Kolejny
zapracowany miesiąc za mną! Przyznam Wam, że gdybym nie potrafiła
tak dobrze się organizować, już dawno siedziałabym gdzieś w
kącie załamana. Ale daję radę! Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
W tym miesiącu zaliczyliśmy dwie fajne wycieczki. Udało nam się
zobaczyć Szwajcarski Wielki Kanion o romańskiej nazwie Ruinaulta. W
końcu też dotarliśmy do Rapperswil, które na mojej liście było,
odkąd przyjechałam do Szwajcarii. W tym miasteczku zachwyciło mnie
świetnie zorganizowane Polskie Muzeum, które pokazało nam wiele
smaczków i polskich akcentów w tym kraju (Wiedzieliście, że
Żeromski był bibliotekarzem w szwajcarskiej instytucji?). Poza tym
udało się znaleźć czas na kilka wspólnych spacerów, czym
oficjalnie pożegnaliśmy lato.
Na
blogu nie działo się wiele. Na światło dzienne wyszło zaledwie 6
wpisów. Instagram również miał się nieco gorzej. Postaram się
jednak nadrobić zaległości, zwłaszcza na drugiej ze stron. Do
listy popełnionych przeze mnie postów dołączyć mogę zatem kilka
tematów, które podjęłam na moim drugim blogu
(svizerra.travel.blog). A że mogę pozwolić sobie na odrobinę
reklamy, to z przyjemnością odsyłam do poniższych wpisów:
Jak wygląda kempingowanie po szwajcarsku?
Rheinfall: Wodospad na Renie i jego atrakcje
Miasto Schaffhausen
Stiftsbezirk St. Gallen, czyli najpiękniejsza sala biblioteczna na świecie.
Najpiękniejsze jeziora w Szwajcarii
Lodowiec Pizol uznany za martwy!
"Malownicze" miasteczko Stein am Rhein
W
tym roku 1. sierpnia nie był przez nas hucznie obchodzony. Na
Instagramie pojawiło się z kolei zdjęcie, które ukazuje całe jej
piękno i to, za co ją pokochałam.
Uwielbiam
miejskie detale! Rzeźba czytającego krasnoluda przy jednej z ulic
od razu przykuła mój wzrok.
Nasza
ostatnia wędrówka zagwarantowała nam masę przeżyć i pięknych
doświadczeń. Zaczynaliśmy ją wczesnym rankiem, gdy dookoła nas
unosiła się mgła. Miało to swój niepowtarzalny klimat.
W
sierpniu na blogu pojawiło się Denko zebrane z dwóch miesięcy.
Trochę produktów się tam nazbierało.
To
uczucie, gdy rzucasz w powietrze „O! Jakie ładne kwiatki!”, a
następnego dnia widzisz je u siebie w domu ♥
Gorzów
– moje miasto.
Cieszę
się, że w końcu mogłam zobaczyć to wyjątkowe miejsce.
Ruinaulta, nazywana jest Szwajcarskim Wielkim Kantonem. Widok robi
ogromne wrażenie.
Sernik
to zdecydowanie mój ulubiony rodzaj wypieku.
Przepiękne
widoki odkryłam w miejscowości Flims. Mała mieścina u podnóża
gór. W takim miejscu mogłabym z pewnością mieszkać.
Szwajcarskie
Jezioro Czterech Kantonów. Kolejne wyjątkowe miejsce na mapie tego
kraju.
Drożdżoweczki
z makiem. Nie jadłam ich już bardzo dawno, a że naszła mnie
ogromna ochota, to musiałam upiec całe dwie blachy.
Wyjazd
do Polskiego Muzeum w Rapperswil był świetnym wyborem na niedzielną
wycieczkę. Dowiedzieliśmy się ciekawych informacji o znanych
Polakach, którzy związani byli ze Szwajcarią i spędziliśmy miło
czas.
Dobrze
wiecie, że jak tylko znajdę chwilę, zabieram się za pieczenie.
Wolne przedpołudnie spędziłam zatem na przygotowaniu szarlotki. W
końcu jesienny sezon przed nami. Trzeba się wdrążyć.
A jak minął Wasz sierpień?
Jaka fajna rzeźba czytającego krasnoluda. Super.
OdpowiedzUsuńAleż tymi wypiekami kusisz :D Zgadza się, sernik jest najlepszy :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i wspomnienia. Wypieki kuszą okrutnie :D
OdpowiedzUsuńFajny zestaw zdjęć. :)
OdpowiedzUsuńWczoraj jadłam szarlotkę. A teraz narobiłas mi smaka na makowe ciasto. :)
Sierpień... Mam wrażenie, że to było z pół roku temu... Za szybko ten czas leci.
Piekne wspomnienia kochana, tez musze w koncu wybrac sie na "nasz" Wielki Kanion ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńSzarlotka, sernik i drożdżówki - kusisz!
OdpowiedzUsuńDuzo się u Was dzieje :) piękne miejsca odwiedzacie, pyszności jecie, a teraz macie co wspominać :)
OdpowiedzUsuńKocham wszystko co zawiera mak :)
OdpowiedzUsuńTen sernik wygląda tak smakowicie, że całkowicie nie mogłam skupić swojej uwagi na innych zdjęciach ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też sierpień intensywny, dzięki czemu coraz lepiej wychodzi mi organizowanie czasu :)
OdpowiedzUsuń