedlowski, mieszanka
wedlowska, wafle, czekolady czy batony są w Polsce znane i lubiane
od lat.
O
produkcie
W
moje posiadanie weszło pudełko, zawierające 3 opakowania
wedlowskich pralin. Do spróbowania przysłano mi wszystkie dostępne
smaki. Wersje nazwano Classic, Dark oraz Fusion. Każda z nich
zawierała dodatkowo po 3 kolejne smaki. Zgaduję, że widzieliście
już w sklepach te praliny. Podczas mojego krótkiego pobytu w Polsce
wielokrotnie natrafiałam na nie w różnych supermarketach. O ile
się nie mylę, cena jednego opakowania tych słodkości wynosiła
13,99 zł. Każde pudełeczko zawiera 192 g. Ze względu na różną
wagę pojedynczych pralinek ich ilość w jednym opakowaniu nie jest
taka sama i waha się pomiędzy 15 a 20.
Opakowanie
Kwadratowe
opakowanie z przykrywką prezentuje się bardzo ładnie i z pewnością
nadaje się na prezent. Górna, zdejmowana część przyklejona jest
do dolnej przy pomocy klejącej taśmy w kształcie kwiatka. Poza
charakterystycznym designem i typowo wedlowskimi połączeniami
kolorystycznymi wyróżnić można ciekawe wnętrze pudełka: na
białym tle znajduje się logo marki. Ogromnym plusem jest to, że
każda czekoladka zapakowana jest osobno. Wygląd papierka
wieńczącego pralinkę jest w każdym przypadku taki sam, różnią
je jedynie kolory, które oznaczają konkretne smaki. Przedstawione
na opakowaniu czekoladki doskonale pokrywają się z tym co
znajdziemy w środku.
Wersja
Classic
Smaki:
Tiramisu, Panna Cotta, Crème Brulée
Klasyczna
wersja czekoladek zawiera pralinki o smaku znanych deserów. Czy
smakują one rzeczywiście jak wspomniane desery? Jest to kwestia
sporna, ale składniki nadzienia przypominają je. Głównym
składnikiem jest dobrej jakości, mleczna czekolada, okalająca
nadzienie. W skład nadzienia w każdym przypadku wchodzi waniliowa
masa oraz część, nadająca smak.
W przypadku Tiramisu
w podstawie czuć dodatkowo chrupiące elementy. Do przygotowania tej
pralinki użyto ciasteczek o smaku amaretto, co czuć chociażby w
zapachu czekoladki (ma lekko rumowy aromat). Panna Cotta
to waniliowa masa w połączeniu z galaretowatym nadzieniem o
malinowym smaku. Crème Brulée – w moim odczuciu najlepszy smak w
tej wersji – posiada bardzo dobry karmel, który rozpływa się w
ustach. W waniliowej podstawie znajdują się dodatkowo płatki
karmelowe.
Wersja
Dark
Smaki:
Chocolate Mousse & Orange, Lemon Tart, Pavlova Dessert
Jak
sama nazwa wskazuje te praliny oblane zostały gorzką czekoladą, co
dla mnie jest zdecydowanym plusem. Nie są one aż tak bardzo
słodkie, więc dla wielbicieli gorzkiej czekolady będą wyborem
najlepszym z możliwych. Spośród smaków w tym pudełku najmniej
zasmakowała mi pralinka Chocolate Mousse & Orange.
Była ona do granic możliwości gorzka i pomimo że lubię ten
rodzaj czekolady to nie miałam przyjemności z jej jedzenia. Mus
znajdujący się w górnej części składał się również z
gorzkiej czekolady, a waniliowa podstawa kryła ponoć kawałki
pomarańczy, lecz zupełnie nie byłam w stanie ich wyczuć.
Lemon
Tart to zdecydowanie mój smak.
Czekoladka ma intensywny cytrynowy zapach, który powoduje obudzenie
ślinianek. O dziwo nie jest ona wcale kwaśna, a w środku znajduje
się żelowy, cytrynowy mus, który tworzy fajne połączenie z
czekoladą. Jedząc Pavlova Dessert,
miałam wrażenie, jak gdybym już jadła tę pralinę. Jest ona
bowiem bardzo podobna do Panna Cotty
z wersji Classic.
Różnicą jest jedynie gorzka czekolada, zamiast mlecznej, a w masie
waniliowej wyczuwa się mnóstwo chrupiących kawałków (być może
są to kawałeczki bezy?).
Wersja
Fusion
Smaki:
Caramel & Nuts, Dulce de Leche, Cocoa & Orange
W
tej wersji znalazły się dwa połączenia smakowe, w których się
zakochałam. Caramel & Nuts to
wyborna, pachnąca kakao pralinka, która na spodzie ma tym razem
czekoladową masę. W niej zaś zatopione są duże kawałeczki
chrupiących orzeszków. Górne nadzienie stanowi lekko słony
karmel. Całość przypomina w smaku Snickersa, ale jest o wiele
lepsza. Dulce de Leche
zawiera znajome smaki: waniliową masę jako podstawę i płynny
karmel na górze czekoladki. To połączenie jest jednakże delikatne
i mogę śmiało powiedzieć – wyborne!
Czekoladka, która była
najgorsza ze wszystkich dziewięciu rodzajów jest (zarówno dla
mnie, jak i dla mojego narzeczonego) Cocoa & Orange.
Połączenie czekolady i pomarańczy jakoś do mnie nie przemawia.
Pralinka składa się z jednolitej masy czekoladowej, która
nafaszerowana została kawałkami suszonej pomarańczy. Polecałabym
tylko, jeśli ktoś lubi ten składnik.
Podsumowanie
Moja
opinia na temat pralin Wedla jest bardzo pozytywna. Jest to pyszna,
słodka przekąska, która wystarcza mi, by ugasić czekoladowe
pragnienie. Pralinkami poczęstowałam również moich najbliższych,
którzy zgodnie stwierdzili, że są one bardzo dobre. Na uwagę
zasługują nie tylko ciekawe połączenia smakowe, ale także dobrej
jakości czekolada. Spośród wszystkich smaków moimi ulubieńcami
zostały Caramel & Nuts
oraz Dulce de Leche.
Wyróżniłabym również Lemon Tart
oraz Pavlova Dessert.
Z wersji Classic
najbardziej przypadł mi do gustu Crème Brulée.
Jeśli miałabym kupić jedno z pudełeczek zdecydowałabym się na
pewno na wersję Fusion. Mimo obecności najgorszego ze smaków, dwa
pozostałe przebijają całą resztę. Idealnym połączeniem byłaby
dla mnie zamiana Cocoa & Orange
na Lemon Tart.
Serdecznie polecam spróbowanie tych pralin!
Czy
spróbowaliście już pralin Wedla? Który smak najbardziej odpowiada
Waszym kubkom smakowym? Czy często decydujecie się kupić słodycze
Wedla?
Uwielbiam Wedel najbardziej ze wszystkich czekolad (ogromną konkurencją jest Milka Oreo) jakkolwiek zazwyczaj kupuję Wedel, bo wiem, że nigdy mnie nie rozczaruje. Witaj w klubie czekoladowych łasuchów! ;)
OdpowiedzUsuńDo mnie akurat Milka przemawia tylko w oryginalnej wersji ;)
UsuńMniaaam, jeszcze nie próbowałam ale chętnie spróbuje :)
OdpowiedzUsuńOjej wyglądają pysznie! Narobiłaś mi ochoty na coś słodkiego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Birginsen
Nigdy nie jadłam a też jestem strasznym łasuchem :) muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńWyglądają nieźle, ale jeszcze nie próbowałam.:)
OdpowiedzUsuńNie lubię czekolad z tej serii i to bardzo, a więc na pralinki się raczej nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńW ogóle bardzo lubię czekolady Wedla, więc pewnie te praliny też by mi zasmakowały:)
OdpowiedzUsuńSmakowitości ;)
OdpowiedzUsuńALe bym zjadła te z nadzieniem z malinami :D
OdpowiedzUsuńwww.evelinebison.pl
Najbardziej by mi chyba zasmakowała wersja klasyczna :) niestety jeszcze ich nie jadłam ale na pewno przy najbliższej okazji spróbuję :)
OdpowiedzUsuńJa jestem w tej drugiej grupie i słodycze mnie nie kuszą. Jem je okazjonalnie. Pralinki wyglądają całkiem przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńChcialabym powiedziec, ze slodycze mnie nie kusza :P
Usuńwyglądają fajnie
OdpowiedzUsuńjednak mnie od czekolady boli głowa ;/
Dyed Blonde
Czasem chcialabym, by u mnie wywolywala taka reakcje...
UsuńBardzo ładnie te cukierki wyglądają. Szkoda że z galaretką, bo ja jej nie lubię.
OdpowiedzUsuńAle za to nie wszystkie!
UsuńBardzo lubię czekolady - najbardziej chyba Milkę, Wedel i Lindt :D niestety mleczną muszę omijać szerokim łukiem, bo mam nietolerancję laktozy :C
OdpowiedzUsuńPraliny wyglądają smakowicie! :D
U mnie tez wygrywaja te trzy marki :)
UsuńMniam!!
OdpowiedzUsuńBLOG
INSTAGRAM
Wpadnij! ;*