piątek, 22 lipca 2016

Relacja z urlopu - Polska

W końcu znalazłam chwilę, by przysiąść i podzielić się z Wami moimi przeżyciami, związanymi z wyjazdem do Polski. W dużej mierze był to wyjazd czysto prywatny i musiałam się skupić na rodzinie oraz sprawach, które niezwłocznie trzeba było załatwić. W związku z brakiem sprzętu (aparat trafił do naprawy) nie byłam w stanie fotografować naszych wyjazdów ani dni codziennych spędzonych w moim rodzinnym mieście. Mam zatem jedynie kilka zdjęć, robionych telefonem. Nie są one jakieś zadziwiającej jakości, ale myślę, że urozmaicą one ten post.

Zapraszam Was na szczegółową relację z mojego 2-tygodniowego pobytu w Polsce!


 → Pomiędzy moim miejscem zamieszkania w Szwajcarii a rodzinnym miastem w Polsce znajduje się ponad 1000 km. Bardzo rzadko zdarza nam się wyruszać w taką podróż nocą, ale tym razem zrobiliśmy wyjątek.





1. przystanek: Wrocław - Po nieprzespanej nocy dojechaliśmy do Wrocławia (rodzinnego miasta mojego chłopaka). Na krótką chwilę wstąpiliśmy do mojego szwagra, z którym przespacerowaliśmy się po wrocławskim rynku i udaliśmy się na lody do oryginalnej lodziarni. Plan jednak był bardzo napięty i musieliśmy jeszcze tego samego dnia wyruszyć w dalszą drogę.




2. przystanek: Zielona Góra - Droga z Wrocławia do Zielonej Góry przypomniała nam bardzo boleśnie jak jeżdżą polscy kierowcy: przekraczanie linii ciągłej, poważne przekraczanie prędkości, wyprzedzanie na wzniesieniach i wyjeżdżanie na czołówkę z tirami. Powiem szczerze, że całkowicie zniechęciło mnie to do zasiadania za kółko w Polsce. Wolałam nie ryzykować. W Zielonej Górze czekało nas godzinne spotkanie. Odwiedziliśmy również jedno z centrów handlowych.

3. przystanek: Gorzów Wielkopolski (moje rodzinne miasto) - Do Gorzowa dojechaliśmy późnym wieczorem po 24 h, spędzonych praktycznie ciągle w samochodzie. Okropnie zmęczeni (przez ten czas w ogóle nie spaliśmy) przyjechaliśmy do hotelu, gdzie okazało się, że naszej rezerwacji nie ma! Kontaktowałam się z recepcjonistką o wiele wcześniej, a nasza konwersacja była dość... ciężka, jednak myślałam, że w końcu się dogadałyśmy. Całe szczęście w hotelu były wolne pokoje i nie musieliśmy szukać innego miejsca noclegu. Niestety w późniejszym czasie okazało się, że cena różni się od tej, która została nam przekazana drogą mailową, jednak nie będę już wracać do tego przykrego incydentu.



Oczywiście pierwsze kroki skierowałam do rodziny oraz udało mi się spotkać z przyjaciółmi, którzy również spędzali w tym czasie urlop w Polsce.

Podczas tego wyjazdu nie było nam dane siedzieć i spokojnie się relaksować. Mieliśmy bardzo dużo spraw do załatwienia, które wymagały od nas bycia w ciągłych wyjazdach. Niedługo po jakże wyczerpującym przyjeździe musieliśmy odwiedzić okoliczne miejscowości, łącząc przyjemne z pożytecznym. Odwiedziliśmy moje ukochane miejsce w Polsce – Pałac Mierzęcin, którego okolica jest tak piękna i romantyczna, że można się rozmarzyć. Jest to miejsce, które ma dla mnie wartość sentymentalną, dlatego tym bardziej miło było mi zobaczyć je po raz kolejny.




Kolejnym szybkim wyjazdem był Poznań. Tu jednak nie znaleźliśmy nawet chwili na szybki spacer po rynku. Tego dnia jedno spotkanie goniło drugie i tym samym z całego miasta zapadła mi w pamięci jedynie kosztowna opłata za autostradę.



W tym całym zamieszaniu znaleźliśmy również chwilę tylko we dwoje. W końcu (pierwszy raz od 2 lat!) wybraliśmy się do kina – swoją drogą film Dzień Niepodległości: Odrodzenie nie jest wart obejrzenia. Byliśmy również na kręglach oraz zjedliśmy obiad w naszej ulubionej restauracji. 


Ciekawym wydarzeniem była również degustacja cukiernicza, w której braliśmy udział oraz wypad na strzelnicę – rozrywka, o której zapomniałam, a która kiedyś sprawiała nam dużo przyjemności.



Pewnie każdy Polak, mieszkający za granicą powie, że wyjazdy do Polski kojarzą się również z rundką po lekarzach. Swego czasu w internetach krążył pewien mem o treści: „Mamo! Przyjeżdżam! Umów mnie do dentysty!” i bardzo trafnie opisuje on sytuację emigrantów. Pomiędzy załatwianiem różnych spraw a chwilami małego relaksu trzeba było również zatroszczyć się o swoje zdrowie. Przyznam się, że w moim przypadku wizyty u lekarzy to ostateczność. Należę do tych osób, które nie lubią bliskiego kontaktu z obcymi. Nawet wizyta u fryzjera nie jest dla mnie przyjemnością, jednak raz na 2 lata trzeba się poświęcić :P

Nasz urlopowy weekend spędziliśmy nie w Polsce, lecz w przygranicznym niemieckim Frankfurcie nad Odrą. Wyjazd zakończył się jednakże paskudną ulewą, podczas której ulice zamieniły się wręcz w strumienie, a przedmioty spływały po nich niczym wypuszczone do rzeki.



Będąc już przy temacie pogody, muszę przyznać, że nie dopisała nam ona. W ciągu tych dwóch tygodni było zimno, prawie codziennie padał deszcz bądź wiał silny wiatr. Oczywiście na taką pogodę się nie przygotowałam (prognozy pogody informowały o temp. powyżej 30 stopni) i musiałam ponieść pewne koszty, związane z kupnem kurtki i cieplejszych rzeczy.



Bardzo fajnym wydarzeniem, które na długo zostanie w mojej pamięci, był koncert plenerowy zespołu Poparzeni Kawą Trzy oraz Mroza. Jestem szczególnie pod wrażeniem tego, jak dowcipni są panowie i jak świetnie potrafili poprowadzić całe wydarzenie, pomimo niezachęcającego do zabawy deszczu.



Oczywiście każdy wyjazd do Polski to również zakupy, zarówno te spożywcze, jak i standardowy shopping. I tu niestety czekała na nas bardzo niemiła niespodzianka. Po dwuletniej nieobecności w kraju mieliśmy porównanie cenowe i niestety byliśmy przerażeni tym, co się w Polsce dzieje. Momentami rezygnowałam z zakupów, gdyż w Szwajcarii jestem w stanie kupić wiele rzeczy za podobną (a czasem nawet niższą) cenę! Nie mogłam uwierzyć, ile produktów obecnie kupić można za 100 zł. Ceny zdecydowanie poszły w górę i uwierzcie mi, że łapałam się za głowę i współczułam moim rodakom, widząc np. parę staruszków, którzy przez jakieś 20 min próbowali wybrać dobrą, aczkolwiek tanią szczoteczkę do zębów. Mimo wszystko popełniłam kilka grzechów (głównie łasząc się na polskie marki kosmetyczne). Zapasy posłużą mi pewnie na kilka ładnych miesięcy.




Nie mogłam również nie odwiedzić mojego ulubionego fryzjera (Studio L'oreal). Wyszłam stamtąd lżejsza o kilka cm włosów. Krótsza fryzura to u mnie podstawa na lato. O wiele lepiej czuje się w takiej długości włosów :)



Nasza droga powrotna trwała około 14 h. Jeśli ktoś z Was zaobserwował mój profil na Snapchacie, to mógł zobaczyć, jak wyglądała sytuacja na drodze (całe szczęście dla nas po drugiej stronie!). Tuż przed polską granicą zaobserwowaliśmy 20 km korek, a w niedużej odległości od niego kolejny (około 13 km). Współczuliśmy okropnie ludziom, którzy wybierali się w tym czasie na urlop do Polski.


Obecnie jesteśmy już w domu! Powróciliśmy do naszych codziennych obowiązków, pracy i najlepszego łóżka na świecie (chyba nigdzie lepiej się nie wyśpię jak we własnym łóżku ;)). W najbliższym czasie czekają nas częstsze wyjazdy do ojczyzny. We wrześniu np. wybieramy się na ślub jednego z naszych znajomych. Mam nadzieję, że chętnie przeczytaliście moją relację z urlopu. A jak Wy spędzacie czas wolny od pracy i szkoły?

czwartek, 14 lipca 2016

Coś pysznego #20 - Ciasto z musem jabłkowym

Ostatni post z serii „Coś pysznego” pojawił się tak dawno temu, że sama tego nie pamiętam. Oczywiście nie zapomniałam o nim, jednak o wiele rzadziej niż wcześniej fotografowałam moje kuchenne poczynania. W zeszłym miesiącu mieliście okazję przeczytać post na temat moich książek kucharskich (LINK). Przepis na nasze ulubione ciasto z jabłkami, które być może nie wygląda idealnie, lecz jest przepyszne, pochodzi właśnie z jednej z tych książek.


Ciasto z musem jabłkowym



Składniki:
-> 250 g masła
-> 1 szkl. cukru pudru
-> 4 jajka
-> 2 szkl. mąki tortowej
-> 2 łyżki mąki ziemniaczanej
-> 2 łyżeczki proszku do pieczenia
-> 3 szkl. musu jabłkowego


Wykonanie:
Miękkie masło utrzeć z cukrem pudrem. Gdy składniki się połączą dodawać po jednym jajku.
Do jednolitej masy dodać przesiane mąki z proszkiem do pieczenia.
Ubijać, aż ciasto będzie jednolite i lśniące.


Do średniej wielkości tortownicy (wyłożonej papierem do pieczenia lub natłuszczonej i posypanej mąką) wlać 3/5 ciasta.
Wyrównać powierzchnię i rozłożyć mus jabłkowy, a na nim pozostałe ciasto*.
Ciasto wstawić do nagrzanego piekarnika i piec w temp. 200 stopni przez 35-40 min.
Ciasto powinno być zrumienione, a jego boki odstawać lekko od brzegów formy. Należy je również schłodzić w formie, w które zostało upieczone.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem.

*Jeśli ciasto w tym momencie jest zbyt ścisłe można dodać roztrzepane jajko lub łyżkę słodkiej śmietany.


























Lubicie ciasta z jabłkami?

wtorek, 12 lipca 2016

Haul kosmetyczny Yves Rocher | The Body Shop

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! Po dwutygodniowym urlopie powróciłam do Szwajcarii. Ten okres nie mogę jednak nazwać odpoczynkiem, bo wiązał się on z załatwieniem mnóstwa spraw (osoby, mieszkające za granicą i przyjeżdżające do ojczyzny raz na 2 lata, wiedzą, jak to wygląda...). Nie obyło się również bez stresu i nieprzyjemnych sytuacji, ale nie będę w tym miejscu wylewać swoich żali. Te dwa tygodnie były dla mnie detoksem komputerowo-internetowym. Moje funkcjonowanie w sieci zostało bardzo mocno okrojone. Na bloga nie zaglądałam zupełnie (Wy mogliście jednak czytać przygotowane wcześniej posty). Oczywiście muszę teraz nadrobić zaległości na Waszych stronach, lecz musicie uzbroić się w cierpliwość. Kilka sprzętów (w tym aparat) musiałam oddać w Polsce do naprawy, a więc nie mam nawet żadnych zdjęć. Biję się w pierś, widząc ile kosmetyków kupiłam – haule z nowościami z Polski będą się pokazywać chyba przez następne pół roku! ;P Teraz pozostaje mi na nowo przestawić swój organizm i wdrążyć się w przygotowywanie wpisów na bloga.


Dziś zapraszam Was na przygotowany jeszcze przed moim wyjazdem post z nowościami z Yves Rocher oraz The Body Shop.

I) Zakupy online Yves Rocher

1) Szampon odbudowujący Nutri-Repair
Pojemność: 300 ml
Cena: Promocja 2 szampony w cenie 12.90 CHF
Polska cena: 9.90 zł



2) Szampon do włosów brązowych z chinowcem
Pojemność: 200 ml
Cena: Promocja 2 szampony w cenie 12.90 CHF
Polska cena: 11.90 zł



3) Żel pod prysznic
Pojemność: 200 ml
Cena: 3.75 CHF
Polska cena: 9.90 zł



4) Prezent urodzinowy:
-> Balsam do ust Red Berry
Pojemność: 4 g
GRATIS

-> Lakier do paznokci Vernis
Pojemność: 3 ml
Kolor: 21 – Orange sanguine
GRATIS



5) Próbki perfum:
-> Vanille Noire
Pojemność: 0.7 ml
GRATIS


-> Naturelle Osmanthus
Pojemność: 0.7 ml
GRATIS



6) Prezent do zamówienia - Zestaw startowy:
-> Żel pod prysznic The Vert Green Tea
Pojemność: 50 ml
GRATIS


-> Serum na noc Sérum Végétal
Pojemność: 10 ml
GRATIS


-> Podkład Zéro Defaut
Pojemność: 3 ml
GRATIS



II) Zakupy w sklepie stacjonarnym The Body Shop

1) Balsam do ciała Smoky Poppy
Pojemność: 250 ml
Cena: 8 CHF
Polska cena: 49 zł



2) Masło do ciała Smoky Poppy
Pojemność: 200 ml
Cena: 10 CHF

Polska cena: 69 zł



3) Masło do ciała Frosted Cranberry
Pojemność: 50 ml
Cena: 4.95 CHF


4) Krem do rąk Shea
Pojemność: 30 ml
Cena: 9.90 CHF



Które z tych produktów są Wam znane? Które kosmetyki tych marek polecacie?

niedziela, 10 lipca 2016

Post fotograficzny

Jak wiecie obecnie jestem w Polsce, dlatego ten post będzie bardzo szybki. U mnie prawdziwe zawirowanie przez co nie mam czasu nawet na porządny sen (Czy Wy tez po urlopie jesteście bardziej zmęczeni niż przed?). Zapraszam Was zatem do obejrzenia kilku zdjęć mojego autorstwa. Tym razem jest to nietypowe połączenie. Zawsze fascynowało mnie zestawienie żywych roślin z czymś zimnym, twardym i bez życia: kamieniami czy murami. 


Zobaczcie sami, jak ono wygląda.



































Dziękuję za obejrzenie!

poniedziałek, 4 lipca 2016

Wycieczka za miasto

Korzystając z jednego z nielicznych wolnych weekendów oraz dopisującej pogody, która ostatnio jest niesamowicie kapryśna, postanowiliśmy wybrać się na małą wycieczkę za miasto. Gdy mamy niewiele czasu i nie chcemy marnować go na długie wyjazdy, preferujemy właśnie taki rodzaj wypoczynku. Wyznaczyliśmy sobie trasę, którą zobaczyć możecie na poniższej mapce. Prowadziła ona przez 5 miejscowości i pokonaliśmy łącznie 20 km.


Zapraszam Was na wspólny spacer!


Oczywiście naszym nieodłącznym kompanem podróży są obecnie hulajnogi ;)
























Nasza okolica nie prezentuje typowo szwajcarskich zabudowań czy widoków. Nie ma tutaj również zbyt wielu atrakcji, jednak samo obcowanie z przyrodą napawa entuzjazmem i chęcią do życia!
























Drogi dla pojazdów oraz dla rowerzystów i pieszych są w tej okolicy oddzielone od siebie: Przykładem jest poniższy most i alejki dla wędrowców zaraz pod nim.
























Praktycznie w każdym mieście znajduje się strumień, rzeczka czy też malutkie wodospady, które chyba zawsze będą mnie zachwycać!




Zupełnie nie dziwią mnie przemykające pod nogami jaszczurki.
























Po przejściu przez drewniany mostek mieliśmy już piękny widok na zakręcającą rzekę Limmat.



























Zatrzymaliśmy się również przy kolejnym drewnianym moście, jednak zmieniliśmy plany i obeszliśmy go dookoła. Opłaciło się? I to jeszcze jak!
























Zupełnie przypadkowo znaleźliśmy w ten sposób leśną ścieżkę, która prowadziła wzdłuż małych wodospadów.



























To miejsce miało w sobie to „coś”! Az chciało się przysiąść i odpocząć.




Tak jak wspominałam droga zamieniła się następnie w leśną ścieżkę.


 Zza drzew również dostrzegliśmy piękne widoki.





Rzeka prezentowała się w tym miejscu pięknie. Naszym celem był most widoczny na ostatnim zdjęciu. 






Po wejściu na niego w dalszym ciągu mogliśmy podziwiać Limmat oraz ciekawe skały.

























W końcu dojechaliśmy do ostatniego miasta, które było naszym głównym celem. Całe centrum Baden jest obecnie jednym wielkim placem budowy, dlatego nie próbowałam nawet robić tam zdjęć. Postanowiliśmy jednak wejść na wzgórze, gdzie stoją pozostałości zamku. Wielokrotnie zbieraliśmy się do wyprawy na szczyt, jednak nigdy wcześniej do tego nie doszło.





Pierwszy odcinek drogi jest bardzo stromy, jednak w połowie pojawiają się schody, które z pewnością ułatwiają wejście na szczyt.



























U podnóży ruin znajdują się winnice.

























A to już widok na miasto!
































Pozostałości zamku są bardzo szczątkowe. Właściwie zachowało się tylko kilka kamieni oraz ta wieża.



Zawsze zachwycam się naturą. Bo jakże się tutaj nie zachwycać, widząc taką determinację do przeżycia: Drzewo wyrastające ze ściany muru.




W centrum miasta znajduje się również zjazd nad rzekę, gdzie mnóstwo ludzi spędza ciepłe popołudnia.




Nieco zmęczeni udaliśmy się po szybki posiłek do pobliskiego marketu, a następnie w drogę powrotną, w której już nie wyciągałam aparatu.

Na koniec mam dla Was bardzo krótki filmik, dzięki któremu (mam nadzieję) poczujecie się, jakbyście byli wraz ze mną na tym spacerze.


Jak podoba się Wam nasza okolica?




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...