sobota, 11 maja 2019

Projekt Denko - kwiecień 2019: Wyjazdowa kosmetyczka

Kwiecień pod względem kosmetycznym minął mi niezauważalnie. Obyło się bez żadnych testów nowości, a ja nie zwracałam większej uwagi na to, czego używam. Po prostu sięgałam po wystawione, pierwsze z brzegu produkty. Kosmetyki zauważałam jedynie podczas pakowania ich na wyjazd. Na Lazurowe Wybrzeże pojechały ze mną w dużej mierze miniaturki i próbki, stąd też ich zwiększona ilość w dzisiejszym wpisie.

Zachęcam do zaglądnięcia do mojej denkowej torby!

Legenda:
Kolor zielony – Kupię ponownie!
Kolor pomarańczowy – Zastanowię się nad kupnem / Kupię w innej wersji zapachowej
Kolor czerwony – Zdecydowanie nie kupię!

1) Szampon kofeinowy Alpecin

Byłam niezwykle ciekawa tego szamponu, a wypróbowanie produktu tej marki chodziło mi po głowie bardzo długi czas. W końcu się zebrałam i zakupiłam na pierwszy ogień szampon kofeinowy. Kiedyś miałam już do czynienia z takim wynalazkiem innej firmy i dobrze wspominam ten produkt, tym bardziej byłam ciekawa Alpecin. Z doświadczenia mogę już powiedzieć, że kofeinowe szampony mają specyficzne, męskie nuty zapachowe i trzeba mieć tego świadomość. Sam zapach mi jednak nie doskwierał. Szampon miał charakterystyczną, niebieską barwę i dobrze rozprowadzał się po skórze głowy. Włosy wyglądały po umyciu dobrze, nie puszyły się. Były przy tym miękkie w dotyku i lśniące. Jednak uwaga! W moim przypadku nie sprawdził się on jako szampon do częstego (czytaj: codziennego) mycia włosów. Za bardzo je wtedy obciążał. Sięgałam zatem po niego od czasu do czasu i wtedy byłam zadowolona z efektów. Ciężko jest mi się wypowiedzieć, czy faktycznie stymulował porost włosów, bo u mnie i tak rosną one jak szalone.






























2) Miniatura szamponu przeciwłupieżowego Head&Shoulders

Na wyjazd zabrałam miniaturę tego sprawdzonego szamponu. W takich przypadkach nigdy nie sięgam po nowości, bo moja skóra głowy bywa kapryśna. Wolę zatem mieć ze sobą produkt, który dobrze znam. Jako że marka Head&Shoulders towarzyszy mi od lat, a miniatura dołączona była do większego opakowania, to właśnie ten kosmetyk towarzyszył mi na wyjeździe i sprawdził się jak zawsze świetnie.

3) Płyn micelarny Bourjois Paris

Bez wątpienia jest to moja ulubiona woda micelarna. Zarówno fioletowa jak i niebieska wersja spełnia w 100% moje oczekiwania. Zmycie makijażu trwa z nią dosłownie dwie sekundy. Przy tym jest to produkt hipoalergiczny, absolutnie niepodrażniający skóry, ani okolicy oczu. To mój ulubieniec wszech czasów.





























4-5) Maseczki w płachcie Berrisom: Red Ginseng i Blackberry

W tym miesiącu nie miałam zbyt wiele czasu na maseczkowanie, stąd też użycie zaledwie dwóch masek w płachcie. Obie pochodzą od koreańskiej marki Berrisom. Kupiłam je w zestawie i staram się systematycznie je testować. Swoją drogą dajcie znać, czy bylibyście zainteresowani wpisem poświęconym tym maseczkom. Maska z wizerunkiem tygrysa (Red Ginseng) wyróżniła się bardzo nieprzyjemnym zapachem. Mi kojarzył się on z wizytą w gabinecie lekarskim bądź u dentysty. Po raz kolejny miałam problem z płachtą, która dostosowana jest do małych azjatyckich twarzy. Płachty było za duże na dole, a wycięcia na oczy były zdecydowanie zbyt blisko siebie. Spowodowało to, że esencja z maski podrażniała mi oczy. Po zdjęciu płachty esencja szybko się wchłonęła. Twarz pozostała miękka i bez podrażnień, ale lekko klejąca. Efekt był dość zwyczajny, jak po średniej jakości masce.






























Maska z wizerunkiem pandy pojechała ze mną na wyjazd. Użyłam jej w momencie, gdy moja cera była po kilkudniowym kontakcie ze słońcem i w kilku miejscach zauważyłam przesuszenia. Miała ona ładny kwiatowy zapach. W działaniu również pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie zauważyłam żadnych dodatkowych podrażnień, a wręcz przeciwnie. Twarz została ładnie nawilżona i odżywiona. Tego w tamtej chwili było mi trzeba.

6) Płyn do higieny intymnej AA Intymna Help

Po emulsje tej marki sięgam od wielu lat i na tą chwilę nie zamierzam tego zmieniać. Butelka była praktyczna w użyciu. Produkt z łatwością dawało się wydobyć przy pomocy pompki. Wersja Help miała delikatną, mleczną konsystencję, która bardzo mi odpowiadała. Kosmetyk nie podrażniał, ani nie wysuszał okolic intymnych. Dawał również przyjemne odświeżenie.





























7) Chusteczki do higieny intymnej AA Intymna Sensitive

Chusteczki tej samej marki kupiłam na próbę i był to jednorazowy zakup. Nie spodobała mi się ta forma kosmetyku. Wydawało mi się to dobrym pomysłem, by mieć taki produkt podczas wyjazdów ze sobą. Jednak od początku nie było to dla mnie komfortowe rozwiązanie. W dodatku po kilku (może 4) otwarciach chusteczki zaczęły natychmiast wysychać (mimo że część klejąca nadal pozostaje zamknięta). Tym samym do kosza trafia niewykończone opakowanie.

8) Plastry oczyszczające na nos Dermo pHarma+

Wielokrotnie wspominałam już, że jest to najlepsza marka dostępna w Polsce, która produkuje plastry oczyszczające. Jak powszechnie wiadomo tego rodzaju produkty mogą działać mniej lub bardziej. Te plastry jednak jeszcze nigdy mnie nie zawiodły i zawsze pomagają mi pozbyć się dużej ilości zaskórników z nosa. Polecam.





























9) Płyn do płukania jamy ustnej Colgate Plax Cool Mint

Standardowym produktem w mojej łazience jest płyn do płukania ust marki Colgate. Najbardziej przemawia do mnie wersja Cool Mint, która nie ma tak ostrego smaku jak inne płyny tego typu (np. Listerine). Ten produkt dawał mi odświeżenie i pomagał w utrzymaniu higieny jamy ustnej. Będę systematycznie do niego powracać.

10) Pasta do zębów Elmex Sensitive Plus 






























11) Podkład Rimmel Match Perfection

No i wydało się! Jestem tak zapaloną nosicielką tapety na twarzy, że nie jestem w stanie zużyć butelki podkładu przed upływem daty ważności. Cóż zrobić! Podkład od Rimmela stał się jednak moim ulubieńcem, ponieważ pozostawiał ładne wykończenie na twarzy. Praktycznie nie widać było, że mam na sobie pełny makijaż, a tak naturalny efekt jest jak najbardziej pożądany. Sam odcień (100 Ivory) idealnie pokrywał się z moją cerą. Nie ciemniał w ciągu dnia i dobrze utrzymywał się nawet po wielu godzinach od nałożenia. Tę buteleczkę wyrzucam z powodu upłynięcia daty ważności. Zauważyłam już zmianę w jego właściwościach. Zakupiłam jednak kolejne opakowanie.





























12) Puder matujący Catrice All Matt Plus

Kolejny produkt, po który sięgam od lat. Puder z Catrice to kosmetyk, którego nie mam chęci wymieniać na żaden inny. Nie jestem typem kobiety, która co rusz kupuje nowe kosmetyki kolorowe do testów. Jeśli już znalazłam coś dobrego, to tego się trzymam. Tym samym w moje ręce systematycznie trafia ten matujący puder. Świetnie utrzymuje się on na mojej twarzy, dając matowe wykończenie. Utrzymuje się w moim przypadku nawet cały dzień bez poprawek. Dla mnie bomba!

13) Kosmetyki męskie: Żel pod prysznic Balea Men Ready!

Mój mąż zużył żel pod prysznic 3 w 1 z ekstraktem z imbiru. Jak wiadomo ta marka ma tanie kosmetyki, więc nie można zbyt wiele od niej oczekiwać. W tym przypadku żel działał poprawnie, jednak nie był zbyt wydajny. Sam zapach był przyjemny, bardzo męski.



14) Kosmetyczka Linea Delphin

W dzisiejszym Denku postanowiłam zawrzeć także moją wyjazdową kosmetyczkę, która miała przez długi czas bezpośredni kontakt z kosmetykami. Miała ona bardzo ciekawy materiał, niezwykle przyjemny w dotyku, który ostatecznie stał się jej wadą. Po jakimś czasie zaczął on się bardzo zdzierać, a sama kosmetyczka przyklejała się do każdej powierzchni, z jaką miała styczność. Ostatecznie zdecydowałam się z nią rozstać przed ostatnim wyjazdem i zakupiłam coś porządniejszego.





























Próbki:

- Krem Nivea Care – Bardzo fajna wersja kremu Nivea. Mocno nawilżająca.
- Krem La Roche-Posay Toleriane Sensitive – Sprawdził się dobrze na wyjeździe. Był delikatny dla skóry.
- Balsam do stóp Fussbalsam Laufwunder – Rewelacyjny produkt apteczny. W sekundę pozbył się suchych skórek na stopach.
- Body lotion Eco-Boutique – Tę próbkę zużyliśmy w hotelu. Lotion z aloesem działał bardzo kojąco na skórę muśniętą słońcem. Smarowaliśmy się nim codziennie.





























Kosmetyków zużytych w kwietniu nie jest niezwykle dużo, co wiązać można z naszym wyjazdem, który „zamroził” używanie pełnowymiarowych produktów. W Denku pojawiły się dwa produkty niezużyte do końca, jednak nie nadające się już do użytku. Po wykorzystaniu tych szamponów postawiłam na klasyczny Head&Shoulders, gdyż nie mam niczego innego w zapasach. Do demakijażu służy mi fioletowa woda z Bourjois. Pozostałam wierna emulsji do higieny intymnej. Podmieniłam ją jedynie na wersję Sensitive. Płyn do płukania ust to tym razem nowość – Dentofit, którą mój mąż kupił w Lidlu. Sam również zaczął używać innego rodzaju żelu Balea Men. Kosmetyki kolorowe wymieniłam na nowe opakowania tych samych produktów. Łączna wartość kosmetyków zużytych w kwietniu wynosi 229,30 zł.

Używałyście tych kosmetyków?

27 komentarzy:

  1. Plastry na nos tej marki miałam, faktycznie są świetne, chyba najlepsze, jakie miałam 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana ja polecam Ci ten czerwony szampon Alpecin Doppel Effect z kofeina, ale moze usztywniac wlosy. Dziala jak marzenie zwlaszcza na nasza twarda wode ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza Elmexem nie miałam niczego z Twojego denka. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podkład znam i bardzo lubię :) Szkoda, że te chusteczki się nie sprawdziły, bo ja uwielbiam takie nosić przy sobie nawet jeśli mają mieć zupełnie inne zastosowanie niż nazwa wskazuje.
    Mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez zawsze mam przy sobie wilgotne chusteczki, te jednak kupilam strikte do innego celu (np: campingi itp.)

      Usuń
  5. Dzięki za przypomnienie o tych plasterkach na nos, bo u mnie również sprawdzały się świetnie i teraz przydałoby się do nich wrócić :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno temu miałam ten podkład Rimmela i całkiem miło go wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie spotkałam jeszcze lepiej dopasowanego do mojej cery.

      Usuń
  7. Myślę o takich plastrach na nos.

    OdpowiedzUsuń
  8. Te plastry na nos są super...też używam!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę wyciągnąć swoje próbki i wykończyć, żeby mi się nie przeterminowały :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę wypróbować maseczek! Mam do nich straszną słabość :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Animal mask bardzo lubię. Działają skutecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mnie zaciekawił ten szampon kofeinowy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę, że włosy ci rosną szybko! :D Maski najbardziej mnie zaciekawiły. Mało z tych rzeczy miałam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam tylko maseczki marki Berrisom, kiedyś używałam całego setu tych zwierzaczkowych masek i miło to wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wlasnie u Ciebie je wypatrzylam po raz pierwszy ;)

      Usuń
  15. Znam tylko Head 'n Shoulders, ale nie używałam go wieki, więc nawet nie pamiętam jak się u mnie sprawdzał ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten szampon kofeinowy mnie zainteresował

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie ten podkład z Rimmel się nie sprawdził :)
    Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  18. Szampon Head&Shoulders mam zawsze na półce. Miałam ten podkład z Rimmela, u mnie się nie sprawdził. Reszty produktów nie znam. Zainteresowały mnie plastry oczyszczające :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...