W
końcu znalazłam chwilę, by przysiąść i podzielić się z Wami
moimi przeżyciami, związanymi z wyjazdem do Polski. W dużej mierze
był to wyjazd czysto prywatny i musiałam się skupić na rodzinie
oraz sprawach, które niezwłocznie trzeba było załatwić. W
związku z brakiem sprzętu (aparat trafił do naprawy) nie byłam w
stanie fotografować naszych wyjazdów ani dni codziennych spędzonych
w moim rodzinnym mieście. Mam zatem jedynie kilka zdjęć, robionych
telefonem. Nie są one jakieś zadziwiającej jakości, ale myślę,
że urozmaicą one ten post.
Zapraszam
Was na szczegółową relację z mojego 2-tygodniowego pobytu w
Polsce!
→
Pomiędzy moim miejscem zamieszkania w
Szwajcarii a rodzinnym miastem w Polsce znajduje się ponad 1000 km.
Bardzo rzadko zdarza nam się wyruszać w taką podróż nocą, ale
tym razem zrobiliśmy wyjątek.
1. przystanek:
Wrocław - Po nieprzespanej nocy dojechaliśmy do Wrocławia
(rodzinnego miasta mojego chłopaka). Na krótką chwilę wstąpiliśmy
do mojego szwagra, z którym przespacerowaliśmy się po wrocławskim
rynku i udaliśmy się na lody do oryginalnej lodziarni. Plan jednak
był bardzo napięty i musieliśmy jeszcze tego samego dnia wyruszyć
w dalszą drogę.
2. przystanek:
Zielona Góra - Droga z Wrocławia do Zielonej Góry przypomniała
nam bardzo boleśnie jak jeżdżą polscy kierowcy: przekraczanie
linii ciągłej, poważne przekraczanie prędkości, wyprzedzanie na
wzniesieniach i wyjeżdżanie na czołówkę z tirami. Powiem
szczerze, że całkowicie zniechęciło mnie to do zasiadania za
kółko w Polsce. Wolałam nie ryzykować. W Zielonej Górze czekało
nas godzinne spotkanie. Odwiedziliśmy również jedno z centrów
handlowych.
3. przystanek:
Gorzów Wielkopolski (moje rodzinne miasto) - Do Gorzowa dojechaliśmy
późnym wieczorem po 24 h, spędzonych praktycznie ciągle w
samochodzie. Okropnie zmęczeni (przez ten czas w ogóle nie
spaliśmy) przyjechaliśmy do hotelu, gdzie okazało się, że naszej
rezerwacji nie ma! Kontaktowałam się z recepcjonistką o wiele wcześniej,
a nasza konwersacja była dość... ciężka, jednak myślałam, że
w końcu się dogadałyśmy. Całe szczęście w hotelu były wolne
pokoje i nie musieliśmy szukać innego miejsca noclegu. Niestety w
późniejszym czasie okazało się, że cena różni się od tej,
która została nam przekazana drogą mailową, jednak nie będę już
wracać do tego przykrego incydentu.
→
Oczywiście pierwsze kroki skierowałam
do rodziny oraz udało mi się spotkać z przyjaciółmi, którzy
również spędzali w tym czasie urlop w Polsce.
→ Podczas
tego wyjazdu nie było nam dane siedzieć i spokojnie się
relaksować. Mieliśmy bardzo dużo spraw do załatwienia, które
wymagały od nas bycia w ciągłych wyjazdach. Niedługo po jakże
wyczerpującym przyjeździe musieliśmy odwiedzić okoliczne
miejscowości, łącząc przyjemne z pożytecznym. Odwiedziliśmy
moje ukochane miejsce w Polsce – Pałac Mierzęcin, którego
okolica jest tak piękna i romantyczna, że można się rozmarzyć.
Jest to miejsce, które ma dla mnie wartość sentymentalną, dlatego
tym bardziej miło było mi zobaczyć je po raz kolejny.
→ Kolejnym
szybkim wyjazdem był Poznań. Tu jednak nie znaleźliśmy nawet
chwili na szybki spacer po rynku. Tego dnia jedno spotkanie goniło
drugie i tym samym z całego miasta zapadła mi w pamięci jedynie
kosztowna opłata za autostradę.
→ W
tym całym zamieszaniu znaleźliśmy również chwilę tylko we
dwoje. W końcu (pierwszy raz od 2 lat!) wybraliśmy się do kina –
swoją drogą film Dzień Niepodległości: Odrodzenie
nie jest wart obejrzenia. Byliśmy również na kręglach oraz
zjedliśmy obiad w naszej ulubionej restauracji.
Ciekawym wydarzeniem
była również degustacja cukiernicza, w której braliśmy udział
oraz wypad na strzelnicę – rozrywka, o której zapomniałam, a
która kiedyś sprawiała nam dużo przyjemności.
→ Pewnie każdy Polak, mieszkający
za granicą powie, że wyjazdy do Polski kojarzą się również z
rundką po lekarzach. Swego czasu w internetach krążył pewien mem
o treści: „Mamo! Przyjeżdżam! Umów mnie do dentysty!” i
bardzo trafnie opisuje on sytuację emigrantów. Pomiędzy
załatwianiem różnych spraw a chwilami małego relaksu trzeba było
również zatroszczyć się o swoje zdrowie. Przyznam się, że w
moim przypadku wizyty u lekarzy to ostateczność. Należę do tych
osób, które nie lubią bliskiego kontaktu z obcymi. Nawet wizyta u
fryzjera nie jest dla mnie przyjemnością, jednak raz na 2 lata
trzeba się poświęcić :P
→ Nasz urlopowy weekend spędziliśmy
nie w Polsce, lecz w przygranicznym niemieckim Frankfurcie nad Odrą.
Wyjazd zakończył się jednakże paskudną ulewą, podczas której
ulice zamieniły się wręcz w strumienie, a przedmioty spływały po
nich niczym wypuszczone do rzeki.
→ Będąc już przy temacie pogody,
muszę przyznać, że nie dopisała nam ona. W ciągu tych dwóch
tygodni było zimno, prawie codziennie padał deszcz bądź wiał
silny wiatr. Oczywiście na taką pogodę się nie przygotowałam
(prognozy pogody informowały o temp. powyżej 30 stopni) i musiałam
ponieść pewne koszty, związane z kupnem kurtki i cieplejszych
rzeczy.
→ Bardzo fajnym wydarzeniem, które
na długo zostanie w mojej pamięci, był koncert plenerowy zespołu
Poparzeni Kawą Trzy oraz Mroza. Jestem szczególnie pod wrażeniem
tego, jak dowcipni są panowie i jak świetnie potrafili poprowadzić
całe wydarzenie, pomimo niezachęcającego do zabawy deszczu.
→ Oczywiście każdy wyjazd do
Polski to również zakupy, zarówno te spożywcze, jak i standardowy
shopping. I tu niestety czekała na nas bardzo niemiła
niespodzianka. Po dwuletniej nieobecności w kraju mieliśmy
porównanie cenowe i niestety byliśmy przerażeni tym, co się w
Polsce dzieje. Momentami rezygnowałam z zakupów, gdyż w Szwajcarii
jestem w stanie kupić wiele rzeczy za podobną (a czasem nawet
niższą) cenę! Nie mogłam uwierzyć, ile produktów obecnie kupić
można za 100 zł. Ceny zdecydowanie poszły w górę i
uwierzcie mi, że łapałam się za głowę i współczułam moim
rodakom, widząc np. parę staruszków, którzy przez jakieś 20 min
próbowali wybrać dobrą, aczkolwiek tanią szczoteczkę do zębów.
Mimo wszystko popełniłam kilka grzechów (głównie łasząc się
na polskie marki kosmetyczne). Zapasy posłużą mi pewnie na kilka
ładnych miesięcy.
→ Nie mogłam również nie
odwiedzić mojego ulubionego fryzjera (Studio L'oreal). Wyszłam
stamtąd lżejsza o kilka cm włosów. Krótsza fryzura to u mnie
podstawa na lato. O wiele lepiej czuje się w takiej długości
włosów :)
→ Nasza droga powrotna trwała około
14 h. Jeśli ktoś z Was zaobserwował mój profil na Snapchacie, to
mógł zobaczyć, jak wyglądała sytuacja na drodze (całe szczęście
dla nas po drugiej stronie!). Tuż przed polską granicą
zaobserwowaliśmy 20 km korek, a w niedużej odległości od niego
kolejny (około 13 km). Współczuliśmy okropnie ludziom, którzy
wybierali się w tym czasie na urlop do Polski.
Obecnie jesteśmy już w domu!
Powróciliśmy do naszych codziennych obowiązków, pracy i najlepszego
łóżka na świecie (chyba nigdzie lepiej się nie wyśpię jak we
własnym łóżku ;)). W najbliższym czasie czekają nas częstsze
wyjazdy do ojczyzny. We wrześniu np. wybieramy się na ślub jednego
z naszych znajomych. Mam nadzieję, że chętnie przeczytaliście
moją relację z urlopu. A jak Wy spędzacie czas wolny od pracy i
szkoły?